Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mythic Sunship
‹Land Between Rivers›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLand Between Rivers
Wykonawca / KompozytorMythic Sunship
Data wydania29 kwietnia 2017
Wydawca El Paraiso Records
NośnikCD
Czas trwania35:06
Gatunekrock
EAN5024545777321
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Emil Thorenfeldt, Kasper Stougaard Andersen, Rasmus Cleve Christensen, Frederik Denning
Utwory
CD1
1) Nishapur15:31
2) High Tide13:16
3) Silt06:19
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Zgrzytliwa psychodelia prosto z Raju
[Mythic Sunship „Land Between Rivers” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Prawdziwa kariera Mythic Sunship zaczęła się przed zaledwie trzema laty, kiedy kopenhaskie trio dokooptowało do składu czwartego muzyka i podpisało kontrakt z wytwórnią El Paraiso Records. Choć przecież wcześniej także nagrywało i publikowało swoje utwory. Tyle że robiło to na własną rękę i trochę po „partyzancku”. Na co teraz stać mieszkańców Zelandii – chcecie się przekonać, sięgnijcie po „Land Between Rivers”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Zgrzytliwa psychodelia prosto z Raju
[Mythic Sunship „Land Between Rivers” - recenzja]

Prawdziwa kariera Mythic Sunship zaczęła się przed zaledwie trzema laty, kiedy kopenhaskie trio dokooptowało do składu czwartego muzyka i podpisało kontrakt z wytwórnią El Paraiso Records. Choć przecież wcześniej także nagrywało i publikowało swoje utwory. Tyle że robiło to na własną rękę i trochę po „partyzancku”. Na co teraz stać mieszkańców Zelandii – chcecie się przekonać, sięgnijcie po „Land Between Rivers”.

Mythic Sunship
‹Land Between Rivers›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLand Between Rivers
Wykonawca / KompozytorMythic Sunship
Data wydania29 kwietnia 2017
Wydawca El Paraiso Records
NośnikCD
Czas trwania35:06
Gatunekrock
EAN5024545777321
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Emil Thorenfeldt, Kasper Stougaard Andersen, Rasmus Cleve Christensen, Frederik Denning
Utwory
CD1
1) Nishapur15:31
2) High Tide13:16
3) Silt06:19
Wyszukaj / Kup
Początki Mythic Sunship sięgają końca poprzedniej dekady. To wtedy trzech mieszkających w Kopenhadze muzyków – dwaj gitarzyści Emil Thorenfeldt i Kasper Stougaard Andersen oraz perkusista Frederik Denning – postanowiło powołać do życia zespół, w którym mogliby realizować swoje artystyczne zamierzenia. Obracały się one wokół fascynacji space rockiem i psychodelią. Jako że, przynajmniej w pierwszych latach, grupa działała niemal dosłownie w „garażu”, takie też – bardzo undergroundowe – miała brzmienie. Słychać to szczególnie wyraźnie w pierwszych produkcjach zespołu, do których zaliczyć należy: rozprowadzany na koncertach demonstracyjny kompakt „Mythic Sunship” (2010) oraz dwie, opublikowane zaledwie w kilkudziesięciu egzemplarzach, kasety magnetofonowe „Colour Out of Space” (2011) i „Celestial Disturbance” (2014). I kto wie, może na tym zakończyłaby się muzyczna przygoda Duńczyków, gdyby nie propozycja kontraktu, jaką złożyli im szefowie El Paraiso Records.
Umowa z profesjonalną, choć mimo wszystko niezależną i wciąż jeszcze stawiającą pierwsze kroki w show-biznesie (działającą bowiem dopiero od 2011 roku) firmą, otworzyła przed Mythic Sunship nowe możliwości. Należało jednak zadbać o poprawę brzmienia; z tego też powodu Emil, Kasper i Frederik zdecydowali się zaprosić do współpracy czwartego artystę – gitarzystę basowego Rasmusa Christensena. Z nim zarejestrowali materiał na nową płytę – pierwszą wydaną pod szyldem El Paraiso – „Ouroboros” (2016). W kwietniu roku następnego ukazał się natomiast następny album – „Land Between Rivers”. Trafiły na niego tylko trzy kompozycje, ale za to dwie z nich liczyły sobie po kilkanaście minut. Rozbudowane utwory były zresztą cechą charakterystyczną grupy od początku jej istnienia. Można raczej stwierdzić, że z biegiem czasu Skandynawowie zaczęli stopniowo je skracać. Czego dowodem – zupełnie skandaliczna decyzja! – o umieszczeniu na „Land…” numeru, którego czas trwania ledwo, ledwo przekracza sześć minut.
A tak całkiem serio: najnowszy materiał Duńczyków, choć krótki, artystycznie trzyma odpowiednio wysoki poziom i w niczym nie ustępuje ubiegłorocznemu, rewelacyjnemu „Ouroboros”. Na płycie wciąż dominuje spacerockowa psychodelia podrasowana garażowym brzmieniem i noise’owymi zagrywkami gitar, których nie powstydziliby się panowie Thurston Moore czy Lee Ranaldo z Sonic Youth. Te wszystkie zgrzyty nie są jednak bezsensowne, muzycy znajdują dla nich przekonujące uzasadnienie, wpisują w konwencję, którą – gdyby tworzyli cztery dekady wcześniej – określono by zapewne mianem eksperymentalnego krautrocka. Numer najważniejszy, najdłuższy i robiący największe wrażenie, czyli „Nishapur”, zespół umieścił na samym początku tracklisty (w wersji winylowej zajmuje on całą stronę A). Prawdopodobnie wychodząc z założenia, że po takim ciosie oniemiały słuchacz, nie podniesie się z kolan już do samego końca. Co jednak wcale nie oznacza, że jeśli mają mu się spodobać kolejne dwa kawałki, musi raczyć się nimi w stanie zamroczenia.
Introdukcja do „Nishapur” to sześć minut narastającej lawiny dźwięków. Przede wszystkim gitarowych, ale dodajmy też, że mocno zróżnicowanych. Thorenfeldt i Stougaard Andersen – w odróżnieniu od wykonawców postrockowych – nie skupiają się bowiem jedynie na budowie potężnej ściany, przez którą trudno komukolwiek przeniknąć. Każdy z nich gra co innego, podąża we własnym kierunku, dzięki czemu mimo pozornej jednostajności, wstęp do właściwej części utworu skrzy się wieloma barwami (ba! jeden z gitarzystów naśladuje nawet bałałajkę). A kiedy wreszcie krystalizuje się jądro kompozycji, grupa przechodzi do dużo bardziej klasycznej psychodelii, nie zapominając jednak przy tym o swoich noise’owych korzeniach. Koniec niespodzianek? Skądże. Na finał czeka słuchaczy jeszcze jedna – trudno zaprzeczyć, że całkiem sympatyczna – wolta stylistyczna. Panowie z Mythic Sunship postanawiają bowiem wpaść na chwilę do równoległego świata stoner rocka, w którym nie czują się może aż tak swobodnie, ale poruszają się po nim z gracją typową dla ponadprzeciętnie utalentowanych artystów.
Trzynastominutowe (z groszami) „High Tide” może kojarzyć się z działającym pod koniec lat 60. ubiegłego wieku brytyjskim zespołem o tej samej nazwie, w którym udzielał się między innymi skrzypek Simon House, później wieloletni członek Hawkwind. I to może być właściwy trop. Wszak Hawkwind to… każdy wielbiciel space-rocka i psychodelii resztę może dopowiedzieć sobie sam. Ton temu numerowi nadają gitarzyści, grając przy tym tak „gęsto”, że sekcja rytmiczna mogłaby równie dobrze zrobić sobie wolne. Lecz nic z tego, Christensen i Denning wcale nie próżnują; w miarę możliwości starają się jeszcze bardziej zagęścić fakturę utworu. Da się tak przez kilkanaście minut bez efektu znużenia? Pod jednym warunkiem. Że z czasem kompozycja nabiera mocy, dążąc stopniowo do dźwiękowej erupcji. Album wieńczy najkrótszy w całym zestawie „Silt”. I chociaż tym razem Duńczycy postanowili się streścić, zawarli w nim wszystko, co w ich stylu najważniejsze. Na początek mamy więc noise’owe zgrzyty, a później znacznie czystsze stonerowo-psychodeliczne gitary, z mocno wrzynającą się w uszy solówką. Basista i bębniarz stoją z kolei na straży rytmu, by ich koledzy przypadkiem nie stracili kontaktu z bazą.
Niemal pewne jest, że po trzydziestu pięciu minutach spędzonych w towarzystwie „Land Between Rivers” słuchacz będzie odczuwał niedosyt. Tak chyba właśnie pomyślana została ta płyta (podobnie zresztą jak „Ouroboros”) – ma zaostrzyć apetyt, aby za kilkanaście miesięcy na muzycznym głodzie rzucić się na jej następczynię. Jeśli jednak ktoś boi się o swoje zdrowie psychiczne w tym czasie, może znaleźć inne wyjście z sytuacji i tropić inne produkty ze stajni El Paraiso. Warto!
koniec
24 sierpnia 2017
Skład:
Emil Thorenfeldt – gitara elektryczna
Kasper Stougaard Andersen – gitara elektryczna
Rasmus Cleve Christensen – gitara basowa
Frederik Denning – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.