50… 40… 30… 20… 10…: Październik 2011I oto udało się. Wreszcie w naszym cyklu przyszła pora na roczniki z zerem na końcu, a tym samym mały jubileusz, bo to także dziesiąta odsłona „50… 40…”. W październiku przypominamy takich artystów jak: Simon Finn, Nurse With Wound, The Breeders, Zbigniew Preisner oraz Digit All Love. Jak łatwo wywnioskować, tym razem na płytach i w poniższych tekstach dominują brzmienia ostre, eksperymentalne, ale przede wszystkim różnorodne. Zapraszamy do lektury!
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Mieszko B. Wandowicz50… 40… 30… 20… 10…: Październik 2011I oto udało się. Wreszcie w naszym cyklu przyszła pora na roczniki z zerem na końcu, a tym samym mały jubileusz, bo to także dziesiąta odsłona „50… 40…”. W październiku przypominamy takich artystów jak: Simon Finn, Nurse With Wound, The Breeders, Zbigniew Preisner oraz Digit All Love. Jak łatwo wywnioskować, tym razem na płytach i w poniższych tekstach dominują brzmienia ostre, eksperymentalne, ale przede wszystkim różnorodne. Zapraszamy do lektury! 1970 – Simon Finn „Pass the Distance”
Wyszukaj / Kup Powiedzieć, że „Pass the Distance” jest płytą jednego utworu, byłoby niebagatelnym błędem; podobnie wszak zaprzeczyć, iż „Jerusalem” znaczy tutaj więcej niż dowolna inna kompozycja. Ta prosta modlitwa może być trudna do zniesienia dla kogoś nieprzyznającego muzykom prawa do umiłowania przesady i histerii, ci jednak, których taka skłonność nie gorszy, mają sporą szansę, by się wzruszyć. Finn, w chwili powstania albumu 19-letni, przez siedem minut gra właściwie to samo, tyle że z coraz większą afektacją; tak że w pewnym momencie przestaje trafiać w struny akustycznej gitary, a wykrzykiwane czy też wypłakiwane słowa gubią czytelność. Rzecz robi piorunujące wrażenie, ale stylistycznie trochę odstaje od reszty płyty. Pozostałe utwory są bardziej stonowane, chociaż także dużo w nich szaleństwa – to mocno psychodeliczny folk, nie bez brzmieniowych eksperymentów, bogaty instrumentalnie (poza gitarami fisharmonia, organy, skrzypce, mandolina; bywa, że i flet). Muzyka jest zwykle nieśpieszna, głos Finna przejęty, gdzieś z tyłu słychać krautrockowe w duchu hałasy. Są tu wreszcie chwytliwe piosenki, nawet jeśli czasami egzotyczne, to zaraz potem, jak „Hiawatha”, uderzające wpadającą w ucho melodią. Nośność jednak nie pomogła: w swoich czasach niezrozumiany, angielski muzyk przez następne 35 lat milczał, podobno nie wiedząc, że dla niektórych stał się ikoną. Kilka lat temu odżył, by od tamtej chwili wydać już cztery płyty i zagrać dziesiątki koncertów – niekiedy solowo, niekiedy zaszczycając swoim wsparciem Current 93. Zachwycony Finnem David Tibet miał zresztą kluczowy udział w jego powrocie – to uzasadniony wyraz wdzięczności, bo kilka muzycznych epok później odniósł sukces, proponując dźwięki, które często mogłyby znaleźć się na „Pass the Distance”. Mieszko B. Wandowicz 1980 – Nurse With Wound „Merzbild Schwet”
Wyszukaj / Kup Czy wystarczy napisać, że to jedna z najbardziej pokręconych płyt 1980 roku? Witamy na oddziale dla wyjątkowo ciężkich przypadków w Arkham Asylum. Tworu tak groteskowego jak „Merzbild Schwet” trudno szukać na sklepowych półkach w dzisiejszych czasach. Steve Stapleton, niekwestionowany lider Nurse With Wound, zresztą jedyny uczestnik sesji, która spłodziła omawianą płytę, zainspirowany krautrockiem, muzyką improwizowaną i elektroniką, wyzwolony możliwościami technik realizacyjnych, wstrząsnął muzyczną świadomością wielu słuchaczy, załamując ich wyobrażenie estetyki, kompozycji i brzmienia. Przedstawił odbiorcom negatyw wszystkiego, czego mogli do tej pory doświadczyć. Zaprezentował muzykę, która jest teatrem, gdzie aktorami są dźwięki, a każdy z nich, czy to pojedyncze uderzenie fortepianu, perkusyjny bit, odgłos z korytarza, wypowiadane przez kobietę zdania po francusku, skrzypienia, elektroniczne szumy i trzaski, czy zupełna cisza, ma do odegrania bardzo ważną rolę. Dwa utwory, które znalazły się na „Merzbild Schwet”, wymagają skupienia, odrzucenia przyjętej definicji muzyki, otwarcia się. Zapomnijcie o pojęciach takich jak industrial, drone, experimental, free improvisation, ambient, przygotujcie się na foniczny dadaizm. Jakub Stępień 1990 – The Breeders „Pod”
Wyszukaj / Kup Debiut formacji założonej przez basistkę Pixies Kim Deal i Tanyę Donelly z Throwing Muses był dla obu pań ujściem energii tłumionej przez ich macierzyste grupy. Dwanaście utworów, które znalazły się na „Pod”, to piękne połączenie popowego komponowania oraz punkowej estetyki i na odwrót; ale nie mogło być inaczej, skoro za konsolą stał Steve Albini. I tak, to, co miało być pobocznym projektem, okazało się strzałem w dziesiątkę, przewyższając poziomem krążki wydane przez Pixies i Throwing Muses w tamtym okresie. Pierwszy długograj The Breeders kipi pomysłami, energią i świeżością, a że przeważający na nim klimat jest przygnębiający i często skręca w mroczne rewiry, do których Pixies momentami się zbliżało, wibracja z niego płynąca jest bardzo frapująca, a satysfakcja ze słuchania ogromna. Kawałki takie jak „Oh!”, „When I Was a Painter” czy „Iris” to dziś klasyka amerykańskiego rocka alternatywnego przełomu lat 80. i 90. Przesterowane, brudne gitary, hipnotyzująca, monotonna sekcja rytmiczna i kobiece głosy, czasem, jak w „Fortunately Gone”, dosyć słodkie – czego chcieć więcej? To o tej płycie Kurt Cobain powiedział, że jest jedną z najbardziej inspirujących, jakie w życiu słyszał. Trudno posądzać go o przesadę. Jakub Stępień 2000 – Zbigniew Preisner „Aberdeen” (soundtrack)
Wyszukaj / Kup „Aberdeen” to kameralny film w reżyserii Hansa Pettera Molanda, który swego czasu zdobył kilka nagród, w tym na festiwalach w Mediolanie, Brukseli i Karlowych Warach, jednak nie wszedł na stałe do kanonu światowej kinematografii. Jeśli dziś się o nim wspomina, to przede wszystkim w kontekście rewelacyjnej ścieżki dźwiękowej autorstwa Zbigniewa Preisnera. Nie jest to jednak pozycja dla każdego – drażnić może jej jednorodność i pojawiający się co chwilę charakterystyczny motyw przewodni. Jednocześnie ta ascetyczność świadczy o sile soundtracku, w którym najważniejszy jest nastrój, budowany przy pomocy środków prostych, aczkolwiek niebanalnych. Duży ma w tym udział poruszający temat główny, cudownie zanucony (a następnie zaśpiewany) przez Stinę Nordenstam, której akompaniują delikatne dźwięki fortepianu Leszka Możdżera. Zaryzykuję stwierdzenie, że Nordenstam, choć jest bardzo intrygującą wokalistką, nigdy nie nagrała tak poruszającego utworu jak „For You”, pochodzącego z omawianej płyty. Nie można również zapomnieć o oszczędnych, lecz niezwykle emocjonalnych partiach gitary Johna Parricelliego. „Aberdeen” to przykład muzyki filmowej, która doskonale funkcjonuje nawet bez wizualizacji. Zresztą w samym obrazie wykorzystano ją tak oszczędnie, że poszczególne motywy nie kojarzą się z danymi scenami. I bardzo dobrze, dzięki temu bez przeszkód możemy posłuchać, jak przy pomocy dźwięków Preisner opowiada o miłości, tęsknocie i potrzebie odnalezienia swojego miejsca w świecie. Piotr „Pi” Gołębiewski 2010 – Digit All Love „V”
Wyszukaj / Kup Zeszłoroczny krążek, drugi w dorobku formacji Digit All Love, to propozycja skierowana do słuchaczy ciekawych rodzimej próby połączenia ostrzejszych utworów z lekkimi melodiami, a surowej elektroniki – z akustycznym (może nawet lekko orkiestrowym) brzmieniem; tak przynajmniej sugeruje wydawca płyty. Do tego należy oczywiście dodać niepowtarzalny głos Natalii Grosiak (także Mikromusic), który swoją subtelnością i eterycznością, ale i dużą zmiennością, stanowi równowagę dla mroczniejszych i cięższych dźwięków, z których grupa słynie od 2007 roku, kiedy to ukazał się jej debiutancki album „Digit All Love”. Bez wątpienia „V” to materiał bardzo różnorodny, co łatwo stwierdzić już po początku krążka. Pierwszy „Flesh” to może niezbyt szybka, ale dość przytłaczająca porcja ciemnej, dudniącej elektroniki, której towarzyszą: gitara elektryczna, smyczkowe trio i drapieżna Natalia. Wstęp jest naprawdę intrygujący. Kolejny „Po co się budzą pragnienia szalone” (muzyczna wersja wiersza Asnyka, później pojawia się jeszcze poezja Poświatowskiej, Tetmajera i Wyspiańskiego) jest znacznie bardziej rytmiczny, ugładzony, ale i liryczny. A przede wszystkim odśpiewany zupełnie inaczej – wyżej i subtelniej. Jeszcze bardziej stonowany i refleksyjny jest senny „Dandelions”, gdzie prym wiodą smyczki i wokal w stylu Mikromusic, a następnie ochłodzenie wprowadza złowieszczo wygrany na fortepianie „Be Close” (podobnie wypada późniejszy „Szukam Cię”), który na nowo zagęszcza muzyczną atmosferę. Niewątpliwie najbardziej przykuwające na całej płycie są partie odegrane na instrumentach smyczkowych, dopasowane do zmiennej elektroniki i nastrojów, a znakomicie wypadające w duecie z wokalistką. Spośród jedenastu utworów na dodatkowe wyróżnienie zasługuje „W czyichże rękach byłem manekinem” – niesamowicie klimatyczny i przejmujący, zwłaszcza w drugiej, urozmaiconej i zdynamizowanej części. „V” to longplay na pewno godzien poznania, bardzo dojrzały, świadomie zbudowany, ale mający też trochę słabsze momenty. Zresztą wart sprawdzenia choćby dla Natalii Grosiak, która po raz kolejny daje prawdziwy popis swoich wokalnych umiejętności. Michał Perzyna 30 października 2011 |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Podsumowanie
— Esensja
Listopad 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Mateusz Kowalski, Przemysław Pietruszewski
Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Przemysław Pietruszewski
Wrzesień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna
Sierpień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz
Lipiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna
Czerwiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna
Maj 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Kwiecień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Marzec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski