Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zdenek Tyc
‹Jak nigdy dotąd›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJak nigdy dotąd
Tytuł oryginalnyJako nikdy
ReżyseriaZdenek Tyc
ZdjęciaPatrik Hoznauer
ObsadaMarek Nemec, Zdenek Palusga
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiCzechy
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

29 WFF: Dzień pierwszy
[Zdenek Tyc „Jak nigdy dotąd”, Aharon Keshales, Navot Papushado „Duże złe wilki” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wczoraj rozpoczął się jeden z czternastu najważniejszych festiwali filmowych na świecie – 29. Warszawski Festiwal Filmowy. Tradycyjnie nie mogło zabraknąć tam i przedstawicieli „Esensji”. Zapraszamy do pierwszej relacji.

Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska, Jarosław Loretz

29 WFF: Dzień pierwszy
[Zdenek Tyc „Jak nigdy dotąd”, Aharon Keshales, Navot Papushado „Duże złe wilki” - recenzja]

Wczoraj rozpoczął się jeden z czternastu najważniejszych festiwali filmowych na świecie – 29. Warszawski Festiwal Filmowy. Tradycyjnie nie mogło zabraknąć tam i przedstawicieli „Esensji”. Zapraszamy do pierwszej relacji.
Jak nigdy dotąd (Jako Nikdy, reż. Zdeòek Tyc)

Zdenek Tyc
‹Jak nigdy dotąd›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJak nigdy dotąd
Tytuł oryginalnyJako nikdy
ReżyseriaZdenek Tyc
ZdjęciaPatrik Hoznauer
ObsadaMarek Nemec, Zdenek Palusga
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiCzechy
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Gdzieś poza wsią, położoną w malowniczych okolicach Křivoklátu, stoi dom. Jak wiele domów skrywa w sobie o wiele więcej, niż można wywnioskować na pierwszy rzut oka. Zwłaszcza, że pierwszym, co się rzuca w oczy, jest sielskość krajobrazu, a Jak nigdy dotąd jest przecież, co podkreślają wszystkie materiały prasowe, filmem o umieraniu.
Tylko czy rzeczywiście chodzi w nim o umieranie? Bez wątpienia malarz Vladimír Holas (doskonały Jiří Schmitzer) umiera. Poprawia mu się jeszcze na chwilę, co jak zapewniają w szpitalu, często się zdarza w tym stadium choroby, ale przez cały film obserwujemy powolną agonię bohatera. Towarzyszą mu w niej dwie kobiety – starsza, Jaruna (Taťjana Medvecká), pielęgniarka, dawna kochanka i młodsza, Karla (Petra Špalková), malarka, obecna kochanka. W domu na wsi, w którym Holas ma swoje atelier i galerię pełną obrazów – jak sam twierdzi trudnych do sprzedania – pojawia się też jego syn (Marek Němec), którego matkę Holas dawno temu porzucił. Przywozi ze sobą narzeczoną (Jana Pidrmanová), dziewczynę z dobrego domu, w którym nikt nie podnosi głosu i wszyscy się kochają. W idyllicznym wiejskim domku Holasa jest inaczej. Malarz jest despotą, nie daje wytchnienia tym, którym najbardziej na nim zależy, wrzeszczy, drze swoje płótna, złośliwie komentuje zachowanie innych – mimo to wydaje się, że ta arogancka postać nie jest głównym punktem filmu. To raczej relacje ludzi, zgromadzonych w jego domu, zdają się pozostawać w centrum uwagi.
Autorką scenariusza jest Markéta Bidlasová, której teatralne doświadczenie daje o sobie znać w konstrukcji opowieści. Rozgrywa się ona właściwie w całości w domu Holasa, z nielicznymi przeskokami do miejsc takich jak hospoda w pobliskiej miejscowości, dom Jaruny czy szpital, ale te ujęcia jakby celowo są okrojone, pokazują tylko kawałek danego miejsca, symbolizując chwilową zmianę scenografii. Bogactwo twórczości Vladimíra i Karli, mnóstwo obrazów i rzeźb rozmieszczonych w całym domu, również jakby uteatralnia całą sytuację – scenografia w tym filmie miejscami jest faktycznie namalowana. Rozgrywanie wszystkich sytuacji w obrębie jednego domu sprawia, że relacje między bohaterami są boleśnie napięte, co odczuwa także widz – ambiwalentny stosunek Karli do umierającego Vladimíra, konflikt obu kochanek, zgorzknienie porzuconego syna, emocjonalny chłód jego narzeczonej.
Ale mimo to, Jak nigdy dotąd nie przytłacza grobowym nastrojem – niekiedy napiętą atmosferę przełamuje pojawienie się jakiejś postaci, przewijającej się przez dom Holasa (ksiądz-cyklista) albo co bardziej udany dialog w filmie, w którym właściwie nie pada zbyt wiele słów, a jeśli już, najczęściej w jednostronnym krzyku i w tonie pretensji. Siłą tego obrazu są przepiękne ujęcia, niekiedy nawiązujące do znanych obrazów (kąpiel Vladimíra przywodzi na myśl śmierć Marata, choć przewrotnie tu obie kochanki pielęgnują mężczyznę zamiast szykować zamach na jego życie), czasami pokazują sam w sobie przepiękny krajobraz późnego lata, innym jeszcze razem skupiają się na detalu – musującej w szklance tabletce, bulgocącym dżemie, wirującym w słońcu kurzu. Muzyka, początkowo jękliwe skrzypce, później zdecydowany ton elektro-popu (napisane specjalnie dla filmu nowe piosenki czeskiego zespołu Kazety), współgra z obrazem, choć wydaje się, że ciekawszym uzupełnieniem filmowej akcji (choć może „akcja” to dla kameralnego filmu Tyca niedoskonałe słowo) jest ten drugi wybór.
Bardzo dobrą kreację zagrał Jiří Schmitzer, który krok po kroku, przez cały film zmienia się na naszych oczach, niknie, choć w mamrotanych niewyraźnie złośliwostkach i cholerycznych wybuchach agresji ukazuje drugie oblicze granej przez siebie postaci. Tego bohatera nie da się polubić, zastanawiamy się cały czas, co takiego widzą w nim obie kobiety, towarzyszące mu w umieraniu – oszczędna Jaruna Taťjany Medveckej i artystowsko niezależna Karla Petry Špalkovej. Rozwiązanie tego problemu wydaje się być najsłabszym elementem scenariusza. Świetnie swoją rolę zagrała Jana Pidrmanová, uczestniczka bodaj najgłębiej zapadającej w pamięć i niosącej najwięcej symbolicznych odniesień sceny sprawiania ryb. Po kilku latach problemów ze znalezieniem finansów na nakręcenie kolejnego filmu wydaje się, że Zdeněk Tyc stworzył film dobry, choć miejscami nazbyt artystowski. W takich wypadkach zawsze pojawia się przecież pytanie, czy aby za wspaniałą formą nie idzie kulejąca treść? Jak nigdy dotąd nie do końca unika tej pułapki, ale nie odbiera to przyjemności z jego oglądania.
Karolina Ćwiek-Rogalska


Lekcje harmonii (Uroki garmonii, reż. Emir Baigazin)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Edukacja sportretowana w klimacie „Kła” Lanthimosa. Surowe wnętrza, dyscyplina, chłód i dziwność – od wizualnej po emocjonalną. Rzecz o fali przemocy w kazachskiej szkole na przykładzie trzynastoletniego Aslana. Chłopiec jest poniżany i maltretowany przez szkolny gang, napięcie odreagowując w domu. Układ sił zmienia pojawienie się w klasie nowego ucznia, ale nie jest to żadna próba przebudowy świata na lepszy. Emira Baigazin ukazuje system jako spiralę, i to spiralę oddającą jego zdaniem działanie bezlitosnego państwa wobec społeczeństwa. Pomieszanie dwóch planów, człowieka sportretowanego w grupie i jej kontekście, oraz człowieka zamkniętego w prywatnym domu i niepotrafiącego uwolnić się od zwyrodniałych układów, buduje na ekranie wstrząsające zestawienie. Szczególnie, że jest ono podsycone niezwykle przemyślaną formą i konsekwentnie utrzymywaną zimną estetyką kadrów.
Urszula Lipińska


Olbrzym-samolub (The Selfish Giant, reż. Clio Bernard)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Język irlandzki szeleści tu jak francuski w scenach kłótni w filmach Kechiche’a, ale świat ukazany w „Olbrzymie-samolubie” wydaje się dalece bardziej bezlitosny. Bohaterowie szamoczą się w walce z czymś, z czym wydaje się nie mają szans wygrać – surową rzeczywistością, która w momencie narodzin już ma dla nich plan. Ten plan to brak planu. Brak perspektyw, brak możliwości wyrwania się z zastanego układu, skazanie na życie dokładnie takie samo jakie wiedli ich rodzice. Na to nakłada się prywatne bohatera trzynastoletniego Arbora – choroba ADHD, przez którą chłopiec kompletnie nie jest w stanie ani kontrolować swojego gniewu, ani normalnie porozumieć się z otoczeniem. Poprzez ponurą scenerię i społeczne środowisko, w którym obraca się Arbor, jego choroba nabiera zresztą metaforycznego znaczenia, symbolu reakcji na świat bez szans, bez punktów odniesienia i bez wyjścia. Światełko nie przyjdzie z żadnej strony. Nawet wraz z postacią jedynego przyjaciela chłopca – Swifty’ego. Ciemna strona miasta pochłonie tu jednakowo wszystkich – zarówno tych dobrych, jak i tych złych.
Urszula Lipińska


Wielkie złe wilki (Mi mefached me-ha-ze’ev ha-ra, reż. Aharon Keshales, Navot Papushado)

Aharon Keshales, Navot Papushado
‹Duże złe wilki›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDuże złe wilki
Tytuł oryginalnyמי מפחד מהזאב הרע‎ [Mi mefahed mezeev hara]
Dystrybutor M2 Films
Data premiery7 marca 2014
ReżyseriaAharon Keshales, Navot Papushado
ZdjęciaGiora Bejach
Scenariusz
ObsadaGuy Adler, Lior Ashkenazi, Dvir Benedek, Gur Bentwich, Doval'e Glickman, Tzahi Grad, Rotem Keinan, Nati Kluger
MuzykaHaim Frank Ilfman
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiIzrael
Czas trwania110 min
Gatunekkomedia, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Chciałoby się zakrzyknąć: Rewelacja! Film mocny, chwilami wręcz nieprzyjemnie brutalny, zmiękczony sporą dawką humoru i ozdobiony przepięknymi zdjęciami oraz świetną grą aktorską, raz za razem wrzynający się głęboko w pamięć, zaś w finale walący widza między oczy niczym obuchem. Co zresztą nie dziwi zważywszy na tematykę: pedofilię połączoną z zamiłowaniem do zadawania możliwie okrutnej, bolesnej śmierci dzieciom. I tu pojawia się pierwszy zgrzyt, bo film jest poniekąd… czarną komedią. Osobiście nie mam nic przeciwko komediom grozy, ba!, niektóre wręcz uwielbiam, ale jak dla mnie w tym konkretnym przypadku brutalna treść ewidentnie się żre z zastosowaną formą. Chwilami po prostu śmiech więźnie w gardle, gdy sobie przypomnieć, o czym jest opowieść, czego dotyczy cała historia, jak ohydnie okrutnych, bezsensownych zbrodni, których najdrobniejszego nawet detalu (dzięki Bogu, że generalnie podawanego z drugiej ręki) nie oszczędzono widzowi. Co więcej, "Wielkie złe wilki" nie stronią również od scen, w których można do woli się napatrzeć na krwawe, bezwzględne katowanie faceta, który tak na dobrą sprawę nawet nie wiadomo, w jaki sposób został wytypowany na podejrzanego. Ciach, kliniczny opis z akt zamordowanej dziewczynki, ciach, scenka dla drobnego rechociku, ciach, wyrwany z mlaśnięciem paznokieć, ciach, następny rechocik. Z biegiem czasu coraz częściej nachodzą widza wątpliwości, czy rzeczywiście powinno tu być coś do śmiechu. A humor jest szerokiej gamy - od prostego, przyziemnego, przez rozmaite odcienie czerni (kwestia pieska, a potem lutlampy) aż do satyry (stosunki w policji) i groteski (Arab na koniku).
W efekcie wygląda to zupełnie tak, jakby dwójka izraelskich reżyserów niezupełnie mogła się zdecydować, w jakiej konwencji chcą nakręcić film, i po trochu skubnęli z rasowego thrillera policyjnego (pierwszy kwadrans), z brutalnego horroru (sceny przesłuchań na wsi), z ponurego dramatu (cały wątek pedofilii) i na dokładkę z czarnej komedii, nie gardząc również sekwencjami rodem z poetyckiej suity (świetny początek, nie bardzo lepiący się stylistycznie z resztą filmu). Przez to wyszła opowieść wyraźnie nierówna, jakby zlepiona z kilku skrawków, które nijak do siebie nie chcą pasować i co chwila przerzucają widza od grozy i zniesmaczenia do rechotu. Nie przeczę, danie wyszło wyśmienite, posiadające wiele fragmentów wręcz genialnych, tyle że jego doskonałość mąci zbytni postmodernizm podejścia do kształtu narracji. Jedno jest jednak pewne - ten seans rzeczywiście na długo zostaje w głowie.
Jarosław Loretz
koniec
12 października 2013

Komentarze

04 XII 2013   19:49:34

irlandzki ? przecież olbrzym dziieje się w bradford

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Transatlantyk 2014: Dzień 7
— Sebastian Chosiński

Piekło. Czyściec. Brak raju
— Sebastian Chosiński

20. Wiosna Filmów: Relacja trzecia
— Gabriel Krawczyk

Co nam w kinie gra: Duże złe wilki
— Jarosław Loretz

Z tego cyklu

Dzień dziesiąty
— Jarosław Loretz

Dzień dziewiąty
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Jarosław Loretz

Dzień ósmy
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska, Jarosław Loretz

Dzień siódmy
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Jarosław Loretz

Dzień szósty
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska, Jarosław Loretz

Dzień piąty
— Jarosław Loretz

Dzień czwarty
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska, Jarosław Loretz

Dzień trzeci
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Urszula Lipińska, Jarosław Loretz

Dzień drugi
— Urszula Lipińska, Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.