WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Organizator | ŚKF |
Cykl | Seminarium Literackie ŚKF-u |
Od | 7 czerwca 2002 |
Do | 9 czerwca 2002 |
Na szczęście nienagrodzeniPaweł PlutaNa szczęście nienagrodzeniDojechaliśmy tam parkową kolejką, na początek tą szynową, co trwało dość krótko, więc na sam pokaz trzeba było chwilę poczekać w tradycyjnych planetariowych fotelach. Są to, jak wie każdy kto takich doświadczył, fotele w miarę wygodne do patrzenia prosto na centralną baterię projektorów, ale z zadziwiającą precyzją niedostosowane do spoglądania w górę. Kiedy już się rozpoczął, program uświetniony epizodyczną rolą Piotra W. Cholewy przedstawił historię podróży na Księżyc, potwierdzając przewodnią rolę USA w podboju Kosmosu, a to dzięki skrzętnemu przemilczaniu wszelkich, poza absolutnie niezbędnymi, informacji o osiągnięciach radzieckich. Na skutek tego w finałowej sekwencji zdjęć Łunochod występował anonimowo w towarzystwie Saturnów i Apolli. Powrót do ośrodka odbył się drogą powietrzną, przy czym trasy były dwie i co bardziej zapobiegliwi wybierali krótszą, bojąc się spóźnienia na prelekcję Pawła Ziemkiewicza. Nie zwrócili bowiem uwagi na drobny fakt, że prelegent wybrał tę okrężną. Przedzierając się przez zarastające tu i ówdzie drogę gałęzie przejechaliśmy kolejką nad dinozaurami, minęli trzy strusie w ZOO, a wreszcie wysiedli przy stadionie. Z nieznacznym opóźnieniem rozpoczęła się Pawłowa prelekcja o filmowych bohaterach fantasy płci obojga. W skrócie, mężczyźni trzymali się twardo do okolic lat siedemdziesiątych, a kobiety piszcząc wisiały im na ramionach. Potem sytuacja zaczęła się zmieniać coraz szybciej i teraz może jeszcze mężczyźni nie piszczą w filmach na widok potworów, ale aż tak wiele im nie brakuje, za to kobiety wzmiankowane potwory tępią ogniem i mieczem, a i karabinem maszynowym nie pogardzą. Po tym wszystkim, na zakończenie dnia, Krzysztof Grzywnowicz jak zwykle osadzał rozszalałych humanistów za pomocą biologii, uświadamiając im, że kultura kulturą, ale zwierzę z nas ciągle wyłazi. W szczególności fantastyka może być objawem atawizmów pochodzących z czasów, kiedy szwendaliśmy się po sawannach i nieufnie zaglądali do lasu w poszukiwaniu czegoś, co jest jadalne i na drzewo nie ucieka. Możliwe, że właśnie wtedy w pamięci gatunkowej utrwalił się obraz demona, który początkowo był na przykład najzwyklejszym tygrysem szablastozębym, a nie jest też do końca wykluczone, że z czasów nieco wcześniejszych uchowały się wspomnienia o jakichś niedobitkach dinozaurów, przekształconych w smoki. Całkowicie już końcowym akcentem był pokaz reklam filmowych pozostałych po porannej prelekcji, po którym nastąpiła znowu nocna część nieoficjalna, prowadzona jak zwykle w podgrupach. Tym razem trafiło mi się towarzystwo między innymi Klaudii Heintze, która zademonstrowała dezintegrację kolacji za pomocą własnego organizmu. Wszyscy patrzyli ze zdumieniem, że po między innymi potrójnej porcji frytek nie zostały żadne zewnętrzne ślady, chociaż Foka powinna wyglądać mniej więcej jak wąż właśnie najedzony jakąś dużą zdobyczą. Co prawda umiejętności Klaudii są już dość znane, ale nadal niepoznany jest mechanizm zjawiska. W niedzielę rano trzeba się już było zbierać, więc w tyle sali konferencyjnej pojawiła się sterta bagaży, ale program jeszcze trwał. Co więcej, jego pierwszym punktem była właśnie Foka, przedstawiająca nieocenzurowane wersje baśni braci Grimm i Andersena. Zwłaszcza na tego ostatniego trzeba uważać, bo po doświadczeniach firmy Enron widać, do czego prowadzi słuchanie bajek firmowanych jego nazwiskiem. Wpływ na dzieci mają baśnie co prawda innego rodzaju, ale gołębie wydziobujące oczy złym siostrom Kopciuszka potrafią, jak wynika z relacji, dobrze zapaść w pamięć. Inna sprawa, że każda z osób twierdzących, że nie są to historie właściwe dla maluchów stosowała je niezgodnie z instrukcją obsługi. Baśnie te powstawały przecież w czasach, kiedy czytanie, zwłaszcza samodzielne przez dzieci, było dość elitarną sztuką i powinno się je raczej opowiadać. W innym przypadku istotnie niezbuforowana (co nie znaczy ocenzurowana) przez matkę krwiożercza historia może wywołać cokolwiek niepożądane skutki. Prawdopodobieństwo tych wniosków potwierdził mi po drodze do autobusu Szaman z Agnieszką, kiedy opuściliśmy Seminarium, z pewnym żalem pozostawiając za sobą trwające jeszcze spotkanie Jo’Asi Słupek o magicznym świecie dzieci i czekającą w kolejce dyskusję Agnieszki Fulińskiej o Władcy Pierścieni. W Katowicach pod barem „Filipek” czekał zaczajony Paweł Ziemkiewicz, który zdaje się przyjechał z Małgosią Wilk i Michałem Dagajewem taksówką. Warszawski pociąg odjeżdżał pół godziny po moim, zostawiłem więc stołeczne towarzystwo „Filipku”, aby nabrali sił przed podróżą i upewniwszy się, że dali im jeść podążyłem na dworzec. Janusz A. Urbanowicz: Jako, że zostałem w Ośrodku Harcerskim do końca Seminarium, wypada mi dopisać epilog do sprawozdania Pawła. Przedostatnim punktem programu był Jo’Asi Słupek przegląd magii we współczesnych książkach dla dzieci. Omówiła cykl potterowski Joanne K. Rowling, „Artemisa Fowla” Eoina Colfera i „Mroczne Materie” Philipa Pullmana. Z tych trzech najciekawszy wydaje się ostatni cykl, odwołujący nieco się do teorii równoległych wszechświatów. Program zamknęła poważna w zamyśle dyskusja humanistyczna na temat ’Dlaczego „Władca Pierścieni” stał się biblią XXw.?’. Udział brało kilkunastu dyskutantów (nie wszyscy z nich zajęli miejsca za stołem), głównie humanistów z powołania i zawodu, dyskusja toczyła się dookoła pochodzenia „Władcy”, definicji fantasy, pojęcia sacrum i jego ewolucji. Dyskusja została zarejestrowana i jej zapis prawdopodobnie ukaże się w jednym z „fachowych” czasopism literaturoznawczych. A później był już koniec – pożegnania, uściski, wyjazdy, obowiązkowy obiad w Filipku i pociąg do domu. |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Pamiątka z historii
— Paweł Pluta
Hidalgos de putas
— Paweł Pluta
My też mamy Makoare
— Paweł Pluta
El Polcon mexicano
— Paweł Pluta
Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta
Elektryczne stosy
— Paweł Pluta
Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta
Przejście przez cień
— Paweł Pluta
Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski
A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta