Bardzo lubię oglądać fantastykę, ale niekiedy moja słabość do tego gatunku zostaje wystawiona na bardzo ciężką próbę. Tak było w przypadku „Łowcy obcych”. Film o tytule sugerującym przygody galaktycznego policjanta czy – dajmy na to – ziemskiego herosa, który tropi bobrującego w amerykańskich miastach przybysza z gwiazd, w istocie okazuje się być opowieścią o spokojnym, przeciętnym naukowcu, który zyskał przydomek Łowca Obcych podczas pracy w SETI, instytucji szukającej inteligentnego życia w kosmosie. Na próżno więc spodziewać się tu szybkich pościgów i efektownych walk.
Łowca bezsensu
[Ron Krauss „Łowca obcych” - recenzja]
Bardzo lubię oglądać fantastykę, ale niekiedy moja słabość do tego gatunku zostaje wystawiona na bardzo ciężką próbę. Tak było w przypadku „Łowcy obcych”. Film o tytule sugerującym przygody galaktycznego policjanta czy – dajmy na to – ziemskiego herosa, który tropi bobrującego w amerykańskich miastach przybysza z gwiazd, w istocie okazuje się być opowieścią o spokojnym, przeciętnym naukowcu, który zyskał przydomek Łowca Obcych podczas pracy w SETI, instytucji szukającej inteligentnego życia w kosmosie. Na próżno więc spodziewać się tu szybkich pościgów i efektownych walk.
Ron Krauss
‹Łowca obcych›
EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Łowca obcych |
Tytuł oryginalny | Alien Hunter |
Dystrybutor | Warner Home Video |
Reżyseria | Ron Krauss |
Zdjęcia | Darko Suvak |
Scenariusz | J.S. Cardone |
Obsada | James Spader, Janine Eser, Leslie Stefanson, Ron Krauss, Hristo Shopov |
Muzyka | Tim Jones |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | Bułgaria, USA |
Czas trwania | 92 min |
Parametry | Dolby Digital 5.1; format 1,85:1 |
WWW | Polska strona |
Gatunek | akcja, SF, thriller |
EAN | 5903570115578 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Bardzo lubię fantastykę, ale niekiedy moja słabość do tego gatunku zostaje wystawiona na bardzo ciężką próbę. Tak było w przypadku „Łowcy obcych”. Film o tytule sugerującym przygody galaktycznego policjanta czy – dajmy na to – ziemskiego herosa, który tropi bobrującego w amerykańskich miastach przybysza z gwiazd, w istocie okazuje się być opowieścią o spokojnym, przeciętnym naukowcu, który zyskał przydomek Łowca Obcych podczas pracy w SETI, instytucji szukającej inteligentnego życia w kosmosie. Na próżno więc spodziewać się tu szybkich pościgów i efektownych walk. Zamiast tego jest ślęczenie przed ekranem komputera i snucie domysłów na temat UFO.
Zarys fabuły przedstawia się następująco: pod lodem Antarktyki zostaje znaleziony tajemniczy przedmiot, mniej więcej wielkości małego samochodu, wysyłający silne impulsy elektromagnetyczne (że też dopiero teraz je wykryto?). Do bazy, do której zaciągnięto wycięty blok lodu z uwięzionym w środku znaleziskiem, natychmiast leci wzmiankowany Łowca Obcych – Julian Rome (w tej roli James Spader), mając nadzieję znaleźć wreszcie upragniony dowód na istnienie pozaziemskiej cywilizacji. Już na miejscu zabiera się za łamanie kodu transmisji (w końcu tu trafił sprzęt z zamkniętego projektu SETI), wikłając się jednocześnie w romans z Kate Brecher (Janine Eser), pracującą tutaj specjalistką od genetyki roślin. Bryła lodu topnieje, coraz bardziej odsłaniając skrywany w swoim wnętrzu obiekt…
Akcja rozwija się wartko, wspomagana elegancko krojonymi wątkami, z czasem wplata się w nią element niepokoju sugerujący grozę, aż wreszcie lód okrywający tajemniczy obiekt do szczętu topnieje i… Rzeczywiście groza zaczyna szaleć na ekranie. Bo cóż w tym momencie robi naukowiec mający do czynienia z wytworem obcej cywilizacji? Jakie podejmuje działania, by poznać przeznaczenie naładowanego energią obiektu? Otóż bierze do ręki piłę tarczową i zaczyna ciąć skorupę. Jeśli amerykańscy naukowcy rzeczywiście mają takie podejście do pochodzących spoza Ziemi przedmiotów (oczywiście zakładając, że faktycznie kiedykolwiek weszli w posiadanie bodaj jednego), to po prostu ręce opadają. To jak rozłupywanie siekierą znalezionej podczas archeologicznych wykopalisk mumii, żeby czym prędzej zobaczyć, co zawiera. Na tym filmie młode pokolenia badaczy mogłyby się uczyć, czego nie należy robić, gdy się znajdzie nieznany przedmiot, że wymienię tylko syf na sali, walające się wszędzie sterty skrzyń, brak uziemienia, a także brak najprostszej śluzy powietrznej. Na litość boską, przecież to produkt obcej cywilizacji i nie wiadomo, czego można się spodziewać przy jego otwieraniu! W dodatku akcja rozgrywa się na terenie placówki naukowej, więc jej pracownicy powinni przejawiać minimum inteligencji i kojarzyć na przykład, że idiotyzmem jest rozcinanie czegokolwiek naładowanego prądem.
Żeby dopełnić obrazu nieszczęścia, to sygnał wysyłany przez kapsułę, w istocie SOS, jest po wielokroć zaszyfrowany, włącznie z ostrzeżeniem, by pod żadnym pozorem jej nie otwierać. Pomijając kwestię tak skrupulatnego szyfrowania czegoś, co powinno być emitowane wręcz tekstem otwartym, bowiem było raczej ostrzeżeniem dla Ziemian, niż dla właścicieli kapsuły, zastanawia fakt nadawania tekstu w języku angielskim, bo zakładanie, że komputer nie dość, że w tak krótkim czasie odszyfrował informację, to jeszcze na dokładkę ją przetłumaczył, zakrawa o śmieszność. I może jeszcze tylko napomknę o penetrowaniu pomieszczenia z kapsułą, z której coś wylazło, po ciemku, o zapasowym wyjściu ze stacji wiodącym przez septyczną salę z uprawami genetycznie zmodyfikowanych roślin, jedyne miejsce na stacji, do którego nie powinno się wchodzić bez kombinezonu, a także o prędkości roznoszenia się infekcji. Ja rozumiem, że panowie J. S. Cardone i Boaz Davidson mogli się w życiu nie zetknąć z żadnym naukowcem, ba, nawet z osoba inteligentną, która mogłaby im wytknąć, w którym miejscu zbłądzili tworząc ten scenariusz, jednakowoż nie zwalnia ich to od stosowania elementarnych zasad logiki. Radzę po prostu na przyszłość uciekać od wszystkiego, czego tylko tkną się ręce tych dwóch panów (Boaz Davidson na przykład odpowiada za powstanie gówna – bo inaczej nie da się tego filmu określić – pod tytułem „Ośmiornica”, gdzie to amerykańską łódź podwodną atakuje ogromna, tytułowa ośmiornica; coś, co było dopuszczalne w latach 1950-tych, nie uchodzi po prostu w roku 2000).
I mimo że „Łowca obcych” sumarycznie rzecz ujmując jest filmem niedobrym, to ogląda się go w miarę gładko i przyjemnie, zwłaszcza dzięki obecności w kadrze Janine Eser i Aimee Graham (i chodzi raczej o ich wdzięki, niż grę aktorską), a także Jamesa Spadera, choć wiele do grania to on tutaj nie miał. Wystarczy tylko przymknąć oko na zwyczajnie bzdurne zakończenie, a także nie zastanawiać się po filmie nad jego zawartością. Mimo wszystko szkoda jednak, że film znalazł się u nas w dystrybucji. Jest przecież tyle innych, mniej znanych, a znacznie, znacznie ciekawszych tytułów…