Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anthony Waller
‹Amerykański wilkołak w Paryżu›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAmerykański wilkołak w Paryżu
Tytuł oryginalnyAn American Werewolf in Paris
Dystrybutor Imperial
ReżyseriaAnthony Waller
ZdjęciaEgon Werdin
Scenariusz
ObsadaTom Everett Scott, Julie Delpy, Vince Vieluf, Phil Buckman, Julie Bowen, Pierre Cosso, Thierry Lhermitte, Anthony Waller
MuzykaWilbert Hirsch
Rok produkcji1997
Kraj produkcjiFrancja, Holandia, Luksemburg, USA, Wielka Brytania
Czas trwania105 min
ParametryDolby Digital 2.0; format: 4:3
Gatunekgroza / horror, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wilcze perypetie
[Anthony Waller „Amerykański wilkołak w Paryżu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Żerowanie przemysłu filmowego na znanych tytułach oraz lekkie, łatwe i przyjemne odcinanie kuponów od tychże jest dość powszechną praktyką, nie należy się więc dziwić, że „Amerykański wilkołak w Paryżu” w ogóle powstał. Można natomiast wyrażać zdumienie z faktu, że wyszedł on u nas na DVD nie poprzedzony wydaniem znacznie lepszego, klasycznego już „Amerykańskiego wilkołaka w Londynie”.

Jarosław Loretz

Wilcze perypetie
[Anthony Waller „Amerykański wilkołak w Paryżu” - recenzja]

Żerowanie przemysłu filmowego na znanych tytułach oraz lekkie, łatwe i przyjemne odcinanie kuponów od tychże jest dość powszechną praktyką, nie należy się więc dziwić, że „Amerykański wilkołak w Paryżu” w ogóle powstał. Można natomiast wyrażać zdumienie z faktu, że wyszedł on u nas na DVD nie poprzedzony wydaniem znacznie lepszego, klasycznego już „Amerykańskiego wilkołaka w Londynie”.

Anthony Waller
‹Amerykański wilkołak w Paryżu›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAmerykański wilkołak w Paryżu
Tytuł oryginalnyAn American Werewolf in Paris
Dystrybutor Imperial
ReżyseriaAnthony Waller
ZdjęciaEgon Werdin
Scenariusz
ObsadaTom Everett Scott, Julie Delpy, Vince Vieluf, Phil Buckman, Julie Bowen, Pierre Cosso, Thierry Lhermitte, Anthony Waller
MuzykaWilbert Hirsch
Rok produkcji1997
Kraj produkcjiFrancja, Holandia, Luksemburg, USA, Wielka Brytania
Czas trwania105 min
ParametryDolby Digital 2.0; format: 4:3
Gatunekgroza / horror, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Tak to już jednak jest, że kinoman niezbyt jest w Polsce ceniony. Wzorem rozmaitych Biedronek, Tesco czy Lidli, krajowi dystrybutorzy DVD wciskają klientom towar drugiej kategorii, nie troszcząc się specjalnie ani o wygląd produktu, ani o jego zawartość. Bo skoro w biznesie liczą się głównie pieniądze, to im taniej uda się kupić prawa do wydania filmu, tym wyższe będą zarobki (bo jakość filmu nie przekłada się na cenę sklepową). Smutna to taktyka, bo wydawcy w ten sposób sami podcinają gałąź, na której siedzą. Klienci, zniechęceni niemożnością nabycia fundamentalnych niekiedy dla historii kina filmów czy rozczarowani lichością dostępnych wydań, nabywają upragnione tytuły za granicą bądź ściągają nielegalne kopie z sieci. Ta ostatnia metoda zresztą wzbudza gniew tychże samych dystrybutorów, oburzonych, że konsumentom nie odpowiada krajowa oferta, rzucona z łaski jak ochłap.
Doskonałym przykładem takiego lekceważącego traktowania kinomanów jest wydanie „Amerykańskiego wilkołaka w Paryżu” bez uprzedniego zaproponowania starszego i znacznie lepszego „Amerykańskiego wilkołaka w Londynie”, który notabene do dziś nie trafił do polskiej dystrybucji. Pierwsze, co rzuca się w oczy w tym obrazie – poza oczywiście bardzo ładną czołówką, dzięki której możemy obejrzeć rewelacyjnie sfilmowane detale paryskiej katedry Notre Dame – to prostactwo. Film jest najwyraźniej pomyślany jako niezbyt wyszukana młodzieżowa siekanina, średnio porywająca i – mimo wysiłków scenarzysty – w sumie mało zabawna.
Bohaterami opowieści jest trzech młodzieńców z Ameryki, którzy przyjechali do Europy tylko po to, by zaliczyć jak najwięcej panienek i udowodnić sobie i kolegom, że są prawdziwymi macho. Po dotarciu do Paryża nielegalnie nocują na tarasie wieży Eiffla, planując wykonać skok na bungee. Pech chciał, że ten sam taras upatrzyła sobie pragnąca popełnić samobójstwo miejscowa dziewczyna (Julie Delpy). Jeden z wyrostków z narażeniem życia skacze za nią i ledwo utrzymany przez kamratów (lina w końcu nie była do niczego przywiązana) ratuje jej życie, odnosząc jednak przy tym kontuzję. Gdy budzi się następnego dnia w szpitalu, jedynym wspomnieniem po tajemniczej samobójczyni jest jej pantofel. Co nastąpi dalej, łatwo się domyślić.
Naturalnie występują w filmie również wilkołaki, bo w końcu jest to „Amerykański wilkołak w Paryżu”, jednak przez większą część obrazu są wyłącznie ozdobnikiem, niemającym wpływu na główny nurt fabuły. Podobnie z Francuzami – tak na dobrą sprawę wcale nie ma ich w kadrze. Nie ma strażników, którzy by dokładniej sprawdzali wieżę przed zamknięciem, nie ma policji, która by ewentualnie miała pretensje do beztroskich zagranicznych turystów, a na wielką dyskotekę są zapraszani wyłącznie… obywatele USA. Równie dobrze można więc było umieścić fabułę w Bangkoku, Nairobi czy Rio de Janeiro, byle tylko miasto miało jakąś wieżę, z której byłby w stanie skoczyć bohater. Przesunięcie akcji w inny rejon świata byłoby też o tyle rozsądniejsze, że skakanie na bungee z dolnego tarasu wieży Eiffla jest praktycznie niewykonalne. Taras bowiem nie leży na krawędzi konstrukcji i aby znaleźć się bezpośrednio nad płytami chodnika, należy jeszcze pokonać ładnych parę metrów wystającej poza obrys tarasu pochyłej kratownicy.
Scena skoku zawiera jeszcze jeden „smaczek” – skaczący młokos dogania dziewczynę w locie. Co prawda nasz wieszcz mawiał ongiś „Kobieto, puchu marny”, jednak w rzeczywistości takie wyczyny, zwłaszcza na odcinku kilkudziesięciu ledwie metrów, to najczystsza fantazja. Z drugiej strony – czym się tu przejmować? Przecież nie tylko ta jedna scena jest na bakier z logiką. Wilkołaki mają pionowe źrenice (kto widział wilka z pionowymi źrenicami – ręka w górę), bohater jest prześladowany przez ducha swojego kolegi, mimo że ten nie został przezeń zagryziony (a wedle pierwszego filmu był to warunek niezbędny do zaistnienia takiej sytuacji), a banda łysoli jeżdżących starym peugeotem jest owładnięta ideą stworzenia nowego wspaniałego świata bez chorób, menelstwa i – uwaga! – Amerykanów. O paru innych „pomysłach” nie napiszę, bo zbyt wiele musiałbym zdradzać z fabuły, ale zaręczam, że jest ich tam jeszcze trochę.
Prócz tego nieco drażni sposób, w jaki zrealizowano film. Teoretycznie jego produkcja pochłonęła 22 miliony dolarów, w związku z czym – przynajmniej od strony technicznej – należałoby się spodziewać solidnej roboty. W rzeczywistości jednak w niektórych scenach wręcz kłuje w oczy sztuczność dekoracji (głównie daje się to odczuć w przypadku szpitalnej sali i zaułka przed wejściem do szemranego klubu), a efekty specjalne są zwyczajnie słabe. Przykładowo – generowany komputerowo wilkołak, mimo że elektroniczne maszyny dają ogromne pole do popisu i pozwalają zapomnieć o ograniczeniach wynikających z konieczności upchnięcia w wilczym kostiumie dorosłego człowieka, jest jeszcze brzydszy i jeszcze bardziej niezdarny niż futrzane niewiadomoco z „Amerykańskiego wilkołaka w Londynie”. Tak po prawdzie to wyglądem, sposobem poruszania się i wydawanymi dźwiękami bardziej przypomina goryla niż wilkołaka.
W sumie jednak „Amerykański wilkołak w Paryżu” nie jest tak wielką porażką, jak by się mogło zdawać – przy lekkim przymrużeniu oka i przytępieniu zmysłu estetycznego jakimś procentowym preparatem w płynie jest w stanie zapewnić minimum rozrywki niezbędne do utrzymania uwagi. Z całą pewnością nie jest to jednak pozycja obowiązkowa, nawet dla entuzjastów kina spod znaku dwunogich pchlarzy.
koniec
19 marca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.