Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Mitchell
‹UKM - Maszyna do zabijania›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUKM - Maszyna do zabijania
Tytuł oryginalnyUKM: The Ultimate Killing Machine
ReżyseriaDavid Mitchell
ZdjęciaMarcus Elliott
Scenariusz
ObsadaMichael Madsen, Mac Fyfe, Steve Arbuckle, Victoria Nestorowicz, Erin Mackinnon, Simon Northwood, Deanna Dezmari, John Evans, Billy Parrott
MuzykaCraig McConnell
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania90 min
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Raz w żyłę, i na front
[David Mitchell „UKM - Maszyna do zabijania” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niekiedy można się zastanawiać, po co w ogóle powstają produkcje w rodzaju „UKM – Maszyna do zabijania”. Sensu – za grosz, akcji – niedomiar, niedobrych dialogów – obfitość.

Jarosław Loretz

Raz w żyłę, i na front
[David Mitchell „UKM - Maszyna do zabijania” - recenzja]

Niekiedy można się zastanawiać, po co w ogóle powstają produkcje w rodzaju „UKM – Maszyna do zabijania”. Sensu – za grosz, akcji – niedomiar, niedobrych dialogów – obfitość.

David Mitchell
‹UKM - Maszyna do zabijania›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUKM - Maszyna do zabijania
Tytuł oryginalnyUKM: The Ultimate Killing Machine
ReżyseriaDavid Mitchell
ZdjęciaMarcus Elliott
Scenariusz
ObsadaMichael Madsen, Mac Fyfe, Steve Arbuckle, Victoria Nestorowicz, Erin Mackinnon, Simon Northwood, Deanna Dezmari, John Evans, Billy Parrott
MuzykaCraig McConnell
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania90 min
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
W czasach, gdy seria Kino Grozy była jeszcze na topie i zdawało się, że Carisma nie nadąży z dostarczaniem na rynek płyt z nowymi filmami, zapadła decyzja o wypuszczeniu nowej odnogi – Kina Grozy Extra. Niestety, na jej inaugurację wybrano filmy wyjątkowo słabe, w związku z czym całe przedsięwzięcie błyskawicznie zaczęło lecieć na pysk, nawet mimo wydania w późniejszym terminie „R-Point” i „Ostatniego domu po lewej”. Dopiero kolejne części „Mistrzów horroru” okazały się strzałem w dziesiątkę, tyle że wówczas nakłady płyt miały już tendencję spadkową i coraz trudniej było kupić wydawane przez Carismę tytuły.
„UKM – Maszyna do zabijania”, która zainicjowała Kino Grozy Extra, z pozoru wygląda na kino dalekie od niskiego budżetu. W końcu pożarła 5 milionów dolarów i w ramach tej ceny może się pochwalić niezgorszymi zdjęciami oraz Michaelem Madsenem w jednej z głównych ról. Sęk w tym, że niewiele więcej dobrego można o niej powiedzieć.
Początek jest klasycznie schematyczny. Gdzieś w tajnym wojskowym laboratorium jakiś szalony naukowiec prowadzi eksperymenty na cierpiących na syndrom Zatoki Perskiej weteranach irackiej interwencji. Funduje im rozwiercanie żywcem szyjnego odcinka rdzenia kręgowego i wstrzykiwanie jakiejś podejrzanej substancji, która według założenia powinna zmieniać ich w prawdziwe maszynki do zabijania, niemożliwe do zatrzymania i niewrażliwe na ból. Sęk w tym, że coś w tym wszystkim idzie nie tak i przerabianie żołnierza w superżołnierza z różnych względów się nie udaje. Zmartwiony wyschnięciem źródełka „ochotników” naukowiec postanawia nieco spuścić z tonu i przerzucić się na świeżutkich rekrutów, głównie takich, którzy absolutnie nie nadają się do wojska. Uznał bowiem, że przy zmniejszeniu dawki preparat być może będzie w stanie zmienić najgorszą nawet sierotę bożą w prawdziwego żołnierza. Bez kosztownych i czasochłonnych szkoleń. I tu zaczyna się właściwa fabuła, kompletnie odmienna w duchu od tego, co twórcy zaserwowali w czołówce filmu.
Jesteśmy oto bowiem świadkami werbunku młodzieży, skuszonej perspektywą stabilnej, dobrze płatnej pracy. Procedura przesłuchań i wypełniania formularzy okraszona jest skoczną muzyczką z jakimiś piszczałkowymi pogłosami, co najwyraźniej ma zapewnić widza, że właśnie zrobiło się dowcipnie. Bo jedno zahukane dziewczę na zagajenie o narkotyki stwierdza, że mamusia raz dała jej aspirynę, a inny chłopak na pytanie o liczbę nocnych moczeń robi stropioną minę i upewnia się, czy chodzi o konkretną noc. No ubaw po kudłate pachy reżysera. Aż normalnie łzy człowiekowi ciekną w dekolt.
W przedstawionej widzowi grupie ochotników szczególnie wyróżniają się cztery osoby, wprost wyłażące ze skóry, żeby pokazać, iż są krańcowymi idiotami i nieudacznikami: płoche dziewczątko, bezdomna narkomanka, analfabeta oraz bumelant. W efekcie owa czwórka – w przeciwieństwie do reszty swoich bardziej zdolnych koleżanek i kolegów – nie trafia w szeregi wojska, a ląduje we wspomnianym laboratorium. Tam nasi milusińscy, nim nadejdzie moment borowania igłą dziur w kręgosłupie, oddają się koszmarnie sztucznej, sztampowej dyskusji, która PRAWDOPODOBNIE miała im zjednać widza (?) i zbudować psychologię postaci (?!). A wszystko w takt kwaczącej, skocznej muzyczki, nieznośnie przypominającej patriotyczne amerykańskie hity przerobione na modłę naszego swojskiego, siermiężnego disco polo. No i ta głębia wypowiedzi, jak na przykład: „A wsadzić ci w tyłek wycieraczkę do okien?” Swoją drogą możliwe, że część z tych atrakcji zawdzięczamy nie tyle scenarzyście, ile tłumaczowi.
Jeszcze tylko „badania lekarskie”, podczas którego nieśmiało odkasłujący analfabeta przestrzega: „Ostrożnie, bo mały żołnierz stanie na baczność” (lekarz jest kobietą, żeby nie było niedomówień), i już można niczego nieświadomych durniów ładować na krzesło i z zaskoczenia wwiercać im się igłą w kark. Tego samego dnia cała czwórka dojrzewa do ucieczki i rychło wsiąka w labirynt korytarzy. Od tego momentu fabuła ogranicza się do zabawy w kotka i myszkę z żołnierzami strzegącymi placówki, czemu początkowo z uśmiechem na twarzy przygląda się oficer nadzorujący cały eksperyment, czyli właśnie Madsen. Uśmiech znika mu jednak z twarzy, gdy do „zabawy” dołącza się ostatni żywy obiekt poprzednich eksperymentów, nie mający absolutnie żadnych oporów przed masakrowaniem osób zatrudnionych w instytucie. A mści się między innymi za to, że efektem ubocznym testów jest… STĘKANIE. Cała reszta „fabuły” to chodzenie, bieganie, znowu chodzenie, siedzenie, a wszystko to przeplatane dyskusjami prowadzonymi nadmiernie podniesionym bądź denerwująco przyciszonym głosem. I tak jest do samego końca. Naprawdę.
Gdzież więc podziały się te magiczne miliony wydane na film? Aktorzy grają nieznośnie manierycznie, efekty ograniczają się niemal wyłącznie do prezentowania przez kamerzystę rozdeptanego mięsa, scenografia to w sumie ze dwa-trzy pomieszczenia plus kilka załomów korytarza, zaś muzyka może i jest momentami skoczna, tyle że za każdym razem z innej parafii. W dodatku błyskawicznie rozwala najsłabsze nawet zalążeńki klimaciku, jakie tylko mogłyby się przypadkiem ulęgnąć podczas seansu, tak że nici z traktowania „UKM” jako horroru. Co więcej – nie sposób też odbierać go jako science fiction, bo wystarczyłoby podmienić tajemniczą substancję na pierwszy lepszy mocniejszy narkotyk, i wciąż mielibyśmy ten sam efekt: osobnika wściekłego, silnego i nieczułego na ból. Co więc zostaje? Chyba thriller. Piszę „chyba”, bo akcja umiera tutaj nawet nie w połowie historii, zostawiają widza w płonnej nadziei, że cały ten fabularny bajzel rzeczywiście zmierza w jakimś konkretnym kierunku.
„UKM – Maszyna do zabijania” jest więc klasycznym przypadkiem kinematograficznej kradzieży czasu i ze względu na miałkość fabuły oraz praktycznie zerowe emocje najlepszym pomysłem będzie jej konsekwentne unikanie.
koniec
16 lipca 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.