Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anawa

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnawa
Wykonawca / KompozytorAnawa
Data wydania1973
Wydawca Polskie Nagrania
NośnikCD
Czas trwania43:10
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Andrzej Zaucha, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Zbigniew Frankowski, Anna Wójtowicz, Zygmunt Kaczmarski, Jan Gonciarczyk, Tadeusz Kożuch, Eugeniusz Makówka, Benedykt Radecki
Utwory
CD1
1) Kto wybiera samotność 1:07
2) Człowiek miarą wszechrzeczy 3:18
3) Abyś czuł 5:32
4) Widzialność marzeń 4:34
5) Ta wiara 4:27
6) Będąc człowiekiem 3:26
7) Stwardnieje ci łza 3:20
8) Tańcząc w powietrzu 4:21
9) Uwierz w nieznane 6:08
10) Kto tobie dał 3:34
11) Nie przerywajcie zabawy 3:23
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Kogo śmierć wybierze, ten umrze zaledwie
[Anawa „Anawa” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Kogo śmierć wybierze, ten umrze zaledwie
[Anawa „Anawa” - recenzja]

Płyta „Anawa” – choć dziś zepchnięta w cień przez krążki nagrane przez Pawluśkiewicza wespół z Grechutą – jest bezsprzecznie szczytowym osiągnięciem tego zespołu. Największa w tym zasługa lidera grupy, który w materii kompozytorskiej i aranżacyjnej dosięgnął ideału. Różnorodność muzycznych rozwiązań, przebojowość utworów przy jednoczesnych awangardowych inklinacjach muzyków po dziś dzień musi budzić ogromny szacunek. Znajdą na tej płycie coś dla siebie zarówno fani jazz-rocka, klimatów poetyckich, i przede wszystkim – rocka progresywnego. Ślady fascynacji Anawą z Zauchą w składzie można odnaleźć w późniejszych dokonaniach Krzaka (z drugiej połowy lat 70.), Eksodusu czy Kwadratu. Zdecydowanie była to płyta, która wyprzedziła swoją epokę. Tym większe zdziwienie musiała budzić decyzja o zawieszeniu działalności zespołu, podjęta przez Pawluśkiewicza wkrótce po wydaniu albumu. Z perspektywy czasu – zupełnie niezrozumiała. Muzycy byli przecież wówczas u szczytu swych artystycznych możliwości. Ani lider Anawy, ani Zaucha nie nagrali później niczego, co przebiłoby ten krążek. A jednak… Drogi artystów wkrótce bezpowrotnie się rozeszły. Pawluśkiewicz parę lat później wyciągnął rękę na zgodę do Grechuty i zaproponował mu udział w przygotowywanym przez siebie musicalu „Szalona lokomotywa”, co stało się zresztą asumptem do kolejnego reaktywowania Anawy.
Główny kompozytor rozstał się z zespołem w 1980 roku, pozostawiając nazwę Anawa Grechucie. Sam zaś zajął się tworzeniem muzyki ilustracyjnej na potrzeby teatru i filmu oraz komponowaniem muzyki poważnej (warto wspomnieć chociażby o operze „Kur zapiał”, oratorium „Nieszpory ludźmierskie” czy też poemacie symfonicznym „Harfy Papuszy”). Wójtowicz, Kożuch i Makówka stopniowo wycofali się z aktywnego życia estradowego. Kaczmarski i Gonciarczyk wrócili natomiast do grania jazzu w zespole Henryka Słaboszewskiego; drugi z nich przewinął się później nawet – wespół z Radeckim – przez koncertowy skład Grechutowego WIEM. Dzisiaj Kaczmarski jest wykładowcą w krakowskiej Akademii Muzycznej, gdzie prowadził między innymi zespół muzyki dawnej Fiori Musicali. Z kolei Frankowski po rozstaniu z Anawą przez jakiś czas grywał jeszcze z Andrzejem Zauchą, znalazł też bezpieczną przystań u boku Maryli Rodowicz. W ostatnich latach pojawiał się w składzie K. G. Band (co oznacza: Krawczyk Grand Band) – zespole, który chałturzy na Zachodzie, grając kowery lub akompaniując zapomnianym gwiazdom polskiej sceny muzycznej (w 2005 roku była to między innymi śp. Mira Kubasińska). Największą karierę zrobił oczywiście Andrzej Zaucha, choć przyglądając się jego dalszym artystycznym wyborom nie sposób pozbyć się natrętnej myśli, że zmarnował swoją wielką szansę. Nie znalazł w sobie tej odwagi i konsekwencji, które cechowały chociażby Czesława Niemena i Józefa Skrzeka. Inna sprawa, że zawsze – co słychać zarówno na „Wołaniu o słońce nad światem” (w większym stopniu), jak i na „Anawie” (w znacznie mniejszym) – ciągnęło go do prostych, przebojowych piosenek.
Po pożegnaniu z Pawluśkiewiczem Zaucha opuścił na kilka lat Polskę – zarabiał na Zachodzie, nierzadko śpiewając i grając do przysłowiowego kotleta. Wrócił do kraju na stałe w 1979 roku i zaczął szukać punktu zaczepienia. Naturalną koleją losu wydawało się reaktywowanie Dżambli, do czego zresztą doszło. Zespół nabrał rozmachu i udało mu się w krótkim czasie wydać aż trzy single („Jak zmienić świat” / „Just the Way You are”, „Szczęście nosi twoje imię” / „Lady Love” oraz „Bezsenność we dwoje” / „Jeszcze w sercu radość”), po czym kilka miesięcy później zawiesił działalność6). Zaucha postanowił śpiewać dalej, ale teraz już na własny rachunek, czego efektem okazał się kolejny singiel „Wieczór nad rzeką zdarzeń” oraz „Dom złej dziewczyny”. Niebanalne popowe piosenki utonęły jednak w powodzi szmiry, jaką lansowano w mediach w schyłkowym okresie rządów towarzysza Edwarda. Wokalista wrócił więc praktycznie do punktu wyjścia. Na krótko zakotwiczył w jazz-rockowym zespole Kwadrat Teodora Danysza. Romans był krótki i mało udany, do czego przyczyniło się między innymi wprowadzenie stanu wojennego. Pozostały po nim zaledwie dwie piosenki – „Obojętnie kim jesteś” oraz „Ktoś raz to szczęście da” – nagrane w katowickim studiu Polskiego Radia w listopadzie 1981. Po latach przypomniano je na „C’est La Vie” – pięciopłytowym boksie zbierającym wszystko, co wokalista nagrał (płyta czwarta: „Zaucha i przyjaciele”; 2004) oraz monograficznym krążku Kwadratu zatytułowanym „Polowanie na leśniczego” (2007). Niepowodzeniem zakończył się także mariaż z bluesową Kasą Chorych; z kilku nagrań zrealizowanych w latach 1981-1982 z grupą Jarosława Tioskowa do dziś oficjalnie opublikowano bodajże tylko jedno – „Blues o rannym wstawaniu” (który premierę miał na wydanej w 1985 roku kasecie „Skiba”).
Być może właśnie wtedy Zaucha doszedł do wniosku, że powinien zrezygnować z dalszych flirtów z kapelami o rockowej proweniencji, ponieważ i tak prowadzą one donikąd. W efekcie w 1983 roku światło dzienne ujrzał pierwszy solowy album artysty – „Wszystkie zwierzęta duże i małe” – nagrany z muzykami sesyjnymi, którzy ukryli się pod nazwą Grupa Doctora Q (a którą kierował Winicjusz Chróst, wśród gości znaleźli się zaś Józef Skrzek i Wojciech Karolak). Zawierał on w zasadzie popowe piosenki, tylko gdzieniegdzie przebijał spod nich rockowy pazur. Potem już było coraz gorzej. Coraz bardziej banalny repertuar usłyszeć mogliśmy na kolejnych albumach: „Stare, nowe, najnowsze” (1986), anglojęzycznym „Andrzeju Zausze” (1987), jak również pośmiertnej „Ostatniej płycie” (2002), z której tylko jeden utwór – „Byłaś serca biciem” – daje namiastkę talentu wokalisty. Na marginesie swej estradowej działalności artysta wciąż grał jazz tradycyjny – jako perkusista w Old Metropolitan Band i wokalista w Beale Street Band. Co znamienne: im gorsze rzeczy śpiewał, tym większą zdobywał popularność. „Czarny Alibaba”, „C’est la vie – Paryż z pocztówki”, „Bądź moim natchnieniem” czy też „Baw się lalkami” były wielkimi przebojami drugiej połowy lat 80. Zaucha przez cały czas obecny był w radiu, telewizji i na scenie; swój sukces zdyskontował nawet paroma rolami filmowymi. Przez kilka ostatnich lat życia związany był z krakowskim Teatrem STU, występując w wystawianych na jego deskach spektaklach muzycznych. Tam też poznał Zuzannę Leśniak, z którą związał się kilka lat po śmierci żony. Jak się okazało, finał tej znajomości był tragiczny. 10 października 1991 roku wieczorem na parkingu przy teatrze oboje zostali zastrzeleni przez chorego z zazdrości męża aktorki – francuskiego reżysera Yvesa Goulaisa7).
Dwa dni przed śmiercią Zaucha dokonał ostatnich w swoim życiu nagrań – były to kolędy śpiewane razem z Haliną Frąckowiak i Alicją Majewską oraz z towarzyszeniem zespołu instrumentalnego Włodzimierza Korcza. Zapis tego koncertu ukazał się rok później na albumie „Kolędy w Teatrze STU”. W tym samym 1992 roku ujrzała światło dzienne nietypowa płyta składankowa, zatytułowana „Drzazgi” – znalazło się na niej kilkanaście piosenek artysty nagranych na potrzeby filmu w latach 1979-1991. Z innych płyt wspomnieniowych warto wymienić wydanego w „Złotej kolekcji” Pomatonu „Czarnego Alibabę” (1999), „The Best – Byłaś serca biciem” (2004) oraz nade wszystko pięciopłytowy box „C’est La Vie” (2004). Drugi krążek tego zestawu zajmują utwory nagrane z Anawą. Owszem, zapomniane, ale wciąż urzekające poetyckością i pięknem. Kto wie, może i na nie przyjdzie jeszcze kiedyś czas. Wszak… „kto wybiera samotność – nigdy nie będzie sam”.
koniec
« 1 2
24 lutego 2008
1) Co ciekawe, różne media podają różne daty urodzin Andrzeja Zauchy. Internetowa strona poświęcona artyście, Film Polski oraz Wikipedia podają, że miało to miejsce 12 stycznia 1949 roku. Natomiast „Encyklopedia polskiego rocka” Leszka Gnoińskiego i Jana Skaradzińskiego (z 1996 roku) informuje, że stało się to dzień później.
2) Warto dodać, że gościnnie na debiutanckiej płycie Dżambli pojawili się wielcy muzycy ówczesnej polskiej sceny rozrywkowej – i to zarówno o proweniencji jazzowej (Tomasz Stańko, Janusz Muniak, Michał Urbaniak, Zbigniew Seifert), jak i rockowej (Marek Ałaszewski z Klanu, który w tym samym 1971 roku – ach, cóż to musiał być za rok! – olśnił Polskę swoim „Mrowiskiem”).
3) „Pełnowymiarowego”, ponieważ „Korowód” dwukrotnie trafiał na płyty Anawy. Na debiutanckim albumie (z 1970 roku) znalazła się wstępna wersja; ta właściwa, rozbudowana i jednocześnie najbardziej znana trafiła dopiero na drugi krążek Marka Grechuty.
4) Z zespołu, poza Grechutą, odeszli natomiast – jak się okazało, już bezpowrotnie – flecista Jacek Ostaszewski oraz gitarzysta Marek Jackowski. Niebawem staną oni na czele własnej folkowo-awangardowej grupy Osjan; ten drugi zaś pod koniec lat 70. stworzy legendarny Maanam. Grechuta tymczasem powoła do życia formację WIEM (co jest skrótem od: W Innej Epoce Muzycznej), z którą nagra dwie płyty, by w 1976 roku powrócić do Pawluśkiewicza i Anawy.
5) Dziwić to może tym bardziej, że w tamtym czasie (1978) Anawa już od roku grała ponownie z Markiem Grechutą. Nagranie programu z Zauchą jako wokalistą – na dodatek śpiewającym piosenkę Grechuty – wydaje się więc dość zaskakującą decyzją.
6) Zanim do tego doszło instrumentaliści Dżambli pomogli Markowi Jackowskiemu i jego żonie Oldze (czyli popularnej Korze) – po ich rozstaniu z Johnem Porterem – nagrać materiał na premierowego singla Maanamu. W ten sposób powstały dwie piosenki: „Hamlet” oraz „Oprócz”.
7) Morderca po dokonaniu zbrodni oddał się w ręce policji. Skazany został na piętnaście lat więzienia, które opuścił przed upływem terminu w grudniu 2005 roku. Podczas odbywania kary – w ramach resocjalizacji – kręcił filmy krótkometrażowe, ukończył także studia z filologii polskiej. Dzisiaj dzieli swoje życie zawodowe między Polskę i Francję.

Skład:
Andrzej Zaucha – śpiew, instrumenty perkusyjne;
Jan Kanty Pawluśkiewicz – fortepian;
Zbigniew Frankowski – gitara, śpiew;
Anna Wójtowicz – wiolonczela;
Zygmunt Kaczmarski – skrzypce, gitara;
Jan Gonciarczyk – kontrabas;
Tadeusz Kożuch – altówka, trąbka;
Eugeniusz Makówka – perkusja;
Benedykt Radecki – perkusja;

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.