Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Oleg Dorman
‹Lilianna Łungina. Słowo w słowo›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLilianna Łungina. Słowo w słowo
Tytuł oryginalnyПодстрочник
Data wydania20 czerwca 2012
Autor
PrzekładKarolina Romanowska
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7747-656-7
Format512s. 140×208mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena49,90
Gatunekbiograficzna / wywiad / wspomnienia
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ten okrutny XX wiek: Żydowskiego inteligenta portret własny
[Oleg Dorman „Lilianna Łungina. Słowo w słowo” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niby nie ma w tej książce nic zaskakującego. Ot, kolejna wersja losu żydowskiego inteligenta w sowieckiej Rosji. A jednak wspomnienia Lilianny Łunginej są książką niezwykłą. I wcale nie dlatego, że wyszły nie spod pióra, ale z… ust autorki. „Słowo w słowo” zaludniają postaci nieprzeciętne – pisarze, filmowcy, badacze literatury. Wszak Łungina to słynna tłumaczka, a jej mąż i dwaj synowie to znani scenarzyści i reżyserzy filmowi.

Sebastian Chosiński

Ten okrutny XX wiek: Żydowskiego inteligenta portret własny
[Oleg Dorman „Lilianna Łungina. Słowo w słowo” - recenzja]

Niby nie ma w tej książce nic zaskakującego. Ot, kolejna wersja losu żydowskiego inteligenta w sowieckiej Rosji. A jednak wspomnienia Lilianny Łunginej są książką niezwykłą. I wcale nie dlatego, że wyszły nie spod pióra, ale z… ust autorki. „Słowo w słowo” zaludniają postaci nieprzeciętne – pisarze, filmowcy, badacze literatury. Wszak Łungina to słynna tłumaczka, a jej mąż i dwaj synowie to znani scenarzyści i reżyserzy filmowi.

Oleg Dorman
‹Lilianna Łungina. Słowo w słowo›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLilianna Łungina. Słowo w słowo
Tytuł oryginalnyПодстрочник
Data wydania20 czerwca 2012
Autor
PrzekładKarolina Romanowska
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7747-656-7
Format512s. 140×208mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena49,90
Gatunekbiograficzna / wywiad / wspomnienia
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
To bardzo nietypowa (auto)biografia. Powstała bowiem jako rodzaj filmu dokumentalnego, monologu, a w pewnym sensie także spowiedzi poczynionej przed okiem kamery. W lutym 1997 roku trzydziestoletni reżyser Oleg Dorman, przyjaciel rodziny Łunginów, przekonał Liliannę Zinowjewną, by opowiedziała mu – a za jego pośrednictwem całej Rosji – historię swojego niezwykłego życia. Legendarna tłumaczka, dzięki której Rosjanie poznali między innymi dzieła Astrid Lindgren, Augusta Strindberga, Henrika Ibsena, Knuta Hamsuna, Borisa Viana, Heinricha Bölla, Gerharta Hauptmana, Maksa Frischa, Aleksandra Dumasa ojca i Georges’a Simenona, spisała już wcześniej swoje wspomnienia, które ukazały się na początku lat 90. ubiegłego wieku we Francji (pod tytułem „Moskiewskie sezony”), ale była to książka przeznaczona dla zupełnie innego czytelnika, nie tak obeznanego w zawiłościach życia w Związku Radzieckim, a tym samym nierozumiejącego wszystkich niuansów. „Rodakom”, współobywatelom, należało opowiedzieć wszystko od nowa, jeszcze raz. Dorman, który wcześniej zrealizował już dokument o aktorce Rainie Faniewskiej (1990), wraz z operatorem Wadimem Jusowem („Dziecko wojny”, „Chodząc po Moskwie”, „Andriej Rublow”, „Solaris”) przez tydzień odwiedzali siedemdziesięciosiedmioletnią Łunginę i przede wszystkim słuchali, słuchali, słuchali. Po zmontowaniu materiału powstało piętnaście półgodzinnych odcinków, którymi jednak żadna stacja telewizyjna – ani publiczna, ani komercyjna – nie wyraziła zainteresowania. Film przeleżał więc na półce, jak za najlepszych radzieckich czasów, pełną dekadę, aż wreszcie sięgnęli po niego decydenci kanału „Kultura”. Emisja „Słowo w słowo” (oryginalny tytuł to „Podstrocznik”) okazała się wielkim wydarzeniem lata 2009 roku. Nic więc dziwnego, że Dorman, wykorzystując zachowane stenogramy wypowiedzi Lilianny Zinowjewnej, zdecydował się przenieść wszystko na papier; jednocześnie dorzucił te fragmenty monologu, które w filmie się nie znalazły. I tym sposobem narodziła się książka. Szkoda jedynie, że tego momentu nie doczekała sama Łungina, która zmarła w styczniu 1998 roku, a więc niespełna rok na nagraniu.
W życiorysie Łunginej odbiły się jak w krzywym zwierciadle historia i okrucieństwo sowieckiego totalitaryzmu. Choć nie można też stwierdzić, że jej żydowscy przodkowie żyli w carskiej Rosji jak pączki w maśle. Co prawda dziadkom ze strony matki, Marii Daniłownej Liberson, wiodło się przyzwoicie (dziadek był farmaceutą, prowadził aptekę, hobbystycznie zajmował się także sprzedażą zabawek), za to rodzice ojca, Zinowija Jakowlewicza Markowicza, klepali biedę (on jako jedyny z licznego potomstwa ukończył studia i zdobył wykształcenie inżynieryjno-techniczne). Jedni i drudzy pochodzili z ukraińskiej Połtawy, a to przecież właśnie na Ukrainie na początku XX wieku bardzo duże wpływy zdobyły liczne organizacje czarnosecinne, specjalizujące się w organizowaniu pogromów Żydów. To właśnie spowodowało, że w 1907 roku Libersonowie zdecydowali się na krótkotrwałą emigrację do Niemiec, skąd Maria szybko wróciła do Rosji, nie mogąc znieść rozstania z ukochanym. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, Zinowij został wysłany na front, szybko jednak dostał się do niewoli i spędził w obozie całe cztery lata. Pozytywnym efektem tego stał się fakt, że poznał język niemiecki, co w przyszłości pozwoliło mu zrobić karierę w strukturach władzy radzieckiej. Po powrocie do ojczyzny, co miało miejsce już po przewrocie bolszewickim, Markowicz wstąpił do partii komunistycznej, w nagrodę za co dostał nominację na dyrektora Miejskiego Wydziału Oświaty Ludowej w Smoleńsku. Tam – w czerwcu 1920 roku – przyszło na świat jego jedyne dziecko, córka Lilianna. Zinowij Jakowlewicz długo jednak w Smoleńsku miejsca nie zagrzał, szybko bowiem, dzięki znajomości z – również pochodzącym z Połtawy – Anatolijem Łunaczarskim, awansował na jednego z zastępców ludowego komisarza oświaty, co wiązało się z przenosinami całej rodziny do Moskwy. Niebawem nastąpiło rozstanie – Maria Daniłowna zabrała malutką Liliannę i wyjechała do Berlina, gdzie spotkała się ze swoją, przybyłą z Palestyny, matką. Markowicz dołączył do najbliższych dopiero w 1925 roku, gdy wysłano go służbowo do stolicy Republiki Weimarskiej, aby zajmował się kupowaniem maszyn dla odbudowywanego po zniszczeniach wojennych przemysłu radzieckiego. Bez dwóch zdań był to najlepszy okres dla całej rodziny, która mogła sobie pozwolić na krótkie „wyskoki” do Szwajcarii, Paryża, Biarritz, Salzburga.
Niestety, w 1930 roku Markowicz został wezwany do Moskwy, skąd z powrotem do Berlina już go nie puszczono. Kolejne cztery lata Lilianna spędziła z matką głównie w Paryżu, aż w końcu Maria Daniłowna podjęła decyzję o powrocie do Związku Radzieckiego i tym samym do męża, z którym notabene zdążyła się już – na odległość – rozwieść. Od tego momentu w życiu Lilianny Zinowjewnej zaczął się nowy, najbardziej dramatyczny, chociaż niepozbawiony również chwil szczęśliwych, okres życia. To także moment, kiedy wspomnienia Łunginej wchodzą w najbardziej interesującą fazę, kiedy na jej los zaczyna przemożnie wpływać Duch Dziejów. Od wielu lat w propagandzie antykomunistycznej pokutuje przekonanie o żydowskim pochodzeniu bolszewizmu; ci, którzy jednak sięgną po „Słowo w słowo”, przekonają się, jak często dalekie od prawdy jest to propagandowe hasło szerzone przez organizacje skrajnie prawicowe. Żydzi byli bowiem prześladowani na równi z innymi narodami Związku Radzieckiego – począwszy od lat 30. aż po lata 80. XX wieku. Łungina – która nowe nazwisko zawdzięczała swemu mężowi, Siemionowi Lwowiczowi (scenarzyście filmowemu) – przytacza całą masę dowodów na istnienie nawet nie podskórnego, co wręcz państwowego, instytucjonalnego antysemityzmu w Kraju Rad. Jako idea komunistycznego państwa rodził się on już podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, a ostateczny kształt zyskał w końcu lat 40. i na początku 50., kiedy to Józef Stalin najpierw rozprawił się z powstałym jeszcze w czasie wojny Międzynarodowym Żydowskim Komitetem Antyfaszystowskim (wydając w styczniu 1948 roku rozkaz zamordowania jego przewodniczącego, słynnego aktora Salomona Michoelsa), a następnie – niemal równo pięć lat później – „pozwolił” na wykrycie spisku lekarzy kremlowskich, głównie pochodzenia żydowskiego, którzy, będąc agentami obcych wywiadów, planowali otrucie najważniejszych przedstawicieli władz ZSRR (wcześniej zaś mieli już wyprawić na tamten świat między innymi pisarza Maksima Gorkiego i wieloletniego członka Komitetu Centralnego KPZR Andrieja Żdanowa). To miał być początek kolejnej fali czystek, do których szczęśliwym trafem nie doszło z powodu rychłej śmierci okrutnego satrapy. Niektórych może dziwić fakt antysemityzmu Stalina. Prawda jednak jest taka, że Josif Wissarionowicz nie miał sentymentów, a nienawiść do Żydów, obecną w społeczeństwie rosyjskim od wieków, postanowił wykorzystać jako spoiwo nowej państwowej ideologii – czegoś na kształt nacjonalistycznego komunizmu. Ciekawe, że te idee żywe są w Rosji po dziś dzień, czego dowodem chociażby działalność Partii Narodowo-Bolszewickiej, której przewodzi dysydent z czasów sowieckich, emigrant polityczny, popularny pisarz Eduard Limonow.
Pomijając kwestie narodowościowe, wspomnienia Łunginej to również wspaniały portret rosyjskiej inteligencji czasów Związku Radzieckiego. Z racji wykonywanego zawodu Lilianna Zinowjewna i Siemion (konsekwentnie nazywany przez żonę zdrobniale Simą) Lwowicz utrzymywali kontakty i przyjaźnili się z wieloma ludźmi świata kultury – tłumaczami, badaczami literatury, pisarzami, aktorami, reżyserami. Do tych pojawiających się na kartach „Słowo w słowo” najczęściej zaliczyć należy pisarza Wiktora Niekrasowa (autora głośnej, porównywanej do twórczości Ericha Marii Remarque’a, powieści wojennej „W okopach Stalingradu”) oraz scenarzystę Ilję Nusinowa, który przez dekadę tworzył autorski tandem z Łunginem. Wspólnie pisali scenariusze do filmów Michaiła Szwejcera („Miczman Panin”), Elema Klimowa („Witajcie – wstęp wzbroniony!”, „Agonia”), Otara Iosselianiego („Był sobie drozd”) i Rołana Bykowa („Uwaga, żółw!”, „Telegram”). Co z jednej strony zapewniało mu rozgłos, z drugiej powodowało, że przez cały czas byli pod okiem cenzury i służb specjalnych. Wątek osaczenia, totalnej inwigilacji przewija się zresztą przez całą książkę. Lilianna Zinowjewna niejednokrotnie przywołuje historie ludzi, którzy zostali zaszczuci, zniszczeni przez system, wyrzuceni na margines życia społecznego i kulturalnego, co przyspieszyło ich śmierć (jak Wasilij Grossman, Warłam Szałamow), wpakowani do więzień (vide Andriej Siniawski, Julij Daniel), względnie zmuszeni do emigracji (Aleksander Sołżenicyn, Aleksander Galicz, Wiktor Niekrasow). W swoich ocenach bywa skrajna, ale na pewno nie niesprawiedliwa; nawet wówczas, gdy raz po raz wymierza ciosy będącym na usługach reżimu pisarzom Ilji Erenburgowi, Michaiłowi Szołochowowi czy Konstantinowowi Simonowowi. Przyglądając się z kolei narodzinom ruchu dysydenckiego, co miało miejsce w połowie lat 60., wspomina bohaterów, o których milczą dziś podręczniki historii: Anatolija Marczenkę, syna kołchoźnika, który za czasów Leonida Breżniewa wielokrotnie trafiał za kratki i zmarł w więzieniu w 1986 roku, na dwa dni przed końcem kolejnego wyroku, oraz generała Armii Radzieckiej Piotra Grigorienkę, który gdy zdał sobie sprawę ze zbrodniczości systemu i zaczął domagać się wolności, najpierw pozbawiono intratnego stanowiska w Akademii Wojskowej imienia Frunzego, a następnie zamknięto w psychuszce, gdzie znęcano się nad nim na różne sposoby.
W pewnym sensie „Słowo w słowo” to „biała księga” komunistycznych prześladowań inteligencji rosyjskiej. Ale nie tylko – to również księga hańby, dowód współuczestnictwa w budowie nieludzkiego systemu. Systemu, w którym – jak „pisze” Łungina – „należało obarczyć odpowiedzialnością za niszczenie ludzi całe społeczeństwo, tak aby nikt nie pozostał czysty. Taktykę tę wynalazł Stalin, ale jego następcy posługiwali się nią równie sprawnie. Ta metoda stała się jednym z pryncypiów systemu radzieckiego”. Przemyślenia Lilianny Zinowjewnej na temat funkcjonowania władzy totalitarnej w Kraju Rad należą do najciekawszych, jakie ukazały się w ostatnim dwudziestoleciu w tłumaczeniu na język polski; tym samym dopełniają to, co na ten sam temat powiedzieli Grossman, Sołżenicyn, Szałamow (ale i polscy autorzy, jak chociażby Józef Mackiewicz). Gdy Łungina stwierdza: „Na tym polegał jeden z katastrofalnych aspektów naszego reżimu: on deprawował każdego. Życie było tak skomplikowane, tak pełne pułapek, zagrożenie śmiercią tak realne, tak wyczuwalne, że wszystko to sprawiało, iż rozwijały się w nas najgorsze cechy. (…) Pozostawanie porządnym człowiekiem wymagało najprawdziwszego bohaterstwa”, można jej wierzyć bez zastrzeżeń, bo uczciwie wspomina również o obarczających sumienie swoich wahaniach, swoim strachu i chwilach zwątpienia, kiedy nie znajdowała odwagi, by wystąpić przeciw prześladowaniom znajomych. Ciekawe jednak, że chociaż na swą spowiedź dała się namówić już po śmierci męża (Siemion Lwowicz odszedł w styczniu 1996 roku), nie zająknęła się ani słowem o następującej historii. Po nagłej śmierci Ilji Nusinowa w maju 1970 roku jego żona i dwie córki znalazły się w niezwykle trudnej sytuacji materialnej. Obowiązujące w Związku Radzieckim prawo autorskie sankcjonowało „okradanie” rodziny z dokonań ich najbliższych, którzy zmarli; od tej pory bowiem gros honorarium należnego z tego tytułu trafiało do… skarbu państwa. Wówczas Łungin wpadł na pomysł, aby wykazać przed urzędnikami, że tak naprawdę to on był autorem wszystkich scenariuszy filmowych podpisanych przez niego i Nusinowa. Koledzy Siemiona Lwowicza patrzyli na niego krzywo, kiedy ostatecznie zatwierdzono przyznawanie mu całego honorarium; on natomiast, o czym wiedzieli już nieliczni, dzielił się pieniędzmi z rodziną przyjaciela. Fakt, że Lilianna Zinowjewna temu epizodowi nie poświęca nawet akapitu, świadczy o jej niezwykłej wręcz skromności.
W ostatnich fragmentach monologu Łungina przywołuje swoich synów, znanych dzisiaj nie tylko w Rosji scenarzystów i reżyserów filmowych: Pawła („Wyspa”, „Bukiet bzu”, „Car”, „Dyrygent”) i Jewgienija („Anioły w raju”, „Najlepszy wieczór”, „Moja dziewczyna”). Wspomina też o wnuku Saszy (Aleksandrze), który – podobnie zresztą jak jego ojciec Paweł i stryj Żenia – o czym babka już się, niestety, nie dowiedziała, także został scenarzystą i reżyserem („Akt natury”). Ot, przeznaczenie!
koniec
27 marca 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.