Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

New York, New York!

Esensja.pl
Esensja.pl
Kiedy ogląda się w telewizji czy filmie zdjęcia z Nowego Jorku, wydaje się on bardzo odległy. Podobnie kiedy patrzy się na lotnisku na ludzi wybierających się za ocean. Jednak kiedy samemu się tam leci jest inaczej. Lot trwa krócej niż podróż autokarem do wielu krajów europejskich, a telefony i internet jeszcze zmniejszają odległości.

Justyna Fular

New York, New York!

Kiedy ogląda się w telewizji czy filmie zdjęcia z Nowego Jorku, wydaje się on bardzo odległy. Podobnie kiedy patrzy się na lotnisku na ludzi wybierających się za ocean. Jednak kiedy samemu się tam leci jest inaczej. Lot trwa krócej niż podróż autokarem do wielu krajów europejskich, a telefony i internet jeszcze zmniejszają odległości.
„Byłem w Nowym Jorku.
Tak, byłem w Nowym Jorku.
To naprawdę wielkie przeżycie.
Po prostu polecieć
I być w Nowym Jorku.
Po prostu polecieć i być. (…)”
Michał Zabłocki
fot.: J. Fular; graf..: P. Kaliński
fot.: J. Fular; graf..: P. Kaliński
Rozległą można nazwać przestrzeń kulturową, która dzieli Europę i Amerykę. Różnice widać tuż po wylądowaniu. W Stanach naprawdę wszystko jest inne. Począwszy od architektury, poprzez zwyczaje i tradycje, a na samochodach skończywszy.
Nie ma sensu przywożenie ze sobą czekoladek, gdyż w polskiej dzielnicy można kupić dokładnie takie same. Można też dostać kiełbasę krakowską, ser podlaski i wiele innych polskich produktów. Greenpoint – jedna z dzielnic Nowego Jorku. Mieszkają tam głównie Polacy. Nasz język słychać wszędzie. Jest tam polski kościół i polska szkoła, a także Dom Narodowy. Odbywają się w nim koncerty, spotkania, wystawy, jak również próby Polsko – Amerykańskiego Folklorystycznego Zespołu Tanecznego. Tańczą w nim dorośli i młodzież, ludzie, którzy od urodzenia, kilkunastu, czy kilkudziesięciu lat mieszkają w Stanach. Artyści przychodzący do Polskiego Domu Narodowego to w większości Polacy. Większość z nich mówi poprawną polszczyzną Jednak są też reprezentanci innych narodowości, dla których z różnych powodów polska kultura jest bliska sercu. Pracują w różnych zawodach, a łączy ich miłość do polskiej kultury i tradycji oraz tańca i sztuki. Zespół z powodzeniem występuje na festiwalach w Nowym Jorku, całych Stanach i w Polsce. Przy zespole działa kapela ludowa, która akompaniuje mu, a czasami koncertuje osobno. Muzycy nagrali niedawno płytę, której promocja odbyła się na bożonarodzeniowym przyjęciu.
Na Brooklynie mieszka również sporo amerykańskich artystów. Żartobliwie mówi się o nich „freaks”. Łatwo można ich rozpoznać na ulicach. Charakteryzują się dziwnymi ubraniami, nietypowymi fryzurami, okularami, które były modne kilka lat temu. Często jeżdżą na starych rowerach. Wyprowadzili się z Greenich Village – artystyczno-studenckiej dzielnicy, gdyż ta stała się zbyt popularna. Sławni sportowcy i aktorzy płacą krocie za apartamenty w tamtym rejonie. „Freaks” mieszkający na Brooklynie sprawili, że stał się on bardziej artystyczną dzielnicą. Powstało wiele klimatycznych knajpek, każda o innym niepowtarzalnym wnętrzu.
Na całym świecie atmosfera pubu sprzyja filozoficznym dyskusjom o życiu, głębokim przemyśleniom, refleksjom nad artystycznymi projektami. Przychodzą tam ciekawi ludzie – pisarz zapisujący w skupieniu swoje myśli, poeta uczący się języka polskiego, grafik bawiący się z psem siedzącym pod stołem.
Zaledwie kilka przystanków dalej – Manhattan, zupełnie inny świat. Drapacze chmur, w których kryją się miliony eleganckich biur. Słynna Piąta Aleja, na której znajdują się ekskluzywne sklepy oferujące najdroższe towary znanych projektantów. Przechodzą tędy biznesmeni, prawnicy i setki turystów. Eleganckie kobiety z torbami z zakupów w swoich ulubionych sklepach i mężczyźni biegnący do pracy z kubkiem gorącej kawy Starbucks w ręku. Są na Manhattanie także uliczni sprzedawcy hot-dogów, żółte taksówki i czarnoskóry bezdomny, który od lat na tej samej stacji metra rozbawia przechodzących tamtędy nowojorczyków inteligentnymi dowcipami, kpiąc z sytuacji politycznej.
fot.: J. Fular; graf..: P. Kaliński
fot.: J. Fular; graf..: P. Kaliński
Na Manhattanie nie potrzebna jest mapa. Prostopadłe aleje i ulice mają kolejne numery, więc wystarczy orientować się w którą stronę się idzie, żeby trafić do celu. Jednak drogę łatwo też zgubić, ponieważ mimo że każda ulica ma inny charakter, wiele budynków wygląda bardzo podobnie. I w tym przypadku raczej nie pomoże zapamiętywanie mijanych sklepów, gdyż te same sklepy są na wielu ulicach. Ich oferty wabią turystów. A droga do muzeum zabiera więcej czasu niż się przewidziało, dlatego że nie uwzględniło się zakupów i ewentualnego zagubienia. Po wyjściu ze sklepu nietrudno pójść w niewłaściwym kierunku. Uświadamia to dopiero numer następnej przecznicy.
Okres przedświąteczny jest w Nowym Jorku wyjątkowy. Oprócz bożonarodzeniowych tradycji, łatwo zauważalna jest gorączka zakupów. Wszyscy wzajemnie obdarowują się prezentami, więc biegają po sklepach w ich poszukiwaniu. Niektórzy załatwiają to wcześniej, ale wiele osób zostawia na ostatnią chwilę. Dlatego przed samymi świętami centra handlowe są tłumnie oblegane. Podarki droższe i tańsze, mniej i bardziej wyszukane. Wśród nastolatek popularnym prezentem w tym roku był „body lotion”. Wśród seniorów – zapachowe świeczki.
Kolejki ustawiają się nie tylko przed Bożym Narodzeniem. Polski drugi dzień świąt to w Stanach normalny dzień pracy. Sklepy ponownie przeżywają oblężenie. Po pierwsze z powodu poświątecznych wyprzedaży (na których ceny często nie różnią się od tych z przedświątecznych, sylwestrowych czy noworocznych). Również dlatego, że dużo ludzi wymienia czy zwraca rzeczy, które otrzymali dzień wcześniej. Umożliwia to tzw. „gift receipt”, który praktyczni Amerykanie dołączają do prezentu. W ten sposób nie ma problemu z chybionymi prezentami.
Świąteczny Nowy Jork pełen jest choinek, stroików i lampionów. Słynne ogromne drzewko stoi przy Rockefeller Center. Poniżej znajduje się lodowisko wykorzystywane w romantycznych scenach w wielu filmach. Ludzie z różnych stron świata przyjeżdżają tam, aby pojeździć na łyżwach, czy zjeść śniadanie w kawiarni obok i obserwować łyżwiarzy. Najprostsze dania kosztują krocie, ale jest to wydatek wliczony w koszt wycieczki, podobnie jak bilet na Empire State Building, Statuę Wolności czy do Metropolitan Museum of Art. Wiele osób robi to również dlatego, aby oglądając w przyszłości film kręcony w tym właśnie miejscu, móc powiedzieć: ja tam byłem.
fot.: J. Fular; graf..: P. Kaliński
fot.: J. Fular; graf..: P. Kaliński
Będąc w Nowym Jorku inaczej ogląda się „nowojorski” film. W Polsce wydawałby się bardziej odległy. Na seansie „Two Weeks Notice” myślałam: w tym miejscu byłam kilka godzin wcześniej, tam wczoraj piłam kawę… Patrzyłam na ulice miasta, które nie było już obce. A jeszcze bliższe stało mi się kiedy po filmie pojechałam w miejsce, gdzie kręcona była jedna ze scen. Stałam nad wodą patrząc na Manhattan i sama poczułam się trochę jak bohaterka filmu.
Dzielnicą Nowego Jorku o bardziej europejskiej atmosferze, mimo typowo amerykańskich elementów, takich jak schody przeciwpożarowe na każdym budynku, jest Greenich Village. Mieszkają tu głównie artyści i studenci sąsiedniego New York University. Nocne Village tętni życiem. Pogmatwane uliczki kryją wiele czynnych do późnej nocy kawiarni, kafejek, a także kabaretów, teatrów eksperymentalnych, klubów muzycznych i doskonałych lokali jazzowych.
Wchodzę do jednego z nich. Kończy się występ jakiegoś showmana. Koncert jeszcze się nie rozpoczął. Grupa muzyczna złożona w większości z czarnoskórych muzyków ustawia się na ciasnej scenie. Kelnerka znajduje dla mnie i mojego nowojorskiego przewodnika miejsce przy stoliku naprzeciwko sceny, przy którym siedzą już dwie Amerykanki i dwóch Szwedów. Zespół zaczyna grać, atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Wokalista wykonuje znane standardy w nietypowych aranżacjach, nadając im nowego charakteru. Z sąsiadami ze stolika wznosimy toast za kontakty międzynarodowe i wspólnie śpiewamy z zespołem. Kolejne utwory z różnych stron świata – Jamajka, Hiszpania, Rosja – wykonują poszczególni członkowie grupy, którym dany utwór czy kraj jest najbliższy. Pierwszy set trwający prawie dwie godziny mija bardzo szybko. Przed wejściem ustawił się tłum, aby posłuchać kolejnych części. Z poczuciem małego niedosytu, a raczej chęci powrotu tam, wychodzę, aby poznać kolejne atrakcje nocnego Nowego Jorku.
W Nowym Jorku żyje się szybciej. Wszyscy gdzieś biegną, ciągle się spieszą, wszędzie się coś dzieje. To ogromne miasto z milionami mieszkańców, tysiącami samochodów, dziesiątkami pociągów pod ziemią i samolotów ponad nią. Ciągle wibruje. Będąc tam wpada się w jego wir. Odczuwa się metafizyczne drganie i podobnie jak wiele jego mieszkańców ciągle coś się robi, gdzieś idzie albo skądś wraca. Bo kiedy nie robi się nic, zaczyna brakować naturalnego ruchu i pośpiechu, którym żyje to miasto.
koniec
1 lutego 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.