From London with love…czyli Pozdrowienia z Londynu
Londyn – stolica Zjednoczonego Królestwa. Siedem milionów mieszkańców. 1606 km2 powierzchni. Największe miasto Europy. Oprócz znanych zabytków, monumentalnych budynków, słynnych placów, teatrów, galerii i muzeów, doskonale pamiętam inne rzeczy. Czuję zapach Londynu, odgłos tego miasta, jego smak, który chciałabym znowu poczuć. Tuż po przyjeździe rzuciło mi się w oczy to, że wszystko wygląda tak, jak w książkach do angielskiego. ’Pewnie dlatego, że zdjęcia mogły być zrobione tutaj’ – z angielskim humorem skomentował tubylec. Istotną sprawą dla Anglików jest pogoda. Rozmowy o niej zawsze wydawały mi się błahe. Do czasu kiedy sama odczułam zmienność aury na własnej skórze. Nastawiałam się na deszcze, które są podobno częste w Wielkiej Brytanii. Padało zaledwie kilka razy i zawsze tak szczęśliwie się składało, że byłam wtedy gdzieś w środku. Nie trafiłam na typowo angielską pogodę. Zamiast tego upały, którymi nawet Anglicy byli zaskoczeni. Aby zdecydować w co się ubrać rano, nie wystarczy rzucić okiem za okno. Pogoda może się zmienić w ciągu dnia nawet kilka razy. Nie bez kozery prognozę pogody nadają w telewizji co kilka minut. Jest to nieodłączna część poranka, która po kilku dniach stała się także moim zwyczajem. Z resztą nieraz kiedy wyglądałam przez okno sypialni, świeciło słońce, ale kiedy zeszłam do kuchni, po oknie płynęły krople deszczu. Często byłam zmuszona wrócić do sypialni i zmienić decyzję co do ubioru. Rozmowy o pogodzie same cisnęły mi się na usta, szczególnie wtedy, kiedy nie oglądałam telewizji. Ubrana odpowiednio na pogodę, którą według mnie zapowiadał poranek, wściekałam się, kiedy zbytnio się ociepliło. ’Nie oglądałaś prognozy?’ – zapytał spokojnie mój znajomy, jakby to był narodowy obowiązek każdego mieszkańca Wielkiej Brytanii – ’zapowiadali upały.’ No cóż. Oprócz uczty duchowej, która niewątpliwie zapewnią zabytki, warto zadbać o coś przyziemnego. Dosłownie! Londyńczycy uwielbiają siedzieć na ziemi. Parków w stolicy Zjednoczonego Królestwa jest mnóstwo. Są cudowne – czyste i zadbane. Po prostu przepiękne! Dywan z trawy aż się prosi, żeby na nim usiąść. Nie opierają się temu studenci, businessmani czy młode matki. Zieleń trawy przyozdobiona jest kolorowymi ubraniami ludzi, którzy na niej siedzą lub leżą. Wydaje się, że każdą wolną chwilę wykorzystują, aby pobyć bliżej natury. A już na pewno spędzają tu przerwę na lunch, z nieodłączną trójkątną kanapką. Nie wszystkie parki są tak ’angielskie’. W jednym z nich, przy czym nie jest to zoo, można zobaczyć jelenie. Nie kilka. Całe stado. Nie za ogrodzeniem, a na wolności. Kiedy pochwaliłam się Anglikom, że widziałam te zwierzęta, wszyscy wiedzieli, że byłam w Richmont Park. Brytyjczycy wcale nie są wygodniccy, mimo, że w większości pubów są bardzo wygodne sofy, fotele albo przynajmniej miękkie wyścielane krzesła. Te miejsca słynące ze złocistego napoju, są zamykane o 23-ciej, a w niedzielę nawet o 22:30! Jeśli chodzi o wygodę, Londyńczycy nie siadają tylko na trawiastym dywanie, ale także na ulicy. Po zamknięciu pubów nie miałam ochoty iść do clubu czy, co gorsza, do domu. Siedziałam więc w Covent Garden na ulicy, słuchając i oglądając ulicznych artystów, popijając piwo („bezalkoholowe”) bynajmniej bez papierowej torebki. ’Czy to jest legalne?’ – zapytałam w obawie przed posądzeniem o włóczęgostwo, pijaństwo czy jeszcze coś innego. ’Nie wiem’ – odpowiedział spokojnie bardziej doświadczony gość Londynu – ’ale tu wszyscy tak robią, popatrz!’ I rzeczywiście tak jest. W końcu zdecydowałam się na night club, gdzie spotkały mnie różne niespodzianki. Pominę cenę biletu i drinków, to się nie liczyło, tylko zabawa. Wszystko zapowiadało się świetnie, impreza rozkręcała się podobnie jak w naszych krajowych dyskotekach. Aż tu nagle światła – nie, nie zgasły – zapaliły się. Czy to kolejny alarm bombowy, który często w Londynie może wystraszyć turystów? Doświadczeni mieszkańcy uspakajają, że prawdopodobieństwo tego, że zginiesz od bomby jest równe temu, że wygrasz w totolotka. Jednak tym razem to nie bomba. ’Musimy wyjść’ – usłyszałam od pewnego Anglika – ’koniec imprezy.’ ’O trzeciej?!’ – zapytałam zdumiona. Tak, to bardzo grzeczny naród. Są uprzejmi nie tylko gdy pomagają znaleźć daną ulicę, ale grzecznie kończą się bawić o 3 nad ranem. Przepraszam, kończą imprezę, ale zabawa jeszcze się nie kończy. Wprawdzie clubów otwartych dłużej jest niewiele, ale bawić można się wszędzie. Zwiedzałam więc Londyn nocą, oglądałam wszystkie słynne budynki oświetlone światłem innym od słonecznego. Poczułam się prawie tak jakbym odwiedzała Królową, obserwując jedyne okno pałacu Buckingham, w którym świeciło się światło. W końcu po wyczerpującym spacerze odpoczywałam w Hyde Parku, przymykając nawet na chwilę oko. W pewnym sensie solidaryzując się tym samym z bezdomnymi, którzy byli jednak lepiej przygotowani do spędzania nocy w parku czy na ulicy – mieli śpiwory i kartony. Kiedy metro było już otwarte i mogłam wracać do domu, coś jeszcze trzymało mnie w centrum – głód. Zanim wiec stałam się potencjalną bohaterką ’Tube Tales’, zjadłam śniadanie. Oczywiście sandwich i oczywiście trójkątny. Anglicy mają swoje czarne taksówki, czerwone budki i piętrowe autobusy. Mają też swoje dziwactwa – lewostronny ruch, osobne kurki z woda ciepłą i zimną. Mogą się wydać dziwne komuś, kto nie był w Anglii. Ale u kogoś, kto odwiedził UK, wywołają uczucia – pozytywne lub negatywne. Podobno można to znienawidzić, ale ja mówię: jak tego nie pokochać?! Już w Krakowie wpadła mi w ręce reklama wycieczki do Londynu. Przeczytałam, co też organizatorzy proponują zwiedzać. Pomyślałam sobie: tu byłam, tamto widziałam, obok tego chodziłam do szkoły, tamtędy szłam na zakupy itd. I poczułam się tak, jakbym była bogatsza od potencjalnych uczestników tego wyjazdu o znajomość Londynu, który tak odległy, przez chwilę wydał mi się znowu bliski. Zrozumiałam, dlaczego twórcy romantyczni poszukując natchnienia wyruszali w podróż. Właściwie codziennie odwiedzałam miejsce, o którym można by napisać osobny artykuł. Każdego dnia działo się coś interesującego, wartego opisania. Jest to kosztowny sposób poszukiwania natchnienia, ale skuteczny. I jakże przyjemny! 1 października 2001 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Niech się spotyka dużo ludzi
— Justyna Fular
Chciałem opisać emocje
— Justyna Fular
New York, New York!
— Justyna Fular
Nie tylko dla koneserów
— Justyna Fular
Topsham Ten
— Justyna Fular
Przystanek Bratysława
— Justyna Fular
Wakacyjny luz
— Justyna Fular
Studenckie śpiewanie
— Justyna Fular
O krytyce i krytykach
— Justyna Fular
Młodzi gniewni
— Justyna Fular