Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dominik Graf
‹Siostry i Schiller›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSiostry i Schiller
Tytuł oryginalnyDie geliebten Schwestern
Dystrybutor Aurora Films
Data premiery28 listopada 2014
ReżyseriaDominik Graf
ZdjęciaMichael Wiesweg
Scenariusz
ObsadaHenriette Confurius, Florian Stetter, Hannah Herzsprung, Claudia Messner, Ulrich Blöcher, Bernhard Conrad, Heinrich Cuipers, Ella Gaiser
MuzykaSven Rossenbach, Florian van Volxem
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiAustria, Niemcy, Szwajcaria
Czas trwania138 min
WWW
Gatunekdramat, historyczny, melodramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Transatlantyk 2014: Dzień 2
[Dominik Graf „Siostry i Schiller”, Mike Cahill „Początek”, Cutter Hodierne „Połów bez sieci”, Hans Petter Moland „Obywatel roku” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Podczas drugiego dnia Transatlantyku nasz recenzent widział po dwa filmy z festiwalów w Berlinie i Sundance. Porażki czy sukcesy? Zapraszamy do relacji.

Sebastian Chosiński

Transatlantyk 2014: Dzień 2
[Dominik Graf „Siostry i Schiller”, Mike Cahill „Początek”, Cutter Hodierne „Połów bez sieci”, Hans Petter Moland „Obywatel roku” - recenzja]

Podczas drugiego dnia Transatlantyku nasz recenzent widział po dwa filmy z festiwalów w Berlinie i Sundance. Porażki czy sukcesy? Zapraszamy do relacji.

Dominik Graf
‹Siostry i Schiller›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSiostry i Schiller
Tytuł oryginalnyDie geliebten Schwestern
Dystrybutor Aurora Films
Data premiery28 listopada 2014
ReżyseriaDominik Graf
ZdjęciaMichael Wiesweg
Scenariusz
ObsadaHenriette Confurius, Florian Stetter, Hannah Herzsprung, Claudia Messner, Ulrich Blöcher, Bernhard Conrad, Heinrich Cuipers, Ella Gaiser
MuzykaSven Rossenbach, Florian van Volxem
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiAustria, Niemcy, Szwajcaria
Czas trwania138 min
WWW
Gatunekdramat, historyczny, melodramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Siostry i Schiller (Die geliebten Schwestern, reż. Dominik Graf)
Film prezentowany w konkursie głównym tegorocznego festiwalu w Berlinie – i nominowany do Złotego Niedźwiedzia – ma dwie wersje: festiwalową właśnie, która trwa prawie trzy godziny, oraz normalną, w jakiej został skierowany do dystrybucji kinowej, w przybliżeniu krótszą o pół godziny. Widzom Transatlantyku zaprezentowano tę drugą, mimo że na stronie internetowej imprezy oraz plakatach zapowiedziano pokazy tej pierwszej. Ale to i tak sprawa drugorzędna, chociaż po obejrzeniu tej krótszej rodzi się oczywiście ciekawość, czy dłuższa nie okazałaby się jednak lepsza. „Siostry i Schiller” wyszły spod ręki jednego z najbardziej doświadczonych współczesnych reżyserów niemieckich, Dominika Grafa (rocznik 1952). Mogą jednak być o tyle zaskoczeniem, że wcześniej twórca ten kojarzył się raczej z kinem gatunkowym – taśmowo realizowanymi dla telewizji serialami kryminalnymi i sensacyjnymi oraz thrillerami („Kotka”, „Niepokonani”, „Mapa serca”). Tymczasem „Siostry…” to dramat kostiumowy, którego akcja rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX wieków. I to na dodatek oparty na autentycznych wydarzeniach. Tytułowy „Schiller” to nie kto inny jak Friedrich Schiller, niemiecki poeta, dramaturg, historyk i filozof, najważniejsza – obok Johanna Wolfganga Goethego – postać swojej epoki na firmamencie literatury. „Siostry” natomiast to Charlotte i Caroline von Legenfeld, z którymi przez lata łączył pisarza namiętny, chociaż niepozbawiony okresów burzy i naporu, miłosny trójkąt.
Film Grafa zaczyna się sielankowo, ba! można by nawet pomyśleć, że mamy do czynienia z kostiumowo-biograficzną komedią romantyczną. To oczywiście jak najbardziej świadomy zabieg reżysera, mający podkreślić kontrast pomiędzy dość frywolnym początkiem a dramatycznym i ponurym finałem. Jest rok 1788; do prowincjonalnego Rudolstadt w Turyngii, gdzie w zamku należącym do jej zięcia, mieszka ze swoimi dwiema córkami wdowa Louise von Legenfeld (w tej roli Claudia Messner), przybywa trzydziestoletni Friedrich Schiller (Florian Stetter, znany z dramatu wojennego „Sophie Scholl” i również pokazywanej na tegorocznym Transatlantyku „Drogi krzyżowej”), już wtedy ceniony i uznany poeta. Z miejsca robi wielkie wrażenie na mieszkańcach miasteczka, w tym i na dwóch siostrach. I chociaż starsza Caroline (gra ją Hannah Herzsprung, która miała już przetarcie w kinie kostiumowym, grając w „Ludwiku II”) jest już zamężna, nie stoi na przeszkodzie, by podjęła starania o przyciągnięcie uwagi słynnego adepta pióra. Tym bardziej że ślub wzięła głównie po to, aby ratować rodzinę przed materialnym upadkiem, a mąż na co dzień i tak przebywa z dala od domu. W Friedrichu podkochuje się jednak także młodsza Charlotte (Henriette Confurius), która ma tę przewagę nad siostrą, że nie krępują jej więzy małżeńskie. Ale to i tak nie ma większego znaczenia, parę lat wcześniej bowiem panie von Legenfeld przyrzekły sobie solennie, że w życiu wszystko będą robiły razem.
I tak jest również tym razem. Obie uwodzą Schillera, zostają jego kochankami i planują, co zrobić, aby ten związek przetrwał jak najdłużej. Zaskakująca siostrzana solidarność. Ale tylko do czasu. Gdy do relacji trojga bohaterów zaczyna wkradać się, chcąc nie chcąc, zazdrość, gdy dają o sobie znać ambicje i niespełnione marzenia, lekki ton filmu ustępuje pola dramatowi i wzajemnym oskarżeniom. Przecież nie od dziś wiadomo, że jakakolwiek próba ręcznego sterowania uczuciami z góry skazana jest na porażkę. Graf postawił przed sobą trudne zadanie i nie do końca wyszedł z niego zwycięsko. Historię tego miłosnego trójkąta opowiedział w dużej części za pomocą listów wysyłanych do siebie przez bohaterów. Nierzadko więc obserwujemy twarze głównych postaci skierowane prosto do kamery; jeszcze częściej skazani jesteśmy na słuchanie głosów aktorów z offu, a przebieg zdarzeń jest podawany na tacy. To przyspiesza nieco kolej rzeczy, ale jednocześnie upodabnia obraz do wystawnego dokumentu, który po jakimś czasie zaczyna nużyć. I pewnie dlatego skończyło się jedynie na nominacji do Złotego Niedźwiedzia.

Mike Cahill
‹Początek›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPoczątek
Tytuł oryginalnyI Origins
ReżyseriaMike Cahill
ZdjęciaMarkus Förderer
Scenariusz
ObsadaMichael Pitt, Steven Yeun, Astrid Bergès-Frisbey, Brit Marling, Dorien Makhloghi, Charles W. Gray, John Schiumo, Farasha Baylock
MuzykaWill Bates, Phil Mossman
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania107 min
Gatunekdramat, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Początek (I Origins, reż. Mike Cahill)
Mike Cahill to odkrycie niezależnego festiwalu Sundance sprzed trzech lat, kiedy to – po kilku latach pracy nad filmami dokumentalnymi (najczęściej w roli montażysty) – zaprezentował „Drugą Ziemię”, swój reżyserski, fabularny debiut (pokazywaną zresztą na pierwszym Transatlantyku w 2011 roku). Był to dramat psychologiczny z wątkami science fiction. Podobną przynależność gatunkową ma także jego najnowsze dzieło – „Początek”, które w tym roku zdobyło jedną z nagród na Sundance Film Festival. Trzydziestopięcioletni Cahill – również scenarzysta filmu – podjął w nim temat stosunku do Boga, stawiając parę głównych bohaterów przed nierozwiązywalnym z czysto naukowego punktu widzenia dylematem – istnieje czy nie? Doktor Ian Gray (gra go Michael Pitt, znany między innymi z „Marzycieli” Bernardo Bertolucciego i „7 psychopatów”) jest biologiem, który zajmuje się badaniem ewolucji oka. Nieprzypadkowo zajął się właśnie tym zagadnieniem; jako zdeklarowany ateista i agnostyk, udowadniając, że na przestrzeni milionów lat komórki zwierzęce odpowiedzialne za reagowanie na światło przechodziły ewolucję, ma zamiar wytrącić z rąk osób wierzących kolejny argument za istnieniem Stwórcy. I jest ku temu na najlepszej drodze – z jednej strony dzięki własnemu zaangażowaniu, z drugiej – dzięki wytężonej pracy swojej studentki i asystentki Karen (w tej roli Brit Marling, która pojawiła się już w „Drugiej Ziemi”, jak również we thrillerze „Reguła milczenia”). Wtedy jednak dzieje się rzecz, która zaczyna stopniowo zmieniać chłodne i wykalkulowane podejście młodego naukowca do spraw wiary.
Dzieje się to za sprawą ognistego romansu z piękną, pochodzącą z Argentyny, modelką Sofi (gra ją Katalonka Astrid Bergès-Frisbey, kojarzona z kolejnej części „Piratów z Karaibów”), który ma notabene tragiczny finał. To właśnie ona, jak można się domyślać, wychowana w katolickiej rodzinie, zaczyna otwierać Ianowi oczy na sprawy, których nie da się zmierzyć i zważyć. Mniej więcej przez godzinę Cahill kapitalnie prowadzi fabułę; film, choć – jak w większości produkcji niezależnych – dzieje się w nim niewiele, ogląda się mimo wszystko z zapartym tchem. Nad bohaterami unosi się przez cały czas aura tajemnicy; widz jest utrzymywany w przeświadczeniu, że za chwilę reżyser pozwoli mu dotknąć czegoś niewyobrażalnego, niedającego wyjaśnić się rozumem. I tak w pewnym sensie się dzieje; problem jednak w tym, że trzeba być wierzącym chrześcijaninem, aby przyjąć za dobrą monetę zwrot akcji przygotowany przez Cahilla. Dla ateistów postępująca stopniowo przemiana wewnętrzna doktora Graya, jego wahania i próba znalezienia odpowiedzi na nurtujące go pytania będą jedynie tanim chwytem, tak naprawdę niemającym żadnej podbudowy naukowej (to jest właśnie ten element science fiction, który przeniknął do scenariusza). I chociaż w finale reżyser nieco powściąga swoje zapędy, pozostawiając w zasadzie sprawę otwartą, ta zasiana wątpliwość bardziej przypominać będzie artystyczną ucieczkę od odpowiedzialności, aniżeli próbę zmierzenia się z Naprawdę Wielkim Tematem. W kategorii „science” film prezentuje się nad wyraz przyzwoicie, w „fiction” nieco zawodzi, ale na pewno warto go w skupieniu obejrzeć.

Cutter Hodierne
‹Połów bez sieci›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPołów bez sieci
Tytuł oryginalnyJallaabasho Shabaq La'aan
ReżyseriaCutter Hodierne
Scenariusz
ObsadaAbdikani Muktar, Abu Bakr Mirre, Ali Daudi Osman, Abdulkadir Hassan, Abdulahi Sagar, Mahane Muktar, Nasra Ahmed, Osman Awale
MuzykaPatrick Taylor
Rok produkcji2012
Czas trwania15 min
Gatunekprzygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Połów bez sieci (Jallaabasho shabaq la’aan / Fishing without Nets, reż. Cutter Hodierne)
W przypadku tego filmu mamy do czynienia z dość zaskakującą historią. Jego reżyser, Amerykanin Cutter Hodierne (rocznik 1986), zaczynał karierę jako dokumentalista. Przed dwoma laty zdecydował się jednak nakręcić fabularną krótkometrażówkę, poświęconą tematowi somalijskich piratów. Na zdjęcia wybrał się do Kenii i wrócił stamtąd z piętnastominutowym obrazkiem zatytułowanym „Połów bez sieci” (funkcjonuje też alternatywny tytuł „Łowienie bez sieci”), za który zresztą zgarnął jedną z nagród jury w Sundance. Poczuł się tym tak zaaferowany, że postanowił swoją opowieść rozwinąć do pełnego metrażu. Pozyskał producentów w Stanach Zjednoczonych i odbył kolejną podróż do Afryki wschodniej, której efektem okazała się pełnometrażowa wersja „Połowu…”. W tym roku na Sundance Film Festival dzieło zdobyło główną nagrodę za reżyserię, co zdaje się przeczyć przekonaniu Heraklita z Efezu, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Jak udowodnił Hodierne, jest to możliwe i na dodatek przynosi niekiedy wymierne korzyści. Pytanie tylko, czy warto było kręcić obraz o tematyce ostatnio dość mocno eksploatowanej przez filmowców (vide duńskie „Porwanie”, amerykański „Kapitan Phillips” czy rosyjskie „22 minuty”)? Otóż warto, ponieważ „Połów bez sieci” to – przynajmniej jeżeli weźmiemy pod uwagę jedynie filmy fabularne – pierwsza próba spojrzenia na problem z perspektywy porywaczy, a nie ich ofiar.
Głównym bohaterem jest klepiący biedę rybak Abdi (w tej roli debiutujący przed kamerą Abdi Kani), któremu mizerny dochód z połowów na Ocenie Indyjskim nie pozwala na utrzymanie żony (gra ją piękna amerykańska aktorka pochodzenia somalijskiego Idil Ibrahim) i synka. Mężczyzna nie boi się ciężkiej pracy; był do niej zmuszony od dziecka, kiedy to, jako dwunastolatek, został sierotą, gdy jego ojciec nie wrócił z morza. Ale to w niczym nie pomoże, skoro ryb zwyczajnie nie ma. Rodzinie daje się więc we znaki głód, jak i niepewna sytuacja polityczna w kraju, przez który nie tak dawno przetoczyła się wojna. Abdi nie ma zatem wyboru; chcąc uchronić najbliższych przed pewną śmiercią, postanawia, korzystając z usług przemytników, wyekspediować żonę i syna do sąsiedniego kraju. Ma nadzieję w przyszłości do nich dołączyć, ale najpierw musi spłacić dług i zarobić na podróż. Możliwe jest to tylko w jeden sposób – przyłączając się do piratów. Mężczyzna wolałby tego uniknąć; całe dotychczasowe życie był przecież uczciwym człowiekiem, jak nauczył go ojciec. Teraz jednak nie ma wyboru; kuszony przez znajomych i przyjaciół, zaciąga się do jednego z oddziałów i bierze udział w napadzie na francuski ropowiec. Organizator całej akcji ma nadzieję na zgarnięcie potężnego okupu, ale piraci tym razem źle trafili – nie dość, że statek to złom, to na dodatek płynął bez ładunku. Przedłużające się negocjacje, w których jedyną kartą przetargową jest życie zakładników, czyli załogi, wywołują frustrację i kłótnie wśród napastników.
Wszystko to obserwujemy oczyma Abdiego, który z każdym kolejnym dniem nabiera przekonania, że znalazł się w pułapce bez wyjścia. Przecież nie jest złym człowiekiem, nie chce nikogo krzywdzić, jedynym jego marzeniem jest ulżenie doli swojej rodziny. Bóg stawia go jednak przed dylematami, o istnieniu których jeszcze nie tak dawno nie miał pojęcia. Hodierne, przyjmując odmienny od dotychczasowych punkt widzenia, nie stara się piratów w żaden sposób wybielać; przyjmuje raczej pozycję obiektywnego obserwatora, pokazuje, co sprawia, że często spokojni i uczciwi ludzie zamieniają się w pozbawionych sumienia bandytów. W „Połowie…” obserwujemy bohaterów – z obu stron barykady – w sytuacji bez wyjścia; znakomicie obrazuje to próba zbliżenia Abdiego do jednego z zakładników, Wiktora (Reda Kateb, widziany w „Proroku”, „Tylko mój”, „Wrogu numer 1”), która – przeczuwamy to od samego początku – musi mieć tragiczny finał. Całość idealnie zaś puentuje ostatnia, symboliczna scena filmu – niezwykle piękna, ale i wyraziście obrazująca bezsens całej sytuacji.

Hans Petter Moland
‹Obywatel roku›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObywatel roku
Tytuł oryginalnyKraftidioten
Dystrybutor M2 Films
Data premiery16 maja 2014
ReżyseriaHans Petter Moland
ZdjęciaPhilip Øgaard
Scenariusz
ObsadaStellan Skarsgård, Kristofer Hivju, Bruno Ganz, Birgitte Hjort Sørensen, Pål Sverre Hagen, Jakob Oftebro, Tobias Santelmann, Sergej Trifunovic
MuzykaBrian Batz, Kaspar Kaae, Kåre Vestrheim
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiNorwegia
Czas trwania116 min
Gatunekakcja, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Obywatel roku (Kraftidioten, reż. Hans Petter Moland)
Na ubiegłorocznym Transatlantyku kino skandynawskie było bardzo bogato reprezentowane, w tym roku w programie znalazło się zaledwie kilka obrazów z mroźnej północy Starego Kontynentu, ale jeśli wśród nich jest dzieło formatu „Obywatela roku”, należy się z tego faktu bardzo cieszyć. Za rekomendację niech posłuży fakt nominacji do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie. Autorem filmu jest Norweg Hans Petter Moland (rocznik 1955), reżyser świetnego „Pewnego dżentelmena” sprzed czterech lat. „Obywatel roku” jest w pewnym sensie jego dopowiedzeniem. Wystarczy wspomnieć, że w obu przypadkach Moland skorzystał ze współpracy duńskiego scenarzysty Kima Fupza Aakesona (również dramat psychologiczny „Rodzina”) i odtwórcy głównej roli, szwedzkiego gwiazdora Stellana Skarsgårda („Avengers”, „Nimfomanka”). Na dodatek oba filmy starają się łączyć wątki thrillera gangsterskiego z czarną komedią. Z czym mamy do czynienia tym razem? Główny bohater, Nils Dickman, jest starym, nikomu nie wadzącym imigrantem, który przez lata idealnie wkomponował się w norweskie społeczeństwo; bliskie są mu jego ideały i etos pracy. To zresztą właśnie dzięki niej zasłużył sobie na zaszczytny tytuł „Obywatela roku”. Dzień i noc Nils jest bowiem na posterunku, odśnieżając notorycznie zasypywane lokalne drogi. W jego ustabilizowane życie wkrada się jednak pewnego dnia dramatyczny przypadek – dowiaduje się o śmierci swego jedynego syna Ingvara, który, jak twierdzi policja, zmarł w wyniku przedawkowania narkotyków. Dickmanowi trudno w to uwierzyć, ale w końcu przyjmuje do wiadomości fakt, który starał się od siebie odsuwać – że źle wychował swego jedynaka. Nie mogąc znieść tej myśli, postanawia popełnić samobójstwo.
Oczywiście nic z tego nie wychodzi, ponieważ wtedy film musiałby skończyć się w momencie, zanim na dobre się zaczął. W ostatniej chwili Nils poznaje prawdę. Ingvar został zamordowany na zlecenie gangsterów zajmujących się przemytem i handlem narkotykami, chociaż sam nie brał w tym procederze udziału. Ponownie zdecydował przypadek, fatalny zbieg okoliczności. Wiedząc, że policja nie zmieni swego stanowiska, zrozpaczony ojciec postanawia na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Tym sposobem wprawia w ruch maszynerię, która prostą drogą prowadzi do krwawej wojny gangów. Trup ściele się gęsto, a reżyser przekracza kolejne granice groteski. Film Molanda przyrównywany był do „Fargo” – i pod pewnymi względami rzeczywiście dostrzec można podobieństwa. Ale tylko w „Obywatelu roku” obecny jest wątek multikulturowości współczesnej Skandynawii i wynikających z tego faktu konsekwencji – zarówno tych zabawnych, jak i dramatycznych. Norweski reżyser udanie żongluje schematami kina gangsterskiego; wyolbrzymiając je, osiąga efekt komiczny. Tu wszystko zdaje się być przerysowane, ale ta gruba kreska, jaką nakreślone zostają postaci, nie czyni ich wcale karykaturalnymi. Owszem, zabawnymi, wzbudzającymi litość, ale na pewno nie czczy śmiech.
Dodatkowym atutem „Obywatela roku” jest znakomita obsada. Oprócz Skarsgårda możemy bowiem zobaczyć na ekranie również Bruno Ganza („Upadek”, „Luter”, „Michael Kohlhaas”) jako ojca chrzestnego mafii serbskiej, Petera Anderssona („Millennium”, „Komisarz Winter”) w roli eksgangstera Wingmana, Påla Sverrego Hagena („Max Manus”, „Podróżuję sam”) jako norweskiego mafiosa Grevena, Birgitte Hjort Sørensen (serial „Rząd”) w roli jego żony Marit, wreszcie Jakoba Oftebro („Most nad Sundem 2”) jako kierowcę Grevena. Jest więc na kogo popatrzeć, jest czym się wzruszyć i z czego pośmiać. Czego można chcieć więcej?
koniec
10 sierpnia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Gdy miłość szczęścia nie daje…
Sebastian Chosiński

1 V 2024

W trzecim odcinku tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bensiona Kimiagarowa doszło do fabularnego przesilenia. Wszystko, co mogło posypać się na budowie kanału – to się posypało. W czwartej odsłonie opowieści bohaterowie starają się więc przede wszystkim poskładać w jedno to, co jeszcze nadaje się do naprawienia – reputację, związek, plan do wykonania.

więcej »

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Dzień 7
— Sebastian Chosiński

Dzień 5 i 6
— Sebastian Chosiński

Dzień 4
— Sebastian Chosiński

Dzień 3
— Sebastian Chosiński

Dzień 1
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Październik 2017 (1)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch

Co nam w kinie gra: Wymyk, Druga Ziemia
— Jarosław Loretz, Artur Zaborski

27 WFF: Dzień dziesiąty i ostatni
— Urszula Lipińska, Jarosław Loretz, Zuzanna Witulska

Niełatwe jest życie gangstera
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.