Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Wishbone Ash
‹Blue Horizon›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlue Horizon
Wykonawca / KompozytorWishbone Ash
Data wydania21 lutego 2014
NośnikCD
Czas trwania59:13
Gatunekrock
EAN4260000341848
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andy Powell, Jyrki Manninen, Bob Skeat, Joseph Crabtree
Utwory
CD1
1) Take It Back6:01
2) Deep Blues5:28
3) Strange [How Things Come Back Around]6:02
4) Being One5:07
5) Way Down South6:47
6) Tally Ho!4:47
7) Mary Jane4:38
8) American Century5:07
9) Blue Horizon7:46
10) All There Is to Say7:28
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Za horyzont zdarzeń
[Wishbone Ash „Blue Horizon” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Chociaż w obecnym składzie Wishbone Ash – legendy brytyjskiego rocka, która swoje najlepsze lata przeżywała cztery dekady temu – pozostał już tylko jeden muzyk pamiętający tamte sukcesy, gitarzysta i wokalista Andy Powell, zespół wciąż regularnie nagrywa nowe płyty. „Blue Horizon” też wstydu mu nie przynosi. Ba! jeśli ktoś lubi typowo Ashowe granie i nie oczekuje od ekipy Powella żadnych nowinek – będzie z krążka bardzo zadowolony.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Za horyzont zdarzeń
[Wishbone Ash „Blue Horizon” - recenzja]

Chociaż w obecnym składzie Wishbone Ash – legendy brytyjskiego rocka, która swoje najlepsze lata przeżywała cztery dekady temu – pozostał już tylko jeden muzyk pamiętający tamte sukcesy, gitarzysta i wokalista Andy Powell, zespół wciąż regularnie nagrywa nowe płyty. „Blue Horizon” też wstydu mu nie przynosi. Ba! jeśli ktoś lubi typowo Ashowe granie i nie oczekuje od ekipy Powella żadnych nowinek – będzie z krążka bardzo zadowolony.

Wishbone Ash
‹Blue Horizon›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlue Horizon
Wykonawca / KompozytorWishbone Ash
Data wydania21 lutego 2014
NośnikCD
Czas trwania59:13
Gatunekrock
EAN4260000341848
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andy Powell, Jyrki Manninen, Bob Skeat, Joseph Crabtree
Utwory
CD1
1) Take It Back6:01
2) Deep Blues5:28
3) Strange [How Things Come Back Around]6:02
4) Being One5:07
5) Way Down South6:47
6) Tally Ho!4:47
7) Mary Jane4:38
8) American Century5:07
9) Blue Horizon7:46
10) All There Is to Say7:28
Wyszukaj / Kup
Korzenie Wishbone Ash sięgają połowy lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to perkusista grupy Scimitars, Steven Upton, zwarł szeregi z dwoma muzykami The Empty Vessels, gitarzystą Glenem Turnerem i jego bratem, basistą Martinem. Tym sposobem narodziło się trio Tanglewood, które – by rozpostrzeć skrzydła mające unieść ich do wielkiej kariery – przeniosło się z rodzinnego Devon do Londynu. Wkrótce jednak kapelę opuścił Glen, którego zastąpił przybyły z Birmingham, udzielający się tam w formacji King Biscuit, Ted Turner (zbieżność nazwisk przypadkowa); po jakimś czasie dołączył jeszcze drugi gitarzysta – Andy Powell (wcześniej w Sugarband) – i tym samym skład został ostatecznie ukształtowany. Kwartet, chcąc rozpocząć wszystko od początku, przyjął nową nazwę – Wishbone Ash. Od tamtego momentu minęło… czterdzieści pięć lat. Przez szeregi zespołu przewinęło się w sumie kilkunastu muzyków; po dziś dzień na posterunku wytrwał tylko jeden – Powell. A na pewno nie było mu łatwo. Parokrotnie musiał zaczynać praktycznie od zera, kompletując kolejne składy bądź namawiając do powrotu starych kolegów. Z Martinem Turnerem pokłócił się o nazwę do tego stopnia, że sprawa trafiła do sądu, który przyznał jednak rację Andy’emu.
Gwoli ścisłości należałoby dodać, że obecnie istnieją dwie formacje o tej samej – no dobrze, niemal tej samej – nazwie. Oprócz tej, którą kieruje Powell, działa bowiem jeszcze (od 2005 roku) Martin Turner’s Wishbone Ash. O ile jednak grupa byłego basisty skupia się jedynie na odcinaniu kuponów od dawnej sławy (przerabiając w nieskończoność stare kawałki), o tyle ta właściwa – czytaj: Andy’ego – regularnie dostarcza fanom nową muzykę. „Blue Horizon” jest, licząc od początku kariery, dwudziestym czwartym albumem studyjnym, który zawiera całkowicie premierowy materiał. I trzecim – po „The Power of Eternity” (2007) i „Elegant Stealth” (2011) – nagranym w najnowszym zestawieniu, czyli z pochodzącym z Finlandii gitarzystą Jyrki „Muddym” Manninenem, basistą Robertem (Bobem) Skeatem i bębniarzem Josephem Crabtreem. Spośród wymienionej trójki najdłuższy staż w grupie ma Skeat, który wziął udział w realizacji wszystkich płyt Wishbone Ash od czasu powszechnie uznanego za godny potępienia „Trance Visionary” (1997); Manninen dołączył natomiast siedem lat później (po raz pierwszy można go usłyszeć na „Clan Destiny” z 2006 roku), a Crabtree po trzech kolejnych.
Premiera „Blue Horizon” miała miejsce 21 lutego w Niemczech; tego samego dnia grupa umieściła również nagrania do odsłuchu na swojej stronie internetowej. Co ciekawe, brytyjscy fani Wishbone Ash będą musieli poczekać na kupno albumu jeszcze kilka dni, do 24 marca, ponieważ dopiero wtedy pojawi się on na półkach w sklepach muzycznych na Wyspach. Czy warto czekać, niecierpliwie przebierając nogami? Zdecydowanie tak! Dla tych, którzy w pierwszej połowie lat 70. XX wieku zachwycali się płytami „Wishbone Ash” (1970), „Pilgrimage” (1971), „Argus” (1972) czy „Wishbone Four” (1973), „Blue Horizon” będzie bardzo miłą podróżą w tamte odległe, ale jakże wspaniałe dla muzyki rockowej czasy. Andy Powell nigdy nie zaliczał się do twórców awangardowych i poszukujących, ale zdołał stworzyć – do spółki z Tedem Turnerem – niezwykły duet, którego sposób gry, polegający na jednoczesnym wyeksponowaniu obu gitar elektrycznych (prowadzących), stał się znakiem rozpoznawczym zespołu. I tak jest po dziś dzień. Tyle że zamiast Turnera jest sympatyczny, jasnowłosy (choć z mocno już przerzedzoną czupryną) Fin, który udowadnia, że z Powellem rozumieją się jak „stare konie”.
Na „Blue Horizon” znalazło się dziesięć utworów, które absolutnie niczym nie zaskakują. I dobrze. Bo były już takie czasy – w latach 80. i 90. ubiegłego wieku – kiedy Wishbone Ash starało się zaskakiwać fanów (vide „Nouveau Calls”, „Trance Visionary”, „Psychic Terrorism”) i nic dobrego z tego nie wynikało. Grupa najlepiej radziła sobie wtedy, gdy grała swoją własną, charakterystyczną mieszankę rocka progresywnego z hard rockiem, gdy w utworach dominowały długie, powłóczyste solówki i duety gitarowe, gdy romantyzm mieszał się z melodyką. I to właśnie otrzymujemy na najnowszym krążku. Otwierający go „Take It Back” to właśnie powrót do starego dobrego Wishbone Ash, w którym urocza, wpadająca w ucho melodia okraszona jest progresywną partią gitar Powella i Manninena. Ba! zaserwowana w końcowej fazie utworu solówka należy do jednych z najpiękniejszych zawartych na kilku ostatnich krążkach Brytyjczyków. Podobnych kawałków jest zresztą na „Blue Horizon” więcej. W podobnej tonacji utrzymane są i „Being One” (z nieco jednak mocniejszym, hardrockowym uderzeniem), i świetne, balladowe „Tally Ho!” (z miejsca przypominające polskie Turbo z okolic longplaya „Smak ciszy”), i „American Century” (okraszone żeńskimi, jak można się domyślać, chórkami).
Poza odniesieniami do absolutnej klasyki Wishbone Ash (z lat 70.) są też wyprawy w nieco inne rejony muzyczne. „Deep Blues” to typowy hardrockowy kawałek o mocno bluesowym, o czym informuje już tytuł, rodowodzie, w którym mamy do czynienia z dwiema znacznie różniącymi się stylistycznie solówkami. „Mary Jane” z kolei jawi się jako wyprawa na południe Stanów Zjednoczonych, gdzie blues idealnie koegzystuje z southern rockiem. „Strange (How Things Come Back Around)” i „Way Down South” to dwa najsłabsze fragmenty krążka. O dziwo, obie kompozycje mają bardzo podobną strukturę: w części pierwszej dominują banalne i nijakie pop-rockowe melodyjki (w drugim z wymienionych numerów grupa ociera się nawet – o zgrozo! – o country), potem następuje wyciszenie, po którym rozpoczyna się kolejna część, tym razem utrzymana już w nastroju progresywnym (z kolejnymi godnymi uwagi solówkami). Powell zadbał też o to, aby zakończenie albumu wypadło nie mniej przekonująco niż jego rozpoczęcie; stąd umieszczenie na finał dwóch znakomitych utworów. Tytułowy, „Blue Horizon”, daje prawdziwy przekrój zainteresowań stylistycznych grupy; mamy tu więc sąsiadujące ze sobą fragmenty balladowe i hardrockowe, progresywne i bluesowe, a wszystko to podane w taki sposób, że absolutnie się nie „gryzie”. „All There Is to Say” natomiast to Wishbone Ash w starym stylu, znanym z takich klasyków, jak „Error of My Ways”, „Phoenix”, „The Pilgrim”, „Time Was” czy „The King Will Come”. Czegóż więcej mogą chcieć fani brytyjskiej kapeli?
koniec
18 marca 2014
Skład:
Andy Powell – gitara elektryczna, śpiew
Jyrki Manninen – gitara elektryczna, chórki
Bob Skeat – gitara basowa, chórki
Joseph Crabtree – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.