Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fabrice Lambot
‹Odrodzone zło›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOdrodzone zło
Tytuł oryginalnyDying god
ReżyseriaFabrice Lambot
ZdjęciaJosé María 'Pigu' Gómez
Scenariusz
ObsadaLance Henriksen, James Horan, Nicanor Loreti, Germán Val
MuzykaSup
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiArgentyna, Francja
Czas trwania85 min
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Morderczy penis z dżungli
[Fabrice Lambot „Odrodzone zło” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niekiedy scenarzyści potrafią zdumiewać swoją wyobraźnią, jak choćby w przypadku „Odrodzonego zła”. Cóż z tego jednak, skoro najlepsze nawet pomysły można śmiesznie łatwo położyć na obie łopatki tandetną realizacją…

Jarosław Loretz

Morderczy penis z dżungli
[Fabrice Lambot „Odrodzone zło” - recenzja]

Niekiedy scenarzyści potrafią zdumiewać swoją wyobraźnią, jak choćby w przypadku „Odrodzonego zła”. Cóż z tego jednak, skoro najlepsze nawet pomysły można śmiesznie łatwo położyć na obie łopatki tandetną realizacją…

Fabrice Lambot
‹Odrodzone zło›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOdrodzone zło
Tytuł oryginalnyDying god
ReżyseriaFabrice Lambot
ZdjęciaJosé María 'Pigu' Gómez
Scenariusz
ObsadaLance Henriksen, James Horan, Nicanor Loreti, Germán Val
MuzykaSup
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiArgentyna, Francja
Czas trwania85 min
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Przykład „Odrodzonego zła” dowodzi, że scenarzysta z polotem to za mało na sukces filmu. Trzeba do tego jeszcze sprawnej ekipy realizacyjnej, zauważalnego budżetu oraz – przynajmniej w przypadku tego konkretnego filmu – reżysera z wizją, potrafiącego w sposób zbalansowany zaproponować widzowi rozrywkę tak pomysłową, jak i krwawą. Bo ogólny koncept pozwalał na stworzenie dzieła mocno erotycznego, nadzwyczaj brutalnego i pełnego akcji. Niestety, z braku wspomnianych elementów wyszło kino śnięte, lekko umoczone w ewidentnie sztucznej krwi i ze względu na dziwnie pojętą perwersję – chwilami zwyczajnie niesmaczne.
Już początek nie nastraja optymistycznie. Za uciekającym przez jakieś zarośla chłopcem w przepasce, nieodparcie przywodzącym na myśl niewinnego pastuszka, podąża dzierżący w ręku maczetę mężczyzna w zakrwawionej koszuli. W celach niecnych, jak łatwo się domyślić. Aha – ma na głowie zielony kask robotniczy. Za chwilę widzimy następnego podobnie odzianego mężczyznę, tyle że ze strzelbą, a potem jeszcze dwóch, również w zabarwionych posoką odzieniach, tyle że już bez kasków. Za nimi bieży jeszcze jeden, który ma kask, ale zamiast zaplamionej, niegdyś białej koszuli, posiada kraciastą, prawdopodobnie czystą. I wtedy chłopiec wypada na kolejnego faceta w kraciastej koszuli, tyle że wypłowiałej i narzuconej na biały, zaświniony t-shirt. Mój Boże, robotnicy urządzili obławę na pacholę uchodzące z podwędzonym piwem, tulonym w drobnych rączynach. Przynajmniej tak sobie pomyślałem w pierwszej chwili. Ale nie. Niechlujny pan w czapeczce (a tak, miał bejzbolówkę ba głowie) tnie bowiem maczetą nie tyle chłopca, ile więzy na jego rękach i zaraz obaj odjeżdżają ciężarówką w mrok napisów początkowych. Szczerze powiedziawszy – to chyba jedna z głupszych czołówek, jakie dane mi było oglądać w horrorach. Ale co tam…
Wkrótce zaczyna się właściwa fabuła. Otóż na przedmieściach Buenos Aires zaczynają ginąć okrutną śmiercią prostytutki. Śledztwo w tej sprawie prowadzi niedogolony, próbujący grać luzaka policjant, noszący skórzaną kurtkę bezpośrednio na podkoszulku. Jest chciwym, łasym na bezpłatne posługi seksualne bucem (aczkolwiek mam wrażenie, że wymuszanie seksu działa tutaj chwilami i w drugą stronę), traktującym kobiety jak szmaty. Na domiar złego handluje wynoszoną z komisariatu bronią, okrada klientów prostytutek i wymusza bezpłatne drinki na właścicielach „chronionych” lokali. Jak przystało na prawdziwego macho, po udanym (chyba) seksie natychmiast – to znaczy w następnej sekundzie po zrzuceniu z siebie kobiety – ostentacyjnie sięga po papierosa, a dopiero potem zapina rozporek. Nie muszę też chyba wspominać, że jeździ zdezelowanym samochodem. I jak przystało na prawdziwego chama, wszyscy współpracownicy na komendzie traktują go… z uśmiechem, zaś on sam naprawdę sumiennie ściga mordercę kobiet. Dlaczego??? Bo wedle scenarzysty policjant „powinien” ścigać przestępców? Bo taki ma zawód? Bo tak wypada? Bo z czegoś, do diaska, facet musi w końcu czerpać przyjemność? Mimo że kłóci się to z… khem, khem… psychologicznym portretem bohatera? A już kompletnie ręce opadają, gdy w którymś momencie nasz macho, do którego z całkowicie niezrozumiałych powodów czuje nieprzepartą miętę uniwersytecka wykładowczyni, zanosi się nagle szlochem.
Nie ma jednak tak dobrze. Macho okazuje się mieć nad sobą jakiegoś lokalnego bossa, pracowicie wcinającego na obiad wielkie kawały mięsa. Bo, jak od dawna wiadomo, warzywa są tylko dla mięczaków. Owego bossa gra nie kto inny, jak Lance Henriksen, od paru lat schylający się po najmarniejszy nawet grosz. Przy czym na planie „Odrodzonego zła” absolutnie nie musiał się przemęczać, bo robi za inwalidę wożonego na wózku. Co, oczywiście, determinuje miejsca, w których dzieje się akcja – muszą one bowiem być płaskie i względnie czyste, aby kółka wehikułu nie ugrzęzły w najmniej oczekiwanej chwili. Żeby było zabawniej, część akcji dzieje się w zrujnowanej, rozszabrowanej fabryce. Czy trzeba zgadywać, które kondygnacje gmachu wchodzą w grę? Błąd! Różne. Aczkolwiek kamerzysta nie kwapi się pokazać, jakim cudem jeden umiarkowanie krzepki facet jest w stanie taskać po schodach inwalidę siedzącego w cholernie ciężkim, elektrycznym rydwanie.
W fabule jest znacznie więcej takich „kwiatków”, że wspomnę o obławie, na która idą… wielcy alfonsowie we własnej osobie, bo ich „gangi rządzące miastem” są najwyraźniej złożone wyłącznie z nich samych oraz podległych im dziwek. Albo o tajemniczym mordercy przybyłym z wyciętej dżungli (tu mi się czemuś przypominają partyzanci z wyciętego lasu), który swoim przyrodzeniem rozrywa brzuchy prostytutkom. Ale tylko tym bezpłodnym, bo te płodne… znaczy co? Mają pojemniejsze te brzuchy, czy jak? No i ten wyrozumiały i wręcz ojcowskim dla swoich dziwek Henriksen, który w dodatku wozi w swoim wózku… Ech… Może lepiej zostawię kilka „rodzynków” dla złaknionych celuloidowych wrażeń twardzieli, którzy odważą się sięgnąć po płytę z tym filmem.
Bo lekko podczas seansu nie będzie. Zdjęcia są kręcone z ręki, co może jeszcze nie daje się zbyt mocno we znaki w ujęciach zewnętrznych, gdzie kamera jest w stanie złapać światło choćby i z pobliskiej latarni. Jednak wewnątrz pomieszczeń, przy szybszym ruchu obiektywem, momentalnie zaczyna rozjeżdżać się ostrość obrazu, i tak nękanego spłowieniem barw. Do tego dochodzi tragiczne udźwiękowienie, na przykład w scenach morderstw ograniczające się do zestawu siorbnięć czy mlaśnięć, mających sugerować rozprawianie się napastnika z powłoką cielesną nieszczęśnika płci dowolnej, a także rozbrajające efekty specjalne, rozczulające zwłaszcza podczas strzelaniny, kiedy to dym z kapiszonów i ślepaków zasnuwa nagle cały plan. No i ta „gra” aktorska…
Aczkolwiek znów – „Odrodzone zło” (dlaczego „odrodzone”, skoro właśnie z odrodzeniem miało kłopoty, i skoro oryginalny tytuł w dosłownym przekładzie brzmi „Umierający bóg”?) jest jednym z tych filmów, które mimo nędznego wykonania i zatrzęsienia bzdur nie zasługują na najniższą ocenę, dają się bowiem obejrzeć bez większego ziewnięcia. Czy jednak warto sięgać po ten tytuł tylko dlatego, że perypetie zbyt mocno obdarzonego przez naturę napastnika nie skłaniają do snu?
koniec
19 stycznia 2012

Komentarze

19 I 2012   17:16:34

Hehehe... super recenzja, nieźle się uśmiałem :) Co ciekawe, zachęciło mnie do obejrzenia. Zajrzę do sieci, czy jest... To znaczy do sieci wypożyczalni dvd, oczywiście.

19 I 2012   17:43:06

Przepraszam, że się dopytam... ale mnie nurtuje. Czy morderca z dżungli to ten dzieciak (po dorośnięciu), co uciekał w czołówce i czy w takim razie ścigający go robotnicy czynili to z zazdrości, czy też w zbożnym celu zapobieżenia przyszłym mordom?

Echhh, czego to ludzie nie wymyślą... Aczkolwiek podczas powrotu z sesji RPG ktoś opowiadał o horrorze "człowiek dżdżownica" zdaje się, w każdym razie pomysł główny załamał mnie wielokrotnie.

19 I 2012   17:49:34

@Beatrycze

Nie, mordercą było później to, co niósł w zawiniątku. ;)

Natomiast czy robotnicy chcieli zapobiec przyszłym morderstwom, czy sądzili, że mały coś podwędził im z kantyny i próbowali dorwać go za złodziejstwo, tego pewnie nigdy się nie dowiemy. :>

20 I 2012   08:49:17

@Beatrycze
Człowiek dżdżownica? A nie Ludzka stonoga (Human centipede)?

20 I 2012   12:07:02

@bubu

Bardzo możliwe. Usiłuję wyrzucić to z pamięci, odkąd usłyszałam... Nawiasem mówiąc, bezskutecznie.

I pomyśleć, że kiedyś w ramach głupawki, ja z moim lubym zaczęliśmy obmyślać scenariusz horroru o morderczych, ludożernych, krwawiących kwasem ślimakach kamikadze, które zasadzają się na przechodniów - jeden wypełza na ścieżkę tak, by ofiara go nadepnęła, ofiara nadeptuje, przewraca się a wtedy reszta obłazi delikwenta i trawi żywcem. I wydało się nam to ekstremalnie głupie. Ale jak teraz czytam recenzje JL, to mam wrażenie, że może powinniśmy przetłumaczyć ten pomysł na angielski i posłać do U.S.A....

20 I 2012   14:41:41

To jeszcze ustal czemu polski plakat/okładka ma dżunglę/piramidę a'la "Apocalypto" i potwora, a oryginalna (? - przynajmniej ta co widać w necie, np: na IMDB) ma miasto i człowieka.

20 I 2012   16:35:33

Na IMDB jest plakat promujący film, a nie okładka płyty (czy oni gdzieś to puścili do kin??). Okładka płyty jest taka sama, jak u nas, co można sprawdzić na Amazonie.

21 I 2012   07:22:36

Lance Henriksen też tu gra? Szkoda aktora... Dla mnie chyba na zawsze pozostanie Bishopem ze złotej ery filmowej fantastyki...

21 I 2012   11:23:52

Albo Frank'iem Black

22 I 2012   00:43:09

@Beatrycze: horror o krwiożerczych ślimakach powiadasz...

http://www.youtube.com/watch?v=iPP6CMBVLDw

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.