Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Drago Mlinarec
‹A ti se ne daj›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułA ti se ne daj
Wykonawca / KompozytorDrago Mlinarec
Data wydania1971
Wydawca Jugoton
NośnikWinyl
Czas trwania40:31
Gatunekblues, folk, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Drago Mlinarec, Husein Hasanefendić, Branimir-Lambert Živković, Nenad Zubak, Ivan Stančić
Utwory
Winyl1
1) Pop-pjevač03:57
2) Moje lađe03:55
3) Srebri se mraz04:35
4) Ja sam Feniks04:12
5) A ti se ne daj03:26
6) Bar dok si tu03:09
7) Izgleda, ostat ćeš sam04:43
8) Grad05:59
9) Posmrtna osveta06:35
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Przedśmiertna zemsta Dragutina

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj chorwacki wokalista i gitarzysta Drago Mlinarec.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Przedśmiertna zemsta Dragutina

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj chorwacki wokalista i gitarzysta Drago Mlinarec.

Drago Mlinarec
‹A ti se ne daj›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułA ti se ne daj
Wykonawca / KompozytorDrago Mlinarec
Data wydania1971
Wydawca Jugoton
NośnikWinyl
Czas trwania40:31
Gatunekblues, folk, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Drago Mlinarec, Husein Hasanefendić, Branimir-Lambert Živković, Nenad Zubak, Ivan Stančić
Utwory
Winyl1
1) Pop-pjevač03:57
2) Moje lađe03:55
3) Srebri se mraz04:35
4) Ja sam Feniks04:12
5) A ti se ne daj03:26
6) Bar dok si tu03:09
7) Izgleda, ostat ćeš sam04:43
8) Grad05:59
9) Posmrtna osveta06:35
Wyszukaj / Kup
Nigdy nie należał – jak chociażby Goran Bregović z Bijelo Dugme, Vedran Božić z Time, Josip Boček z Korni Grupa, Miodrag-Bata Kostić z YU Grupa, Aki Rahimovski z Parni Valjak czy Davorin Popović z Indexi – do największych gwiazd rocka jugosłowiańskiego, a jednak wywarł na jego dzieje ogromny wpływ. Na dodatek u jego boku często pierwsze kroki na scenie stawiali artyści, którzy z biegiem czasu wyrastali na prawdziwych mistrzów. Tej roli – nazwijmy ją: nauczyciela – również przecenić się nie da. A wszystko zaczęło się w 1942 roku w Zagrzebiu, który był wówczas stolicą faszystowskiego, marionetkowego Niezależnego Państwa Chorwackiego, którym kierował przywódca zbrodniczych ustaszy, współpracujący z Włochami i III Rzeszą, Ante Pavelić. W tej ponurej epoce, znaczonej czystkami etnicznymi przeprowadzanymi wśród ludności serbskiej, żydowskiej i romskiej, przyszedł na świat – przyszły gitarzysta i wokalista – Drago (a w zasadzie Dragutin) Mlinarec. Profesjonalną karierę muzyczną zaczął w wieku dwudziestu lat, kiedy wraz z klawiszowcem Branimirem Živkoviciem (ukrywającym się pod obcobrzmiącym pseudonimem Brane Lambert) założył grupę Sputnijci, która niebawem przechrzczona została na Vampir, a po kilku kolejnych tygodniach – na Jutarnje Zvijezde.
Grała ona typową dla tamtych czasów muzykę – mieszankę rock and rolla, folk rocka i beatu; w swoim repertuarze miała między innymi utwory Pata Boone’a, Elvisa Presleya, Donovana, The Shadows i The Beatles. W sumie: nic oryginalnego; nie powinien zatem dziwić fakt, że nie pozostawiła po sobie żadnych oficjalnych nagrań. Jej żywot nie był zresztą zbyt długi, rozpadła się bowiem już w 1966 roku. Drago postanowił się jednak nie poddawać i wraz z basistą Vojislavem Tataloviciem dogadał się z dwoma muzykami innej zagrzebskiej formacji – Ehosi (gitarzystą Vojko Saboloviciem oraz perkusistą Ranko Balenem) – i wspólnie powołali do życia Grupę 220. Pierwsze dwie EP-ki – „Kad bih bio Petar Pan” oraz „Osmijeh” (obie z 1967 roku) – nagrali w składzie czteroosobowym; później jednak do zespołu dołączył Živković, dawny kompan Mlinareca, i już w piątkę zarejestrowali materiał na singla („Prolazi jesen / Plavi svijet”) i debiutancki album („Naši dani”), który był jednocześnie pierwszym longplayem w dziejach rocka jugosłowiańskiego. Oba wydawnictwa ujrzały światło dzienne w 1968 roku i oba wypełnione były ambitnymi piosenkami spod znaku, niezwykle popularnego wówczas po drugiej stronie Atlantyku, psychodelicznego popu. Grupa 220 zdobyła popularność, ale w jej ugruntowaniu bardzo przeszkadzały częste rotacje w składzie. Dość powiedzieć, że trzy lata później w nagraniu dwóch kolejnych singli („Sivilo perona / Do viđenja vještice” oraz „Prva ljubav / Povratak”), oprócz Dragutina, udział wzięli już sami nowi muzycy: gitarzysta Duško Žutić, basista Nenad Zubak oraz bębniarz Ivan Stančić.
Ten stan rzeczy nie odpowiadał chyba nawet samemu liderowi formacji, który w 1971 roku zdecydował się osierocić swoje dziecko i rozpocząć działalność artystyczną na własny rachunek. O repertuar nie musiał się martwić. W „szufladzie” miał bowiem całkiem sporo piosenek napisanych przez siebie w czasie istnienia Grupy 220 (a więc w latach 1966-1970), które jednak nigdy nie zostały przez nią wykorzystane. Trzeba było tylko skrzyknąć odpowiednich muzyków i zarejestrować wybrany materiał. Stało się to w listopadzie i grudniu 1971 roku w zagrzebskim studiu Jugotonu, który zresztą także wydał płytę. W sesji – poza Mlinarecem – udział wzięli czterej artyści związani z jego poprzednią formacją: Zubak (gitara basowa), Stančić (perkusja), Živković (fortepian, organy Hammonda, flet) oraz bośniacki, urodzony w Banja Luce, gitarzysta solowy Husein Hasanefendić, który dołączył do Grupy 220 tuż przed jej opuszczeniem przez Dragutina. Dodatkowo w jednym utworze, zamykającym album, pojawiła się orkiestra pod dyrekcją Pero Gotovaca. W efekcie pracy wszystkich wyżej wspomnianych powstał materiał, który wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Dużo w nim hard rocka i bluesa, a nawet boogie; nie brakuje poetyckiego folk rocka spod znaku Donovana czy Crosby, Stills, Nash & Young; widoczne są również ciągotki progresywne. W zależności od oczekiwań, tę różnorodność można uznać za wielce satysfakcjonującą, względnie irytującą. Zależy co kto lubi.
Longplay otwiera – i trzeba przyznać, że jest to naprawdę kapitalny początek – zabójczo energetyczny „Pop-pjevač”, w którym hard rock miesza się z bluesem, a partia fortepianu Branimira Živkovicia przywodzi na myśl muzykę graną w westernowych saloonach. Ale to jeszcze nie wszystko: z częścią dynamiczną kapitalnie kontrastuje część stonowana i refleksyjna, której ton nadają dźwięki fletu Mlinareca. Dodajmy: zagrane tak, jakby po instrument ten sięgnął sam Ian Anderson z Jethro Tull. Utwór „Moje lađe” to kontynuacja przygody z hard rockiem i bluesem. I chociaż nie jest on tak motoryczny, jak numer go poprzedzający, ale za to zdobi go wyśmienita, zapadająca w pamięć gitarowa solówka Huseina Hasanefendicia. W zupełnie inny nastrój wprowadza słuchaczy folkrockowa ballada „Srebri se mraz”, w której kontemplacyjnemu śpiewowi Dragutina towarzyszy czysto rockowy podkład (gitara rytmiczna oraz gęsto zaaranżowana sekcja). W dalszej części spore wrażenie robią także nałożone na siebie ścieżki gitar akustycznej (Mlinarec) i elektrycznej (Hasanefendić) oraz psychodeliczno-hipnotyczny rytm, o który dbają Zubak i Stančić. Smutek wyziera tu niemal z każdej nuty. Kolejną zmianę klimatu Mlinarec zafundował w „Ja sam Feniks”, w którym po raz kolejny dominują frazy bluesowa i hardrockowe; nowością jest natomiast swampowa partia gitary, przenosząca nas z Bałkanów na… bagna Luizjany.
Stronę A wersji winylowej zamyka utwór tytułowy – „A ti se ne daj”, najbardziej zresztą nietypowy w całym zestawie. Gdyby Mlinarec zaśpiewał go w języku polskim, można by nawet pomyśleć, że to nie Chorwat, ale nasz rodak – Bogusław Mec. Dominują tu pop i folk, a brzmienia dopełnia knajpiany (podobnie jak w utworze „Pop-pjevač”) fortepian Živkovicia. Po przełożeniu krążka na stronę drugą wracamy do bluesa, ale już bardziej klasycznego, bez odjazdów stronę hard rocka; ozdobą „Bar dok si tu” jest bowiem partia harmonijki ustnej, na której zagrał Drago (jak widać, lider był prawdziwym multiinstrumentalistą). Kolejnym utworem, dzięki któremu debiut Mlinareca zasługuje na trwałe miejsce w dziejach jugosłowiańskiego rocka, jest monumentalny „Izgleda, ostat ćeš sam” – z hipnotycznie usypiającą sekcją rytmiczną, delikatną, przydającą smaku gitarą akustyczną i – nade wszystko! – chwytającym za serce, dosłownie rozdzierającym duszę śpiewem Dragutina. Nie mniej przejmująco brzmi zresztą także pojawiająca się w zakończeniu utworu partia organów Hammonda, na których zagrał Branimir. Niezwykły nastrój podtrzymuje stonowany „Grad”, w którym Mlinarec akompaniuje sobie na gitarze akustycznej, a Živković dodatkowo przygrywa mu na flecie. Dopiero z czasem kompozycja zyskuje na energii, a zaczyna się to w momencie, kiedy muzycy – głównie Drago, Nenad i Ivan – pozwalają sobie na odrobinę szalonej improwizacji.
Ale to i tak jedynie wstęp do majestatycznego finału w postaci najdłuższej w całym zestawie „Posmrtnej osvety” (czyli „Pośmiertnej zemsty”), opartej na, pochodzącym jeszcze z XIX wieku, wierszu – zmarłego w 1954 roku w Splicie – chorwackiego poety Rikarda Katalanicia Jeretova. Otwarcie brzmi jeszcze dość niewinnie, balladowo – z wokalizą Mlinareca na tle gitary akustycznej i sekcji rytmicznej. Wszystko zmienia się jednak, kiedy dołącza orkiestra pod batutą Pero Gotovaca. Na plan pierwszy wybijają się wtedy skrzypce i flety, a Dragutin snuje swą funeralną opowieść, śpiewając w stylu czeskiego barda Karela Kryla. Ten podniosło-żałobny nastrój utrzymuje się do samego finału i długo po zakończeniu płyty nie pozwala o sobie zapomnieć. Drago idealnie zaczął „A ti se ne daj” i jeszcze lepiej ją zwieńczył. Płyta spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem, więc trudno się dziwić, że Mlinarec postanowił kontynuować karierę solową. Co jednak ciekawe, jego odejście nie oznaczało końca Grupy 220, która przetrwała do połowy lat 70. XX wieku, wydając w tym czasie dwa single i drugi pełnometrażowy album, tym razem utrzymany w stylistyce progrockowej – „Slike” (1975). Zagrało na nim trzech muzyków znanych z debiutu Dragutina: Hasanefendić, Zubak i Stančić; poza nimi skład uzupełnił wokalista i gitarzysta Jurica Pađen (który zastąpił wcześniejszych frontmanów zespołu: Branko Vukmanovicia i Akiego Rahimovskiego).
Warto dodać jeszcze, że w następnych latach muzycy ci dali się poznać w innych ważnych dla chorwackiego (a szerzej: jugosłowiańskiego) rocka i jazzu grupach, jak Time (Stančić, Zubak, Živković), Parni Valjak (Stančić, Hasanefendić, Rahimovski), Izazov (Zubak) czy B.P. Convention Boško Petrovicia (Živković). A co w tym czasie robił Drago Mlinarec? W miarę regularnie – aż do 1983 roku – wydawał kolejne płyty. O niektórych z nich jeszcze napiszemy.
koniec
30 stycznia 2016
Skład:
Drago Mlinarec – śpiew, gitara rytmiczna, gitara akustyczna, flet, harmonijka ustna
Husein Hasanefendić – gitara solowa
Branimir-Lambert Živković – fortepian, organy Hammonda, flet
Nenad Zubak – gitara basowa
Ivan Stančić – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie:
orkiestra pod dyrekcją Pero Gotovaca (9)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.