David Cronenberg kręci dziwne filmy. Filmy o wybuchających głowach, człowieku-Musze, gadatliwych odbytach, subtelnych dziewczętach lubiących dostawać klapsy. „Maps to the Stars” także jest dziełem bardzo specyficznym, ale w przeciwieństwie do najsłynniejszych osiągnięć kanadyjskiego reżysera zapomina się go już po paru godzinach.
Cannes 2014: Hollywood Babylon
[David Cronenberg „Mapy gwiazd” - recenzja]
David Cronenberg kręci dziwne filmy. Filmy o wybuchających głowach, człowieku-Musze, gadatliwych odbytach, subtelnych dziewczętach lubiących dostawać klapsy. „Maps to the Stars” także jest dziełem bardzo specyficznym, ale w przeciwieństwie do najsłynniejszych osiągnięć kanadyjskiego reżysera zapomina się go już po paru godzinach.
David Cronenberg
‹Mapy gwiazd›
EKSTRAKT: | 60% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Mapy gwiazd |
Tytuł oryginalny | Maps to the Stars |
Dystrybutor | Monolith |
Data premiery | 7 listopada 2014 |
Reżyseria | David Cronenberg |
Zdjęcia | Peter Suschitzky |
Scenariusz | Bruce Wagner |
Obsada | Robert Pattinson, Carrie Fisher, Julianne Moore, Mia Wasikowska, John Cusack, Sarah Gadon, Olivia Williams, Niamh Wilson |
Muzyka | Howard Shore |
Rok produkcji | 2014 |
Kraj produkcji | Francja, Kanada, Niemcy, USA |
Czas trwania | 111 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Hollywood to miejsce, gdzie niektórzy leżą na plaży i patrzą na gwiazdy, a inni leżą na gwiazdach i patrzą na plażę.
Noël Coward
Młodziutka Agatha (Mia Wasikowska) przyjeżdża do Hollywood, choć zna tu tylko poznaną na Twitterze Carrie Fisher. Szpecące blizny po przeżytym pożarze zakrywa długimi rękawiczkami i szybko zdobywa posadę asystentki zapomnianej gwiazdy filmowej Havany Segrand (brawurowa Julianne Moore w wersji blond) prześladowanej przez widmo zmarłej matki. Agatha nie jest jednak tym, za kogo się podaje. Czego tak naprawdę szuka w Hollywood i co łączy ją ze znaną rodziną Weissów?
Bruce Wagner napisał scenariusz do „Maps to the Stars” już w 2007 roku, ale z powodów finansowych nie doszło wtedy do jego realizacji. Postanowił więc zmienić go w powieść.
David Cronenberg walczył o powstanie filmu przez prawie siedem lat, tak bardzo wierzył w scenariusz i jego potencjał, że po raz pierwszy w karierze zdecydował się nakręcić film w Stanach Zjednoczonych. Jest to bardzo ładna historia, która według wszelkiego prawdopodobieństwa powinna znaleźć szczęśliwe zakończenie. W pewnym sensie się to udało – film trafił do konkursu głównego festiwalu w Cannes i był najbardziej oczekiwanym tytułem w selekcji. Szkoda tylko, że nie udało mu się sprostać wysokim oczekiwaniom.
„Maps to the Stars” to satyra, a jest to gatunek bardzo ryzykowny. Do tego jest to satyra na przemysł rozrywkowy, który to temat zgłębił już wcześniej Altman w doskonałym „Graczu”. Film Cronenberga nie dorasta mu do pięt, przypominając raczej gorszą wersję „Miasteczka Twin Peaks” albo pisaninę piorącego brudy Fabryki Snów Kennetha Angera.
Cronenberg twierdzi, że ma on uniwersalną wymowę: „Maps to the Stars nie opowiada tylko i wyłącznie o Hollywood. Akcja mogłaby dziać się w Dolinie Krzemowej, na Wall Street, w każdym miejscu gdzie ludzie są zdesperowani, ambitni, chciwi i zastraszeni. Mogłaby dziać się gdziekolwiek i wciąż mieć ten sam ton i prawdziwy wydźwięk.” Może i tak, ale w końcu mamy tu głównie neurotyczne aktorki, zepsutych dziecięcych gwiazdorów, dużo odwołań do znanych i niekoniecznie lubianych oraz zażartą walkę o role. Wall Street może lepiej zostawić na razie Scorsese.
Film bywa zabawny, zresztą Cronenberg nigdy nie bał się humoru. Jednak mimo kilku niezłych dialogów już po kilku minutach traci się zainteresowanie losami dziwacznej menażerii.
Z aktorów najlepiej bawi się Moore, która uprawia seks w limuzynie, podciera się po wypróżnieniu i znajduje w dość przerażającej postaci rys komiczny. „Tragedia jest zabawna. Znajdujemy humor we wszystkim, w naszych pragnieniach i desperacji. Ci ludzie, a zwłaszcza Havana, desperacko chcą być zauważeni. Jest coś zabawnego w ludziach, którym wciąż się nie udaje. O tym jest w pewnym sensie ten film” – zauważyła aktorka.
Świetny jest także Evan Bird grający nieletniego gwiazdora Benjiego, zmagającego się z uzależnieniami od dziewiątego (!) roku życia i zarabiającego tak dużo, że „sfiksowałaby od tego nawet Matka Teresa”. To jemu przypadają w filmie najlepsze, zupełnie niepoprawne polityczne kwestie.
Scenarzysta filmu Bruce Wagner twierdzi, że o ile kiedyś mówiło się o 15 minutach sławy, teraz każdy będzie sławny przez cały czas. „Istnieje dawny buddyjski tekst mówiący, że najtrudniejszym wyzwaniem dla ludzkości, nawet dla największego odludka, jest właśnie sława. Ta kwestia jest ponadczasowa, zawsze będą istnieli Kardashianowie.” Obserwując ludzi uważających za piekło świat, „w którym nie ma narkotyków”, trudno się z tym nie zgodzić. Jednak Cronenberg nie rozwija tej kwestii na tyle, by skłonić do refleksji. Po seansie wiadomo jedynie, że władza deprawuje a kazirodztwo nie popłaca, bo dzieci z takich związków to psychopaci. A to wiemy już z „Gry o tron”.