Z filmu wyjęte: W kupie raźniejWszyscy naśmiewali się kiedyś z logicznych bezsensów w „Dniu Niepodległości” Rolanda Emmericha. Oczywiście słusznie, ale zaręczam, że ten film był istną krynicą mądrości w stosunku do cudactwa, z którego pochodzi niniejszy kadr.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: W kupie raźniejWszyscy naśmiewali się kiedyś z logicznych bezsensów w „Dniu Niepodległości” Rolanda Emmericha. Oczywiście słusznie, ale zaręczam, że ten film był istną krynicą mądrości w stosunku do cudactwa, z którego pochodzi niniejszy kadr. Dzisiaj proponuję pierwszy z trzech kadrów wyciągniętych z pewnego wyjątkowo durnego filmu. Ten najbardziej niewinny, z pozoru nie wyglądający na coś, co mogłoby przyprawiać o ból głowy. Żeby jednak docenić jego maestrię, konieczne jest pochylenie się najpierw nad samym filmem, z którego został wyjęty. Opis tego, co widać na kadrze, zostawię na koniec. Otóż kadr pochodzi z nakręconego w 2021 roku obrazu pod tytułem „War of the Worlds: Annihilation”, czyli „Wojna światów: Zagłada”. Produkcja, firmowana przez niesławne The Asylum, wyszła spod ręki Maximiliana Elfeldta, mającego na swoim koncie między innymi „Koniec świata” (2018), „Lodową Apokalipsę”, kontynuację „Mścicielek Grimmów”, a także najświeższy „Dracula: On żyje!”, a wszystko kubek w kubek knoty. Co raczej oczywiste, „Wojna światów: Zagłada” nie wyłamuje się z tego szeregu. Ba! Wręcz lśni jak gwiazda z… no, z brązowej substancji będącej wynikiem przemiany materii. Jądro pomysłu można nazwać brakiem pomysłu, bo koncept został przeżuty już przez tysiące twórców – ot, obcy atakują Ziemię. Ze spadłych meteorytów wydostają się kapsuły z mackami, a potem po świecie łażą roboty małe (wielkości czołgu) i duże (wysokości ok 40 metrów), siekąc z laserów i odparowując ludzi. Co z miejsca śmieszy, bo podobno przybysze przylecieli m.in. po to, by odsączać z ludzi krew (po co – o tym w jednym z następnych odcinków cyklu), ale zamiast odsączania płynów widzimy jedynie odparowywanie homo sapiens razem z ciuchami. Bohaterką opowieści jest wdowa po dopiero co zabitym żołnierzu, krążąca z praktycznie dorosłym synem po obrzeżach miasta, gdzie przyłącza się do nich niedoszły szeryf, któremu wpakowali się do campera. Wkrótce we trójkę chronią się w więzieniu, ale stamtąd też muszą uchodzić. Mają już jednak laserowy karabin, bo udało im się rozwalić jednego małego robota granatem. Następnie zabierają się z grupką przypadkowych żołnierzy do bazy dowodzonej przez przełożonego męża bohaterki, czyli Williama Baldwina, wyglądającego, jakby dopiero co piorun w niego strzelił. Tam wdowa przekonuje dowódcę, żeby zestrzelić statek obcych, wygodnie lecący akurat na tę bazę, bo wtedy roboty zostaną pozbawione sterowania i inwazja zdechnie. Skąd to wie? No cóż, nie interes widza. I faktycznie – statek zostaje zestrzelony przez drony. I tu należy poczynić kilka uwag. Roboty obcych są absolutnie niewrażliwe na broń maszynową, i wiadomo to od pierwszego dnia inwazji. Jak więc udało się załatwić jednego z nich granatem? Patrz koniec poprzedniego akapitu. Co więcej, te duże roboty mają dodatkowo pole siłowe, które zwyczajnie uniemożliwia uszkodzenie ich którąkolwiek z ziemskich broni. W tym świetle absolutnie kretyńsko wygląda widoczny na załączonym kadrze szturm, w którym masa cywili przemieszanych z żołnierzami wali na tego większego robota robota środkiem drogi, w ciasnej kupie, szyjąc w pole siłowe z mniej lub bardziej maszynowej broni, a także ze zdobycznych laserów, które zresztą też rozpraszają się na osłonie. Czy muszę mówić, jak wygląda ewentualna przeżywalność takiego szturmu? Z frontalnym atakiem tłuszczy? I tu pojawia się kilka uroczych kwestii. Czy ktokolwiek używa jakiejś osłony podczas strzelania do robota? Nie, winkle i przewrócone samochody są dla miętkich. Trzeba wyskoczyć z wypiętą do przodu klatą i pruć z karabinu w coś, co nawet nie zauważa, że zostało zaatakowane. Czy ktokolwiek z cywili ucieka w zaułki bądź kryje się w piwnicach? Nie, wszyscy biegają po ulicach i trawnikach jak kurczaki z ociętymi głowami. Ba! Biegają też między nogami robotów! Jak wygląda ostrzał robotów przez czołgi, armaty i samoloty? Nie wygląda, bo mikry budżet nie przewidywał broni pancernej i lotnictwa nawet w wersji CGI, i to mimo że pole siłowe zdaje się być nieodporne na większe pociski. Jak w tej sytuacji zestrzelono statek? No… eee… dronem. Bo statek chyba wcale nie miał pola siłowego. Tak że tak. Kilka słów więcej o „fabule” i jakości wykonania – w następnych dwóch odsłonach bezbudżetowego dramatu. 6 listopada 2023 |
Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.
więcej »Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Przezabawny tekst :))) Nie mogę się doczekać opisu "fabuły".