Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

007: Wszystkie laski Jamesa Bonda

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Urszula Lipińska

007: Wszystkie laski Jamesa Bonda

Pomysł na powieść o szpiegu nie zachwycił Ann. Jej krytyczne słowa potrafiły krzywdzić męża z mocą samurajskiego miecza. W tym czasie prowadziła ona salon literacki, często goszczący uznanych pisarzy: Evelyn Waugh, Cyrila Connolly’ego i Petera Quennella. To zblazowane towarzystwo za prawdziwą literaturę uważało tylko swoje książki i dzieła Szekspira, więc rozrywkowa powieść szpiegowska pisana przez Iana stanowiła obiekt kpin. On tymczasem czuł, że znalazł dla siebie idealną niszę, pozwalającą mu wykorzystać zawodowe doświadczenia.
Barbara Bach (Anya Amasova)
Barbara Bach (Anya Amasova)
Ukończone jeszcze w 1952 roku „Casino Royale” było ślubnym prezentem dla Ann. Wyjątkowo chybionym. Nie spodobał się jej główny bohater pomiatający kobietami. Wiedziała, że sposób myślenia Jamesa Bonda obnaża prawdziwe poglądy Fleminga. Ukuły ją opisy łóżkowych fantazji agenta, zdradzające sadomasochistyczne doświadczenia z ich własnej sypialni (Ian był miłośnikiem biczowania). W podzięce za piękny prezent nazwała „Casino Royale” pornografią i stanowczo zabroniła Ianowi dedykować jej którykolwiek z następnych odcinków przygód 007.
Bez Ann niewątpliwie James Bond nigdy nie narodziłby się w wyobraźni Fleminga, ale próżno szukać inspiracji jej osobą w postaciach kobiet Bonda. Tę krótką wyliczankę inspiracji względy patriotyczne każą zacząć od Krystyny Skarbek. To ona była głównym pierwowzorem kobiety Bonda u Fleminga. Jedna z najwybitniejszych szpiegów brytyjskiego wywiadu służyła przez cały okres drugiej wojny światowej. Pisarz nie mógł nie słyszeć o jej wyczynach: błyskotliwej akcji uwolnienia działaczy Résistance czy brawurowo zaaranżowanych ucieczkach z więzienia. Była bystra, piękna i nie umiała zbudować głęboko emocjonalnej relacji z żadnym mężczyzną. Do dziś nie ustalono, czy pisarz istotnie miał z nią romans, ale jej osiągnięcia niewątpliwie robiły na nim wrażenie.
Mimo upływu ośmiu lat od śmierci Muriel Wright w pierwszej powieści o przygodach Jamesa Bonda znajdzie się wyraźne nawiązanie do jej śmierci. Opisując martwą Vesper Lynd, Fleming odniesie się do wspomnienia zimnego ciała Wright. W dalszym odcinku cyklu, „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”, nada rysy swojej wielkiej miłości żonie agenta, Teresie di Vicenzo. Ją też uśmierci, kilka minut po tym jak zostanie małżonką Bonda. Precz ze szczęśliwymi zakończeniami.
Carole Bouquet (Melina Havelock)
Carole Bouquet (Melina Havelock)
Wizerunek kobiety przedstawiony przez Fleminga znacznie wyprzedzał czasy i budził kontrowersje. W latach pięćdziesiątych kobiety pokazywano głównie w otoczeniu pralki, wysprzątanej kuchni i uśmiechniętej rodziny – dokładnie tak, jak to przedstawia „Uśmiech Mony Lisy”. Fleming, niczym Julia Roberts, pokazał, że można inaczej. Przepełnił swoje powieści tolerancją dla przemocy wobec kobiet, pochwalał gwałt i nie opisywał pań jako wytapirowanych kur domowych w rozłożystych spódnicach. „Casino Royale” uznano za pierwszy przejaw masowej pornografii, a Jamesa Bonda – za pierwszego bohatera brytyjskiej powieści z dreszczykiem prowadzącego aktywne życie seksualne. Bondolog Henry Chancellor w książce „James Bond: The Man and His World” wyliczył, że w dwunastu tomach cyklu powieści agent 007 przespał się z czternastoma kobietami.

NIEWINNE BLONDYNKI I KUNG FU LWICE, czyli życie łóżkowe Jamesa Bonda
Gdy w 1962 roku za bestsellery pióra Fleminga wzięło się kino, statystyki erotycznych podbojów agenta poszybowały w górę. Jeden z producentów serii, Albert R. Broccoli, głosił zasadę, że 007 powinien mieć „tyle dziewcząt, ile to tylko możliwe”. Według Henry’ego Chancellora w dwudziestu pierwszych filmach cyklu Bond zaciągnął do łóżka aż pięćdziesiąt osiem kobiet, choć zaledwie cztery produkcje nie miały korzeni w żadnej z powieści Fleminga. Na fanowskich stronach można znaleźć bardziej imponujące wyniki, szacujące ilość partnerek agenta nawet na osiemdziesiąt kobiet. Przyczyną problemu z ich wyliczeniem jest niedosłowność twórców serii i czasami ciężko stwierdzić, czy rzeczywiście do czegoś doszło. Filmy o Bondzie stanowią jeden z lepszych towarów eksportowych Wielkiej Brytanii na amerykański rynek, a tam w pierwszej połowie lat 60. dogorywał jeszcze Kodeks Haysa. Najwięcej partnerek uwiódł Sean Connery i w „Żyje się tylko dwa razy” z 1967 roku posiadł aż cztery kobiety.
Maryam d'Abo (Kara Milovy)
Maryam d'Abo (Kara Milovy)
Gdy filmy pojawiły się na ekranach, krytycy ostro ocenili, że zachowanie Bonda spełnia płaskie fantazje podrostka. Feministki podniosły lament, bo agent działał na zasadzie kontraktu i ratował kobietę tylko po to, żeby ją potem uwieść. A jedna z firm produkujących prezerwatywy szybko zaproponowała wytwórni serii grube miliony dolarów za umieszczenie w filmie marki ich wyrobów. Planowano również wypuszczenie na rynek linii kondomów firmowanych nazwiskiem Bonda (co jednak nigdy nie doszło do skutku). Dopiero tuż przed śmiercią Alberta R. Broccoli, kiedy większy wpływ na kształt filmów miała jego córka, Barbara, bohatera boleśnie wykastrowano ze spektakularnych podbojów łóżkowych. Bond w interpretacji Timothy’ego Daltona śpi z jedną dziewczyną w każdym z dwóch odcinków, w których zagrał. Inna sprawa, że akurat w „W obliczu śmierci” i „Licencji na zabijanie” towarzyszki agenta są wyjątkowo anemiczne i nieciekawe.
Carey Lowell (Pam Bouvier)
Carey Lowell (Pam Bouvier)
Kino przede wszystkim zubożyło pojęcie „dziewczyny Bonda” i sprowadziło je do gibkiej seksbomby. I to ono dziś dyktuje powszechne wyobrażenie kobiety agenta 007. Książki miały w budowaniu ich wizerunku niewielki udział, bo Fleming w zupełnie inny sposób opisywał panie niż są one kreowane na ekranie. Lubił prowokować. Twórcy filmowi byli świadomi, że każdy facet, niezależnie od tego, jak dawno miał za sobą dwunaste urodziny, marzy o byciu Bondem. Dlatego opisali raczej fantazje przeciętnego samca i wymazali kontrowersyjne wątki z życiorysów dziewczyn szpiega. Fleming opisywał kobiety jako istoty niedoskonałe i skrzywdzone. Honey Rider miała złamany nos, Domino Vitali – jedną nogę krótszą od drugiej, zaś Tatiana Romanova w opinii Bonda posiadała twarde i płaskie pośladki. Pisarz niemal każdej z bohaterek wpisał w życiorys doświadczenie wykorzystywania seksualnego albo gwałtu. Zdobywanie ciała Vesper Lynd miało dla Bonda za każdym razem słodki posmak gwałtu. W „Szpiegu, który mnie kochał” Vivienne Michel otwarcie wyznaje, że „wszystkie kobiety lubią półgwałt”. A to już byłoby jawne promowanie patologii jako wzoru do naśladowania, na które twórcy filmów nie mogli sobie pozwolić. Dlatego filmowy 007 obchodzi się z paniami dużo łagodniej niż ten książkowy. W najgorszym przypadku, za przeszkadzanie mu w wykonaniu misji, mogą zarobić klapsa albo policzek.
Wszystkie te procesy wydają się słuszne, jeśli przyjrzeć się sile rażenia filmowej serii. Owszem, przerabiamy to także dziś. Bond wytycza pewne trendy, reklamuje gadżety, alkohole i tę jedyną właściwą Coca-Colę, dzięki którym każdy facet poczuje, że długonoga modelka jest w jego zasięgu. Ale współcześnie jest to kult nieco bardziej oswojony i zracjonalizowany. Pierwsza prawdziwa obsesja na punkcie postaci miała miejsce w czasach „Operacji piorun” z 1966 roku. Czwarta część serii zdecydowanie przestawiła mężczyznom jakąś płytkę w mózgu (czy czym oni tam myślą). Wszyscy chcieli być jak Bond. Był to ruch ponadkontynentalny, mający w każdym kraju inną nazwę. We Włoszech było „il bondismo”, w Niemczech „Die Bondomanie”, „Bond Wagon” albo „Bondanza” w Stanach Zjednoczonych. Zjawisko wyraźne było również w Japonii, Australii i Francji. W Tokio każdy elegancki mężczyzna w latach 60. zakładał płaszcz à la 007. W paryskiej Galerii Lafayette otworzono „Bond Boutique”, gdzie mężczyźni mogli się zaopatrzyć w podobne koszule, satynową pidżamkę, bieliznę i… spinki do mankietów. Po co to wszystko? Panowie pragnęli być Bondem, bo panie pragnęły być z Bondem.
Iza Scorupco (Natalya Simonova)
Iza Scorupco (Natalya Simonova)
Kobiety zaś wcale nie chciały być tylko ozdobną zawieszką na umięśnionym ramieniu 007. Twórcy starają się, aby w każdym odcinku pierwszy kontakt agenta z kobietą odbywał się w symulującej sytuacji, której towarzyszy podwyższony poziom adrenaliny, na przykład podczas szybkiej jazdy samochodem („GoldenEye”) albo gry w kasynie („Dr. No”). Kreowane podniecenie udzieliło się nie tylko panom, ale także oglądającym film paniom. W latach 60. nastąpił wysyp seriali o zdolnych agentkach. Wtedy na ekranach telewizorów zadebiutowały „The Avengers”, „Dorwać Smarta” albo „The Girls from U.N.C.L.E”.
Partnerki Bonda pełnią istotną rolę, ponieważ są kluczem do odczytania ewolucji postaci agenta na przestrzeni dekad. Cykl książek, przerwany śmiercią Fleminga, zakończył się w 1966 roku zbiorem opowiadań „Ośmiorniczka” i odbijał zaledwie początek liberalizacji obyczajów z przełomu lat 60. i 70. zeszłego wieku. Wtedy kobieta nadal pozostawała podporządkowana swojemu mężczyźnie. Kręcone od 46 lat filmy musiały zmierzyć się z szerszą paletą zjawisk społecznych. Przed najtrudniejszym wyzwaniem postawiły filmowców przemiany lat 90. zeszłego wieku. Kobiety uniezależniły się i stopniowo zyskiwały prawo do decydowania o samych sobie. Męska dominacja powoli stawała się mitem, zagrożona coraz bardziej agresywnym feminizmem. Kino zareagowało na tę przemianę wpuszczając na ekran szereg nadmuchanych mięśniaków w typie Arnolda Schwarzennegera, Sylvestra Stallone czy Jeana Claude van Damme’a. Mało mówili, dużo robili i ratowali świat przy pomocy jednej zapałki. Siła dawała im przewagę nad kobietami. Na tle tych postaci Bond był dziadkiem, reliktem wyrwanym z minionej epoki. Nie dało się na ekranie dłużej pokazywać dziewczyny Bonda łatwowiernie wskakującej do łóżka uwodzicielskiemu Pierce’owi Brosnanowi. Trzeba było zaktualizować coś więcej niż gadżety i modele samochodów.
Halle Berry (Jinx)
Halle Berry (Jinx)
Na pierwszy ogień poszła postać „M”. W 1992 roku na czele brytyjskiego kontrwywiadu MI5 po raz pierwszy w historii stanęła kobieta, Stella Rimington. Zainspirowało to scenarzystów nowych odcinków, od „GoldenEye” począwszy, do obsadzenia w roli „M” Judi Dench. Od teraz mężczyznom co chwila wytykano słabości, a Bondowi wymyślano od „seksistowskich, mizoginicznych reliktów zimnej wojny”. Absolutna męska dominacja została, oczywiście bardzo delikatnie, ale jednak zachwiana.
Nieszczęśliwie dla 007 wśród kobiet zapanowała moda na rzeźbienie ciała i troskę o kondycję. Ekranowe partnerki agenta zaczęły trenować kung-fu. Dla Bonda oznaczało to zagrożenie, że za każdy wymierzony przez niego klaps w damską pupę mógł oberwać kopa z półobrotu. W złym tonie było również uwłaczać inteligencji kobiecej części widowni. Zatem Natalia Simonowa („GoldenEye”), Giacinta Johnson i Miranda Frost („Śmierć nadejdzie jutro”) czy Christmas Jones („Świat to za mało”) posiadały rozległą wiedzę informatyczną bądź naukową i talentami dyplomatycznymi. I koniecznie trzeba było wykazać się większą tolerancją, dlatego czarnoskóra Halle Berry przeżyje do końca „Die Another Day”. Fleming na pewno nie wykazałby się taką wspaniałomyślnością – był rasistą.
W 2002 roku jedna z byłych dziewczyn Bonda, Maryam d’Abo, wraz z Johnem Corkiem napisali książkę „The Women of James Bond”. Na jej podstawie d’Abo nakręciła telewizyjny dokument o aktorkach odtwarzających postać partnerki agenta na przestrzeni całego cyklu. „Bond Girls Are Forever” na przykładzie partnerek agenta pokazuje, jak zmieniały się typy urody, symbole seksu i role kobiety przez ostatnie niemal pół wieku. Widać, jak w toku tej ewolucji płeć piękna stawała się coraz bystrzejsza, samodzielna i silniejsza. Ale nigdy nie wystarczająco bystra, samodzielna i silna, aby Bond pozostał jej wierniejszy niż swojemu Astonowi Martinowi. Albo BMW.
koniec
« 1 2
6 listopada 2015

Komentarze

12 III 2011   11:31:37

ciekawy artykuł

08 X 2012   19:40:09

> Zabił ją ułamek, który wpadł przez otwarte okno sypialni, gdy spała.

To był ułamek zwykły czy dziesiętny?

A może odłamek?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Co nam w kinie gra: „Kopciuszek”, „Gloria”
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska

Co nam w kinie gra: Mapy gwiazd
— Marta Bałaga, Urszula Lipińska, Kamil Witek

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 10
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 9
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 8
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 7
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 6
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska, Gabriel Krawczyk

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 5
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 4
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

30. Warszawski Festiwal Filmowy: Dzień 3
— Urszula Lipińska, Karolina Ćwiek-Rogalska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.