Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż

Esensja.pl
Esensja.pl
Niektórzy robią sobie tatuaże po pijaku, inni są zdobieni rozmaitymi rysunkami w trakcie głębokiego snu – ale o tym, że ma się coś wymalowane na skórze rąk czy nóg, to się wie najpóźniej następnego dnia. W teorii. Bo filmowcy mają niekiedy bardzo, ale to bardzo odmienne zdanie w tej materii.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Och jej, ja tu faktycznie mam tatuaż

Niektórzy robią sobie tatuaże po pijaku, inni są zdobieni rozmaitymi rysunkami w trakcie głębokiego snu – ale o tym, że ma się coś wymalowane na skórze rąk czy nóg, to się wie najpóźniej następnego dnia. W teorii. Bo filmowcy mają niekiedy bardzo, ale to bardzo odmienne zdanie w tej materii.
Dziś proponuję… powiedzmy, że piętno. Co prawda piętno to np. znaczek w kształcie kotwiczki na pośladku czy – dajmy na to – znamię, jak choćby słynna plama na glacy Gorbaczowa, ale w przypadku dzisiejszego kadru trudno będzie użyć innego słowa. Można by ewentualnie sięgnąć po słowo „tatuaż”, skoro mamy ciąg hebrajskich znaczków, ale znaczki te wystają nad skórę na dobre dwa czy trzy milimetry, więc słowo tatuaż po prostu więźnie w gardle. Kompletnie idiotyczna sprawa. Dlaczego? Już tłumaczę.
Znaczki owe znajdują się na przedramieniu pewnej drobnej kobietki, która być może była świadoma ich istnienia (choć wcale tej pewności nie mam), ale nic sobie z tego nie robiła. Mimo że znaczki ewidentnie zahaczają o bardziej fikuśny alfabet, nigdy w głowie kobiety nie zaświtała myśl, by rozejrzeć się po Internecie lub nawet bibliotece, albo i wręcz zapytać kogoś uczonego, co też takiego mogą znaczyć te gryzmoły. Nic. Po prostu ma na ręku wypukłe, zahaczające o ciuchy i uwierające na stole czy biurku cudactwa i… no już. I tyle. Ba! Najwyraźniej też żadna z osób, z którymi miała na co dzień do czynienia bądź które mijała na ulicy w letni dzień, nie zwróciła uwagi na te monstrualne, ewidentnie nienaturalnego pochodzenia wykwity. Przecież dziesiątki takich ludzi mijamy na ulicy, nie?
Powyższy kadr pochodzi z – tak jest, zgadza się – taniej tandety nakręconej w 2004 roku w Bułgarii. A miano jej „Darklight” czyli – powiedzmy – „Mroczne światło”, bo chodzi o światło tak jakby boskie, ale innego, bardziej morderczego rodzaju (więc polski tytuł „Zaćmienie” jest zupełnie bez sensu). Jest gdzieś tam sobie w Ameryce organizacja „Wiara”, mająca za zadanie zniszczenie Lilith. Kiedyś nawet udało im się złapać tęże Lilith i… No cóż, nie zabili jej, ale po prostu wzięli sobie jako wychowankę. Bo dziewczyna – grana przez uroczą Shiri Appleby, znana choćby z serialu „UnREAL: Telewizja kłamie” – ma amnezję i ktoś sobie wymyślił, że w sumie można ją trzymać w rezerwie na sytuację taką, jaka aktualnie się wytworzyła, czyli na pojawienie się morderczego demona. Demon ów sieje tzw. czerwoną zarazę, wygniwającą ciało dotkniętej nią osoby w maksymalnie dwie godziny, więc trzeba się pospieszyć z przeobrażeniem dziewczyny w maszynkę do zabijania. W tym celu jej szkoleniem ma się zająć jej… zapiekły wróg, ten zaś rozpoczyna od wygarnięcia do niej ze strzelby, co miało unaocznić jej nieśmiertelność. Bo istotnie nie da się jej praktycznie zabić. Tu się zatrzymam, nadmieniając tylko, że dla skomplikowania intrygi twórcy dorzucili tajemnicze zgony osób mogących wytworzyć środek, który mógłby sobie poradzić z zarazą, zaś w strukturach „Wiary” działa zdrajca.
Film w teorii daje się oglądać (szczerze powiedziawszy głównie dzięki wdziękowi Shiri), ale nie ma co ukrywać – ani nie jest mądry (wystarczy zrobić parnie mózgu przedwiecznej, krwawej demonicy i hop, mamy milutką dziewczynę pochylającą się nad losem każdego kwiatka), ani dobrze zrealizowany (efekty są bardzo, naprawdę bardzo tanie – zresztą, po co ja to mówię, skoro „tatuaż” mówi sam za siebie). Znam jednak produkcje o wiele, wiele gorsze, więc jak komuś strasznie się będzie nudziło, od biedy może rzucić okiem na „Darklight”.
koniec
23 października 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.