Lamentacje nad losem ojców i synów [Jesper Thorn „Dragør” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Swój trzeci solowy album duński kontrabasista i kompozytor Jesper Thorn nagrał w składzie pięcioosobowym. Rezygnując na „Dragør” z perkusji, dał tym samym więcej miejsca solistom, których zaprosił do współpracy – pianiście, korneciście, saksofonistce i skrzypkowi. Z takiej konfiguracji instrumentów narodziły się nie tylko przykuwające uwagę popisy solowe, ale również ekscytujące duety i tria.
Lamentacje nad losem ojców i synów [Jesper Thorn „Dragør” - recenzja]Swój trzeci solowy album duński kontrabasista i kompozytor Jesper Thorn nagrał w składzie pięcioosobowym. Rezygnując na „Dragør” z perkusji, dał tym samym więcej miejsca solistom, których zaprosił do współpracy – pianiście, korneciście, saksofonistce i skrzypkowi. Z takiej konfiguracji instrumentów narodziły się nie tylko przykuwające uwagę popisy solowe, ale również ekscytujące duety i tria.
Jesper Thorn ‹Dragør›Utwory | | CD1 | | 1) About Fathers and Sons | 06:00 | 2) Boy | 05:07 | 3) Upside Down | 06:39 | 4) Dragør [Part 1] | 03:17 | 5) Dragør [Part 2] | 04:11 | 6) Asthma Breath | 03:17 | 7) Sweeping It Under the Rug | 05:56 | 8) About Fathers | 08:36 |
Wierni czytelnicy „Esensji” dobrze już to wiedzą z licznych tekstów publikowanych na łamach portalu – skandynawski jazz to wartość sama w sobie, gwarancja najwyższej jakości. Nie jest bowiem przypadkiem, że od lat 60. ubiegłego wieku dziesiątki, a pewnie nawet i setki muzyków jazzowych nie tylko z krajów europejskich, ale także ze Stanów Zjednoczonych, obiera Skandynawię – głównie zaś Szwecję i Danię – jako miejsce zamieszkania i pracy. Iluż polskich artystów szukało tam w poprzednich dekadach szczęścia! Ilu wciąż jeszcze po emigracji mieszka na północy kontynentu bądź krąży w obie strony. Co ich przyciąga? Bez wątpienia odpowiedni klimat stworzony wokół jazzu, wyrafinowana publika, profesjonalni wydawcy. Jedną z czołowych firm publikujących współczesnych artystów jest kopenhaska April Records. 29 września dyskografia April Records wzbogaci się o kolejne wydawnictwo – trzeci solowy album duńskiego kontrabasisty i kompozytora Jespera Thorna. To muzyk niezwykle doświadczony, aktywny na scenie jazzowej od kilkunastu lat. Początkowo zdobywał doświadczenie jako akompaniator w Triach pianistów Augusta Rosenbauma (krążek „Live LP”, 2011) i Szwajcara Marca Méana („Where Are You?”, 2011). Następnie związał się z formacją Det Glemte Krater, która powstała głównie po to, aby towarzyszyć recytacjom poety Sørena Ulrika Thomsena („Rystet spejl”, 2013; „Power”, 2016), by ostatecznie spróbować sił jako lider własnego zespołu. W nowej roli zadebiutował przed siedmioma laty longplayem „Big Bodies of Water”, cztery lata później opublikował obsypany nagrodami krążek „Boy”, teraz przypomina o sobie albumem „Dragør”. Sesja, podczas której powstał materiał, trwała zaledwie jeden dzień – była to sobota 9 lipca 2022 roku. W kopenhaskim studiu The Village Recordings, z którego często korzystają artyści związani kontraktami z April Records, stawili się wówczas – oprócz Jespera Thorna – wspomniany już wcześniej szwajcarski pianista Marc Méan (który przed piętnastu laty, po ukończeniu konserwatorium w Lozannie, przeniósł się na Zelandię i pozostał na niej do teraz), szwedzki kornecista Tobias Wiklund (znany ze swoich wydawnictw solowych, ale także współpracy z Fire! Orchestra), saksofonistka tenorowa Cecilie Strange (nie tak dawno omawiałem na łamach „Esensji” jej najnowszą płytę „ Beyond”) oraz skrzypek i altowiolinista Andreas Bernitt. Instrumentarium jest o tyle interesujące, że – po pierwsze – brakuje w nim istotnej dla sekcji rytmicznej perkusji, po drugie – w wielu utworach na plan pierwszy siłą rzeczy wybijają się fortepian i smyczki. A to z miejsca przywodzi na myśl dokonane w duecie, niestety wciąż mało znane, nagrania polskiego skrzypka Zbigniewa Seiferta i amerykańskiego pianisty Richarda Beiracha. To, że są one mało znane, nie oznacza jednak, iż nie poznali ich Thorn, Méan i Bernitt. Momentami, wsłuchując się w „Dragør”, można odnieść wrażenie, że było dokładnie na odwrót – nie tylko poznali je, ale postanowili się nimi zainspirować i tym samym złożyć hołd dwóm wybitnym, w tym jednemu już nieżyjącemu, jazzmanom. Taki dobór instrumentów miał wpływ na jeszcze jedno – stylistycznie muzyka Thorna często, chcąc nie chcąc, zahacza zarówno o folk skandynawski, jak i muzykę klasyczną. Dla nieortodoksyjnych wielbicieli jazzu będzie to na pewno wartością dodaną. Jesper Thorn postanowił zacząć album od bardzo mocnego akcentu. I nie chodzi wcale o to, że na otwarcie wybrał kompozycję energetyczną. Przeciwnie! „About Fathers and Sons” to sześć minut dźwięków bardzo subtelnych i nastrojowych, pięknych i monumentalnych, znaczonych skrzypcowymi lamentacjami i podniosłymi duetami kornetu i saksofonu. Smutek tego utworu staje się z czasem wręcz porażający i dojmujący, ale oderwać się od niego nie sposób. W zupełnie odmienny świat zabiera nas drugi w kolejności „Boy” (co ciekawe, takiego numeru nie ma na zatytułowanej w ten sposób płycie Jespera). Po kontrabasowo-skrzypcowej introdukcji wybijają się na plan pierwszy dialogujące z fortepianem – najpierw kornet, następnie saksofon. Najbardziej zaskakujące są jednak pojawiające się motywy orientalne, za sprawą których z każdą kolejną minutą kwintet Thorna rozprasza mrok, jaki towarzyszył słuchaczom od początku albumu. Chmury zostają rozegnane, a na błękitnym niebie pojawiają się promienie słońca. W „Upside Down” chyba najmocniej słychać inspiracje wspólnymi dokonaniami Seiferta i Beiracha. Méan i Bernitt jak najbardziej świadomie podążają w stronę klasyki; dopiero ciepłe dźwięki saksofonu sprawiają, że przypominamy sobie, iż mamy mimo wszystko do czynienia z albumem jazzowym. Największą wartością tej kompozycji jest duet instrumentów dętych – to, w jaki sposób nakładają się na siebie, zazębiają, wzajemnie dopełniają, musi robić wrażenie. Podobnie jak urokliwie romantyczna partia skrzypiec rozbrzmiewająca w końcowej części utworu. Kompozycję tytułową Jesper Thorn podzielił na dwie części i ma to swoje uzasadnienie: „Dragør (Part 1)” zaczyna się podniośle za sprawą dęciaków, które następnie ustępują miejsca powłóczystej partii skrzypiec, „Dragør (Part 2)” jest z początku dużo bardziej dynamiczny, by w finale zaskoczyć fortepianowym motywem zimowo-świątecznym.  „Asthma Breath” to jedyny numer, w którym Andreas Bernitt dostał wolne. Pozostali za to stają na palcach, aby właściwie zrealizować zamysł kompozytora. To właśnie Thorn wkracza na scenę pierwszy, ciągnąc za sobą kolejno pianistę (w tle rozlegają się przy okazji dźwięki elektroniki) i członków sekcji dętej. Cecilie Strange i Tobias Wiklund po raz kolejny tworzą duet idealny (otulający słuchaczy subtelnymi tonami), z którego z czasem wyrasta zadziwiająco ekspresyjna solówka kornetu. „Sweeping It Under the Rug” ma w sobie najwięcej mocy. Choć nie od pierwszych taktów. Utwór ten powoli ewoluuje, jego faktura dźwiękowa staje się coraz gęstsza i dynamiczniejsza. Dopiero w końcówce zespół stopniowo wyhamowuje, by dać czas na ukojenie emocji. Finałowy „About Fathers” to kontynuacja kompozycji otwierającej wydawnictwo. Ponownie mamy tu do czynienia z eterycznymi partiami skrzypiec i dęciaków. Z zupełnie innego świata jest tym razem fortepian: zrazu energetycznie rytmiczny, później rozimprowizowany. Końcówka należy jednak do saksofonu i kornetu, które po raz ostatni nawiązują ze sobą dialog. Kompozycje Jespera Thorna składają się na pełną emocji, ale zarazem nadzwyczaj subtelną opowieść. Ich wspólnym mianownikiem jest delikatność, daleka mimo wszystko od „pościelowości” smooth jazzu. To właśnie jest wyróżnikiem jazzu skandynawskiego: jego nordyckie wysublimowanie i chłód, choć ten ostatni nierzadko bywa pozorny. Bo jak w filmach Ingmara Bergmana pod powłoką oziębłości i smutku skrywają się gorące uczucia.  Skład: Jesper Thorn – kontrabas, efekty elektroniczne, muzyka Marc Méan – fortepian, efekty elektroniczne Tobias Wiklund – kornet Cecilie Strange – saksofon tenorowy Andreas Bernitt – skrzypce, altówka
|