Tu miejsce na labirynt…: Delirium gwarantowane [Amon Düül II „Düülirium” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Trudno byłoby znaleźć zespół bardziej uosabiający ducha zrewoltowanej awangardy i artystowskiego krautrocka z lat 70. XX wieku, niż Amon Düül II (i pokrewne mu formacje). Grupa istnieje – z przerwami – od czterdziestu pięciu lat i w ubiegłym roku wydała „Düülirium” – album z premierowym, choć niekoniecznie nowym, materiałem. Pierwotnie bowiem ukazał się on w 2010 roku, tyle że pod innym tytułem i w zasadzie nieoficjalnie.
Tu miejsce na labirynt…: Delirium gwarantowane [Amon Düül II „Düülirium” - recenzja]Trudno byłoby znaleźć zespół bardziej uosabiający ducha zrewoltowanej awangardy i artystowskiego krautrocka z lat 70. XX wieku, niż Amon Düül II (i pokrewne mu formacje). Grupa istnieje – z przerwami – od czterdziestu pięciu lat i w ubiegłym roku wydała „Düülirium” – album z premierowym, choć niekoniecznie nowym, materiałem. Pierwotnie bowiem ukazał się on w 2010 roku, tyle że pod innym tytułem i w zasadzie nieoficjalnie.
Amon Düül II ‹Düülirium›Utwory | | CD1 | | 1) On the Highway [Mambo la Liberta] | 08:34 | 2) Du kommst ins Heim | 09:23 | 3) Standing in the Shadow | 08:15 | 4) Back to the Rules / Walking to the Park | 26:02 |
Wszystko zaczęło się w Monachium w końcu lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to żyjąca w komunie lewicowa młodzież postanowiła, mimo niezbyt dużych umiejętności, założyć zespół rockowy. Tak powstał Amon Düül, który szybko wypączkował, wydając na świat swoją jeszcze ciekawszą i – przede wszystkim – dużo bardziej świadomą pod względem artystycznym inkarnację, czyli Amon Düül II. Pierwszy okres w dziejach tej formacji – znaczony tak cenionymi albumami awangardowo-psychodeliczno-progresywnymi, jak „Phallus Dei” (1969), „Yeti” (1970), „Tanz der Lemminge” (1971), „Wolf City” (1972) czy „Hijack” (1974) – trwał do połowy dekady, kiedy to z grupą postanowiła rozstać się wokalistka Renate Knaup, która zasiliła szeregi innej krautrockowej legendy, Popol Vuh. Zespół istniał jednak dalej, choć pozycję na rynku miał już dużo słabszą; stopniowo odchodzili też kolejni muzycy oryginalnego składu, aż wreszcie w 1981 roku – po wydaniu płyty „Vortex” – Amon Düül II przeszło, jak się wtedy wydawało, do historii. W rzeczywistości było trochę inaczej. Gitarzysta John Weinzierl na całą dekadę wyemigrował w tym czasie do Londynu, gdzie kontynuował działalność, posługując się szyldem zwyczajowo określanym jako Amon Düül (UK). Gdy na początku lat 90. wrócił do Europy, zapadła decyzja o reaktywowaniu właściwego zespołu. Od tamtego momentu Amon Düül II grywało koncerty i wypuściło nawet na rynek płytę z premierowym materiałem „Nada Moonshine #” (1995), która – nie wiedzieć czemu – dzisiaj uznawana jest przez muzyków za… nieoficjalną. Dziwić to może tym bardziej, że w jej realizacji brali udział sami „starzy znajomi”, a więc Renate Knaup oraz gitarzysta, skrzypek i saksofonista Chris Karrer, basista Lothar Meid i perkusista Peter Leopold. W ślad za tym wydawnictwem poszły kolejne – bądź to ze zremiksowanymi przeróbkami starych kompozycji („Kobe (Reconstructions)”, 1996; „Eternal Flashback”, 1996), bądź z utworami wcześniej nieznanymi („Flawless”, 1997). Do tych albumów członkowie Amon Düül II mieli jednak stosunek ambiwalentny. I pewnie dlatego, gdy w kwietniu 2009 roku weszli do monachijskiego studia Dreamscape, aby zarejestrować „Bee as Such” – oznajmili, że to pierwszy premierowy materiał grupy od dwudziestu ośmiu lat (a więc od czasu „Vortex”). Problem był tylko taki, że nagrania te oficjalnie się nie ukazały. Zespół rok później udostępnił je jedynie, za opłatą, w Internecie oraz wypalał na domowej produkcji płytach CD w celach promocyjnych. Do fanów spragnionych nowych utworów Amon Düül II krążki te jednak nie docierały. Na szczęście minęły kolejne cztery lata i porządek z tym postanowiła zrobić amerykańska, mająca siedzibę na bulwarze Santa Monica w Los Angeles, wytwórnia Purple Pyramid, która zdecydowała się materiał z 2009 roku wydać na kompaktach i płytach winylowych. Tyle że pod zmienionym (bez dwóch zdań dużo bardziej chwytliwym) tytułem – „Düülirium”. Przy okazji pozmieniano też tytuły trzech z czterech kompozycji. I stała się jeszcze jedna ciekawa rzecz. W sesji w studiu Dreamscape uczestniczyło siedmioro muzyków: Renate Knaup, Chris Karrer, Lothar Meid, John Weinzierl i Daniel Fichelscher ze starej gwardii oraz dwóch artystów nigdy wcześniej z zespołem niezwiązanych: perkusjonalista Jan Kahlert i francuski, chociaż od lat mieszkający w Bawarii, gitarzysta basowy Gerard Carbonell. Tymczasem na liście płac zamieszczonej na „Düülirium” ten ostatni wymieniony już nie został. Dlaczego – zespół nie wyjaśnia. Czyżby wykasowano zarejestrowane przez niego ścieżki basu? Tajemnicza historia, biorąc pod uwagę zapewnienia grupy, że to są te same nagrania, jakie trafiły na „Bee as Such”. Na szczęście z naszego punktu widzenia to mimo wszystko sprawa drugorzędna. „Düülirium” zawiera cztery kompozycje, które – jak na zespół istniejący od ponad czterdziestu lat – zaskakują świeżością. Ich wartość jest tym większa, że wpisując się w awangardową przeszłość formacji, czerpią również pełnymi garściami z czasów współczesnych. Co oznacza, że na płycie znajdą coś dla siebie zarówno wielbiciele „Phallus Dei” oraz „Yeti”, jak i gitarowej alternatywy XXI wieku. Otwarcie w postaci „On the Highway (Mambo la Liberta)” jest więcej niż mocne. Od pierwszych sekund Amon Düül II brzmi tutaj jak gigant indie-rocka, a gdy dodamy do tego jeszcze chropawy wokal Chrisa Karrera w stylu Toma Waitsa, względnie Iggy’ego Popa – wrażenie jest tym większe. Nad numerem tym unosi się duch dekadencji i młodzieżowej rewolty z końca lat 60. ubiegłego wieku, a więc czasów, gdy Niemcy stawiali pierwsze kroki na scenie artystycznej. Z każdą kolejną minutą muzycy coraz bardziej się rozkręcają, wskakując na postpunkowe tory. Swoją drogą takiej zadziorności w warstwie muzycznej mogliby im pozazdrościć prawdziwi punkrockowi weterani. Do wokalu Chrisa dołącza jeszcze urokliwie skrzecząca Renate Knaup, co razem daje znakomity efekt. W każdym razie tak dobry, że prawie dziewięć minut, jakie trwa ten numer, zlatuje jak z bicza strzelił. W „Du kommst ins Heim” mamy do czynienia z zupełnie innym punktem wyjścia. Więcej tu awangardowej improwizacji w stylu Karlheinza Stockhausena, którego duch przyświecał zespołowi w początkach kariery. Karrer skupia się tu głównie na partiach skrzypiec elektrycznych, ale nie zapomina również o tym, aby poprzekomarzać się wokalnie z Renate. Oboje traktują swoje głosy jak kolejne instrumenty, które zgodnie wprzęgają do artystycznych poszukiwań całej formacji. „Du kommst…” płynnie przechodzi w „Standing in the Shadow”, w którym Amon Düül II powraca do stylistyki „On the Highway”. Znów jest więc postpunkowo – z mocno wyeksponowaną partią gitary basowej i chropawymi wokalami; to wrażenie pogłębione jest jeszcze faktem, że głos Knaup brzmi tak, jakby śpiewał… John Lydon z Public Image Ltd. Również ten numer, jak i oba wcześniejsze, ma bardzo luźną formę, której podstawę stanowią zespołowe improwizacje. Nie inaczej jest z zamykającym krążek (w przypadku wydania winylowego wypełniającym całą stronę B) dwuczęściowym „Back to the Rules / Walking to the Park”, który na „Bee as Such” nazywał się po prostu „Psychedelic Suite”. Początek jest bardzo spokojny i wyciszony, delikatnej partii gitary basowej towarzyszą „plumkania” syntezatorów, z kolei głosy ludzkie poddawane są nieustannym modulacjom. Dopiero w części drugiej grupa postanawia przypomnieć o swoich rockowych korzeniach. Ostre partie gitar – kłaniają się panowie Weinzierl i Karrer – oplatające rozpędzoną sekcję rytmiczną, ponownie zabierają nas w świat post-punku. I tak aż do ostatniej sekundy. „Düülirium” raczej nie dołączy do grona klasycznych albumów Amon Düül II i nie będzie wymieniane przez wielbicieli zespołu jednym tchem wraz z tymi, które powstały w pierwszej połowie lat 70., ale na pewno państwo Knaup i Karrer (oraz ich koledzy) nie mają czego się wstydzić. Tym bardziej dziwi więc fakt, że na oficjalne wydanie tego materiału trzeba było czekać pięć lat! Dobrze jednak, że w końcu się pojawił i może cieszyć uszy najbardziej zatwardziałych krautrockowców. Skład: Renate Knaup – śpiew Chris Karrer – śpiew, gitara elektryczna, skrzypce elektryczne, oud John Weinzierl – gitara elektryczna, syntezatory, chórki Lothar Meid – gitara basowa, chórki Daniel Fichelscher – perkusja gościnnie: Jan Kahlert – instrumenty perkusyjne Gerard Carbonell – gitara basowa
|