Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny [Hawkestrel „Chaos Rocks” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.
Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny [Hawkestrel „Chaos Rocks” - recenzja]W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.
Hawkestrel ‹Chaos Rocks›W składzie | Nico Leophonte, Carmine Appice, William Shatner, Helios Creed, Mick Taylor, Huw Lloyd-Langton, Mick Slattery, Simon House, Nik Turner, Robert Calvert, Alan Davey |
Utwory | | Winyl1 | | 1) Near Earth Asteroid | 02:24 | 2) Evil Rock [2023 AD] | 04:44 | 3) Kinnikinnick Special | 07:55 | 4) Silver Machine | 04:26 | 5) Chaos Rock | 04:12 | 6) Walking the Wheel | 05:20 | 7) 2019 OK | 04:49 | 8) Class One Kid | 06:38 |
Obcowanie z kolejnymi płytami Hawkestrel coraz bardziej przypomina seans spirytystyczny. Stojący na czele tego projektu wokalista i basista (ale tak naprawdę to multiinstrumentalista) Alan Davey, który przez niemal dwie dekady (wprawdzie z przerwą) był podporą legendarnej formacji Hawkwind (zadebiutował na wydanym w połowie lat 80. longplayu „ The Chronicle of the Black Sword”), lubuje się bowiem w odkurzaniu starych ścieżek dźwiękowych zarejestrowanych przed laty przez muzyków, którzy przewinęli przez zespół prowadzony przez Dave’a Brocka. Dodam, że Hawkwind, mimo że jego lider niebawem będzie świętował osiemdziesiąte trzecie urodziny, wciąż istnieje i nagrywa. Na początku kwietnia ukazał się jego najnowszy (i na dodatek całkiem niezły) album – „ Stories from Time & Space”. Dokładnie tydzień później do sklepów trafiło natomiast kolejne wydawnictwo Hawkestrel – „Chaos Rocks”. Spośród muzyków, którzy niegdyś tworzyli historię Hawkwind, na najnowszym krążku usłyszeć można nieżyjących już: wokalistę Roberta Calverta (1945-1988), saksofonistę Nika Turnera (1940-2022) oraz gitarzystów Micka Slattery’ego (1946-2023) i Huwa Lloyda-Langtona (1951-2012). Z żyjących pojawili się skrzypek Simon House oraz oczywiście sam Alan Davey. Dla fanów Hawkestrel to żadne zaskoczenie; na poprzednich płytach projektu – vide „ The Future is Us” (2019), „ Pioneers of Space” (2020) oraz „ SpaceXmas” (2020) – też przywołane zostały „duchy” zmarłych artystów (w tym Iana „Lemmy’ego” Kilmistera, Gilli Smyth czy Gingera Bakera). Trzeba jednak oddać Alanowi, że nie robi tego, odcinając kupony od dawnej świetności, względnie podpierając się legendą towarzyszącą tym, którzy odeszli. Zawsze znajduje dla nich nowe miejsce; wykorzystuje jedną ze ścieżek, dogrywając do tego zupełnie nowe podkłady. W ten sposób ocala ich od zapomnienia i – głęboko w to wierzę – wspomaga finansowo potomków i spadkobierców. Poza wspomnianymi już byłymi członkami Hawkwind Davey zaproponował oczywiście współpracę także innym muzykom. Z zaproszenia skorzystali gitarzyści Mick Taylor (dawno temu w The Bluesbreakers Johna Mayalla i The Rolling Stones) oraz ukrywający się pod pseudonimem Helios Creed Barry Johnson (od połowy lat 70. XX wieku podpora Chrome), użyczający swego charakterystycznego głosu kanadyjski aktor William Shatner (tak, ten ze „Star Treka”!), wreszcie perkusiści Carmine Appice (Vanilla Fudge, Cactus, King Kobra i dziesiątki innych formacji) oraz Nico Leophonte (niegdyś w 3 Balls of Fire, później w Eastside Kingsblues). Usłyszeć ich można w pojedynczych kompozycjach, z wyjątkiem Taylora, który zagrał solówki w dwóch numerach – „Evil Rock (2023 AD)” i zamykającym wersję winylową wydawnictwa „Class One Kid” (kompaktowa poszerzona zostanie o trzy dodatkowe utwory). Ci, którzy znają wcześniejsze płyty Hawkestrel, będą wiedzieć, czego można spodziewać się po „Chaos Rocks”. To przede wszystkim dzieło, które powinno przypaść do gustu wielbicielom Hawkwind – tym bardziej że, nie podejrzewajcie mnie o świętokradztwo, ale prezentuje się ono ciekawiej niż „ Stories from Time & Space”. Alan Davey okazuje się bowiem doskonałym uczniem zarówno Dave’a Brocka, jak i Nika Turnera, z którym przez długie lata pozostawał w bliskiej przyjaźni. Album otwiera instrumentalna kompozycja „Near Earth Asteroid”, która w całości oparta została na elektronice i sekwencerach. Brzmi dzięki temu nadzwyczaj „kosmicznie”, z początku nawet nieco niepokojąco (w końcu tytuł do czegoś zobowiązuje), lecz z czasem coraz bardziej optymistycznie. Widać asteroida, jaką Alan obserwował, minęła Błękitną Planetę w bezpiecznej odległości… „Evil Rock (2023 AD)” to – co w dużym stopniu wyjaśnia dopisek w nawiasie – nowa wersja starej kompozycji Roberta Calverta, która pierwotnie ukazała się w 1981 roku na jego solowym krążku „Hype”. Davey wykorzystał tu przede wszystkim jego wokal, zachował też główną linię melodyczną, ale sporo dodał od siebie (stąd jego nazwisko widniejące w roli współkompozytora), jak chociażby znakomitą partię gitarową Taylora oraz zagrane przez siebie samego wstawki na… drumli. W tym kształcie utwór dużo bardziej przypomina klasyczny Hawkwind z jego zbrutalizowanym space’owym rock’n’rollem. „Kinnikinnick Special” to najdłuższy – niemal ośmiominutowy – numer na krążku. Gwoli ścisłości: mógłby trwać jeszcze dłużej i na pewno w niczym by mi to nie przeszkadzało. Dlaczego? Bo jest niesamowicie melodyjnie i monumentalnie (za sprawą wygenerowanych przez mellotron symfonicznych syntezatorów). Do tego dochodzą idealnie zastosowane efekty elektroniczne i – nade wszystko – fascynująca gitara Heliosa Creeda. Wszystko to składa się na kapitalny, hipnotyczny kawałek psychodelicznego rocka. „ Silver Machine” to jeden z największych przebojów w pięćdziesięciopięcioletniej historii Hawkwind. Sam zespół sięgał po niego wielokrotnie. Czemuż więc teraz zrobił to także Davey? Znalazł do tego dobry pretekst: o wydeklamowanie tekstu poprosił bowiem samego Williama Shatnera (tym samym zastąpił on Calverta), którego wsparł zresztą, grając na gitarach (solowej, rytmicznej i basowej); z kolei za bębnami posadził Carmine’a Appice’a. Wyszedł z tego numer może nie powalający na kolana, ale na pewno godny uwagi i nie przynoszący wstydu żadnemu z artystów, którzy nad nim pracowali. Tytułowy „Chaos Rocks” składa się z dwóch części: pierwsza – zgodnie z tytułem – to dźwiękowy chaos, każdy (Mick Slattery na gitarze solowej, Nik Turner na saksofonie, Simon House na skrzypcach elektrycznych, lider na basie oraz Nico Leophonte na perkusji) gra sobie a muzom; za to w części drugiej mamy już wszystko poukładane, gęste od dźwięków i emocji, ze wspaniałą, pełną rozmachu solówką Turnera. Słabiej od pozostałych wypada za to, niestety, „Walking the Wheel”, co smuci mnie o tyle, że to właśnie w tym utworze rozbrzmiewa solówka mojego ulubionego gitarzysty Hawkwind, czyli Huwa Lloyda-Langtona (posłuchajcie, co muzyk ten wyprawia na studyjnych płytach „ Levitation” i „ The Chronicle of the Black Sword”, a zrozumiecie, skąd to zauroczenie). Na dodatek zostaje ona nieco przyćmiona przez przetworzony elektronicznie głos Alana i zaskakująco „ludowe” skrzypce House’a. Za to „2019 OK”, okraszony wybitną (sic!) solówką saksofonową Nika, rekompensuje wszystkie niedogodności. Utwór ten przytłacza swą potęgą, a jednocześnie ujmuje melodyjnością. Uważacie, że tak się nie da? Zatem jesteście w błędzie. Na finał Davey wybrał „Class One Kid” – niezły, ale stanowczo za długi czadowy kawałek, w którym nawet dęciak Turnera przebija się z trudem. Gdyby Alan przyciął ten numer o mniej więcej dwie minuty, wrażenie byłoby znacznie lepsze. Generalnie jednak nie ma na co narzekać. Dla fanów Hawkwind album „Chaos Rocks” i tak będzie wielką przyjemnością. Nie dość, że płyta udanie przywołuje ducha lat 70. i 80. ubiegłego wieku, to na dodatek słyszymy na niej instrumentalistów, których już z nami nie ma. I to nie w muzycznych „odgrzewanych kotletach”, ale pełnoprawnych kompozycjach, które sprawiają, że krew każdego wielbiciela space rocka zaczyna płynąć szybciej. Skład: Alan Davey – smyczki elektroniczne (1,7), sekwencery (1,7), efekty elektroniczne (1,3,4,5,7), fortepian (2), drumla (2), mellotron (2,8), gitara basowa (2-8), gitara rytmiczna (2-4,6,8), gitara solowa (4), gitara akustyczna (6), perkusja (2,3,6-8), syntezatory (6,8), śpiew (6,8), chórek (4), muzyka (1-3,5-8) Robert Calvert – śpiew (2), muzyka (2,4) Nik Turner – saksofon (5,7,8) Simon House – skrzypce elektryczne (5,6,8) Mick Slattery – gitara elektryczna (5,7) Huw Lloyd-Langton – gitara solowa (6)
gościnnie: Mick Taylor – gitara solowa (2,8) Helios Creed – gitara solowa (3) William Shatner – śpiew (4) Carmine Appice – perkusja (4) Nico Leophonte – perkusja (5)
|