Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mariusz Pujszo
‹Legenda›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLegenda
Dystrybutor SPI
Data premiery4 listopada 2005
ReżyseriaMariusz Pujszo
ZdjęciaAndrzej Glacel
Scenariusz
ObsadaAgata Dratwa, Anna Powierza, Sylwia Kaczmarek, Andrzej Nejman, Michał Anioł, Joanna Liszowska, Roksana Krzemińska, Agnieszka Kawiorska, Magdalena Modra
MuzykaPiotr Salaber, Grzegorz Daroń
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiPolska
Czas trwania90 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Uduchowiona Czocha
[Mariusz Pujszo „Legenda” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Co pewien czas na powierzchnię rynku wyskakuje – niczym gejzer błota – rodzimej produkcji „horror”. Hałaśliwie reklamowany, okrzykiwany „odrodzeniem polskiego kina grozy”, przy bliższym kontakcie nieodmiennie okazuje się być nieporozumieniem, któremu nie warto poświęcać najmniejszej nawet uwagi. Nie inaczej jest z „Legendą”.

Jarosław Loretz

Uduchowiona Czocha
[Mariusz Pujszo „Legenda” - recenzja]

Co pewien czas na powierzchnię rynku wyskakuje – niczym gejzer błota – rodzimej produkcji „horror”. Hałaśliwie reklamowany, okrzykiwany „odrodzeniem polskiego kina grozy”, przy bliższym kontakcie nieodmiennie okazuje się być nieporozumieniem, któremu nie warto poświęcać najmniejszej nawet uwagi. Nie inaczej jest z „Legendą”.

Mariusz Pujszo
‹Legenda›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLegenda
Dystrybutor SPI
Data premiery4 listopada 2005
ReżyseriaMariusz Pujszo
ZdjęciaAndrzej Glacel
Scenariusz
ObsadaAgata Dratwa, Anna Powierza, Sylwia Kaczmarek, Andrzej Nejman, Michał Anioł, Joanna Liszowska, Roksana Krzemińska, Agnieszka Kawiorska, Magdalena Modra
MuzykaPiotr Salaber, Grzegorz Daroń
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiPolska
Czas trwania90 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Mariusz Pujszo, podobnie jak lata temu Ed Wood, to twórca niespełniony. Tryskający nowymi pomysłami i z entuzjazmem rzucający się na coraz to nowe tematy, nie znajduje u widzów zrozumienia. Nic w tym zresztą dziwnego, bowiem kręcone przezeń filmy wciąż robione są wedle jednej recepty – zebrać na planie jak najwięcej ładnych dziewczyn, a potem się pomyśli, co dalej. Podobna taktyka jeszcze ujdzie, gdy robić głupawe, pozbawione ambicji komedie w rodzaju „Polisz kicz projekt”. Jednak w przypadku brania się za kino gatunkowe wypadałoby mieć jakąś wizję. A w takiej „Legendzie” i wizji zabrakło, i – szczerze mówiąc – umiejętności i wiedzy.
Oglądając film nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reżyser, który może i rzeczywiście obejrzał w życiu kilka horrorów – choć pewnie żadnego należącego do klasyki gatunku – próbuje wyważyć drzwi, których już dawno w tym miejscu nie ma. To klasyczny objaw syndromu twórcy, dotykający głównie tzw. głównonurtowych pisarzy. Polega on na tym, że któregoś dnia rankiem, podczas smażenia jajek czy parzenia kawy, naznaczony nim twórca przypadkiem odkrywa istnienie obcych sobie gatunków literackich (czy, jak w naszym przypadku, filmowych) i z mety postanawia pokazać światu, że on też umie. I to lepiej. W efekcie powstaje coś takiego, jak „Legenda”. Film, który miał być nową jakością w polskim kinie, odrodzeniem zarżniętego – m.in. przez Piestraka – horroru, w rzeczywistości okazuje się być pozbawioną oryginalności mieszanką slashera, mistycznego thrillera i nadnaturalnego horroru. Przy czym wszystko to – właśnie ze względu na nieznajomość dokonań gatunkowych – jest fatalnie niedorobione i wynika z niezrozumienia konwencji. A przy okazji z niedostatku talentu reżyserskiego.
Okładka filmu, obsada (sześć dziewczyn, w tym Joanna Liszowska i Roksana Krzemińska) i pierwsze pół godziny filmu przekonują widza, że będzie miał do czynienia ze slasherem. Nic z tego. Owszem, dziewczyny co pewien czas giną, ale bez krzyku, bez biegania, bez krwi nawet (cios sztyletem – wyciemnienie). Może to i lepiej, bo mimo całkiem porządnej charakteryzacji, dość realistycznych strupów i siniaków, krew zdecydowanie twórcom nie wyszła – raz jest prawdopodobnie keczupem, a drugi raz dżemem. Następnym tropem jest oparty na mistyce thriller. Mieszkający na zamku kustosz przebąkuje coś o koniunkcji gwiazd, ciągle coś gryzmoli na skomplikowanym wykresie (złudnie podobnym do enneagramu, nie służącym wcale do obliczania owych koniunkcji), raczy dziewczyny opowieścią o tragicznych zdarzeniach na zamku i nieustannie miętosi w dłoni medalionik z pentagramem. No, ale skoro w sumie nikt nie zamierza rozwiązywać zagadki, która sama się rozwiąże – niejako mimochodem – pod koniec, a śledztwo nie jest istotą fabuły, to trudno mówić o prawdziwym mistycznym thrillerze. Zostaje więc ostatnia deska ratunku – nadnaturalny horror.
I chyba rzeczywiście ten koncept jest najbliższy prawdy. Film zresztą był reklamowany jako historia z duchem, który odradza się co ileś tam lat i morduje przebywające na zamku osoby. Problem w tym, że z całego tego morderczego, grasującego po zamku ducha, widać zaledwie figurkę na obrazie i chowającą się po korytarzach, rozwiewającą się postać w czarnej szacie. Nie ma tu żadnego budowania napięcia, żadnej grozy, a jedyna jump scena (i tak dobrze, że w ogóle się jakaś znalazła), to tradycyjne wyskoczenie zza czyichś pleców. Czemu więc, skoro nie ma tu żadnej grozy, Pujszo twierdzi, że nakręcił horror? Pewnie nigdy się nie dowiemy.
Nijaka, kiepsko wyreżyserowana historia, w której ni do strachu, ni do śmiechu, jest jeszcze trudniejsza w odbiorze z powodu szerokiego wachlarza pobocznych błędów i niedoróbek. Przede wszystkim szwankuje udźwiękowienie filmu. Znaczna część dialogów była nagrywana prawdopodobnie od razu na planie, przez co im dalej aktorka od kamery, tym gorzej ją słychać. Jak by nie dość tego, z głosem aktorów konkurują wyjątkowo wyraźne dźwięki tła i zbyt głośno nagrana oprawa muzyczna. Ale to jeszcze nic w porównaniu z wyraźnymi, nagranymi w studio kwestiami. Te bowiem są sztucznie wymawiane, z nienaturalną intonacją, niekiedy z błędną dykcją (na plus odstaje jedynie Roksana Krzemińska), a rekordy w tej materii bije Michał Anioł, który w żadnym wypadku nie powinien być narratorem. Nie dość, że ma problemy z prawidłową wymową polskich głosek (i wymową w ogóle), przez co część wyrazów zlewa się w trudno rozróżnialną masę, to jeszcze okrasza wypowiadane zdania denerwującą sugestią zadyszki, jak by się spieszył do toalety. Skoro facet ma takie problemy, może trzeba było zatrudnić kogoś innego, żeby podłożył pod niego głos? Albo, najlepiej, pod wszystkich, którzy w filmie zagrali?
Z pozostałych „drobiazgów” – praktycznie nikt na planie nie umie grać (może oprócz nadmienionej Roksany Krzemińskiej, która szlify zdobywała na planie „Angelusa”). Nie było zresztą co grać, bo skonstruowane przez Pujszę postaci nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy wspomnieć scenę, kiedy w piwnicy zostaje znalezione ciało koleżanki – wszyscy z piskiem uciekają na górę, by spokojnie wrócić do swoich zajęć, i może odrobinkę powspominać zmarłą. Której ciało, notabene, leży sobie spokojnie tam, gdzie zostało znalezione. Również – jak to w polskim filmie – nie mogło tu zabraknąć odpowiedniej dawki sapaniny, miętoszenia cyców i jęków rozkoszy, czyli klasycznego seksu, którego w krajowym wydaniu nie sposób nazwać inaczej, jak rypańskiem (zadziwiające, jak inni twórcy – zagraniczni oczywiście – potrafią taktownie pokazać seksualne zbliżenia). Warto też zwrócić uwagę na wyjątkowo prymitywny product placement, czyli miganie widzom po oczach piwem konkretnej marki, a także najnowszymi modelami aut pewnego hiszpańskiego koncernu.
Za cóż więc aż dwie gwiazdki? Ano za urokliwe plenery (kłania się malowniczy zamek Czocha), ładny akcent z figurką na obrazie, niezłą charakteryzację, odrobinę nadspodziewanie porządnej muzyki i kilka miłych dla oka dziewczyn. Resztę żal wspominać.
koniec
27 października 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.