Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Denis Villeneuve
‹Blade Runner 2049›

WASZ EKSTRAKT:
60,0 (75,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlade Runner 2049
Dystrybutor UIP
Data premiery6 października 2017
ReżyseriaDenis Villeneuve
ZdjęciaRoger Deakins
Scenariusz
ObsadaAna de Armas, Ryan Gosling, Jared Leto, Mackenzie Davis, Harrison Ford, Robin Wright, Dave Bautista, Lennie James
MuzykaJóhann Jóhannsson
Rok produkcji2017
Kraj produkcjiUSA
CyklBlade Runner
WWW
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Dobry i Niebrzydki: Ludzie bez duszy, replikanci bez ciała

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
1 2 3 »
Czy androidy śnią o drewnianych koniach? Czy Deckard nadal jest (albo nie jest) replikantem? Czy K replikantem nie jest? Czy bez duszy można sobie nieźle radzić? I czy w ogóle film Denisa Villeneuve’a ma duszę i jak sobie radzi w porównaniu do kultowego klasyka? W kinach sequel słynnego „Blade Runnera” Ridleya Scotta i oczywiście tego tytułu pominąć w naszych dyskusjach nie możemy.

Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Dobry i Niebrzydki: Ludzie bez duszy, replikanci bez ciała

Czy androidy śnią o drewnianych koniach? Czy Deckard nadal jest (albo nie jest) replikantem? Czy K replikantem nie jest? Czy bez duszy można sobie nieźle radzić? I czy w ogóle film Denisa Villeneuve’a ma duszę i jak sobie radzi w porównaniu do kultowego klasyka? W kinach sequel słynnego „Blade Runnera” Ridleya Scotta i oczywiście tego tytułu pominąć w naszych dyskusjach nie możemy.

Denis Villeneuve
‹Blade Runner 2049›

WASZ EKSTRAKT:
60,0 (75,0) % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlade Runner 2049
Dystrybutor UIP
Data premiery6 października 2017
ReżyseriaDenis Villeneuve
ZdjęciaRoger Deakins
Scenariusz
ObsadaAna de Armas, Ryan Gosling, Jared Leto, Mackenzie Davis, Harrison Ford, Robin Wright, Dave Bautista, Lennie James
MuzykaJóhann Jóhannsson
Rok produkcji2017
Kraj produkcjiUSA
CyklBlade Runner
WWW
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Myślę, że dyskusję o nowym „Blade Runnerze” fajnie by zacząć od wstawki kombatanckiej. Klasyka Ridleya Scotta obejrzałem w roku 1986, oczywiście na VHS (niezła kopia ze świetnym lektorem, który modulował głos, by oddać sposób mówienia bohaterów) – z niewiadomych powodów film nie wszedł do polskich kin, choć Harrison Ford był u nas niekwestionowaną gwiazdą po „Gwiezdnych wojnach” i „Poszukiwaczach zaginionej arki” i z pewnością w kinach nie byłoby problemu z frekwencją – zakładam jednak, że PRL-owska dystrybucja rządziła się swoimi prawami. Apetyt na film rozbudzała ówczesna telewizja, pokazując jego fragmenty – w szczególności zapamiętałem scenę z latającym samochodem Deckarda na tle piramidy Tyrella – ta scena naprawdę sugerowała ówczesnym dzieciakom, że to mogą być nowe „Gwiezdne wojny"! Zderzenie z realnym dziełem było więc zaskakujące – nie powiem, że rozczarowujące, bo wówczas chłonęliśmy każde SF jak gąbki, ale jednak powolne tempo filmu i odbiegający od standardów pojedynek finałowy były z pewnością czymś innym niż się wówczas spodziewałem. Co nie znaczy, że film mi się nie podobał – chyba już wówczas czułem, że kluczowe są nie efekty specjalne i bijatyki, ale słowa, że „wszystkie te chwile przeminą w czasie, jak łzy w deszczu"…
Piotr Dobry: To ja byłem w jeszcze mniej komfortowej sytuacji niż ty, bo nawet jeszcze nie byłem wówczas wczesnym nastolatkiem, miałem osiem, góra dziewięć lat. Zdecydowanie za wcześnie na „Blade Runnera” – jak i na wiele innych filmów, ale tamte zostawmy może na odcinek emitowany po 22. – i oczywiście się wynudziłem, niewiele z filmu zrozumiałem, Roy Batty nie mógł na takim gnojku robić wrażenia choćby porównywalnego z Darthem Vaderem, a posągowa Sean Young nie miała w sobie atrakcyjności Sheeny, królowej dżungli. W efekcie zniechęciłem się do filmu Scotta na całe lata i wróciłem do niego już w dorosłym wieku. Wtedy wreszcie zrobił wrażenie, ale też naturalnie to już nie było to samo. Stąd też teraz film pozostaje dla mnie jednym z tych klasyków, które szanuję, ale niekoniecznie wspominam z sentymentem. Co wbrew pozorom ma też swoje plusy, bo jako że nie podchodzę do oryginalnego „Blade Runnera” na kolanach, jak spora część rówieśników, to z kolei do nowego mogłem podejść bez uprzedzeń – jak niewiele osób, które znam.

Ridley Scott
‹Łowca androidów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŁowca androidów
Tytuł oryginalnyBlade Runner
Dystrybutor Galapagos
ReżyseriaRidley Scott
ZdjęciaJordan Cronenweth
Scenariusz
ObsadaHarrison Ford, Rutger Hauer, Sean Young, Edward James Olmos, M. Emmet Walsh, Daryl Hannah, William Sanderson, Joe Turkel, Joanna Cassidy
MuzykaVangelis
Rok produkcji1982
Kraj produkcjiUSA
CyklBlade Runner
Czas trwania112 min
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
KW: Nie chcę tu wchodzić w jakąś głębszą dyskusję o pierwszym „Blade Runnerze”, bo przecież chyba powiedziano i napisano o nim wszystko i nie sądzę, byśmy mieli coś bardzo mądrego do dodania. Wydaje mi się, że jest to – podobnie jak „2001: Odyseja kosmiczna" - casus filmu, do którego trzeba wracać po latach, bo wraz z doświadczeniem życiowym, zmianą otaczającej nas rzeczywistości, można odbierać go w zupełnie nowy sposób. Pierwsze wrażenie – oryginalny czarny kryminał SF. Drugie wrażenie – antyutopia, film będący prekursorem cyberpunku, przedstawiający korporacyjną rzeczywistość przyszłości i zagubienie jednostek w tym świecie. Trzecie wrażenie – pewnego rodzaju przypowieść religijna, symboliczne spotkanie człowieka ze swoim Stwórcą. Czwarte wrażenie – posthumanizm, wizja ewolucji ludzkości. Piąte wrażenie – zawierające się w słowach „I want more life, fucker” czy „It’s too bad she won’t live – but then again, who does?”. Czyli radzenie sobie ze swoją śmiertelnością, z nieubłaganie upływającym czasem, zastanawiając się – jak mówi Deckard w voice-overach wersji kinowej – ile czasu nam zostało. Oczywiście, wszystkie te sprawy są widoczne już przy pierwszym seansie, zmienia się tylko ich znaczenie dla widza. Obejrzałem film ponownie kilka dni temu i może ten seans nie wywrócił mojego odbioru do góry nogami, ale na parę rzeczy zwróciłem uwagę – na przykład na to, jak w sumie niewiele w filmie jest Roya Batty’ego i jak to ładnie koresponduje ze słowami Tyrella, że „świeci on pełnym blaskiem”, bo przecież zaledwie w kilku scenach Rutger Hauer zbudował status postaci kultowej. Albo błyskawiczny rozkwit romansu między Deckardem i Rachael – można to zwalać na typowe w filmach skróty, ale można też wyjaśnić potrzebą szybkiego życia i intensywnych emocji, gdy wiadomo, że czasu jest niewiele. No i jeszcze przychodzi refleksja religijna – ludzie potrafią sobie strach przed śmiercią łagodzić, wyobrażając sobie życie pozagrobowe – replikanci mają pewność, że dla nich go nie ma, dlatego też są bardziej intensywni w swych przeżyciach i w rozpaczliwej walce o kolejne dni istnienia.
PD: Okej, namówiłeś mnie na kolejny seans.
KW: Kręcenie kontynuacji „Blade Runnera” było oczywiście z jednej strony kuszące (wszak to legendarny klasyk i chce się wejść znów w jego fascynujący świat), z drugiej – obarczone dużą dozą ryzyka (wszak to dzieło uznawane za kompletne i kontynuację bardzo łatwo spieprzyć). Ciągi dalsze zresztą się pojawiały – czy to w słynnej grze komputerowej, w której po raz pierwszy chyba w historii zastosowano pomysł z wieloma możliwymi zakończeniami, czy to w książkach pisanych przez K.W. Jetera i, przyznajmy, niezbyt poważanych przez fanów. Były to historie, które dość bezczelnie i bezrefleksyjnie wykorzystywały motywy z filmu (a czasem i z książki Dicka), nie niosąc ze sobą żadnych nowych myśli. Powszechne były więc obawy, że z filmem może być podobnie, zwłaszcza że znamy dziesiątki zupełnie niepotrzebnych sequeli. I nawet powiązanie z tematem Hamptona Fanchera (współscenarzysty filmu z 1982) czy będącego ostatnio mocno na fali Dennisa Villeneuve’a tych lęków nie łagodziły. Ale po pierwszych seansach rozległ się wszechświatowy okrzyk ulgi – nie jest źle! Fancher i Villeneuve znaleźli pomysł na film, który, poruszając się w podobnych obszarach tematycznych, nie żeruje na problemach z wersji z 1982 roku, ma swój styl i jest też o czym rozmawiać, jeśli chodzi o treść i filozofię.
PD: Nie zapominajmy, że pod scenariuszem podpisał się także Michael Green, również mający na koncie współpracę ze Scottem – przy „Obcym: Przymierzu”, ale – co zdaje mi się bardziej istotne – ten facet współodpowiada za fabułę tegorocznego „Logana”, jednego z najambitniejszych blockbusterów ostatnich lat. I to samo możemy powiedzieć o „Blade Runnerze 2049”. Który, co już samo w sobie stanowi niemałe osiągnięcie, nie wygląda wcale jak fanserwis, odcinanie kuponów. To jest przede wszystkim film Denisa Villeneuve’a, autonomiczne dzieło, któremu przy okazji zdarza się być sequelem kultowego filmu sprzed trzech dekad.
KW: Najważniejszym pomysłem było oparcie filmu na postaci ‘K’ – granego przez Ryana Goslinga posłusznego replikanta nowej generacji, pracującego jako nowy Blade Runner. To podobny ruch jak w nowych „Planetach małp” – mając dwie rasy rozumnie współistniejące na Ziemi, patrzymy na nie z punktu widzenia tej drugiej, nieludzkiej. A też dzięki temu można było wpleść w film jego główne zwroty akcji, związane z budzeniem się w ‘K’ własnej tożsamości, mylnych tropów dotyczących jego pochodzenia. Momenty, w których ‘K’ dowiaduje się, że jego fałszywe wspomnienia są prawdziwe, oraz gdy zostaje to zakwestionowane, co dwukrotnie burzy wszystko, co o samym sobie wiedział, to jedne najsilniejszych emocjonalnie scen filmu.
PD: Czy androidy śnią o drewnianych koniach? Nie dziwimy się, gdy trop tożsamościowy wiedzie ‘K’ do Deckarda, bo ‘K’ jest poniekąd kolejną inkarnacją Deckarda – neonoirowym detektywem w prochowcu, tyle że z melancholią w miejsce cynizmu. Co też wpisuje się w ewolucję pokoleniową w kontekście bardziej ogólnym – mężczyzny na ekranie. Dlatego też Gosling, z tym jego seksownym wycofaniem i smutnymi oczami, ale też tłumioną porywczością, taką podskórną furią czekającą na odpowiedni moment, wydaje mi się castingowym strzałem w dziesiątkę. Bo w charakterze ‘K’, tak jak w temperamencie samego aktora, mamy pozorny paradoks emocjonalnego chłodu i tykającej bomby.
KW: Podobno nie było żadnego castingu, rola od początku była przewidziana dla Goslinga.
PD: No proszę. A że filmuje go w dodatku jeden z najciekawszych współczesnych reżyserów, postać ‘K’ budzi emocje samą fizycznością, ruchem, gestem, sposobem wkomponowania jej w tło, które nawiasem często działa jak odbicie psychiki bohatera. Stąd też po sensie zupełnie nie rozumiem tego całego jojczenia, które atakowało mnie na fejsie, że za dużo ujęć z Goslingiem snującym się po mieście, że to nic nie wnosiło, że artsy-fartsy i takie tam. Bzdura. Poza tym, kiedy ‘K’ tak naprawdę włóczył się bez celu? Zawsze kogoś śledził, za kimś gonił, coś sprawdzał, odkrywał…
KW: Dlatego warto obejrzeć sobie jeszcze raz film z 1982 – tam przecież też są sceny mocno przeciągnięte, w których niewiele się dzieje. Zgadzam się, że nie ma w „2049” żadnych spacerów bez sensu i powiem więcej – mnie film zupełnie się nie dłużył. Co więcej, co nie wszystkim odpowiada, Villeneuve wrzucił do filmu nieco akcji w starym typowym hollywoodzkim stylu, której wszak w pierwowzorze nie było (bo tam akcja polegała z jednej strony na strzelaniu półnagiej kobiecie w plecy, z drugiej strony – na tropieniu się w labiryncie mrocznego budynku z początków minionego stulecia). A tu mamy i zdrową nawalankę, i krótką bitwę powietrzną, i pojedynek dwojga Nadludzi.
1 2 3 »

Komentarze

15 X 2017   10:52:27

Przy całej odwiecznej dyskusji na temat Deckarda, był czy nie był(jest) androidem... myślę że jego słabość fizyczna w starciu z androidami wyjaśnia ta kwestię...
Ogólnie zgadzam się że film jest bardzo dobry i całe szczęście, szkoda było by pogrzebać kolejną legendę.

15 X 2017   19:33:19

Dla czego androidy mają śnić skoro książkowi bohaterowie marzą. Jedni o prawdziwych zwierzętach i związanym z tym wyższym statusie społecznym a drudzy o wolności.

15 X 2017   23:19:08

nie, to nie jest dobry film. Może wizualnie i muzycznie owszem, ale scenariusz jak i zobojęstniałe aktorstwo Goslinga i Forda robią z tego obraz co najwyżej przeciętny.

16 X 2017   10:06:58

@moon
Słabość fizyczna nie koniecznie może wskazywać na to że nie jest androidem. Wręcz droga w którą poszedł Villeneuve pokazuje, że mógł być podobnie jak Reachel innym rodzajem (specjalnym) androida, który miał swój cel. Z drugiej strony może to wskazywać na coś przeciwnego i to w tych filmach jest świetne.

Jedna uwaga, nie wiem czy scenografia nie szła bardziej w kierunku surrealizmu niż malarstwa renesansowego...

16 X 2017   22:33:25

Surrealizm oczywiście też, ale nie poradzę, że podczas seansu miałem skojarzenia również z malarstwem renesansowym, np. Piero di Cosimo (a znawcą bynajmniej nie jestem).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.