Kanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcieKonrad Wągrowski
Konrad WągrowskiKanon filmów fantastycznych „Framzety” – rozstrzygnięcieNie sadzę aby tak było w przypadku „Piątego elementu”. Ten urokliwy i śliczny wizualnie film Luca Bessona, niezwykle przyjemny w odbiorze, mimo że na pewno jest jednym z lepszych obrazów sf lat dziewięćdziesiątych, nie ma cech utworu, który na długo zapadnie w pamięć. Nie ma wyrazistych i ciekawych bohaterów, nie niesie ze sobą ważnych myśli. A nic nie stoi na przeszkodzie, aby już wkrótce pojawiły się filmy ładniejsze. Tym niemniej, cieszy mnie jego pozycja w obecnym rankingu, bowiem bardzo lubię „Piąty element”. Jednak tak wysokiej pozycji film nie utrzyma. „Cube” – oryginalne dzieło kanadyjskiego reżysera Vincenzo Natali – to największe zaskoczenie pierwszej dziesiątki kanonu. Ten niskobudżetowy film, oparty na niekonwencjonalnym pomyśle, zrobił prawdziwą furorę. Ma on swoje wady – słabe aktorstwo, przewidywalne zakończenie, nieco błędów logicznych, które mogą spowodować, że jego pozycja z czasem spadnie. Miejmy jednak nadzieję, że pozostanie on prekursorem nowego kina science fiction – opartego na Pomyśle, nie zaś na pretekstowej fabule i efektach specjalnych. Kilka słów należy się „Seksmisji” Juliusza Machulskiego, która zajęła bardzo wysokie szóste miejsce, pozostawiając w pokonanym polu takie dzieła jak „Aliens”, „Terminator”, czy „Imperium kontratakuje”. Nie ma co ukrywać, że nie zawdzięcza tego walorom fantastyczno naukowym (choć to najlepszy i najlepiej wykonany polski film tego gatunku), o jego miejscu zadecydowała „kultowość” (znów nie da się uniknąć tego słowa), liczne grono fanów (do których sam się zaliczam) oglądających go przy każdej okazji i znających na pamięć całą ścieżkę dialogową, a przynajmniej zestaw najciekawszych tekstów Jerzego Stuhra, czyli Maksymiliana Paradysa. Przy ogłaszaniu plebiscytu prosiliśmy o głosowanie na pojedyncze filmy, choćby były częścią jakiegoś cyklu science fiction. Sądzimy, że naprawdę trudno uważać za jedną całość filmy Scotta, Camerona, Finchera i Jeuneta z serii „Obcy” Widać jednak, że niektórzy z głosujących, wybierali jeden z filmów na reprezentanta całej serii – tak było niekiedy w przypadku „Gwiezdnych wojen”, na pewno było tak w przypadku „Mad Maxa” (wygrała część pierwsza, która ma z sf najmniej wspólnego), „Star Treka” (tu powstaje inne pytanie – głosowano na film, czy serial?), czy „Terminatora”. Jakie wyniki otrzymalibyśmy, gdyby porównać cykle? Zażartą walkę o zwycięstwo stoczyły oczywiście „Gwiezdne wojny” i „Obcy”. Obydwa cykle miały po dwa tytuły w pierwszej dziesiątce. Cztery filmy z serii „Gwiezdnych wojen” zdobyły w sumie 113 punktów, a cztery części „Obcego” punktów 95. W ramach serii uznaliście, że w „Gwiezdnych wojnach” lepsze były filmy nakręcone wcześniej, choć zdarzały się głosy wyróżniające „Imperium kontratakuje”, najmroczniejszą część cyklu, pomijając „Nową nadzieje”. W przypadku „Obcego” zaś, z nieco większym uznaniem spotkała się część Jeuneta niż Finchera, poza tym porządek chronologiczny został zachowany. Bardzo niewiele głosów zdobyła licząca już 9 filmów seria „Star Trek”, co może wynikać z faktu, że na naszych ekranach pojawiły się jedynie części 4 i 7, ale – wybaczcie mi moi drodzy trekkerzy – pod względem sztuki filmowej daleko „Star Trekom” do poziomu „Obcych”, czy „Gwiezdnych wojen”. Osobnym rozdziałem są filmy znane w Polsce jedynie z rynku wideo lub kodowanych stacji telewizyjnych – te miały oczywiście dużo mniejsze szanse na wyższą lokatę. Mam na myśli przede wszystkim tak ciekawe pozycje jak „Duch w pancerzu”, „Gattaca”, „Mroczne miasto”, „13 piętro”, czy „Galaxy Quest” (podziękowania dla dystrybutorów za nie wprowadzenie tych filmów do polskich kin). Niesamowity wręcz wydaje się sukces „Ducha w pancerzu” Mamoru Oshii. Ta rewelacyjna pełnometrażowa japońska anime, pomimo tego, że pokazywano ją tylko w godzinach nocnych na Canal +, uzyskała aż 23 punkty, zajmując 13 miejsce. Myślę, że gdyby znało ten film więcej osób, miejsce w pierwszej dziesiątce miałby pewne. Nie mówię tu nawet o wejściu „Ghost in the Shell” do kin, bo w Polsce powszechnie uważa się, że animowane filmy mogą być tylko filmami dla dzieci (tak klasyfikuje „Uciekające kurczaki” Gazeta Wyborcza!), ale choćby o pokazaniu go na jakimś popularniejszym programie. Ten film to też najlepsza reklama dla zwolenników anime, która ma w Polsce bardzo złą prasę. Nie będę się spierał czy słusznie, ponieważ słabo znam cały gatunek, ale przypadek „Ducha w pancerzu” (czy ostatnio „Księżniczki Mononoke”) dowodzi, że dużym błędem jest żywienie uprzedzeń wobec filmów anime. Nie znamy niestety danych osób biorących udział w naszym konkursie. Na pewno jednak byli to w większości ludzie młodzi, miłośnicy Internetu, trudno więc ich uznać za w pełni reprezentatywną próbkę miłośników fantastyki. Tym ciekawszy wydaje się nam przyjrzenie jak poradziły sobie w naszym zestawieniu klasyczne pozycje science fiction wyprodukowane przed 1970 rokiem. Pierwszy rzut oka świadczy o tym, że nie jest źle. Choć głosowali ludzie młodzi, byli to jednak ludzie znający historię gatunku i doceniający klasyczne dzieła. Bardzo wysoką, piątą pozycję zajęła legendarna „Odyseja kosmiczna 2001” Stanleya Kubricka – wybór ze wszech miar słuszny. Docenione zostały też „Fahrenheit 451” (być może ze względu na literackie znaczenie pierwowzoru Bradbury’ego), „Planeta małp” i „Metropolis”, jedyny przedstawiciel kina niemego na naszej liście. Nie zapomnieliście o „Ostatnim brzegu”, „Dniu, w którym Ziemia zamarła”, „Zakazanej planecie” i „Doktorze Strangelove”. Ten ostatni film ma u nas dużo niższą pozycję niż np. w rankingu Internet Movie Database, w którym plasuje się w pierwszej dziesiątce wszystkich filmów wszech czasów, ale wynikać może to stąd, że nie zawsze bywa zaliczany dla kina sf. Ja osobiście żałuję, że jeden z bardzo lubianych przeze mnie filmów, „Zakazana planeta”, zdobył tylko 4 głosy, i tego, że zupełnie nie został dostrzeżony „Alphaville”. Kogo można natomiast uważać za największych przegranych niniejszego rankingu? Sadzę, że oprócz wspomnianego „Mrocznego widma” można wpisać na tę listę także wielkie superprodukcje ostatnich lat: „Dzień Niepodległości”, i „Armageddon”. Filmy te jednak przyniosły zyski, a to zdaje się być ważniejsze dla ich producentów od późniejszej oceny fanów. Zadziwiająco nisko znalazł się „Terminator 2”, legenda w wykorzystaniu komputera dla potrzeb kina sf – czyżby zmęczenie widzów efektami specjalnymi? Nie powinno nie powinno w tym podsumowaniu zabraknąć spojrzenia na ludzi – jacy reżyserzy i aktorzy tworzyli, waszym zdaniem, kino sf XX wieku? Na lidera reżyserów wyrasta niewątpliwie Ridley Scott, twórca „Blade Runnera” i „Obcego”, za nim znajduje się: George Lucas, reprezentowany w naszym rankingu co prawda tylko przez dwa filmy, ale wiemy przecież, że również w przypadku dwóch innych miał decydujące zdanie; Stanley Kubrick (3 tytuły na naszej liście), James Cameron (3), Steven Spielberg (3), Terry Gilliam (2), zaś dalej: John Carpenter, Paul Verhoeven i Robert Zemeckis. Wśród aktorów króluje dwójka – oczywiście niekwestionowanym liderem zdaje się być Harrison Ford, aktor „Blade Runnera” i trylogii Lucasa, ale także Bruce Willis, który zdominował kino sf lat 90-tych, grając w „12 małpach”, „Piątym elemencie” i „Armageddonie”. Choć cyberpunk nie był do tej pory zbyt często podejmowanym tematem w filmowej fantastyce naukowej, to jednak dwa pierwsze miejsca zajęły filmy najbliższe tej poetyce, a nie można lekceważyć też wysokiej lokaty „Ducha w pancerzu”. Czyżby to oznaczało, że nie wykorzystano tego pomysłu w wystarczający sposób? Może więc szanse na sukces miałaby ewentualna ekranizacja „Neuromancera” Williama Gibsona? Zobaczymy. Na najlepszy okres w fantastyce naukowej wygląda przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, czas gwiezdnej trylogii, „Obcego” i „Blade Runnera”, lata dziewięćdziesiąte to niestety krok wstecz, krok w kierunku redukcji fabuły na rzecz efektów specjalnych. Co będzie dalej? Jak będzie wyglądało kino sf XXI stulecia? Czy będą powstawały filmy na jedną modłę, mające zapewniony sukces finansowy przy odpowiedniej promocji, czy ten kierunek będzie miał perspektywy rozwoju – „Matrix” światełkiem w tunelu? Czy może, wzorem „Cube” będziemy mogli oglądać kino świeże i oryginalne? To już chyba jednak temat na osobny artykuł.
|
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Do kina marsz: Kwiecień 2019
— Esensja
Do kina marsz: Październik 2018
— Esensja
Do kina marsz: Wrzesień 2018
— Esensja
Do kina marsz: Czerwiec 2018
— Esensja
Prezenty świąteczne 2017: Film
— Esensja
Dobry i Niebrzydki: Ludzie bez duszy, replikanci bez ciała
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
Co nam w kinie gra: 2001: Odyseja kosmiczna
— Konrad Wągrowski, Michał Chaciński
50 najlepszych polskich komedii wszech czasów
— Esensja
Dziś Star Wars Day!
— Esensja
Peryferal: Odc. 8. Każda akcja wywołuje reakcję
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 7. Czas próby
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 6. Na straży porządku i sprawiedliwości
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 5. Porozmawiajmy o zabijaniu
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 4. Apokalipsa na wyciągnięcie ręki
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 3. Małomiasteczkowe porządki
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 2. Trudne do uwierzenia
— Marcin Mroziuk
Peryferal: Odc. 1. Ukryte reguły gry
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 8. Wysoka cena przetrwania
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 7. Sojusze ponad podziałami
— Marcin Mroziuk
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski
Migające światła
— Konrad Wągrowski
Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski
Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski
Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski
Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski
Ciekawie porównać wrażenia po tylu latach. Np. o filmie "Cube" pewnie mało kto już pamięta.