Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Julian Doyle
‹Chemical Wedding›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułChemical Wedding
Tytuł oryginalnyChemical Wedding
Dystrybutor Vision
Data premiery15 stycznia 2009
ReżyseriaJulian Doyle
ZdjęciaBrian Herlihy
Scenariusz
ObsadaSimon Callow, Kal Weber, Lucy Cudden, Terence Bayler, John Shrapnel
MuzykaBruce Dickinson, Dave Howman, André Jacquemin
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiWielka Brytania
Czas trwania109
Gatunekgroza / horror, SF
EAN5908312533078
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Kupą, mości panowie, kupą po blacie
[Julian Doyle „Chemical Wedding” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Trudno stwierdzić, co konkretnie miał na myśli Bruce Dickinson płodząc scenariusz do „Chemical Wedding”. Bo jeśli chciał w ten sposób złożyć hołd Alesteirowi Crowleyowi, to bardzo mu to nie wyszło.

Jarosław Loretz

Kupą, mości panowie, kupą po blacie
[Julian Doyle „Chemical Wedding” - recenzja]

Trudno stwierdzić, co konkretnie miał na myśli Bruce Dickinson płodząc scenariusz do „Chemical Wedding”. Bo jeśli chciał w ten sposób złożyć hołd Alesteirowi Crowleyowi, to bardzo mu to nie wyszło.

Julian Doyle
‹Chemical Wedding›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułChemical Wedding
Tytuł oryginalnyChemical Wedding
Dystrybutor Vision
Data premiery15 stycznia 2009
ReżyseriaJulian Doyle
ZdjęciaBrian Herlihy
Scenariusz
ObsadaSimon Callow, Kal Weber, Lucy Cudden, Terence Bayler, John Shrapnel
MuzykaBruce Dickinson, Dave Howman, André Jacquemin
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiWielka Brytania
Czas trwania109
Gatunekgroza / horror, SF
EAN5908312533078
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Są filmy złe, ale o tych na ogół się nie mówi. Są filmy dobre, choć trzeba sporo szczęścia i uporu, żeby na nie trafić. Jest niezmierzony ocean filmów nijakich, dominujących w ofercie kin, telewizji i sklepów. No i są wreszcie takie, które ni w piszczałkę, ni w kindziuk… Filmy dające się skwitować jedynie za pomocą popularnego za oceanem skrótu WTF. Jak na przykład „Chemical Wedding”.
Ni to horror, ni to dramat, ni to sf na krawędzi cyberpunku. Raz z niezłymi zdjęciami, a kiedy indziej przywodzący na myśl tanie produkcje telewizyjne. Raz na krawędzi wyuzdanego porno, innym razem zwyczajnie obrzydliwy. I gdy się trafia taka niesmaczna scena – nie wiadomo, czy przerwać seans i wywalić płytkę do kosza, czy może dać filmowi jeszcze jedną szansę. Bo przecież chyba nie może być gorzej? A figę z makiem. Oczywiście, że może.
Autorem pierwotnej idei „Chemical Weddings” (swoją drogą ciekawe, czemu nie przetłumaczono na polski tytułu) był Bruce Dickinson. Tak, właśnie ten Bruce Dickinson, wokalista Iron Maiden. Główna intryga została opleciona wokół postaci słynnego okultysty, Aleistera Crowleya, nie wiadomo jednak, jakie tak naprawdę intencje przyświecały Dickinsonowi podczas twórczego uniesienia. Crowley został tu bowiem przedstawiony jako odstręczający, obleśny typ mający inklinacje do seksualnych dewiacji oraz do czynów, za które normalnie dostaje się po mordzie.
Początkowo nic nie wskazuje na taki obrót sprawy. Do uniwersytetu przyjeżdża młody fizyk, zamierzający kontynuować prace nad pancernym skafandrem pozwalającym na swobodną i wyjątkowo realistyczną interakcję z wirtualną rzeczywistością, wykreowaną w uczelnianym komputerze. Pech polega na tym, że mający mu służyć pomocą miejscowy technik zamiast dbać o prawidłowy przebieg eksperymentu, podczas pierwszego testu – przeprowadzonego zresztą bez wiedzy fizyka – postanawia aktywować tajemniczy program, a w zasadzie komputerowy wirus, zawierający mieszankę wiedzy dotyczącej czarnej magii, alchemii i Crowleya. W efekcie jąkający się profesor od literatury pięknej zostaje opętany przez cyfrowego Aleistera Crowleya, co kończy się wyraźną zmianą osobowości. A ponieważ Crowley w ciele profesora zaczyna od tego momentu dążyć praktycznie po trupach do sfinalizowania swojej reinkarnacji, fizyk – zaniepokojony, że owa reinkarnacja odbędzie się kosztem rudowłosej studentki, w której się zabujał – zaczyna opracowywać plan odkręcenia całej sprawy z opętaniem.
Zaprezentowane powyżej streszczenie brzmi może grzecznie, ale zaręczam, że to tylko pozory. Dużo tu golizny, seksualnych ekscesów i niewłaściwego korzystania z niewieścich wdzięków – co akurat sporej części męskiej widowni zapewne w najmniejszym stopniu nie zaniepokoi, bo i niby czemu? W końcu nie co dzień w filmie będącym w normalnej dystrybucji można trafić na taką dawkę mrocznej erotyki. Jest jedno ale. Crowley w ciele profesora. To nic, że sobie ogolił głowę. Że przestał się jąkać i nagle zaczął zdumiewająco dobrze grać w szachy. Gorzej, że twórcy postanowili pokazać widzowi kilka innych sekwencji, najwyraźniej niezbędnych dla całokształtu wizji Dickinsona. Na przykład zakończenie uniwersyteckiego wykładu skąpaniem całego audytorium w strugach moczu. Albo zostawienie komuś na biurku kupy w ramach wizytówki. Obowiązkowo jeszcze ciepłej i parującej. Że o detalach masturbacji wspomaganej laniem drewnianą lagą po tyłku nie wspomnę.
Film buja się więc od scen podnoszących libido po sceny powodujące żołądkową rewoltę, a ponieważ finał jest po prostu piramidalną bzdurą (wszystko, co się wtedy dzieje, jest generalnie bez sensu), trudno uznać obcowanie z „Chemical Wedding” za szczególnie dobrze spędzone półtorej godziny. Muszę jednak przyznać, że przez większość czasu film ogląda się nawet nieźle, choćby z tego względu, że doprawdy trudno przewidzieć posunięcia bohaterów. Próżno tu też szukać klasycznych zagrywek kina sf czy grozy. Ostrzegam jednak, że wbrew zapewnieniom dystrybutora obraz nie ma nic wspólnego z horrorem, a wspomniane przeze mnie ohydne scenki potrafią plątać się po głowie jeszcze długo po seansie.
koniec
10 września 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.