Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Richard Brandes
‹Żądza krwi›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻądza krwi
Tytuł oryginalnyOut for Blood
Dystrybutor Monolith
ReżyseriaRichard Brandes
ZdjęciaM. David Mullen
Scenariusz
ObsadaKevin Dillon, Vanessa Angel, Jodi Lyn O'Keefe, Lance Henriksen, Kenneth Colom
MuzykaSteve Gurevitch
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania95 min
ParametryDolby Digital 5.1; format 1,85:1
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Ssacza tragedia
[Richard Brandes „Żądza krwi” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Tak już jest, gdy marny twórca sili się na oryginalność i robi film o wampirach, nie dość, że nie mając odpowiedniego budżetu, to jeszcze nie potrafiąc sklecić sensownej fabuły. Rzadko zdarza się film tak bzdurny i wydumany, jak „Żądza krwi”.

Jarosław Loretz

Ssacza tragedia
[Richard Brandes „Żądza krwi” - recenzja]

Tak już jest, gdy marny twórca sili się na oryginalność i robi film o wampirach, nie dość, że nie mając odpowiedniego budżetu, to jeszcze nie potrafiąc sklecić sensownej fabuły. Rzadko zdarza się film tak bzdurny i wydumany, jak „Żądza krwi”.

Richard Brandes
‹Żądza krwi›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻądza krwi
Tytuł oryginalnyOut for Blood
Dystrybutor Monolith
ReżyseriaRichard Brandes
ZdjęciaM. David Mullen
Scenariusz
ObsadaKevin Dillon, Vanessa Angel, Jodi Lyn O'Keefe, Lance Henriksen, Kenneth Colom
MuzykaSteve Gurevitch
Rok produkcji2004
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania95 min
ParametryDolby Digital 5.1; format 1,85:1
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Teoretycznie wampiry mają szczęście do filmów. W przeciwieństwie do wilkołaków, nie muszą charczeć, jeżyć futra, ani biegać zgięte w pałąk po lesie. Najczęściej zachowują się jak ludzie, tylko są nieco silniejsze, mają kły i – oczywista sprawa – piją krew. Naturalnie i tu zdarzają się słabe produkcje, ale trudno uniknąć wpadek, gdy rocznie kręci się co najmniej kilkanaście filmów z wampirami w roli głównej. Jednym z takich nie najlepszych obrazów jest „Żądza krwi”. Teoretycznie kino klasy B prim, w praktyce jednak kolejna wypocina z naskrobanym na kolanie scenariuszem.
Fabuła tego kuriozum jest prosta jak drut. Przechodzący kryzys małżeński policjant (długo niewidziany na ekranie, znany z „Bloba” Kevin Dillon, z wyrazem twarzy „smutna ryba wyrzucona na brzeg prosi o łyk powietrza”) zostaje ugryziony przez wampirzego bossa (czarny płaszcz, zdeformowana twarz w kapturze, charczący głos – wypisz, wymaluj Palpatine), dzięki czemu sam zaczyna się przemieniać w wampira. Jako że jednak wieczne życie i orgietki połączone z podsysaniem seksownych panienek mu nie odpowiadają (chyba tylko dlatego, że jest amerykańskim policjantem), zwraca się o pomoc do swojej żony (Vanessa Angel, jedna z maskotek „Słonecznego patrolu”). Ta zaś, doskonale zaznajomiona z wampirzymi zwyczajami z powodu wykonywanego zawodu (pisarka horrorów i romansów z wampirami), pomaga mu w krucjacie przeciw ZŁU.
Nie tylko fabuła, ale i dialogi „Żądzy krwi” są rodem z dziecięcego teatrzyku: bzdurne, dęte i naciągane jak barchanowe gacie prababki. Żeby było oryginalnie, wampiry mają fosforyzujące, błękitnawe tęczówki (tylko wtedy, kiedy hipnotyzują ofiarę), podczas ataku zaś zmienia im się twarz – występują grube wały nadczołowe i następuje ogólne zeszpecenie fizys. Naturalnie boją się klasycznych rekwizytów – krzyża, wody święconej i czosnku, a zabija je drewniany kołek i słoneczne światło. Oczywiście wszystkie wampiry są występne i złe, policjant – mimo przeciwności losu (zawieszenie w czynnościach służbowych, podejrzenia o utratę zdrowia psychicznego) – prawy i dobry, a jego żona… eee… Żona po prostu nosi fiołkowy podkoszulek z dużym dekoltem (również w trakcie wyprawy na leże wampira). Prawda, ma jeszcze podręczną walizeczkę z zestawem kołków i główkami czosnku, a od czasu do czasu rzuca „pożytecznymi” informacjami na temat wampirów („przysmażenie ukąszenia krzyżem spowalnia przemianę w wampira”) i strzyg („mają krew żrącą jak kwas”). Występuje tutaj nieprawdopodobny melanż potocznych wyobrażeń, naleciałości z innych filmów, zwykłych bzdur i własnych konceptów scenarzysty, a co gorsza – nic z tego wszystkiego nie wynika. Ot, jest ugryzienie, a potem walka z wampirami, przez dłuższy czas polegająca głównie na praniu się po pyskach. Włos się na głowie jeży.
Z tej cienkiej fabuły, z zatrudnionych aktorów (najmocniej przepraszam, ale Kevin Dillon jak na mój gust ma aparycję nieświeżego karpia, więc nie wiem, czemu obsadzono go akurat w roli amanta dwóch atrakcyjnych kobiet), z charakteryzacji wampirów, a także z ich codziennego zajęcia (orgietki w rytmie rave), można wnioskować, iż Richard Brandes, scenarzysta i reżyser w jednym, zdecydowanie za dużo naoglądał się serialu „Buffy, postrach wampirów”. Nie wiem, może nawet jest jego fanem. Jeśli tak, to zdecydowanie powinien poprzestać na cichym uwielbieniu dla twórców „Buffy” (choćby i w toalecie), a nie zabierać się za robienie nędznej podróbki, w której wszystko, od muzyki po dialogi, zdaje się być niezamierzoną karykaturą pierwowzoru. I to karykaturą kompletnie pozbawioną humoru, bez którego film jest wręcz piramidalną bzdurą.
Odrębną zagadką w tym kalekim obrazie jest obecność Lance’a Henriksena, bodaj jedynej osoby, która rzeczywiście stara się przyłożyć do swojej roli. To jakiś tajemniczy trend – znani aktorzy decydują się występować w filmach pozbawionych szerszej dystrybucji, w dodatku grając dość epizodyczne rólki. Prócz Henriksena (trzecia część „Mutanta” i – skądinąd dobry – „One Point O”), czyni tak choćby Danny Glover („Piła”, „Ziemiomorze”), czy Patrick Swayze, z tym że tylko ten ostatni w miarę rozważnie dobiera swoje role („Donnie Darko”, „11:14”, czy przeuroczy „Smokiem i mieczem”). Nierozstrzygnięta pozostanie kwestia, czy brakuje im pieniędzy, czy też może wyrażają w ten sposób sympatię dla reżysera.
Innymi słowy – lepiej trzymać się z dala od „Żądzy krwi”. Kąsa.
koniec
3 listopada 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.