Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Moose Loose
‹Live at Kongsberg Jazzfestival 1973›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive at Kongsberg Jazzfestival 1973
Wykonawca / KompozytorMoose Loose
Data wydania4 lipca 2023
Wydawca Norske Arkivklassikere
NośnikCD
Czas trwania56:46
Gatunekblues, jazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Espen Rud, Pål Thorstensen, Jon Eberson, Brynjulf Blix
Utwory
CD1
1) Moose Loose08:56
2) O-kjød04:26
3) Ebers Funk06:22
4) Ebers Space10:22
5) Ebers Heavy08:37
6) Easy to Forget04:31
7) Purple08:10
8) Boston Miles05:22
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Fusion w wersji nordic

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wydana po półwieczu płyta z archiwalnym koncertem norweskiej formacji jazzrockowej Moose Loose.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Fusion w wersji nordic

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wydana po półwieczu płyta z archiwalnym koncertem norweskiej formacji jazzrockowej Moose Loose.

Moose Loose
‹Live at Kongsberg Jazzfestival 1973›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive at Kongsberg Jazzfestival 1973
Wykonawca / KompozytorMoose Loose
Data wydania4 lipca 2023
Wydawca Norske Arkivklassikere
NośnikCD
Czas trwania56:46
Gatunekblues, jazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Espen Rud, Pål Thorstensen, Jon Eberson, Brynjulf Blix
Utwory
CD1
1) Moose Loose08:56
2) O-kjød04:26
3) Ebers Funk06:22
4) Ebers Space10:22
5) Ebers Heavy08:37
6) Easy to Forget04:31
7) Purple08:10
8) Boston Miles05:22
Wyszukaj / Kup
Pierwsza połowa lat 70. ubiegłego wieku to epoka, kiedy muzycy pojawiający się na scenach koncertowych nie ukrywali swego zamiłowania do improwizacji. A improwizowali wszyscy – i jazzmani, i rockmani. Bardzo często te same utwory prezentowane publiczności podczas występów „na żywo” i następnie rejestrowane na płytach – znacznie różniły się od siebie. Znając jakąś formację z koncertu, można było przeżyć spore zaskoczenie (niejednokrotnie rozczarowanie), sięgając później po jej płytę. Na czym polega ta różnica, znakomicie obrazuje porównaniu dwóch studyjnych albumów norweskiego zespołu jazzrockowego Moose Loose, to jest „Elgen er løs” (1974) i „Transition” (1976), z wydanym w lipcu ubiegłego roku archiwalnym koncertem, jaki nagrany został pięć dekad wcześniej, jeszcze przed debiutem płytowym. I chociaż oba longplaye to prawdziwy majstersztyk fusion, festiwalowy występ z początków kariery i tak bije je na głowę.
Moose Loose – raz będący kwartetem, to znów kwintetem – działał w latach 1973-1977 i pozostawił po sobie tylko dwa, ale oba znakomite, krążki. Motorem napędowym formacji był urodzony w Oslo w 1953 roku gitarzysta (i kompozytor) Jon Eberson, który powołując zespół do życia, miał zaledwie dwadzieścia lat. Był więc młody, zdolny, pełen niekonwencjonalnych pomysłów i na dodatek zapatrzony w starszego o zaledwie sześć lat, ale już zdecydowanie bardziej doświadczonego gitarzystę Terjego Rypdala. Do współpracy Jon dobrał sobie muzyków, którzy albo już dobrze znali, albo niebawem poznają Terjego: klawiszowca Brynjulfa Blixa („Odyssey”, 1975), basistę Påla Thorstensena oraz perkusistę Espena Ruda (vide „Ashoka Suite / Guadiana / Concert”, 1970; „Min Bul”, 1970).
W takim czteroosobowym składzie, krótko po założeniu zespołu, zagrał on na prestiżowym (organizowanym nieprzerwanie od połowy lat 60.) międzynarodowym festiwalu jazzowym w Kongsberg (na południu kraju). Kwartet pojawił się tam w sobotę 30 czerwca 1973 roku i dał porywający koncert, na którego upublicznienie w formie płyty (bo rejestracja telewizyjna była znana już wcześniej) musieliśmy czekać przez pół wieku. Z zakamarków niepamięci wyciągnął go dopiero przed rokiem dziennikarz Christer Falck, który od trzech lat stoi na czele specjalizującej się w wydawaniu norweskich staroci wytwórni Norske Albumklassikere (Norske Arkivklassikere jest jego sublabelem). Aż serce boli, że taki materiał tak długo przeleżał w jakiejś szufladzie bądź na półce.
„Live at Kongsberg Jazzfestival 1973” to zapis niespełna godzinnego występu, na który złożyło się osiem utworów. Sześć wyszło spod ręki Jona Ebersona i Brynjulfa Blixa; dwa były coverami pożyczonymi od czeskiego, choć wtedy już mocno zakorzenionego w Stanach Zjednoczonych, (kontra)basisty Miroslava Vitouša („Purple”) oraz Milesa Davisa („Boston Miles”). Chociaż, gwoli ścisłości, w tym drugim przypadku sprawa jest dużo bardziej zagmatwana. Słuchając tych nagrań po tak długim czasie od powstania, łatwo dojść do zaskakującego wniosku, że wcale się nie zestarzały. Tak, jak żywiołowo i nowocześnie brzmiały w 1973 roku, tak samo brzmią i teraz. Ale tak jest z większością klasyki fusion z tamtego okresu. Zwłaszcza tej, która za źródło swojej inspiracji brała produkcje amerykańskie spod znaku Mahavishnu Orchestra i Weather Report, a właśnie do tych zespołów jest Skandynawom z Moose Loose najbliżej.
Album otwiera dziewięciominutowa kompozycja Blixa i Ebersona zatytułowana po prostu… „Moose Loose”. Pierwsze sekundy dosłownie zwalają z nóg, są tak dynamiczne, że nieprzygotowany słuchacz może poczuć się, jakby otrzymał potężny cios prosto w twarz. Odpowiadają za to nie tylko członkowie sekcji rytmicznej, czyli Pål Thorstensen i Espen Rud, ale także grający przede wszystkim na organach Brynjulf Blix. Po mocnym początku następuje szybkie uspokojenie, do kolegów dołącza Jon Eberson, który bardzo chętnie wchodzi w dialog z klawiszowcem. Rodzi się z tego bardzo niepokojące, niekiedy wręcz mroczne dźwięki – ot, taki jest skutek połączenia amerykańskiego fusion z nordic-jazzem. Taki amalgamat podoba się także publice, która nagradza kwartet rzęsistymi oklaskami. Drugi w kolejności „O-kjød” to samodzielne dzieło Blixa, które w rozszerzonej wersji znalazło się zresztą na debiutanckim „Elgen er løs”. W tym wykonaniu to głównie nastrojowy duet organowo-gitarowy. Co ciekawe, Eberson chętnie nawiązuje w nim do bluesa, ale robi to raczej po to, by dodać smaku.
Znacznie więcej bluesa powiązanego z klasycznym jazz-rockiem słychać w „Ebers Funk” (ten utwór otwiera pierwszy studyjny longplay Norwegów). Mnóstwo tu energii, o co dba sekcja rytmiczna. Na jej tle natomiast pojawiają się wirtuozerskie popisy klawiszowca i gitarzysta. Zakończenie należy natomiast do Jona, który w kolejnej solówce umiejętnie łączy wpływy jazzu, rocka, bluesa i – tytuł w końcu do czegoś zobowiązuje – funku. „Ebers Space” podpisane jest jako dzieło Jona, ale w rzeczywistości jest ono w dużej mierze improwizowane. Ponownie ton nadają mu dialogi organisty i gitarzysty: ten pierwszy ciągnie w stronę fusion, ten drugi – bluesa. I, co najważniejsze, to wcale się ze sobą nie kłóci. Na zbliżonej zasadzie skonstruowany został „Ebers Heavy”, w którym Blix, poszukując innego brzmienia, sięga po fortepian elektryczny. Gra na nim jednak tak samo zadziornie, nakręcając poziom dynamiki. Pozostali muzycy nie pozostają pod tym względem w tyle, w efekcie mamy do czynienia z jeszcze jednym utworem potrafiącym wywołać drżenie całego ciała.
Dużo spokoju niesie ze sobą natomiast „Easy to Forget”. Jakby muzycy zdecydowali się wreszcie ukoić skołatane nerwy słuchaczy. Leniwa gitara snuje swoją opowieść na tle delikatnych organów – i tak przez ponad cztery minuty. Żeby jednak nie było wątpliwości: publika reaguje na te stonowane dźwięki z równym entuzjazmem. „Purple” to pierwszy z coverów zagranych przez Moose Loose. Utwór pochodzi z wydanego trzy lata wcześniej (a więc jeszcze przed Weather Report), tak samo zatytułowanego solowego krążka Miroslava Vitouša. W wykonaniu Norwegów to prawdziwie ogniste fusion, z kolejnymi zwalającymi z nóg wirtuozerskimi solówkami gitarzysty i klawiszowca. „Boston Miles” to z kolei wariacja na temat motywu zaczerpniętego z Milesa Davisa. Nie wiem, czy mistrz trąbki elektrycznej słyszał ten utwór, ale jeśli tak – miał pełne prawo być mocno zaskoczony. To bluesujące fusion pełną gębą, motoryczne i energetyczne, piękne w swym kontrolowanym szaleństwie.
Chociaż debiutancki longplay „Elgen er løs” ukazał się zaledwie rok później, skład Moose Loose był już znacząco odmienny od tego, w jakim zespół pojawił się w Kongsberg: Påla Thorstensena zastąpił znany ze współpracy z – naprawdę nie będziecie tym faktem zaskoczeni – Terjem Rypdalem basista Sveinung Hovensjø („What Comes After”, 1974; „Whenever I Seem to be Far Away”, 1974), natomiast Espena Ruda – perkusista Pål Thowsen. Z kolei dwa lata później na „Transition” powrócili Thorstensen i Rud, zabrakło natomiast Blixa, którego zastąpił Håkon Graf; zupełnie nową twarzą okazał się skrzypek Trond Villa. W roku, w którym rozpadł się Moose Loose, trzej muzycy ostatniego składu grupy – czyli Eberson, Hovensjø i Graf – skrzyknęli się z etatowym perkusistą Terjego Rypdala, Jonem Christensenem, i powołali do życia nowy kwartet. Pozostawił on po sobie tylko jeden, za to bardzo bliski jazzrockowej stylistyce poprzedniej formacji, album „Blow Out” (1977). Można go uznać za aneks do dyskografii Moose Loose.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Jeżeli zastanawiacie się, co będzie można fajnego zrobić w środę 3 lipca tego roku (to już za niespełna cztery miesiące) – mam dla Was świetną propozycję. Wybierzcie się do Norwegii, na jubileuszową sześćdziesiątą edycję Kongsberg Jazzfestival, aby zobaczyć na żywo występ Jon Eberson Group! To samo miejsce i magia też pewnie będzie taka sama.
koniec
9 marca 2024
Skład:

Jon Eberson – gitara elektryczna, muzyka (1,3-6)
Brynjulf Blix – organy, fortepian elektryczny, muzyka (1,2)
Pål Thorstensen – gitara basowa
Espen Rud – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.