Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zobaczyć konwent i nie umrzeć, cz. 1

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
kurs dla początkujących

Paweł Pluta

Zobaczyć konwent i nie umrzeć, cz. 1

kurs dla początkujących
Co to w ogóle są te konwenty?
Spotkania znajomych. To przede wszystkim. Jeżeli ktoś jeszcze znajomych nie ma, pod koniec pierwszego razu będzie zapewne miał. A za drugim na pewno. Wystarczy przecież znaleźć kogoś, kogo się widziało poprzednio, i coś do niego powiedzieć. Albo do niej. Język polski tak jest zbudowany, że jakiś rodzaj gramatyczny trzeba słowom nadawać, żeby wypowiedź wyglądała normalnie, toteż powodowany męskim szowinizmem skorzystam z takiegoż rodzaju, ale nie należy z tego wyciągać żadnych wniosków co do składu osobowego konwentów. Jest na nich miejsce i dla kobiet i mężczyzn, i dla dzieci i starców, a nawet dla tych w wieku produkcyjnym, chociaż oni czasem muszą wziąć z tej okazji dzień urlopu.
Ale wracając do rzeczy. Może się zdarzyć i tak, że to do nas podejdzie ktoś, kto nas zapamiętał. Nie mówię oczywiście, że będą to od razu przyjaźnie na całe życie, ale fandom jest otwarty, przyjmie każdego. A potem to już jakoś pójdzie. Zawsze idzie.
No dobrze, samo spotkanie znajomych jako takie to jeszcze niekoniecznie jest konwent. Wypadałoby więc powiedzieć o tym zjawisku coś więcej. Otóż tak bardziej formalnie, konwent jest imprezą grupującą różne atrakcje, głównie związane z fantastyką. Głównie, bo wcale nie wyłącznie. Spotkania z pisarzami lub innymi twórcami zazwyczaj istotnie fantastyki dotyczą. Ale już reszta prelekcji niekoniecznie. Można na nich posłuchać o ciekawostkach archeologicznych, fizycznych, historycznych, o czymś z biologii, socjologii, właściwie o wszystkim, czym się ludzie zawodowo zajmują lub na czym się chociaż znają. Zazwyczaj prelegentami są współuczestnicy konwentu, chociaż zdarza się także zapraszanie specjalnych gości.
Co jeszcze… Konkursy. Wymagające wiedzy, a czasem raczej poczucia humoru: książkowe, filmowe, dotyczące jakiegoś częstego motywu, indywidualne, grupowe, krótkie, długie, wszelakie po prostu. Rzecz jasna z nagrodami, niekiedy całkiem wartościowymi. I jeszcze gry. Fabularne RPG w cieple przy stoliku albo terenowe LARPy z bieganiem po krzakach. Bitewne lub karciane. Pokazy – od pojedynków bractw rycerskich po całe wycieczki krajoznawcze. Projekcje filmów – kinowe lub wideo. Księgarnie i antykwariaty. Wreszcie ceremonie wręczania nagród, z Nagrodą imienia Janusza Zajdla przyznawaną na Polconie na czele. I co jeszcze organizatorom do głowy przyjdzie.
Oczywiście nie zawsze jest to wszystko, konwenty są duże i małe. Jedne ogólne, inne bardziej profilowane, zwłaszcza w stronę gier. Ale na prawie wszystkich każdy znajdzie coś dla siebie. Nie musi nawet jakoś gwałtownie przepadać za fantastyką, chociaż to pomaga.
Na koniec jeszcze, z całkiem formalnego punktu widzenia – konwenty są normalnymi imprezami masowymi podlegającymi, co więcej – stosującymi się do odpowiednich przepisów. Dzięki temu można się na nich czuć bezpiecznie. Jak by sobie organizatorzy w danym przypadku nie radzili, nic nie będzie puszczone na żywioł, nikt nie zostanie sam z jakimś problemem. A cena za to jest dla uczestników niezauważalna, przynajmniej dopóki nie próbują zrobić czegoś głupiego.
Cóż, chyba udało mi się z grubsza wyjaśnić, czym jest konwent. Czas więc na następny krok.
Skąd wziąć konwent?
Najprościej chyba usłyszeć o nim od znajomych, czy to osobistych, czy zebranych w jakimś klubie. Jeżeli jednak ktoś zadaje sobie takie pytanie, najwyraźniej odpowiednich znajomych nie posiada. Jeszcze, bo odnaleziony konwent jest niezłą metodą na ich zdobycie. Oto więc dalsze metody znajdywania.
Ogłoszenia. Najprościej natknąć się na nie w branżowej prasie – czysto fantastycznej lub RPGowej, takiej jak: „Nowa Fantastyka”, „Science Fiction”, „Portal” i inne. To przykłady wydawnictw ogólnodostępnych, ale oczywiście te same informacje zamieszczane są w fanzinach. One jednak, wydaje mi się, implikują pewne już istniejące związki ze środowiskiem, więc ich czytelnicy nie potrzebują pomocy w znajdowaniu imprez.
Inną metodą znalezienia informacji jest przeszukanie Internetu. To dobry sposób – zazwyczaj jakaś, choćby symboliczna wiadomość o konwencie jest tam umieszczana. Można też zajrzeć od razu na strony klubów, lub na przykład na http://konwenty.fandom.art.pl, gdzie znajduje się sporo zapowiedzi. Wreszcie można też mieć trochę szczęścia i zobaczyć na ulicy plakat, a może nawet notkę w gazecie. Ma to tę złą stronę, że oznacza, iż konwent zaczyna się w ciągu najbliższych paru dni, albo wręcz już trwa, ale ma i tę dobrą, że ewidentnie odbywa się gdzieś niedaleko.
Poszukiwania ułatwia to, że konwenty są cykliczne i odbywają się zazwyczaj o tej samej porze i w tym samym miejscu co roku (poza Polconem, który organizowany jest przez różne kluby, zależnie od wyników głosowania). Założenie, że za pomocą ubiegłorocznych danych da się znaleźć imprezę bieżącą jest jednak niezbyt bezpieczne, gdyż można trafić tydzień wcześniej lub później, terminy są bowiem często zgrywane z różnego rodzaju świętami, feriami szkolnymi (jak Krakony), czy też możliwościami lokalowymi. Te same możliwości powodują, że nie zawsze uda się konwentowi wrócić po roku w to samo miejsce. A bywa i tak, że jakaś impreza opuszcza jeden termin i powraca dopiero po dwóch latach, na przykład z powodu organizowania przez dany klub Polconu, co jest zadaniem dość wyczerpującym.
Jaki wybrać konwent?
Imprez jest dużo i, rzecz jasna, różnią sie od siebie. Jak wybrać odpowiednią? No cóż – zależy, co kto lubi. Większość konwentów jest dość uniwersalna i każdy znajdzie w programie coś dla siebie, ale bywają i bardziej profilowane lub mające szczególną specyfikę, na przykład chorzowskie Seminarium ŚKF, Arracon elbląskiego Fremena czy GKFowy Nordcon. Mimo że lubiane i mające swoją renomę, na pierwszy kontakt są raczej nienajlepsze, jako przypadki nieco nietypowe. Zwykle w zapowiedziach są jednak ogólne informacje o programie, a dzięki Internetowi obejrzeć można często także i sam program, można więc – i warto – sprawdzić, co nas może czekać.
Czy wybrać konwent duży czy mały? Trudno na to odpowiedzieć. Z jednej strony, na dużym łatwiej nawiązać kontakty, bo jest większy wybór. Z drugiej, na małym łatwiej nawiązać kontakty, bo jest się mniej anonimowym. Każdy musi wybrać samodzielnie. Teoretycznie im większa impreza, tym bogatszy powinien być program i tym lepiej dopracowane szczegóły organizacyjne, co brzmi oczywiście zachęcająco, jednak w rzeczywistości ta zależność nie zawsze się sprawdza. Niekiedy bardzo drastycznie, aczkolwiek raczej w znaczeniu przyprawiania organizatorów o apopleksję niż uczestników o coś innego niż niewygody.
O kwestiach trywialnych, a ważnych dla podjęcia decyzji o wyborze, takich jak koszt konwentu i kwestia nań dojazdu, nie ma co wspominać. Po zebraniu odpowiednich informacji wybór jest już chyba dokonany, pora na krok następny.
Jak dotrzeć na konwent?
Kwestie odczytywania rozkładu jazdy i kupowania biletu na pociąg czy autobus można, mam nadzieję, pominąć, za to parę innych informacji może być przydatnych.
Przede wszystkim, dobrze jest się zapowiedzieć. Zazwyczaj organizatorzy przewidują jakieś formy zgłoszeń i – co ważne – przedpłat, w większości przesyłanych pocztą, ale i emailem, a czasem nawet formularze na stronach WWW się trafiają. Do wpłacania zaś, jak można się domyślić, służą banki. Takie zgłaszanie uczestnictwa nie jest, poza pewnymi wyjątkami, obowiązkowe, ale przynosi niemałe korzyści, na przykład pozwala zaoszczędzić całkiem sporo funduszy, ponieważ wcześniejsze wpłaty są zazwyczaj premiowane zniżką. Dokładniej mówiąc: jako że wcześniejsze zgłoszenie pomaga również ogranizatorom, ustalają oni ceny zależne od momentu wpłaty w taki sposób, że przykładowo pół roku przed terminem wystarczy za akredytację kosztującą 50 złotych zapłacić tylko 25. W jedno-, dwumiesięcznych odstępach cena stopniowo rośnie aż do ostatecznej, przy czym zdarza się czasami, że opłata przy samym wejściu jest jeszcze wyższa, niż ostatni poziom przedpłat. Dzięki wcześniejszemu zgłoszeniu można też zarezerwować sobie nocleg, ale o tym nieco dalej. W drugiej części zaś wspomnę jeszcze kilka mniej bezpośrednich zalet zgłoszeń i przedpłat.
Zapowiedziany czy nie, uczestnik przyjeżdża wreszcie na dworzec odpowiedniego miasta. Teraz trzeba przede wszystkim znaleźć w nim właściwy adres. Ten zaś jest podawany wcześniej przez organizatorów, bywa, że i z mapką. Dobrze jest go pamiętać, najlepiej za pomocą kartki lub innej pamięci zewnętrznej, ponieważ na wiedzę tubylców o konwencie nie ma co liczyć – nie są to wszak wydarzenia tak popularne jak koncert „Tatu”. Poza przypadkiem jednego z Nordconów, którego lokalizację należało znaleźć w drodze swego rodzaju harcerskich podchodów, dane organizacyjne i plan miasta powinien wystarczyć każdemu, a w ostateczności taksówkarzowi. Ewentualnie, jeżeli ktoś ma zacięcie detektywistyczne, można iść śladem grupek niosących miecze i temu podobne narzędzia, ponieważ szansa na to, że idą gdzie indziej, jest minimalna. Sprawdzałem, to działa. Z drugiej strony, szansa na to, że akurat się takich spotka, też nie jest nadmiernie wielka.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

Pamiątka z historii
— Paweł Pluta

Hidalgos de putas
— Paweł Pluta

My też mamy Makoare
— Paweł Pluta

El Polcon mexicano
— Paweł Pluta

Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta

Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta

Elektryczne stosy
— Paweł Pluta

Przejście przez cień
— Paweł Pluta

Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski

A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.