Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Esensja na wakacje: (nie)Udany wypoczynek

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Esensja

Esensja na wakacje: (nie)Udany wypoczynek

Wakacje z cudzymi dziećmi
Sempé i Goscinny ‹Wakacje Mikołajka›
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To wiadomo od dawna. Od dawna także funkcjonuje powiedzenie/klątwa: „obyś cudze dzieci uczył!”. A uczyć cudze dzieci na wakacjach? To już chyba szczyt męczeństwa. O czym mogli przekonać się opiekunowie małoletniego Mikołajka, który zapewne swe wakacje zalicza do udanych – ale czyim kosztem?
Wczoraj przyszedł nowy nauczyciel gimnastyki.
– Nazywam się Hektor Duval – powiedział – a wy?
– My nie – odpowiedział Fabrycy i to nas okropnie rozśmieszyło.
Byłem na plaży z chłopakami z pensjonatu, Błażejem, Fortunatem, Mamertem – ale z niego głupek! – Ireneuszem, Fabrycym i Kosmą. Na lekcję gimnastyki przyszło jeszcze masę innych chłopaków, ale oni są z pensjonatów Albatros i Mewa i my ich nie lubimy. (…)
– Może już starczy? – zawołał nauczyciel. – Prosiłem, żebyście się ustawili rzędem, będziecie mieli cały dzień na błaznowanie!
Ustawiliśmy się rzędem, żeby nie było draki, i nauczyciel powiedział, że pokaże nam, co robić, żeby wszędzie mieć pełno muskułów. Podniósł ręce, a potem je opuścił, podniósł i opuścił, podniósł i jakiś chłopak z pensjonatu Albatros powiedział, że nasz pensjonat jest brzydki.
– Nieprawda – zawołał Ireneusz – nasz pensjonat jest śliczny, to wasz jest okropnie brzydki!
– U nas – powiedział jakiś chłopak z Mewy – co dzień wieczorem są czekoladowe lody!
– Wielkie mi co – krzyknął jeden z tych, co mieszkają w Albatrosie – u nas są i w południe, a w czwartek były naleśniki z konfiturami!
– Mój tata – pochwalił się Kosma – zawsze bierze dodatkowe dania i właściciel daje mu wszystko, co tylko zechce!
– Nieprawda, ty kłamco! – powiedział jakiś chłopak z pensjonatu Mewa.
– Długo jeszcze będziecie tak gawędzić? – zawołał nauczyciel gimnastyki, który nie ruszał już rękami, bo je skrzyżował na piersiach. Za to strasznie ruszały mu się dziurki od nosa, ale nie myślę, żeby od tego robiły się muskuły. (…)
Kiedy skończyliśmy się bić, nauczyciel, który siedział na piasku, wstał i powiedział:
– Dobrze. Przejdźmy do następnej zabawy. Ustawcie się twarzą do morza. Na mój znak wszyscy pobiegniecie do wody! Gotowi? Start!
To nam się bardzo podobało, bo na plaży, nie licząc piasku, najfajniejsze jest morze. Polecieliśmy pędem, woda była fajna, zaczęliśmy na siebie pryskać i skakać razem z falami, Kosma krzyczał: „Patrzcie na mnie! Patrzcie na mnie! Płynę crawlem!”, a kiedyśmy się odwrócili, nauczyciela już nie było…
Dzisiaj przyszedł nowy nauczyciel gimnastyki.
– Nazywam się Juliusz Martin – powiedział – a wy? (…)
No cóż, a rodzice Mikołajka tak się bali o jego zdrowie i samopoczucie na koloniach. Ba, byli wręcz obrażeni, gdy Mikołajek z zachwytem przyjął propozycję samodzielnego wyjazdu.
Nasz drużynowy jest niesamowity, nawet nie wyglądał na bardzo zmęczonego. A przecież całą noc biegał po korytarzu i trzy razy musiał otwierać drzwi na końcu wagonu: dwa razy, żeby wypuścić chłopaków, którzy się zatrzasnęli, a raz, żeby wypuścić pana, który ma przyjaciela w dyrekcji kolei i który dał mu za to swoją wizytówkę. (…) Drużynowy zaprowadził naszą dwunastkę z drużyny Sokole Oko do baraku. Powiedział, żebyśmy wybrali sobie łóżka, rozpakowali się i włożyli kąpielówki, i że przyjdzie po nas za osiem minut. (…) Siedzieliśmy w ośmiu na łóżku i już mieliśmy zacząć się bić, kiedy wszedł drużynowy (…)
– Łóżkiem zajmiemy się później – powiedział drużynowy – teraz wciągajcie kąpielówki. Wszyscy czekają na nas ze zbiórką! (…)
Tylko nasz drużynowy nie był w kąpielówkach. Ubrany był w garnitur i krawat, a w ręku trzymał walizkę. Pan Rateau, który akurat z nim rozmawiał, mówił:
– Może jednak zmienisz postanowienie, mój chłopcze? Jestem pewien, że uda ci się wziąć ich w garść. Odwagi!
Gdy się ma takich podopiecznych jak Mikołajek i inne chłopaki, to wakacje szybko zaczynają przypominać katorgę. Ale niestety! Ktoś musi pracować, aby ktoś mógł się bawić. Może przynajmniej rodzice odpoczęli bez Mikołajka?
Wakacje z rodzicami
Sue Towsend ‹Adrian Mole. Męki dorastania›
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kiedy ma się piętnaście lat, życie ogólnie nie jest łatwe, a już spędzanie wakacji z rodzicami w kurorcie może stać się pasmem nudy i upokorzeń.
Poniedziałek, 2 sierpnia.
Ojciec wrócił do swoich proletariackich korzeni. Kupił kapelusz z napisem „Całuj mnie szybko, ściskaj mnie wolno” i przechadzał się w nim po molo, pociągając piwo z puszki.
Włożyłem ciemne okulary i starałem się iść o kilka kroków za nim.
(…)
Środa, 4 sierpnia.
Dzisiaj wyszło słońce!
Dzisiaj również został ochrzczony syn Lady Di. Dyrekcja Rio Grande uczciła tę okazję, podając na podwieczorek dodatkowe jajko na twardo.
(…)
Poniedziałek, 9 sierpnia.
Kupiliśmy jednodniowe bilety i pojechaliśmy zobaczyć wakacyjny obóz rekreacyjny.
Poczułem się dziwnie, widząc druty kolczaste i bladych, apatycznych ludzi, krążących niespokojnie po terenie.
Ojciec zaczął gwizdać melodię z „Mostu na rzece Kwai” – i rzeczywiście, poczułem się jak w obozie jenieckim. Właściwie nikt nie był więziony ani torturowany, ale wciąż miałem wrażenie, że obsługa może się okazać bardzo niemiła. Matka i ojciec podążyli wprost do baru, więc skorzystałem ze wszystkich żałosnych darmowych przejażdżek, obejrzałem konkurs na iksowate nogi oraz przeciąganie liny, po czym stanąłem przed barem, żeby zaczekać na rodziców.
Samolubnie wybrali bar „dozwolony od lat osiemnastu”.
O 13:30 z baru wynurzył się ojciec, niosąc mi butelkę vinto i paczkę chrupek.
O 14:30 wsadziłem głowę do środka i zapytałem, ile to jeszcze potrwa.
– Przestań jęczeć – warknął ojciec. – Idź i znajdź sobie coś do roboty.
Przez chwilę oglądałem wyścigi osłów, po czym znudziłem się i poszedłem posiedzieć w samochodzie.
O 16:00 głośnik zadudnił: „Adrian Mole, lat piętnaście, proszony jest o zgłoszenie się do punktu zagubionych dzieci, gdzie czekają na niego mamusia i tatuś”.
Adrian Mole nie ma zresztą szczęścia do wakacji – w pierwszej części cyklu pod tytułem „Adrian Mole lat 13 i ¾: Sekretny dziennik” spędził je w Szkocji wraz z matką i jej kochankiem. Opisy w pamiętniku dalekie są od entuzjazmu. Inna sprawa, że Adrian to nastolatek całkowicie pozbawiony zainteresowań, nie lubi też ruchu na świeżym powietrzu, więc nic dziwnego, że przebywanie w górach nad jeziorem było dla niego straszliwie nudne.
Wakacje z mordercą
Joanna Chmielewska ‹Wszystko czerwone›
Już sam najazd licznych i nie do końca zapowiedzianych gości na spokojny domek w Danii grozi katastrofą. A jeżeli jeszcze ktoś tych gości usiłuje po kolei mordować?
Ze zdumieniem ujrzałam, jak ostrożnie kładą ciocię na noszach i wynoszą do sanitarki. Ledwo trzasnęły jej drzwiczki, niecierpliwie zażądałam wyjaśnień.
– Co to znaczy, na litość boską?! Co oni robią?! Ona żyje?!
– Żyje. Nic jej nie jest.
– Niemożliwe…!!! Jakim sposobem?! Przecież została kompletnie zmasakrowana.
– Wcale nie została zmasakrowana.
– Jak to?! A ta zaskorupiała, czerwona miazga, to co?!
– Maseczka z truskawek.
Na moment odjęło mi mowę i inne zdolności. (…)
– Niedobrze mi się robi, jak pomyślę, co teraz będzie – powiedziała Alicja, okropnie przygnębiona. – Co ja powiem tej całej rodzinie?! Obrażą się na mnie wszyscy. Dlaczego ja jej nie załatwiłam tego hotelu…?! W hotelach się mniej mordują!
– Idiotka! – rozzłościła się Zosia. – Też masz czego żałować! Gdybyś jej załatwiła hotel, to teraz ty byś tam leżała z rozwaloną głową! (…)
Pan Muldgaard przyjechał z ekipą i powitał nas tak, jakby również zaczynał się przyzwyczajać i usiłowania zbrodni w Allerød uważać za rzecz zwykłą i powszednią. Poniekąd miał chyba rację. Z zaciekawieniem obejrzał Alicję, najwidoczniej dziwiąc się nieco, że ona jeszcze żyje, po czym rozpoczął indagacje.
– Pani oczekuje więcej kogo? – spytał uprzejmie. – Jakie goście?
– Na litość boską, nie zapraszaj więcej gości! – jęknęła rozpaczliwie Zosia.
– Nie wiem – powiedziała Alicja jakoś dziwnie niepewnie. – Ja nikogo nie zapraszam. Nie mam pojęcia, kto jeszcze może przyjechać.
Pan Muldgaard uczynił dłonią uspokajający gest.
– Można zapraszać mrowie. Tu stanie czata. Robotnik mój strzegł będzie bezpieczeństwo osoby. Winno było od początku uczynić tak, a nie inaczej. Nie uczyniono. Błąd – powiedział takim tonem, jakby odkrycie to sprawiło mu szaloną satysfakcję.
Biedna Zosia niewątpliwie wróciła z urlopu u Alicji ze zszarganymi nerwami (w jednej z ostatnich scen książki dostała histerii na widok wyciekającego z szafki… soku wiśniowego z pękniętego słoika), na szczęście sama Alicja zniosła kolejne próby zamachów na jej życie raczej spokojnie. Choć dla bohaterów wakacje w Allerød nie były może specjalnie udane, to dla czytelnika stanowią one świetną zabawę – szczególnie kultowe w niektórych kręgach dialogi z duńskim policjantem.
Wakacje przestępców
Edmund Niziurski ‹Klub włóczykijów›.
Dwaj włamywacze, Bogumił Kadryll i Wieńczysław Nieszczególny, którzy po raz pierwszy pojawili się na kartach „Niewiarygodnych przygód Marka Piegusa” Edmunda Niziurskiego, w „Klubie włóczykijów” postanowili w ramach urlopu śledzić Pirydiona, Kornela i jego wuja, którzy – jak już wspomnieliśmy – przemierzali Polskę tropem szyfru przodka-powstańca. Za pomocą forteli godnych samego Gangu Olsena kilka razy udało im się pokrzyżować plany bohaterom, jednak kiedy Wieńczysław został przygnieciony głazem na gołoborzu, a potem musiał jeszcze wspinać się po dachu hotelu, dał wyraz swojej frustracji:
– Wszystko zostało przewidziane – jęknął Nieszczególny – za wyjątkiem zasadniczej rzeczy: że zmarnuję sobie urlop! To miała być mała przygoda dla relaksu, a tymczasem mam stargane nerwy i stłuczoną nogę! Mówiłem, żeby nie zadawać się z archiwariuszem. Archiwariusze mają najgorszą opinię w naszych sferach. Podobno przynoszą nieszczęście.
Pomimo sprytnego triku z zamianą butelek (konkretnie – butelki zawierającej kartkę z szyfrem na butelkę z żubrówką), obaj przestępcy dzięki sprytowi i odwadze nastoletnich bohaterów zostali zdemaskowani. Acz, co rzadkie w książkach dla młodzieży – nie zatrzymani: w ostatniej scenie z ich udziałem widzimy, jak brawurowo uciekają samochodem sprzed samego nosa przedstawiciela Milicji Obywatelskiej. Dzięki czemu nie spotkał ich urlop znacznie dłuższy i znacznie mniej ciekawy…
koniec
« 1 2
5 sierpnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (25)
Andreas „Zoltar” Boegner

8 V 2024

Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.

więcej »
Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Weekendowa Bezsensja: 11 największych katastrof kulinarnych literatury popularnej
— Aleksandra Graczyk, Agnieszka Hałas, Karina Murawko-Wiśniewska, Agnieszka Szady

Kochany pamiętniczku…
— Agnieszka Szady

Kupa śmiechu z przewagą śmiechu
— Agnieszka Szady

Z tego cyklu

Podróże w czasie i przestrzeni
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Eryk Remiezowicz, Agnieszka Szady

Duszno i porno
— Piotr Dobry

Celuloidowy Berlin
— Jakub Gałka

Bardzo zzzzimne filmy
— Jakub Gałka, Konrad Wągrowski

Wakacje z duchami
— Sebastian Chosiński

Jak artysta zachód słońca malował
— Paweł Sasko

Najmroźniejsze sceny w literaturze
— Esensja

Konkurs na recenzję książki podróżniczej
— Esensja

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Sierpień 2015
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Esensja czyta: Listopad 2010
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Joanna Kapica-Curzytek , Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski

Angielskie przynudzanie
— Agnieszka Szady

Powtórka z Wilta
— Agnieszka Szady

Wyznania szczere aż do bólu brzucha
— Michał R. Wiśniewski

Kochany pamiętniczku…
— Agnieszka Szady

Kupa śmiechu z przewagą śmiechu
— Agnieszka Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.