Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

muzyczne

więcej »

Lao Che
‹Prąd Stały / Prąd Zmienny›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrąd Stały / Prąd Zmienny
Wykonawca / KompozytorLao Che
Data wydania1 marca 2010
NośnikCD
Czas trwania53:56
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Historia stworzenia świata4:04
2) Krzywousty4:39
3) Magistrze pigularzu5:05
4) Czas3:46
5) Życie jest jak tramwaj4:00
6) Dłonie5:00
7) Kryminał4:09
8) Prąd stały/prąd zmienny4:47
9) Urodziła mnie ciotka4:10
10) Wielki kryzys5:32
11) Sam O’tnosc5:24
12) Zima stulecia3:20
Wyszukaj / Kup

Nareszcie
[Lao Che „Prąd Stały / Prąd Zmienny” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Lao Che znany do tej pory z trzech płyt, co najmniej przyzwoitych, prezentuje zupełnie nowe spojrzenie na swoją twórczość. „Prąd Stały / Prąd Zmienny” przedstawia artystów pewnych swojej wartości. Po takim albumie nikomu już nic udowadniać nie muszą.

Jakub Stępień

Nareszcie
[Lao Che „Prąd Stały / Prąd Zmienny” - recenzja]

Lao Che znany do tej pory z trzech płyt, co najmniej przyzwoitych, prezentuje zupełnie nowe spojrzenie na swoją twórczość. „Prąd Stały / Prąd Zmienny” przedstawia artystów pewnych swojej wartości. Po takim albumie nikomu już nic udowadniać nie muszą.

Lao Che
‹Prąd Stały / Prąd Zmienny›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrąd Stały / Prąd Zmienny
Wykonawca / KompozytorLao Che
Data wydania1 marca 2010
NośnikCD
Czas trwania53:56
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Historia stworzenia świata4:04
2) Krzywousty4:39
3) Magistrze pigularzu5:05
4) Czas3:46
5) Życie jest jak tramwaj4:00
6) Dłonie5:00
7) Kryminał4:09
8) Prąd stały/prąd zmienny4:47
9) Urodziła mnie ciotka4:10
10) Wielki kryzys5:32
11) Sam O’tnosc5:24
12) Zima stulecia3:20
Wyszukaj / Kup
Recenzję zacznę od przydługiego wstępu. Wybaczcie i zrozumcie.
Muszę przyznać, że kibicowałem Lao Che od pierwszej płyty „Gusła”, na której muzycy zaproponowali odważną mieszankę awangardy, jazzu, elektronicznych bitów i tekstów zakorzenionych w folklorze i literaturze. Niestety, dał o sobie znać brak doświadczenia – płyta była zdecydowanie za długa, zbyt wiele momentów potrafiło znudzić, nie wnosząc nic do całości, jakby autorzy chcieli odsłonić swoich atutów jak najwięcej. Następny, niemalże kultowy już i chwalony ze wszech miar (czy słusznie to inna sprawa) krążek zatytułowany „Powstanie Warszawskie”, mimo bardziej przystępnej muzyki, momentami bliskiej dokonań Grabaża i jego Strachów – mieszanki miejskiego folku, punk rocka i reggae – potwierdzał ambicje i aspiracje grupy, głównie ze względu na temat, jaki autorzy podjęli. Wydany dwa lata temu „Gospel” udźwignął oczekiwania, które po „Powstaniu” spoczywały na barkach Lao. I właśnie „Gospel” ceniłem najbardziej. Z tekstów Huberta „Spiętego” Dobaczewskiego znów przebijała jedna wizja, tym razem było to spojrzenie na zagadnienia wiary i religii, a muzyczna mieszanka pokazywała kompozytorów z trochę innej strony – przy okazji udowadniając, że mają poczucie humoru.
Tak jak wcześniej napisałem: kibicowałem Lao Che. Bo, mimo że aż tak bardzo nie porywały mnie ich płyty, to zdradzały spory potencjał. Ale zawsze mi czegoś brakowało. Czego? Odpowiedzią jest najnowszy materiał.
Po raz pierwszy udało się wyważyć proporcje między patetyzmem (do którego Lao przejawiają skłonności i czego „Powstanie” nie jest jedynym dowodem) oraz popartym gatunkowymi miszmaszami i stylistycznymi pastiszami dystansem do twórczości. Nowa płyta jest niewątpliwie bardziej złożona w przekazie. Ale po kolei. Każde dziecko Lao Che to trochę inna muzyczna bajka, teraz zmiana była jednak bardziej radykalna. „Prąd stały / Prąd zmienny” aż kipi od kraftwerkowych (te charakterystyczne klawisze) i zimnofalowych odniesień i cytatów. Również teksty wypadają inaczej. Można je odczytać jako pewną opowieść, lecz z uwagi na poziomy abstrakcji i alegorii czy schowane znaczenia – interpretacje mogą być różne i pokręcone. Muzycznie żaden utwór nie wybija się ponad inne (co staje się powoli tradycją w przypadku Płocczan) i, ku mojej uciesze, ciężko także wytknąć jakieś potknięcia, dziury i nieścisłości. Album jest równy, mocny i tylko teoretycznie mniej konceptowy od poprzednich. To bardzo spójna gatunkowo i aranżacyjnie płyta, co jest niewątpliwie jej wielką siłą.
Retroelektroniczne i zmechanizowane brzmienia, syntezatorowe wypełniacze tła, samplowe wtręty, wybijające się monotonne, dudniące basy, automaty wspomagające bębny, jazgotliwe gitary oraz charakterystyczne wokale potęgują odbiór hipnotycznych kompozycji. Skojarzeń z polskim rockiem lat 80. – pierwszymi krążkami Republiki (rozedrgane „Dłonie”, impulsywny „Wielki Kryzys” czy poniekąd również piosenka tytułowa), Maanamem z okolic „Nocnego Patrolu” (klimatyczny „Czas”), „Posłuchaj, to do Ciebie” Kultu (pełen jadu „Krzywousty”) czy „czerwoną” płytą Aya RL („Magistrze Pigularzu”) – nie da się uniknąć. Lecz absolutnie nie przysłaniają one wkładu własnego, czyli przede wszystkim ciekawych, wpadających w ucho – choć nie prostych – kompozycji, wyróżniających ten zespół na tle innych. Płyta potrafi też dostarczyć dobrej zabawy – przykładem jest choćby urzekająca maniera wokalna w stylu Pawła Kukiza w początkowych wersach „Wielkiego kryzysu”.
Jednak nie jest tak, że Lao Che zupełnie zapatrzyli się w stylistykę sprzed 30 lat. Wystarczy wysłuchać „Sam O’ tnosc”, w którym duch Portishead przenika katarynkowo-akordeonowy klimat kawałków Czesława Mozila, czy „Życie jest jak tramwaj”, z którego przebijają się echa Gorillaz, a całość, mimo odniesień do muzyki sprzed lat, brzmi nowocześnie i świeżo. Za taką udaną odmianę i artystyczną odwagę należą się brawa i uznanie.
Podsumowując: nie jest to może trzęsienie ziemi o sile ośmiu stopni w skali Richtera, ale dobra, nawet bardzo dobra płyta. Zdecydowanie warta poświęcenia jej czasu. Nie będzie przesadnym stwierdzenie, że pierwszy kandydat do albumu roku już się pokazał. Zapewne muzycy i tak będą pamiętani jako twórcy „Powstania Warszawskiego”, lecz trzeba przyznać, iż na dzień dzisiejszy ich najlepszą wizytówką (choć może nie najbardziej reprezentatywną) jest właśnie „Prąd stały / Prąd zmienny”.
Na koniec jeszcze o jednym. To wydawnictwo jest kolejnym sukcesem także w dorobku Marcina Borsa. Realizator wcześniej pracujący przy produkcjach między innymi Nosowskiej, Pogodno, i Heya ma niesamowite wyczucie i jeżeli chwyci się jakieś wizji to już na całego, a efekty są bezbłędne, czego następnym dowodem najnowsze wydawnictwo płockiej grupy.
koniec
30 marca 2010

Komentarze

31 III 2010   15:51:20

Niepokoi mnie nieco duże natężenie elektroniki, ale i tak czekam na zamówioną płytę z niecierpliwością.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Będący wirtuozem kory Dawda Jobarteh przybył do Europy z Gambii. Duńczyk Stefan Pasborg to z kolei jazzman, którego fascynują rytmy afrykańskie. Mieszkając w Kopenhadze, prędzej czy później – musieli się spotkać. Po kilku latach od wydania albumu „Duo” odnowili współpracę, by pograć razem „na żywo”. Efektem tego stał się najnowszy krążek tego niezwykłego jazzowo-folkowo-rockowego duetu – „Live in Turku”.

więcej »

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Album niekoncepcyjny z konceptem
— Monika Kapela

Festiwal piosenki studenckiej
— Paweł Franczak

Niech żyje Polska!
— Marek Staszewski

Tegoż autora

Anioły są na ziemi. Diabły też
— Jakub Stępień

Fanom – fani
— Jakub Stępień

Jeszcze jedno muzyczne podsumowanie 2011
— Jakub Stępień

Ta Nosowska
— Jakub Stępień

Już nie taki „Antypop”
— Jakub Stępień

…a będzie coraz lepiej
— Jakub Stępień

Wieści z wariatkowa
— Jakub Stępień

Mgiełki (z) Dzikiego Zachodu
— Jakub Stępień

Wycinanki i wyklejanki
— Jakub Stępień

Niektóre rzeczy się nie zmieniają
— Jakub Stępień

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.