WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
Sally Oldfield
Tam i z powrotem, czyli 50 muzycznych inspiracji z całego świata prozą TolkienaPiotr ‘Pi’ GołębiewskiTam i z powrotem, czyli 50 muzycznych inspiracji z całego świata prozą TolkienaPrzenosimy się do Irlandii i nieco innych klimatów muzycznych. Na chwilę porzucamy brutalną estetykę metalu, by zrelaksować się przy kojących dźwiękach muzyki celtyckiej z domieszką popu, jaką na swoim debiucie zaprezentowała Sally Oldfield. Choć siostra genialnego instrumentalisty Mike′a Oldfielda nigdy nie zrobiła tak oszałamiającej kariery jak on, na pewno warto o niej pamiętać nie tylko ze względu na wspomniane pokrewieństwo i epizodyczny udział w nagraniu kultowych „Tubular Bells”. Już jej debiut, „Water Bearer” z 1978 roku, potrafi chwycić za serce. To z niego pochodzi „Songs of the Quendi: Nenia”, czyli opowieść o trzech pierścieniach, które zostały ofiarowane elfickim królom. Styl muzyczny reprezentowany przez uroczą Islandkę Emilianę Torrini jest równie osobliwy, co innych artystów pochodzących z tej fascynującej wyspy, z Björk i Sigur Rós na czele. Niemniej zaznaczyła swoją obecność na światowym rynku muzycznym, chociażby komponując dla Kylie Minogue utwór „Slow”. W Polsce jej najbardziej znaną piosenką jest zabawna „Jungle Drum” pochodząca z albumu „Me and Armini” z 2008 roku. Nieco wcześniej, bo w 2002 roku mogliśmy ją natomiast usłyszeć w czasie napisów końcowych jacksonowskich „Dwóch wież”, kiedy to w przejmujący sposób zaśpiewała „Gollum′s Song”. Żeby nie było, że w prozie Tolkiena zaczytują się tylko nawiedzeni folkowcy i pokręceni metale, teraz rzecz z zupełnie innej beczki. Insomnia to izraelski duet, w skład którego wchodzą Tom Shoval i Orel Shapira, grający psy-trance. W 2006 roku wydali album „Taking Control”, o którym sami piszą, że w czasie jego słuchania przejmują kontrolę nad odbiorcą, porywając jego duszę i jednocząc jego serce i umysł ze wszystkimi ludźmi na świecie. Czy jest tak rzeczywiście, możecie przekonać się, słuchając „Bottle of Mordor” (tak, właśnie „Bottle”, w opisie filmiku wkradła się literówka) w wersji „Crystal Sound Remix”. Luminous Orange powstał w Jokohamie w Japonii w 1992 roku. Z początku był to dziewczęcy zespół rockowy nie odbiegający specjalnie od klimatów karaoke, dopiero z czasem dorobił się własnego repertuaru. W 2002 roku większość pań opuściła skład i od tamtego czasu Luminous Orange działa jako jednoosobowy projekt Rie Takeuchi. W 2007 roku po raz pierwszy przeprowadziła ona międzynarodową kampanię promocyjną, a jej krążek „Sakura Swirl” trafił do sklepów w USA i Europie. To z niego pochodzi interesujący nas utwór, „Mithrandir in the Lilac Sky”. Starczy tego pitolenia, wracamy do ostrzejszych klimatów. Kanadyjczycy z 3 Inches of Blood dali się poznać jako metalowa brać hołdująca tradycji nowej fali brytyjskiego heavy metalu. Na ich debiutanckim albumie „Battlecry Under a Wintersun” (2002) możemy odnaleźć utwór „Destroy the Orcs”, będący bezpośrednim nawiązaniem do prozy Tolkiena, choć muzycy podkreślają, że należy go interpretować jako opis szeroko pojętej zemsty. Kawałek ma tak wielką siłę przebicia, że poza tym iż można znaleźć go na singlu, zespół nagrał go od nowa i umieścił na swoim kolejnym albumie, „Advance and Vanquish” (2004). Choć Tolkien był dość ortodoksyjnym katolikiem, stworzył dzieło, które wyjątkowo upodobali sobie antychrześcijanie, poganie i wszelkiej maści sataniści, tacy jak członkowie pochodzącego z Kostaryki blackmetalowego Förnost. Na swoim minialbumie „Every Green Turns Grey and Cold” z 2007 roku utwór „Förnost Erain” poświęcili tytułowemu Północnemu Grodowi Królów (lub jak kto woli – Szańcowi Umarłych). Metfolvik to litewski wokalista metalowy, o którym powiedzieć, że jest człowiekiem świata, to mało. Zaczynał w duecie Ravenclaw z austriackim multiinstrumentalistą Huginem, by następnie przenieść się do o wiele mniej sformalizowanego projektu Folkearth. Powstał on w 2004 roku i zrzesza różnych muzyków z całego świata grających folk i viking metal. Metfolvik jest jednym z jego stałych członków i usłyszeć możemy go na prawie każdej płycie projektu (nie załapał się bodajże tylko na „Rulers of the Sea” z 2009 roku). Na pierwszej płycie, Folkearth „A Nordic Poem”, możemy poza wspomnianym Litwinem (a także Huginem) usłyszeć Greków z Dol Amroth, Brytyjczyków z Forefather, Szwajcara Chrigiela Glanzmanna (Eluveitie) i armię Szwedów z takich grup jak Nea′blis, Yggdrasil, Broken Dagger i Trymheim, a także Kristofera Janieca (wiolonczelista) oraz Michellę Maas (wokalistka). Niestety, część materiału, która została nagrana na „A Nordic Poem”, zaginęła, ale pośród tej resztki uchował się jeden utwór dotyczący mitologii Śródziemia, „Eldritch Sorcery and Faery Runes”. Podążając dalej wzdłuż linii brzegowej Bałtyku, docieramy do ujścia Dźwiny, a nią wpływamy do Rygi, stolicy Łotwy, w której w 1997 roku uformował się zespół Heresiarh. Jego kariera nie trwała długo, bo do 2002 roku. Doczekał się tylko jednego wydawnictwa, „Mythical Beasts and Mediaeval Warfare” (2000). Znajdziemy na nim sporo motywów zaczerpniętych z „Władcy pierścieni”. Poniżej „The Crownless King”, będący próbką stylu grupy określanego jako romantic dragon metal. A teraz przeskakujemy w cieplejsze rejony – do Meksyku, choć od strony muzycznej wciąż pozostajemy w chłodnych i depresyjnych klimatach. Aglarond gra bowiem mieszankę gotyku i doom metalu, co z założenia nie prowokuje do wspólnego balangowania. Na ich debiutanckim albumie, „The Journey′s End” z 2001 roku, natkniemy się na rewelacyjny, nastrojowy utwór „The Lonely Mountain”, czyli rzecz o znanej z „Hobbita” Samotnej Górze, dawnej siedzibie krasnoludów. Kto by się spodziewał, że w położonej na południu Afryki Namibii znajdą się fani prozy Tolkiena tak oddani, że będą chcieli o tym zaśpiewać. A jednak! Może to dlatego, że o dziwo wszyscy członkowie zespołu są biali (w Namibii biali stanowią wyjątkowo duży, jak na Afrykę, odsetek ludności). Arcana XXII może nie należy do najbardziej oryginalnych zespołów, ale prezentuje całkiem przyzwoity heavy metal. „Mordor” to utwór pochodzący z ich wydanego własnym sumptem płytowego debiutu „Fallen from Grace” z 1999 roku. |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.
więcej »Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Płytoteka kinomana: Dźwięki z wysokiej wieży
— Michał Chaciński
Śródziemski rollercoaster
— Gabriel Krawczyk
Nieudane wyprawy do krain fantasy
— Esensja
Zakochany Bilbo, czyli nieznane ekranizacje „Hobbita”
— Sebastian Chosiński, Konrad Wągrowski
10 najgorszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
12 najlepszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
„Hobbit” i „Władca pierścieni” w Esensji
— Esensja
Przygoda trwa
— Anna Kańtoch
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
W przypadku naszych zachodnich sąsiadów to bardziej odpowiedni jest raczej Blind Guardian i cała płyta poświęcona Tolkienowskim wizjom, plus kilka pojedynczych utworów z innych albumów niż jeden kawałek Running Wild.