Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50… 40… 30… 20… 10…: Październik 2011

Esensja.pl
Esensja.pl
I oto udało się. Wreszcie w naszym cyklu przyszła pora na roczniki z zerem na końcu, a tym samym mały jubileusz, bo to także dziesiąta odsłona „50… 40…”. W październiku przypominamy takich artystów jak: Simon Finn, Nurse With Wound, The Breeders, Zbigniew Preisner oraz Digit All Love. Jak łatwo wywnioskować, tym razem na płytach i w poniższych tekstach dominują brzmienia ostre, eksperymentalne, ale przede wszystkim różnorodne. Zapraszamy do lektury!

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Mieszko B. Wandowicz

50… 40… 30… 20… 10…: Październik 2011

I oto udało się. Wreszcie w naszym cyklu przyszła pora na roczniki z zerem na końcu, a tym samym mały jubileusz, bo to także dziesiąta odsłona „50… 40…”. W październiku przypominamy takich artystów jak: Simon Finn, Nurse With Wound, The Breeders, Zbigniew Preisner oraz Digit All Love. Jak łatwo wywnioskować, tym razem na płytach i w poniższych tekstach dominują brzmienia ostre, eksperymentalne, ale przede wszystkim różnorodne. Zapraszamy do lektury!
1970 – Simon Finn „Pass the Distance”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Powiedzieć, że „Pass the Distance” jest płytą jednego utworu, byłoby niebagatelnym błędem; podobnie wszak zaprzeczyć, iż „Jerusalem” znaczy tutaj więcej niż dowolna inna kompozycja. Ta prosta modlitwa może być trudna do zniesienia dla kogoś nieprzyznającego muzykom prawa do umiłowania przesady i histerii, ci jednak, których taka skłonność nie gorszy, mają sporą szansę, by się wzruszyć. Finn, w chwili powstania albumu 19-letni, przez siedem minut gra właściwie to samo, tyle że z coraz większą afektacją; tak że w pewnym momencie przestaje trafiać w struny akustycznej gitary, a wykrzykiwane czy też wypłakiwane słowa gubią czytelność. Rzecz robi piorunujące wrażenie, ale stylistycznie trochę odstaje od reszty płyty. Pozostałe utwory są bardziej stonowane, chociaż także dużo w nich szaleństwa – to mocno psychodeliczny folk, nie bez brzmieniowych eksperymentów, bogaty instrumentalnie (poza gitarami fisharmonia, organy, skrzypce, mandolina; bywa, że i flet). Muzyka jest zwykle nieśpieszna, głos Finna przejęty, gdzieś z tyłu słychać krautrockowe w duchu hałasy. Są tu wreszcie chwytliwe piosenki, nawet jeśli czasami egzotyczne, to zaraz potem, jak „Hiawatha”, uderzające wpadającą w ucho melodią. Nośność jednak nie pomogła: w swoich czasach niezrozumiany, angielski muzyk przez następne 35 lat milczał, podobno nie wiedząc, że dla niektórych stał się ikoną. Kilka lat temu odżył, by od tamtej chwili wydać już cztery płyty i zagrać dziesiątki koncertów – niekiedy solowo, niekiedy zaszczycając swoim wsparciem Current 93. Zachwycony Finnem David Tibet miał zresztą kluczowy udział w jego powrocie – to uzasadniony wyraz wdzięczności, bo kilka muzycznych epok później odniósł sukces, proponując dźwięki, które często mogłyby znaleźć się na „Pass the Distance”.
Mieszko B. Wandowicz
1980 – Nurse With Wound „Merzbild Schwet”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Czy wystarczy napisać, że to jedna z najbardziej pokręconych płyt 1980 roku? Witamy na oddziale dla wyjątkowo ciężkich przypadków w Arkham Asylum. Tworu tak groteskowego jak „Merzbild Schwet” trudno szukać na sklepowych półkach w dzisiejszych czasach. Steve Stapleton, niekwestionowany lider Nurse With Wound, zresztą jedyny uczestnik sesji, która spłodziła omawianą płytę, zainspirowany krautrockiem, muzyką improwizowaną i elektroniką, wyzwolony możliwościami technik realizacyjnych, wstrząsnął muzyczną świadomością wielu słuchaczy, załamując ich wyobrażenie estetyki, kompozycji i brzmienia. Przedstawił odbiorcom negatyw wszystkiego, czego mogli do tej pory doświadczyć. Zaprezentował muzykę, która jest teatrem, gdzie aktorami są dźwięki, a każdy z nich, czy to pojedyncze uderzenie fortepianu, perkusyjny bit, odgłos z korytarza, wypowiadane przez kobietę zdania po francusku, skrzypienia, elektroniczne szumy i trzaski, czy zupełna cisza, ma do odegrania bardzo ważną rolę. Dwa utwory, które znalazły się na „Merzbild Schwet”, wymagają skupienia, odrzucenia przyjętej definicji muzyki, otwarcia się. Zapomnijcie o pojęciach takich jak industrial, drone, experimental, free improvisation, ambient, przygotujcie się na foniczny dadaizm.
Jakub Stępień
1990 – The Breeders „Pod”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Debiut formacji założonej przez basistkę Pixies Kim Deal i Tanyę Donelly z Throwing Muses był dla obu pań ujściem energii tłumionej przez ich macierzyste grupy. Dwanaście utworów, które znalazły się na „Pod”, to piękne połączenie popowego komponowania oraz punkowej estetyki i na odwrót; ale nie mogło być inaczej, skoro za konsolą stał Steve Albini. I tak, to, co miało być pobocznym projektem, okazało się strzałem w dziesiątkę, przewyższając poziomem krążki wydane przez Pixies i Throwing Muses w tamtym okresie. Pierwszy długograj The Breeders kipi pomysłami, energią i świeżością, a że przeważający na nim klimat jest przygnębiający i często skręca w mroczne rewiry, do których Pixies momentami się zbliżało, wibracja z niego płynąca jest bardzo frapująca, a satysfakcja ze słuchania ogromna. Kawałki takie jak „Oh!”, „When I Was a Painter” czy „Iris” to dziś klasyka amerykańskiego rocka alternatywnego przełomu lat 80. i 90. Przesterowane, brudne gitary, hipnotyzująca, monotonna sekcja rytmiczna i kobiece głosy, czasem, jak w „Fortunately Gone”, dosyć słodkie – czego chcieć więcej? To o tej płycie Kurt Cobain powiedział, że jest jedną z najbardziej inspirujących, jakie w życiu słyszał. Trudno posądzać go o przesadę.
Jakub Stępień
2000 – Zbigniew Preisner „Aberdeen” (soundtrack)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Aberdeen” to kameralny film w reżyserii Hansa Pettera Molanda, który swego czasu zdobył kilka nagród, w tym na festiwalach w Mediolanie, Brukseli i Karlowych Warach, jednak nie wszedł na stałe do kanonu światowej kinematografii. Jeśli dziś się o nim wspomina, to przede wszystkim w kontekście rewelacyjnej ścieżki dźwiękowej autorstwa Zbigniewa Preisnera. Nie jest to jednak pozycja dla każdego – drażnić może jej jednorodność i pojawiający się co chwilę charakterystyczny motyw przewodni. Jednocześnie ta ascetyczność świadczy o sile soundtracku, w którym najważniejszy jest nastrój, budowany przy pomocy środków prostych, aczkolwiek niebanalnych. Duży ma w tym udział poruszający temat główny, cudownie zanucony (a następnie zaśpiewany) przez Stinę Nordenstam, której akompaniują delikatne dźwięki fortepianu Leszka Możdżera. Zaryzykuję stwierdzenie, że Nordenstam, choć jest bardzo intrygującą wokalistką, nigdy nie nagrała tak poruszającego utworu jak „For You”, pochodzącego z omawianej płyty. Nie można również zapomnieć o oszczędnych, lecz niezwykle emocjonalnych partiach gitary Johna Parricelliego. „Aberdeen” to przykład muzyki filmowej, która doskonale funkcjonuje nawet bez wizualizacji. Zresztą w samym obrazie wykorzystano ją tak oszczędnie, że poszczególne motywy nie kojarzą się z danymi scenami. I bardzo dobrze, dzięki temu bez przeszkód możemy posłuchać, jak przy pomocy dźwięków Preisner opowiada o miłości, tęsknocie i potrzebie odnalezienia swojego miejsca w świecie.
Piotr „Pi” Gołębiewski
2010 – Digit All Love „V”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Zeszłoroczny krążek, drugi w dorobku formacji Digit All Love, to propozycja skierowana do słuchaczy ciekawych rodzimej próby połączenia ostrzejszych utworów z lekkimi melodiami, a surowej elektroniki – z akustycznym (może nawet lekko orkiestrowym) brzmieniem; tak przynajmniej sugeruje wydawca płyty. Do tego należy oczywiście dodać niepowtarzalny głos Natalii Grosiak (także Mikromusic), który swoją subtelnością i eterycznością, ale i dużą zmiennością, stanowi równowagę dla mroczniejszych i cięższych dźwięków, z których grupa słynie od 2007 roku, kiedy to ukazał się jej debiutancki album „Digit All Love”. Bez wątpienia „V” to materiał bardzo różnorodny, co łatwo stwierdzić już po początku krążka. Pierwszy „Flesh” to może niezbyt szybka, ale dość przytłaczająca porcja ciemnej, dudniącej elektroniki, której towarzyszą: gitara elektryczna, smyczkowe trio i drapieżna Natalia. Wstęp jest naprawdę intrygujący. Kolejny „Po co się budzą pragnienia szalone” (muzyczna wersja wiersza Asnyka, później pojawia się jeszcze poezja Poświatowskiej, Tetmajera i Wyspiańskiego) jest znacznie bardziej rytmiczny, ugładzony, ale i liryczny. A przede wszystkim odśpiewany zupełnie inaczej – wyżej i subtelniej. Jeszcze bardziej stonowany i refleksyjny jest senny „Dandelions”, gdzie prym wiodą smyczki i wokal w stylu Mikromusic, a następnie ochłodzenie wprowadza złowieszczo wygrany na fortepianie „Be Close” (podobnie wypada późniejszy „Szukam Cię”), który na nowo zagęszcza muzyczną atmosferę. Niewątpliwie najbardziej przykuwające na całej płycie są partie odegrane na instrumentach smyczkowych, dopasowane do zmiennej elektroniki i nastrojów, a znakomicie wypadające w duecie z wokalistką. Spośród jedenastu utworów na dodatkowe wyróżnienie zasługuje „W czyichże rękach byłem manekinem” – niesamowicie klimatyczny i przejmujący, zwłaszcza w drugiej, urozmaiconej i zdynamizowanej części. „V” to longplay na pewno godzien poznania, bardzo dojrzały, świadomie zbudowany, ale mający też trochę słabsze momenty. Zresztą wart sprawdzenia choćby dla Natalii Grosiak, która po raz kolejny daje prawdziwy popis swoich wokalnych umiejętności.
Michał Perzyna
koniec
30 października 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Podsumowanie
— Esensja

Listopad 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Mateusz Kowalski, Przemysław Pietruszewski

Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Przemysław Pietruszewski

Wrzesień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna

Sierpień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz

Lipiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna

Czerwiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna

Maj 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień

Kwiecień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień

Marzec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień

Tegoż autora

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.