Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Yves Swolfs
‹Durango #6: Ostatni desperado›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #6: Ostatni desperado
Scenariusz
Data wydaniakwiecień 2015
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Desperados spod jasnej gwiazdy
[Yves Swolfs „Durango #6: Ostatni desperado” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Nawet jeśli recenzent bardzo by się napiął i skrupulatnie rozłożył na czynniki pierwsze kolejne tomy serii Yves’a Swolfsa w poszukiwaniu wszelkich wpadek scenariuszowych bądź graficznych – prawdopodobnie i tak nic by nie znalazł. W „Ostatnim desperado” – szóstej odsłonie „Durango” – choć autor wciąż powiela ten sam schemat opowieści z Dzikiego Zachodu, wciąż bowiem robi to w sposób niezwykle atrakcyjny i zajmujący.

Sebastian Chosiński

Desperados spod jasnej gwiazdy
[Yves Swolfs „Durango #6: Ostatni desperado” - recenzja]

Nawet jeśli recenzent bardzo by się napiął i skrupulatnie rozłożył na czynniki pierwsze kolejne tomy serii Yves’a Swolfsa w poszukiwaniu wszelkich wpadek scenariuszowych bądź graficznych – prawdopodobnie i tak nic by nie znalazł. W „Ostatnim desperado” – szóstej odsłonie „Durango” – choć autor wciąż powiela ten sam schemat opowieści z Dzikiego Zachodu, wciąż bowiem robi to w sposób niezwykle atrakcyjny i zajmujący.

Yves Swolfs
‹Durango #6: Ostatni desperado›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDurango #6: Ostatni desperado
Scenariusz
Data wydaniakwiecień 2015
RysunkiYves Swolfs
Wydawca Elemental
CyklDurango
Cena38,00
Gatunekwestern
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Trzeba przyznać, że w poprzednich dwóch tomach westernowej sagi Yves’a Swolfsa belgijski scenarzysta dał popalić swoim bohaterom. Rewolwerowca Durango nigdy zresztą specjalnie nie oszczędzał, ale to, co zgotował mu w „Amosie” (1984) oraz „Strzałach nad sierrą” (1985) przekraczało wręcz granice przyzwoitości. Wszystko jednak z myślą o czytelniku, który lubi przecież czytać – a w przypadku komiksu również oglądać – o pełnych niebezpieczeństw perypetiach i „czarnych chmurach” co rusz zbierających się nad głowami ulubionych postaci. Tym bardziej gdy ma pewność, że w finale opowieści i tak wyjdą oni zwycięsko ze wszystkich potyczek z przeciwnościami losu. A tak właśnie jest w przypadku blondwłosego samotnika przemierzającego prerię w poszukiwaniu przygód i… źródeł zarobku. W zakończeniu poprzedniej części mogło jedynie dziwić to, że – wbrew wcześniejszej praktyce – Swolfs postanowił wreszcie dać Durango i jego kompanom trochę odetchnąć.
Po udanej ucieczce przed ścigającymi ich z jednej strony pułkownikiem armii meksykańskiej de la Cruzem, z drugiej natomiast – kapitanem Ortizem i towarzyszącymi mu „łowcą głów” Loganem oraz psychopatycznym zabójcą-dentystą Crowleyem, Durango z Amosem dotarli bezpiecznie do Tacomy. Tam rewolwerowiec zajął się wreszcie pałającą do niego, jak do tej pory nieszczególnie odwzajemnionym, uczuciem piękną panią Billings, z kolei Rodriguez postawił na nogi indiańskiego szamana, by ten opatrzył rany i przywrócił do zdrowia i pełnej sprawności Maximiliana von Ruhenberga, uciekiniera z Niemiec, którego za Ocean przywiodły tyleż przyświecające mu internacjonalistyczne ideały marksizmu, co chęć zapomnienia tego, co przeżył w swojej ojczyźnie (Swolfs zresztą bardzo oszczędnie dawkuje nam informacje na ten temat, tym samym podgrzewając atmosferę). Szczęście jednak zazwyczaj nie trwa długo. I tak jest także tym razem. W ślad za uciekinierami docierają polujący na nich myśliwi.
„Ostatni desperado” zaczyna się więc od bardzo dramatycznych sekwencji. Ludzie Ortiza postanawiają bowiem wziąć osadę szturmem, najpierw – by zmiękczyć przeciwnika – ostrzeliwując ją z… armat. Obrońcy zdają się być na z góry straconej pozycji, ale przecież gdyby Durango i Amos nie byli nadzwyczaj sprytnymi ludźmi, już dawno kwiatki rosłyby na ich grobach. Można zatem pewnym być jednego – że: po pierwsze: bez walki się nie poddadzą, po drugie: gdy sytuacja stanie się beznadziejna, na pewno – z niewielką pomocą swego najlepszego przyjaciela, czyli Yves’a Swolfsa – wymyślą coś, co sprawi, że ocalą skórę. Belg jest jednak zbyt szanującym się artystą, aby przelewać na papier niedorzeczności, dlatego wszystko, co dzieje się na kartach „Ostatniego desperado” – podobnie jak to miało zresztą miejsce wcześniej – daje się logicznie wytłumaczyć. Atak na Tacomę jest więc zaledwie kamieniem, który porusza lawinę. To, co dzieje się w dalszym ciągu opowieści, połyka się jednym tchem – akcja pędzi bowiem na złamanie karku, a towarzyszą jej nieodłączne atrybuty gatunku, czyli pościgi, strzelaniny, pojedynki rewolwerowców.
I nawet jeśli Swolfs wykorzystywał je już na różne sposoby we wcześniejszych odsłonach serii (począwszy od otwierającego całość albumu „Psy zdychają zimą”), za każdym razem robi to tak, że czytelnik nie odczuwa znużenia. A to dzięki wprowadzeniu do fabuły nowych, intrygujących postaci, to znów dzięki zaskakującemu zwrotowi akcji bądź dramatycznie zarysowanemu przesileniu. W „Ostatnim desperado” nie brakuje zwłaszcza tych ostatnich. Nagromadzenie wzruszających, pełnych tragizmu scen jest w tym albumie tak wielkie, że naprawdę trudno nie dać się ponieść emocjom. Być może Belg zakładał, że ten tom będzie zarazem ostatnim i stąd koncept, by pozamykać wszystkie najważniejsze wątki. Ale nawet jeżeli tak było w rzeczywistości, na szczęście stało się inaczej – rok później do sprzedaży trafiła siódma część cyklu. Graficznie Swolfs ponownie nie dał żadnego pretekstu do krytyki. Przeciwnie: w odzwierciedlaniu obrazu epoki zbliżył się do perfekcji, świetnie radząc sobie zarówno w scenach statycznych (gdzie musiał znacznie bardziej przyłożyć się do tworzenia dalszych planów), jak i dynamicznych (które aż skrzą się od emocji). A jeśli dodać do tego jeszcze charakterystyczne dla lat 70. i początku 80. ubiegłego wieku facjaty bohaterów (ze specyficznymi wąsiskami), to aż łezka zaczyna kręcić się w oku. Rasowy vintage.
koniec
17 kwietnia 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Spisek i agentka Pinkertona
— Sebastian Chosiński

Łotr łotra łotrem pogania
— Sebastian Chosiński

Samotnik bez Imienia
— Sebastian Chosiński

Wśród skorpionów
— Sebastian Chosiński

Pociągiem do Piekła
— Sebastian Chosiński

Kobra kąsa zawsze dwa razy
— Sebastian Chosiński

Gdzie diabeł nie może, tam Durango pośle…
— Sebastian Chosiński

Nie taki wampir straszny jak o nim mówią
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zrodziło go Piekło
— Sebastian Chosiński

Górniczy protest na Dzikim Zachodzie
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.