Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt muzycznych 2017 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 5 »

Esensja

50 najlepszych płyt muzycznych 2017 roku

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
O Soen mówiło się, że to epigoni Tool. Sprawni muzycy, ale pozbawieni własnego stylu. „Lykaia” zmienia ten stan rzeczy. Choć wciąż miejscami przebija fascynacja zespołem Maynarda Jamesa Keenana, to jednak przeważa indywidualny klimat, osadzony w klimatycznych, melodyjnych utworach, które niosą w sobie więcej emocji niż math-metalowe dźwięki znane z poprzednich dokonań. Wszystko to sprawia, że na Soen już nie patrzy się jako na zespół założony przez muzyków m.in. Opeth, Amon Amarath, czy Willowtree, a jako na całkiem indywidualną formację, na której to inni będą się wzorowali.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
To prawdziwa sztuka grać w XXI wieku muzykę, która swoje najlepsze lata przeżywała cztery dekady temu. I przy okazji robić to w sposób angażujący słuchacza emocjonalnie. Pod tym względem Szwedzi z zespołu Horisont są mistrzami, co udowadniają swą kolejną płytą długogrającą – piątą w dyskografii – „About Time”. To wielki rarytas dla wielbicieli hard rocka w stylu vintage (czytaj: z elementami psychodelii i progresu).
Cała recenzja tutaj.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po ponad dwudziestu latach Kazik postanowił powrócić do twórczości swojego ojca. Zrobił to jednak z muzykami Kwartetu ProForma, nie z Kultem. Nic dziwnego, ponieważ jego macierzysta formacja dziś jest w zupełnie innym miejscu niż w latach 90. i chyba nie potrafiłaby wskrzesić magii zawartej na krążkach „Tata Kazika” i „Tata 2”. Zwłaszcza, że tym razem bazą były nie piosenki, a wiersze. Członkowie ProFormy idealnie wczuli się w ich atmosferę, tworząc dzieło autonomiczne, ale jednocześnie będące bezpośrednią kontynuacją kultowych dokonań. Kazik natomiast dopełnił wszystko swoją unikalną manierą wokalną, łączącą knajpiane klimaty z filozoficznym liryzmem. Drugiego „Baranka” może tu nie znajdziemy, ale przepiękny „Most” całkowicie to rekompensuje.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jak oni to robią? The National nagrali kolejny piękny album, nacechowany liryzmem i smutkiem. A jednak tym razem jest nieco inaczej. Muzyka zespołu straciła nieco ze swojej surowości. Miejscami nawet nabrała barokowego rozmachu, za sprawą licznych nakładek, sampli i przeszkadzajek. Mimo to wciąż mamy do czynienia z twórczością dla niedostosowanych nadwrażliwców, poszukujących niebanalnych melodii, ale także lubiących nienachalne eksperymenty.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nie oszukujmy się, stan współczesnego popu jest opłakany. Lansuje się wokalistów, którzy niespecjalnie się od siebie różnią i najczęściej po jednej płycie (dodajmy, że przeważnie rozczarowującej) giną w tłumie. Dlatego też należy szczególnie doceniać to co dobre, a drugi album Lorde zdecydowanie wybija się ponad średnią. Melodyjność, szlachetna przebojowość i intymna atmosfera całości sprawia, że krążek ten może spodobać się także tym, którzy na co dzień nie gustują w tego typu dźwiękach.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Zoli można nie lubić za jej manieryczność i chęć upodobnienia się do ulubionych, awangardowych artystek ze szczególnym wskazaniem na Björk. A jednak „Okovi” to bardzo dobry album, pokazujące również indywidualne cechy piosenkarki. Przede wszystkim okazuje się, że potrafi ona pisać zwiewne, przystępne melodie i nie psuć ich industrialnymi eksperymentami. Dzięki temu materiał posiada odpowiednią czytelność i nie tylko zmusza do refleksji oraz przytłacza ponurą atmosferą, ale także sprawia autentyczną przyjemność w słuchaniu. A to wszystko przy nieprzekraczaniu granicy oddzielającą sztukę od banalnego popu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wbrew tytułowi albumu cieszę się, że jednak Mikromusic wciąż się chce i pomimo braku medialnego sukcesu, na jaki zasługuje, wciąż robi swoje. Z płyty na płytę wciąż modyfikując swój styl, pozostaje rozpoznawalny od pierwszych taktów. Spora w tym zasługa aksamitnego głosu Natalii Grosiak, która na tym albumie śpiewa z całkiem niewspółczesną manierą, porzucając na razie rolę zalotnika, jak chociażby w piosence „Takiego chłopaka”. Ale i okazja ku temu jest większa, ponieważ album, pomimo swojej lekkości, jest zaskakująco refleksyjny, co zapowiadał już singel „Synu”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pierwszy, nagrany po reaktywacji Body Count album „Manslaughter” był wymuszony i niepotrzebny. Skazywał formację na upchnięcie do worka z innymi powrotami, które nie powinny się zdarzyć. Szczęśliwie okazało się, że to tylko rozgrzewka, ponieważ załoga, na czele której stoi Ice-T, całą swą moc ukazała właśnie na „Bloodlust”. Tak jak za swoich najlepszych czasów, panowie pokazali, że stać ich na energetyczne, agresywne riffy i bezkompromisowy przekaz w gniewnych tekstach. Jak widać zawirowania na scenie politycznej sprzyjają sztuce, zwłaszcza, jeśli jej osią jest bunt. Swoje robi również udział licznych gości z Dave’em Mustaine’em i Maxem Cavalerą na czele.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wydawało się, że przygoda pod nazwą Black Country Communion w 2013 roku dobiegła końca. Atmosfera w zespole nie była najlepsza, a jego główne postacie – Glenn Hughes i Joe Bonamassa rozstali się skonfliktowani. Widać tak musiało być, aby oczyścić emocje, ponieważ „BCCIV” to dzieło pełne pozytywnej energii i przepełnione radością wspólnego grania. Po animozjach nie zostało śladu, a powróciła stara chemia, jaką czuło się na dwóch pierwszych albumach grupy. Odrodzony z popiołów feniks, jakiego widzimy na okładce na pewno nie znalazł się tam przypadkiem.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przemysław Pietruszewski
Ikona psybientu, sięgająca po orientalne dalekowschodnie motywy decyduje się nagrać płytę niejako podsumowującą ich dotychczasowy dorobek."Code VI” to zestawienie „muzyki świata” wplatanej w nowoczesną elektronikę. Nie było by może nic w tym złego, gdyby Raja Ram wraz z Simonem Posfordem nie zjadali własnego ogona. To jest jednocześnie wada i zaleta ich twórczości. Gdyby w tyglu umieścić wszystkie ich utwory i wybrać dowolny, zawsze trafimy na charakterystyczny egzotyczno-psychodeliczny klimat, przy którym nie trzeba nawet sięgać po środki odurzające, aby w pełni cieszyć się ich muzyką. Szósta płyta duetu ujmy im nie przynosi, ale brakuje jej charakterystycznej, medytacyjnej aury „strumienia świadomości” poprzedniczki. Choć zdarzają się oczywiście wyjątki, jak wielowarstwowy „Empty Branes”. Przy akompaniamencie akustycznych dźwięków gitary, fletu i wsamplowanej melodeklamacji utwór sprawia wrażenie, jakby gdzieś w powietrzu unosiła się boska cząstka, wprawiająca słuchacza w stan ekstazy. „Strange Planet” to ukłon w stronę dyskotekowych lat 80, ale poprzez nacechowanie współczesnymi bitami brzmi bardzo futurystycznie i apokaliptycznie. To chyba jeden z najmroczniejszych numerów jaki dwójka do tej pory wypuściła. Na „Code VI” brakuje równie odważnych utworów jak wymienione, ale nadal Shpongle udowadnia, że w świecie psytrance’u tron jest tylko jeden.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

19 I 2018   17:53:39

Brak na tej liście najnowszej płyty Pallbearer jest wręcz szokujący. G... warta taka lista :).

19 I 2018   20:35:49

"ale tak mogą pisać tylko osoby, które niczego poza boysbandem Dave Gahana nie słyszeli".

Myślałem, że to jest poważny portal a ludzie piszący o muzyce mają o niej choć śladowe pojęcie. Myliłem się.

"Violator" dziełem boysbandu... Ciekawe co jeszcze jest dziełem boysbandu? "Master of Puppets"? "Dark Side of the Moon"? Kpię, ale tego nie można brać na poważnie.

A jeśli celebrytka Lorde jest na 36 miejscu to Ulver zasługuje na co najmniej 10 miejsce. Najlepsza popowa płyta od lat.

20 I 2018   01:54:43

@zyx: to było napisane bardziej z przekory, bo w co drugiej recenzji każdy pod Ulver podpina tylko Depeche Mode, co jest krzywdzące zarówno dla jednych i drugich. Cenię ich bardzo, zarówno za starsze jak i nowsze płyty, ale "Violator" nie jest ich najlepszym długograjem.

20 I 2018   02:05:27

@Miekko Pallbearer to był dobry na debiucie. W tym roku zdecydowanie w doom metalu karty rozdał The Ruins Of Beverast

20 I 2018   19:40:07

@Przemek
Nie zakumałem. Faktycznie, porównywanie Ulver TYLKO do Depeche Mode w recenzjach czy wywiadach dotyczących ostatniej płyty rzuca się w oczy i jest irytujące. Zresztą sam Kristoffer Rygg wskazuje na trochę inne inspiracje: Kate Bush czy Tears For Fears.
A co do "Violatora" - dla mnie to nie tylko zdecydowanie najlepsza płyta DM, ale jedna z najlepszych płyt w ogóle. Ich ostatnie albumy nie powalają, choć trzeba przyznać, że jak na zespól z takim stażem starają się nie odcinać kuponów. Dobre i to.

22 I 2018   15:48:40

@zyx
Właśnie o to mi chodziło. Odnośnie Depeche Mode. Ja bardzo się cieszę że ostatnie płyty bardziej poszły w stronę Kraftwerk i tej transmechanicznej nuty. Do takiej "Sounds of The Universe" bardzo długo się przekonywałem, ale dzisiaj uważam że to jest jedna z ich najlepszych płyt w ogóle, głownie przez źródło inspiracji które wspomniałem wyżej.
"Violator" oczywiście też cenię, ale na mnie bardziej działa "Music for the Massess" głównie przez to, że nie wpisuje się tak koniunkturalnie w "piosenkowe" lata 80. To jest wyjście poza schemat, które chciałbym aby w ich zespole pojawiało się na każdej płycie. Niestety ostatnio idzie im to gorzej.

22 I 2018   20:25:59

@Przemek
U mnie "Music..." jest na drugim. Tam jest rzeczywiście dużo eksperymentowania w sferze produkcyjnej, brzmieniowej. Choćby takie "To Have And To Hold" - niesamowity numer, sprawdziłby się jako podkład do jakiegoś horroru. Ale za to "mieszanie" chyba był głównie odpowiedzialny Alan Wilder, po jego odejściu brzmienie zespołu nie jest już tak frapujące i dopracowane. Abstrahując od tego, że Martin Gore swoje najlepsze utwory tez już skomponował.
Jeszcze co do ostatnich płyt - faktycznie, chyba inspiracja Kraftwerk jest na nich bardziej widoczna, ale to żenienie bluesa z elektroniką tez już jest u nich pewnym schematem. Ja bym chciał więcej utworów jak "Scum". Może jak by za produkcję wziął się Atticus Ross(a były takie plotki)...

28 I 2018   11:37:53

Brak Slowdive podważa sens robienia takich zestawień...

12 III 2018   00:28:52

@Robert
Slowdive to akurat jedno z największych rozczarowań 2017 roku

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.