Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Przystanek Bratysława

Esensja.pl
Esensja.pl
…czyli Clubbing Po Słowacku.

Justyna Fular

Przystanek Bratysława

…czyli Clubbing Po Słowacku.
ASP (fot. PIOtr Kaliński 2002 Bratysława)
ASP (fot. PIOtr Kaliński 2002 Bratysława)
Bratysława jest miastem niedocenianym. Najczęściej tylko przejeżdża się tędy jadąc gdzieś dalej. Warto jednak się tu zatrzymać na dłużej. To przepiękne miasto o niezwykłym klimacie. Nie jest duże, ale jest w nim mnóstwo wspaniałych miejsc, gdzie można przyjemnie spędzić czas, smacznie zjeść i zrelaksować się.
Miasto powitało mnie piękną pogodą. Szukałam hostelu pod adresem znalezionym w internecie, jednak okazało się, że funkcjonuje tylko w czasie wakacji. Na szczęście z hotelem w Bratysławie nie ma problemu. Znalazłam pokój blisko centrum, co wcale nie oznacza, że kosztował fortunę. Kiedy wiedziałam już, że mam gdzie spać, ruszyłam w miasto, żeby poczuć atmosferę Bratysławy.
Zabytkowe stare miasto robi duże wrażenie. Wąskie brukowane uliczki, odnowione kamienice, piękny gmach opery, zadbany deptak. A gdzie Słowacy spędzają wieczory? Możliwości jest wiele, a co jedna, to ciekawsza. Każda knajpka ma swój niepowtarzalny klimat. Trzeba się na coś zdecydować. Zaczynam pod znajomym parasolem ze złotym bażantem. Tego piwa tutaj nie podają, ale na jego substytut nie narzekam. Dobrze spróbować czegoś, czego w Polsce nie pijam. Siedząc w ogródku obserwuję mieszkańców Bratysławy. Właściwie nie różnią się niczym od przechodniów w jakimś włoskim, czy francuskim mieście. Tylko język przypomina o tym gdzie jestem. Ale niedługo potem trafiam do Dubliner pubu, gdzie języki obce zagłuszają słowacki.
Klimat jeszcze bardziej zachodni, a raczej wyspiarski. Przez chwilę zapominam, że jestem na kontynencie. Na ekranie animowane teledyski z MTV. Z głośników płyną inne piosenki, ale dobrze komponują się z obrazem. Niezła muzyka, międzynarodowe towarzystwo, irlandzkie wnętrze – przyjemne miejsce, ale chciałam zobaczyć coś bardziej słowackiego. Polecono mi Kelt pub.
Kelt to piwo, które wydaje się dominować na rynku. Lokal o tej nazwie ma wnętrze stylizowane na celtyckie. Proponuje nie tylko napoje, ale także przeróżne dania z grilla, potrawy włoskie, meksykańskie, a nawet afrykańskie. Słowackie oczywiście też. Porcje są ogromne. Wielkie stoły, przy których siedzi średnio po trzy, cztery osoby, drewniane ławy, oparcia obite skórą. Przy ścianie długie wysokie lady przypominające bar, przy których siedzą goście nie tylko słowaccy. Jest tu dość jasno, przez czerwone światło, które jednak nie przeszkadza, ale tworzy przyjemny nastrój.
Kolejny przystanek to pub studentów Akademii Sztuk Pięknych. Mieści się w piwnicy jednej z kamienic przy deptaku w centrum starego miasta. Niestety lokal właściwie już zamknięty. Barman nie chce sprzedać piwa. Może podać wódkę, żeby wypić szybko, bo zaraz zamykają. Bardzo mi zależy, żeby posiedzieć tam chociaż chwilkę. Na wódkę nie miałam ochoty, a z racji, że pierwsza reakcja barmana była przyjazna i został nawiązany pozytywny kontakt wzrokowy, postanowiłam go przekonać. Po kilu minutach mi się udało. Mogłam usiąść przy stoliku nakrytym bordowym obrusem i podziwiać interesujące wnętrze. Wzorzysta tapeta na ścianach urozmaicona rysunkami. Stare meble, miękkie kanapy i nietypowe przedmioty – maszyna do pisania, gramofon, secesyjna lampa naftowa. Łatwo się domyślić, że to miejsce upodobali sobie artyści, panuje tutaj taki artystyczny klimat. I barman też jakoś pasuje do tego lokalu, niewykluczone, że jest studentem ASP.
Paparazzi (fot. PIOtr Kaliński 2002 Bratysława)
Paparazzi (fot. PIOtr Kaliński 2002 Bratysława)
W Bratysławie jest kilka ciekawych miejsc związanych z Dunajem: hotel na statku, restauracja na moście czy dyskoteka na barce – idealne miejsce, żeby potańczyć. Spod pokładu dochodzi głośna muzyka, podobna do tej, jaką można usłyszeć w polskich klubach. Schodzę po stromych schodach. Na dole gorąca atmosfera – mało światła, dużo ludzi. Jedni tańczą, inni stoją przy barze, jeszcze inni siedzą i rozmawiają. Na ścianie wiszą gitary. Przy jednej z nich tabliczka: „Sting. Brand New Day. 2000”. „Czy to możliwe?…” – pomyślałam. Ale długo się nad tym nie zastanawiałam, ponieważ dobra muzyka i znajomi wciągają mnie w szaloną zabawę. Kiedy czuję zmęczenie, wychodzę na podkład, gdzie można odpocząć przy blasku księżyca odbijającego się w tafli wody.
Kiedy około 2:30 wracam do hotelu, miasto już śpi. Większość knajp już zamknięta. O tej porze w Krakowie imprezy dopiero się rozkręcają, ale może tutaj wcześniej zaczynają się bawić, albo bardziej intensywnie?… Widocznie takie zwyczaje.
Ciekawych miejsc, gdzie można wypić poranną kawę jest przynajmniej kilka. Jedne bardziej ekskluzywne, inne klimatyczne. Za mało czasu, żeby odwiedzić wszystkie. Decyduję się na ekskluzywną – Paparazzi. Eleganckie wnętrze podzielone na dwie części. W jednej z nich restauracja ze stołami wyglądającymi jak z Ikei, w drugiej kawiarnia-pub. Na barze mnóstwo butelek, ustawionych bez ładu. Ogromne lustro powieszone pod takim kątem, że widać w nim wszystkie stoliki. Na blacie różne owoce – w całości i pokrojone, gotowe do drinków.
Lokal położony jest na rogu, zza którego wyłania się rzeźba fotografa robiącego z ukrycia zdjęcie wchodzącym do środka. W jednym z okien wisi biało-czarne zdjęcia Bono z U2. Inne równie urokliwe zdjęcia można znaleźć w niezwykle estetycznym menu wyglądającym jak pamiętnik czy notes na adresy. Obok zdjęć znajdują się w nim drinki o interesujących nazwach: KGB, first time. Skład niektórych z nich jest zupełnie inny niż napojów, które w Polsce pijemy pod tymi samymi nazwami.
Paparazzi to pierwsze miejsce, gdzie można się porozumieć po polsku. Wiedząc z doświadczenia, że Polak ze Słowakiem paradoksalnie najlepiej dogada się po angielsku czy niemiecku, zamawiając kawę, użyłam języka obcego. Jednak kelnerka usłyszawszy moją rozmowę ze znajomymi, spytała czy mówimy po polsku. Teraz wydało się naturalne, że tak łatwo można się porozumieć w językach słowiańskich.
Zostało jeszcze kilka miejsc, których niestety nie zdążyłam odwiedzić. Jednym z nich jest tajemnicza Cafe 66, obok której przechodziłam kilkakrotnie, ale inny cel nie pozwalał mi się tam zatrzymać, albo była już zamknięta, albo jeszcze nie otwarta. Tylko z daleka i przez szybę widziałam przyjemne wnętrze, biało-czarne fotografie na ścianach, nietypowy bar.
To jest jeden z powodów, dla których pojadę do Bratysławy ponownie. Jadąc tam nie spodziewałam się, że jest tak pięknym miastem. Być może zatrzymam się tam w drodze do Budapesztu, Rzymu czy innej stolicy Europy. Albo pojadę specjalnie, żeby wypić kawę w Paparazzi, potańczyć na Dunaju i wypić piwo w Kelt pubie.
koniec
1 lipca 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.