WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
Zverina
Tam i z powrotem, czyli 50 muzycznych inspiracji z całego świata prozą TolkienaPiotr ‘Pi’ GołębiewskiTam i z powrotem, czyli 50 muzycznych inspiracji z całego świata prozą TolkienaCzas na rzecz nietypową w porównaniu z pozostałymi artystami, których spotkaliśmy w czasie naszej wyprawy – wątek tolkienistyczny wykorzystany w hip hopie. Autorem utworu „Mordooor” jest Zverina, jeden z najpopularniejszych wykonawców tego nurtu na Słowacji. Co prawda w tekście nie znajdziemy hobbitów, krasnoludów, elfów, ani nawet Uruk-Hai, a sam Mordor stanowi alegorię Ziemi, ale i tak utwór jest wart odnotowania. „Mordooor” można znaleźć na debiutanckim albumie Zveriny, „Svetlo v tme” z 2005 roku. Słoweński Perun nie miał szczęścia. Jedyna płyta, jakiej się dorobił, „The Wolflegion” (2003), przepadła wraz z wytwórnią Leather Throne Records. Dlatego też miłośnicy ciężkiego brzmienia, którzy będą poszukiwali nagrań Peruna, mają większą szansę natknąć się na krążące w sieci, zrealizowane w 1999 roku, demo tego krążka. Dodajmy, że „The Wolflegion” w całości poświęcony jest wydarzeniom znanym z „Władcy pierścieni”, a „Realm of the Dark Lord”, który znajdziecie poniżej, stanowi dobrą reprezentację albumu. Minhyriath to solowy projekt Amroda, członka szwajcarskiej formacji Excelsis (która zresztą również nagrała płytę poświęconą Śródziemiu – „Anduin the River”). Początkowo Amrod pisał utwory dla siebie w domu, jednak kiedy wrzucił je do sieci, okazało się, że jest popyt na taką muzykę i ostatecznie postanowił je wydać na regularnym CD. Dzięki temu do sklepów trafiły dwa krążki Minhyriath – „Gondolyn” (2008) i „Grohnd” (2010). Poniżej reprezentant pierwszego z nich, „Lothloryen”. Czas na kolejną sprawdzoną markę na światowym poletku death metalu. Choć nazwa Amon Amarth sama podsuwa skojarzenia z prozą Tolkiena (przypomnijmy – Góra Przeznaczenia, czyli wulkan w centrum Mordoru, w którym miał zostać zniszczony pierścień niesiony przez Froda), tak naprawdę porusza się w całkiem innych klimatach. Głównym punktem odniesienia twórczości muzyków są legendy o wikingach, natomiast „Władca pierścieni” pojawia się tylko na debiucie formacji („One Send from the Golden Hall” z 1998 roku) w utworze „Amon Amarth”. Meczûp to pseudonim artystyczny tureckiego muzyka Cihana Gülbudaka, który w swojej twórczości wykorzystuje głównie rzadki instrument theremin. Jest to wynaleziony przez rosyjskiego fizyka Lwa Termena prototyp instrumentów elektronicznych, który wydaje dźwięki przypominające jęki, wycia, gwizdy, ale też flet i skrzypce. Meczûp na swojej, jak na razie jedynej, płycie „Hanging from the Purgatory′s Pendulum” (2010) pokazuje całą paletę barw, jakie można wydobyć z thereminu. Najczęściej jednak przygotujcie się na atmosferę rodem z horroru, jak w „The Bridge of Khazan Dum”. Teraz na chwilę wpadniemy do Urugwaju. Czemu na chwilę? By odwiedzić heavy metalową grupę Dagorlad, mającą na koncie jedynie trzyutworowe demo „Midnight Storm” (2007). Znajdziemy tam utwór „Dagorlad”, co, jak każdy fan „Władcy pierścieni” wie, oznacza Pole Bitwy, czyli równinę rozciągającą się tuż przed Mordorem. Czas na trochę klasyki. Cirith Ungol to legenda heavy metalu. Zespół działał od 1970 do 1992 roku, ale dopiero w 1980 doczekał się debiutu („Frost and Fire”). I pomyśleć, że panowie zaczynali jako cover band Beatlesów. Wracając do Tolkiena, to powtarza nam się kazus Amon Amarth – pomimo nazwy zaczerpniętej z trylogii, zespół specjalnie się do niej nie odwoływał i tak jak u Szwedów, najwidoczniejszą inspirację odnajdujemy w kawałku zatytułowanym tak jak zespół (z drugiej płyty – „King of the Dead” z 1984 roku). Na temat Śródziemia kilka słów do powiedzenia mieli też nasi bratankowie z Węgier. Thy Catafalque to prężnie rozwijająca się grupa grająca awangardowy metal, która z każdym kolejnym albumem zyskuje coraz szersze grono słuchaczy. „Mirkwood Sonnet” pochodzi z płyty „Microcosmos” z 2001 roku i w klimatyczny sposób opisuje Mroczną Puszczę. Czas na kolejny zespół, który z „Władcą pierścieni” zasadniczo kojarzony nie jest. Orange Goblin to uznana marka na poletku stoner rocka i stoner metalu, jednym tchem wymieniana z innym gwiazdami tego stylu: Kyuss, Electric Wizard i Monster Magnet. Najwięcej motywów tolkienistycznych znajdziemy na pełnowymiarowym debiucie formacji, „Frequencies From Planet Ten” z 1997 roku. Na koniec naszej Wielkiej Wyprawy wsiądźmy na pokład drakkaru i odpłyńmy w siną dal. Nawet jeśli jest to włoski Drakkar. Generalnie, zgodnie z nazwą, zespół woli śpiewać o wielkich bitwach i wikingach, niemniej na płycie „Razorblade God” z 2002 roku przytrafiła mu się oniryczna ballada „Galadriel′ Song”. Doskonały podkład pod długi, spokojny rejs… |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.
więcej »Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Płytoteka kinomana: Dźwięki z wysokiej wieży
— Michał Chaciński
Śródziemski rollercoaster
— Gabriel Krawczyk
Nieudane wyprawy do krain fantasy
— Esensja
Zakochany Bilbo, czyli nieznane ekranizacje „Hobbita”
— Sebastian Chosiński, Konrad Wągrowski
10 najgorszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
12 najlepszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
„Hobbit” i „Władca pierścieni” w Esensji
— Esensja
Przygoda trwa
— Anna Kańtoch
Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
W przypadku naszych zachodnich sąsiadów to bardziej odpowiedni jest raczej Blind Guardian i cała płyta poświęcona Tolkienowskim wizjom, plus kilka pojedynczych utworów z innych albumów niż jeden kawałek Running Wild.