Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹City Sounds: Dub FX + Flower Fairy & Cade›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator City Sounds
CyklCity Sounds
MiejsceWrocław
Od30 maja 2012
Do30 maja 2012
WWW

Dobry ziomek
[„City Sounds: Dub FX + Flower Fairy & Cade” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wieczór 30 maja udowodnił, że we Wrocławiu jest wielu melomanów głodnych beatboxu, dubu i drum’n’bassu. Z kolei zamykający wiosenny sezon „City Sounds” Dub FX potwierdził, że w robieniu muzycznego show jedynie przy pomocy zapętlanego głosu jest po prostu mistrzem. A do tego samymi stopami operuje lepiej niż niejeden polski piłkarz.

Michał Perzyna

Dobry ziomek
[„City Sounds: Dub FX + Flower Fairy & Cade” - recenzja]

Wieczór 30 maja udowodnił, że we Wrocławiu jest wielu melomanów głodnych beatboxu, dubu i drum’n’bassu. Z kolei zamykający wiosenny sezon „City Sounds” Dub FX potwierdził, że w robieniu muzycznego show jedynie przy pomocy zapętlanego głosu jest po prostu mistrzem. A do tego samymi stopami operuje lepiej niż niejeden polski piłkarz.

‹City Sounds: Dub FX + Flower Fairy & Cade›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator City Sounds
CyklCity Sounds
MiejsceWrocław
Od30 maja 2012
Do30 maja 2012
WWW
Trudno było przypuszczać, że i tym razem Eter będzie rozbujany tak mocno, jak przy okazji występu Parov Stelar Band (jak było wówczas gorąco, możecie przeczytać tutaj). Co prawda zupełnie inna to muzycznie bajka, ale co najważniejsze, Austriacy i Australijczyk mają przynajmniej jedną cechę wspólną: bez wątpienia potrafią robić niezwykłe show. Bo wystarczyło, że Benjamin Stanford pojawił się na scenie, chwycił za mikrofon i przywitał przybyłych „ziomków” niezłą polszczyzną, a już zrobiło się miło i ciekawie. Potęga niskich tonów, jaka po chwili wydobyła się z głośników, od razu poruszyła zebrany tłum, a z każdym kolejnym kawałkiem robiło się żywiej, energiczniej i głośniej.
Niewątpliwie dużo uroku występom Dub FX-a dodaje jego życiowa partnerka – Flower Fairy. Dziewczyna niebywale energiczna, roztańczona – pewnie gdyby mogła, śpiewałaby cały czas razem z Benjaminem – ale jednocześnie jakoś przy tym wszystkim lekko zagubiona (to żaden zarzut, raczej spostrzeżenie). Do środowego koncertu, poza niemal ciągłym wokalnym wsparciem dla gwiazdy wieczoru, wniosła dodatkowo sporo prawdziwego reggae. Gościnnie na scenie pojawił się również raper Cade, urozmaicił performance hiphopowymi elementami i dołożył od siebie jeszcze trochę energii, która szybko udzieliła się zebranej publiczności. Co ciekawe, obok zagranicznych muzyków stanął na moment także śmiałek z widowni, który jednak nie zaprezentował żadnych wokalnych czy muzycznych umiejętności, za to efektownie poprosił wybrankę swego serca o rękę.
Zawód sprawił, przede wszystkim artystom (bo zebrani wcale nie dali się wytrącić ze znakomitych humorów), „kolega Roland”, odpowiedzialny za syntetyczne i drum’n’bassowe beaty. To przy pomocy tego urządzenia Australijczyk rozkręcał najbardziej intensywną i taneczną część wieczoru, ale widocznie nie tą drogą miał się potoczyć finał sezonu „City Sounds”. Po krótkiej przerwie z problemami technicznymi Benjamin wrócił więc do tradycyjnego beatboxu i w ten sposób na nowo udało mu się rozruszać wrocławskie audytorium. Na tyle skutecznie, że wspólna zabawa trwała w sumie blisko dwie godziny, podczas których rozbrzmiały największe hity legendy ulicy (mój zdecydowany faworyt to „Wandering Love”), nie brakło zbiorowych śpiewów, a zwłaszcza wyczerpujących tańców. Było zatem wszystko, czego trzeba.
• • •
Pozostałe relacje z koncertów „City Sounds”:
koniec
31 maja 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Na każdą kolejną płytę jazzowo-folkowego projektu Into the Roots, któremu patronuje trębacz Piotr Damasiewicz (nierzadko, a ostatnimi laty coraz chętniej sięgający także po inne instrumenty), czekam z dużą niecierpliwością. Za każdym razem zastanawia mnie bowiem, co jeszcze nowego można odkryć na eksploatowanym od dawna polu artystycznym. Trzeci album zespołu – „Świtanie” – udowadnia, że jednak można. I to całkiem sporo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W cieniu Purpurowego Słońca
Sebastian Chosiński

10 V 2024

Po reinterpretacji dokonań twórczych Krzysztofa Komedy i Sun Ra panowie z EABS postanowili zmierzyć się z kolejną jazzową legendą – utworami zmarłego przed sześcioma laty trębacza Tomasza Stańki. Tym razem jednak wrocławski kwintet zdecydował się zmierzyć z konkretną płytą. Tak narodził się album „Reflections of Purple Sun”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mroczne zaułki Malmö
Sebastian Chosiński

9 V 2024

To najbardziej nietypowa płyta pochodzącej z Malmö Agusy. Nietypowa, ponieważ zawierająca muzykę skomponowaną do niezależnego filmu kryminalnego autorstwa Augustina Sjöberga, który jest znajomym lidera zespołu, gitarzysty Mikaela Ödesjö. I chociaż wypełnia ją ten sam co zawsze progresywny folk, musicie przygotować się na jedną, ale za to zasadniczą zmianę – utwory są znacznie krótsze, niż bywało dotąd.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Bez noży, krzyży i polowań
— Michał Perzyna

Siostry na wznoszącej fali
— Michał Perzyna

Senne marzenia ciągle żywe
— Michał Perzyna

Rozpromienione oblicze
— Michał Perzyna

Krocząc sprawdzoną ścieżką
— Michał Perzyna

Mały jazzowy pożar
— Michał Perzyna

Nie tylko o rozstaniach
— Michał Perzyna

W idealnej harmonii
— Michał Perzyna

Złe wieści – dobre wieści
— Michał Perzyna

W słodkiej melancholii
— Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.