Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Z. Bordowicz
‹Toccata›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułToccata
Data wydania1972
Autor
Wydawca Iskry
SeriaEwa wzywa 07…
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl

PRL w kryminale: Szaleńcy nie zawsze zabijają
[Maciej Z. Bordowicz „Toccata” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Bywa, że teksty literackie po przeniesieniu na ekran (duży czy mały – mniej istotne) tracą na jakości. Ale bywa również i tak, że zyskują. W przypadku „Toccaty” Macieja Z. Bordowicza mieliśmy do czynienia z drugim przypadkiem. W formie teatralnej historia ta broni się głównie dzięki aktorom, w drukowanej – traci zdecydowaną większość swoich atutów.

Sebastian Chosiński

PRL w kryminale: Szaleńcy nie zawsze zabijają
[Maciej Z. Bordowicz „Toccata” - recenzja]

Bywa, że teksty literackie po przeniesieniu na ekran (duży czy mały – mniej istotne) tracą na jakości. Ale bywa również i tak, że zyskują. W przypadku „Toccaty” Macieja Z. Bordowicza mieliśmy do czynienia z drugim przypadkiem. W formie teatralnej historia ta broni się głównie dzięki aktorom, w drukowanej – traci zdecydowaną większość swoich atutów.

Maciej Z. Bordowicz
‹Toccata›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułToccata
Data wydania1972
Autor
Wydawca Iskry
SeriaEwa wzywa 07…
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Maciej Z. (pełne brzmienie drugiego imienia brzmiało Zenon) Bordowicz to jedna z ciekawszych postaci polskiej kultury epoki Polski Ludowej. Przyszedł na świat w Mińsku Mazowieckim we wrześniu 1941 roku, a więc w czasie okupacji hitlerowskiej. Wojny więc raczej nie pamiętał, ale często powracał do niej w swojej twórczości. Jako dwudziestodwulatek ukończył Wydział Aktorski warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, a po kolejnych czterech latach, czyli w 1967 roku, ukończył na dodatek studia na Wydziale Reżyserskim (aczkolwiek z obroną dyplomu zwlekał jeszcze przez jakiś czas). Jako aktor nie miał szczególnych osiągnięć, choć pojawiał się na deskach stołecznego Teatru Narodowego; szybko zresztą porzucił ten zawód i zajął się reżyserią, jednocześnie pielęgnując talent literacki. W latach 60. ubiegłego wieku dał się poznać jako młody i zdolny poeta (tomiki „Galaad”, 1962; „Wstęp do święta”, 1965; „Wielki Tydzień”, 1967) oraz dramaturg (sztuki „Idący o poranku”, 1964; „Jam Session”, 1965; „Psalmy”, 1966; „Akty”, 1967; „Non stop”, 1969; „Mieszkańcy pomników”, 1970). Przez cały ten czas nie rezygnował także z reżyserii – zarówno teatralnej, jak i z czasem telewizyjnej.
W latach 70. i 80. Bordowicz stał się dostarczycielem tekstów i scenariuszy do spektakli i filmów. Niektóre z nich przerabiał następnie na prozę i publikował między innymi w poczytnej serii Iskier „Ewa wzywa 07…”. Tak było na przykład z „Toccatą”, która najpierw doczekała się teatralnej wersji telewizyjnej w ramach Teatru Sensacji „Kobra” (rok produkcji: 1971, ale kiedy była premiera przedstawienia – tego na sto procent nie wiadomo), a dopiero po roku została wydrukowana. Nakład „papierowej” „Toccaty” był, jak na dzisiejsze warunki, olbrzymi – sto tysięcy egzemplarzy. Szkoda jedynie, że jej jakość literacka nie była do niego proporcjonalna. Czytając ten niezbyt obszerny tekst, w zasadzie można go uznać za mikropowieść, można odnieść wrażenie, że to po prostu zbeletryzowana forma scenariusza, praktycznie bez żadnych ozdobników charakterystycznych dla beletrystyki.
W efekcie czyta się „Toccatę” bardzo szybko i bezboleśnie, ale też nie pozostawia ona żadnych głębszych refleksji – wpada jednym okiem, wypada drugim. To, co całkiem przyzwoicie prezentowało się na ekranie (zwłaszcza za sprawą wstrząsającej kreacji Ludwika Paka), w formie książkowej jest jedynie namiastką literatury, erzacem historii kryminalnej z czasów, kiedy Polska podnosiła się dopiero ze zniszczeń wojennych. W spektaklu dochodziły dodatkowe środki artystyczne: gra aktorska, muzyka Jana Sebastiana Bacha, scenografia. Goły tekst, bez pogłębionej psychologii postaci, nudzi; fabuła prześlizguje się po temacie, a całość przypomina… rozbudowane streszczenie przedstawienia. Choć, jeśli prawdą byłaby informacja, że premiera spektaklu Ireneusza Kanickiego miała miejsce dopiero w sierpniu 2014 roku, czytelnik sięgający po „Toccatę” przed półwieczem nie mógł mieć świadomości tego. Pytanie, czy to lepiej, czy gorzej dla Bordowicza-prozaika – pozostaje otwarte.
Od strony fabularnej oba dzieła są praktycznie tożsame. Akcja rozgrywa się „czwartego lata po wojnie”, równie dobrze może więc to być 1948, jak i 1949 rok, zależy jak liczyć. W prywatnej knajpie (należącej do niejakiego Wacławskiego) w niewielkim miasteczku miejscowi mężczyźni spędzają wieczór przy piwie i wódce. Jest wśród nich Ramoń, człowiek niespełna rozumu, który nie może dojść do równowagi psychicznej po przeżyciach okupacyjnych. W czasie wojny pracował w siedzibie Gestapo w nieodległych Jaworkach, gdzie zajmował się grzebaniem trupów. Od tego kompletnie pomieszało mu się w głowie. Dosiada się do stolików i żebrze o łyk alkoholu; od czasu do czasu da mu coś za darmo właściciel, który w ten sposób spłaca dług – za Niemca Ramoń uratował mu życie. Mężczyzna uważany jest za nieszkodliwego; niekiedy bywa też obiektem kpin. Tego wieczoru zdarza się jednak coś, co wprawia go w przerażenie. W trzech nieznajomych rozpoznaje człowieka z niedalekiej przeszłości.
Kiedy Wacławski zamyka knajpę, Ramoń błaga go wręcz, aby pozwolił mu zostać na noc w lokalu. Boi się wyjść na zewnątrz. Właściciel ulega tym prośbom. W efekcie zostaje sam w zamkniętej knajpie. Chcąc dostać się do zapasów alkoholu, chowa się za ladą – i stamtąd jest mu dane obserwować tragiczną scenę. Po paru minutach bowiem trójka nieznajomych powraca, ciągnąc ze sobą Wacławskiego. Ze znajdującego się nad lokalem mieszkania sprowadzają też wynajmującego tam pokój sierżanta MO Zygmunta Morawskiego i jego żonę – wszystkich mordują, kradną pieniądze i uciekają. Kiedy na miejscu pojawiają się inni funkcjonariusze, są w pierwszej chwili przekonani, że to Ramoń dokonał zbrodni. Ten zaś zachowuje się kompletnie niezrozumiale i mówi od rzeczy. Major Jan Darewicz powierza śledztwo młodemu porucznikowi Adamowi Płońskiemu, który był przyjacielem Morawskiego. Wychowali się w tym samym miasteczku, na tej samej ulicy, Płoński jest więc szczególnie zdeterminowany w odkryciu prawdy.
Najłatwiej byłoby milicjantom oskarżyć Ramonia, zwłaszcza że ten nie ma alibi i nawet nie próbuje się bronić. Tyle że kilka godzin po zabójstwie w knajpie doszło do innego incydentu w miasteczku, tym razem na dworcu kolejowym, gdzie postrzelony został patrolujący ten rewir kapral MO Załęski. Broniąc się, ranił też, jak zeznali świadkowie, jednego z trzech nieznajomych mężczyzn, których próbował wylegitymować. Badania balistyczne wykazują później, że do kaprala strzelano z tej samej broni, z której zabito Wacławskiego i Morawskich. A więc nie mógł tego zrobić Ramoń, dotychczasowy główny podejrzany. Więc kto? Najbardziej prawdopodobnymi sprawcami wydają się w tych okolicznościach obcy, którzy biesiadowali w lokalu i których widok tak bardzo przeraził miejscowego szaleńca. Problem w tym, że oni zniknęli, ukryli się, może już nawet przekroczyli granicę, na czym pewnie zależało im od samego początku.
Czytelnik wie więcej, niż major Darewicz i porucznik Płoński. Bordowicz prowadzi bowiem narrację dwutorowo: z jednej strony opisuje przebieg dochodzenia milicyjnego, z drugiej skupia się na przestępcach. W obu przypadkach był to znakomity materiał mogący posłużyć jako fundament nadzwyczaj wartościowej powieści psychologiczno-kryminalnej (podobny wątek świetnie wykorzystała Barbara Nawrocka-Dońska w wydanej rok po „Toccacie” książce „Zatrzymaj zegar o jedenastej”). Niestety, Bordowicza nie interesowało w tym przypadku stworzenie wielkiej literatury. Jego pierwsza (z pięciu) mikropowieść wydana w serii „Ewa wzywa 07…” okazała się jedynie średnio udaną chałturką.
koniec
13 października 2023

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.