Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50 najlepszych płyt muzycznych 2017 roku

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 5 »
Zgodnie z wielowiekową tradycją prezentujemy zestawienie najlepszych płyt minionego roku. Nie należał on do wybitnie udanych, ale co najmniej pięćdziesiąt płyt wartych jest poznania. Oto one.

Esensja

50 najlepszych płyt muzycznych 2017 roku

Zgodnie z wielowiekową tradycją prezentujemy zestawienie najlepszych płyt minionego roku. Nie należał on do wybitnie udanych, ale co najmniej pięćdziesiąt płyt wartych jest poznania. Oto one.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
GBH to jeden z czołowych składów streetpunkowych, zaliczanych do pokolenia UK 82. Wydawać by się mogło, że po czterdziestu latach buntowania się przeciwko systemowi, nawet najtwardszej załodze by się to przejadło. A tu niespodzianka. Pierwszy od siedmiu lat materiał GBH pokazuje, że gniew nie ma wieku, a teraz nawet jest więcej powodów by go wyrazić, niż jeszcze dekadę temu. Takie jest właśnie „Momentum” – nieokiełznane, agresywne, wściekłe, ale przy tym szalenie melodyjne.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wydawać by się mogło, że drugi raz to się nie uda. Przy „Hewi metal” pośmialiśmy się i odprężyliśmy, a teraz czas wrócić do poważniejszej muzyki. Nic z tych rzeczy. „Zdrajcy metalu” są pozycją o wiele lepszą od poprzednika, bardziej zróżnicowaną i jeszcze bardziej prześmiewczą. Moje typy to utwór tytułowy i „Dziewczyna z kebabem”, gdzie Nocny Kochanek prezentuje się nie tylko jako genialny parodysta, ale też jako wszechstronny zespół, mogący konkurować z tuzami heavy metalu. Poza tym czy można nie kochać kapeli, która ma w repertuarze utwór „Smoki i gołe baby"?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przemysław Pietruszewski
Byli członkowie Fuck Buttons na trzeciej płycie nie tylko ponawiają swoje elektroniczne fascynacje, ale jak tytuł sugeruje czynią doświadczenie tak różnorodnym jakby rzeczywiście świat zjadał nas od środka. To konglomerat spokojnych bitów z przesyconymi do granic możliwości noise′owymi skrzekami, czy repetywnymi dźwiękami z syntezatorów. To agresja ciągle walcząca ze spokojnymi ambientowymi plamami. Ciężko (dosłownie i w przenośni) ten album z początku ujarzmić. Ale jak wspomina założyciel projektu, Ben Power, tytuł albumu ma odzwierciedlać wewnętrzną bestię siedzącą w człowieku, która w obliczu internetowych rozpraszaczy, powstrzymuje nas przed dobrymi wyborami. Przeważnie kiedy autor musi tłumaczyć swoje dzieło sugeruje sposób interpretacji. W tym przypadku nie razi to aż nadto, bo obeconie niewiele jest zespołów, które dany gatunek potrafią wnieść na nowy poziom. Blank Mass z płyty na płytę udowadnia, że da się przesuwać granice elektronicznych eksperymentów, brzmiąc przy tym świeżo i współcześnie.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dance punk, new wave, post punk, synth pop, art pop, alternative dance, indie electronic… Określenia, których możemy użyć do opisania muzyki LCD Soundststem spokojnie mogłyby zapełnić miejsce przeznaczone na opis „American Dream”. Najważniejsze jest jednak to, że po siedmiu latach od poprzedniego krążka i po reaktywacji zespołu, ekipie Jamesa Murphy’ego udało się stworzyć premierowy materiał. I to w niczym nie ustępujący najlepszym dokonaniom z przeszłości, o czym świadczą liczne entuzjastyczne recenzje. Nie mogło go zabraknąć więc i w naszym zestawieniu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przemysław Pietruszewski
Po doskonałym „To Pimp My Butterfly” odnoszę wrażenie, że Lamar chciał trochę odpocząć od jazzowych czy funkowych inspiracji i nagrał tym razem płytę opartą na prostych samplach, bardziej dostępną i przyswajalną. Nie jest to oczywiście wada. „Damn” tętni ulicznym życiem, a K-Dot mógł sobie na taki krok pozwolić. Tym bardziej, że charakterystyczny flow pozostał. Zmieniły się środki wyrazu. To już nie sięganie po etniczną ornamentykę, a same teksty są bardziej nacechowane religijną tematyką (GOD), wewnętrznym eskapizmem, często wynikającym z rozczarowania społeczeństwem (DNA.). O dziwo, nawet kolaboracja z rockowymi tuzami z U2 czy popową Rihanną nie wydają się być wplecionie na siłę. „Damn” co prawda nie ma takiej siły rażenia jak poprzedni album, niemniej jednak Lamar nadal zostaje najlepszym hiphopowym kaznodzieja naszych czasów. Chociażby dlatego należy mu się miejsce w podsumowaniu.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński
Kwartet tworzący Reflections in Cosmo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że free nie musi wcale oznaczać totalnego chaosu, że poruszając się w określonych, byle tylko były one odpowiednio szeroko zakreślone, ramach także można, zachowując artystyczną swobodę, niemało osiągnąć. Głównym „czynnikiem” spajającym zespół – swoistą latarnią morską – jest Thomas Strønen (wspomagany przez Hansa Magnusa Ryana); to dzięki jego wysiłkom pozostali muzycy mogą pozwolić sobie na mniej lub bardziej odjechane improwizacje. Zdają sobie bowiem sprawę, że zawsze będą mieli do czego i którędy wrócić. Korzystają zaś z tej wolności dla obopólnego dobra – swojego i słuchaczy. Oby debiut Reflections in Cosmo nie okazał się zarazem ostatnim przejawem działalności kwartetu!
Cała recenzja tutaj.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Nie, to nie pomyłka. „Ashen Blood”, czyli pierwszy pełnoprawny album Green Druid ukaże się dopiero za kilka dni. My natomiast wyróżniamy zapowiadającą go EP-kę. Choć składa się tylko z trzech utworów, to i tak całość trwa ponad pół godziny i jest to prawdziwa uczta dla miłośników przesterów i chrupiących stonerowych oraz doomowych dźwięków. Kwartet z Denver ma szansę na międzynarodową karierę, bo choć prochu nie wymyśla, to tak układa dobrze znane klocki, że kreuje jedyną w swoim rodzaju, mroczną atmosferę, która wciąga wraz z pierwszymi dźwiękami i nie odpuszcza do samego końca płyty.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tydzień Voo Voo zaczyna się od środy. Tak jak płyta „7”. Nie jest to jednak jedyne zaskoczenie, jakie czeka na słuchacza. Przede wszystkim to nie Voo Voo pełne rockowej zadziorności z ostatnich kilku płyt, a powrót do bardziej melancholijnych, miejscami nawet pastelowych dźwięków. Filozoficznym rozważaniom na temat upływającego czasu towarzyszy bowiem niespieszna, często transowa muzyka, zaaranżowana na zespół, skrzypce, a nawet chóralne śpiewy. Czy jest to najnudniejsza płyta Voo Voo? Być może, ale za to jak pięknie nudzi!
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Stało się, oto prawdziwa reinkarnacja Led Zeppelin. Wielu próbowało zabrzmieć jak legendarny kwartet, ale niewielu udało się dojść do jego poziomu. Muzycy nie są może wielkimi wirtuozami, ale doskonale czują się w takim oldchoolowym graniu, natomiast wokalista brzmi niczym nieślubne dziecko Roberta Planta. Oczywiście członkowie Grety Van Fleet (prawie wszyscy noszący swojsko brzmiące nazwisko Kiszka) są dopiero na początku swej artystycznej drogi, o czym świadczy fakt, że „From the Fire” określają jako EP-kę, zapowiadającą debiutancki album. Niemniej te pół godziny idealnie spełnia swoje zadanie wehikułu czasu i przenosi słuchacza prosto do roku 1970, kiedy to ukształtował się hard rock.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Współpraca Johna Portera i Nergala jest jeszcze większym zaskoczeniem, niż wspólne płyty tego pierwszego z Anitą Lipnicką. Tym razem także wydaje się, że to Porter jest tą jaśniejszą stroną mocy. Niemniej po Nergalu nie spodziewałem się, że potrafi tworzyć utwory lżejszego kalibru niż w Behemocie, ale jednocześnie nie tracąc nic ze swojej mrocznej atmosfery. Doświadczenie i umiejętność układania zgrabnych melodii Portera w połączeniu z zaangażowaniem i profesjonalizmem Nergala dało rewelacyjny efekt, dzięki czemu trudno stwierdzić, który z panów jest „Me”, a który „That Man”.
1 2 3 5 »

Komentarze

19 I 2018   17:53:39

Brak na tej liście najnowszej płyty Pallbearer jest wręcz szokujący. G... warta taka lista :).

19 I 2018   20:35:49

"ale tak mogą pisać tylko osoby, które niczego poza boysbandem Dave Gahana nie słyszeli".

Myślałem, że to jest poważny portal a ludzie piszący o muzyce mają o niej choć śladowe pojęcie. Myliłem się.

"Violator" dziełem boysbandu... Ciekawe co jeszcze jest dziełem boysbandu? "Master of Puppets"? "Dark Side of the Moon"? Kpię, ale tego nie można brać na poważnie.

A jeśli celebrytka Lorde jest na 36 miejscu to Ulver zasługuje na co najmniej 10 miejsce. Najlepsza popowa płyta od lat.

20 I 2018   01:54:43

@zyx: to było napisane bardziej z przekory, bo w co drugiej recenzji każdy pod Ulver podpina tylko Depeche Mode, co jest krzywdzące zarówno dla jednych i drugich. Cenię ich bardzo, zarówno za starsze jak i nowsze płyty, ale "Violator" nie jest ich najlepszym długograjem.

20 I 2018   02:05:27

@Miekko Pallbearer to był dobry na debiucie. W tym roku zdecydowanie w doom metalu karty rozdał The Ruins Of Beverast

20 I 2018   19:40:07

@Przemek
Nie zakumałem. Faktycznie, porównywanie Ulver TYLKO do Depeche Mode w recenzjach czy wywiadach dotyczących ostatniej płyty rzuca się w oczy i jest irytujące. Zresztą sam Kristoffer Rygg wskazuje na trochę inne inspiracje: Kate Bush czy Tears For Fears.
A co do "Violatora" - dla mnie to nie tylko zdecydowanie najlepsza płyta DM, ale jedna z najlepszych płyt w ogóle. Ich ostatnie albumy nie powalają, choć trzeba przyznać, że jak na zespól z takim stażem starają się nie odcinać kuponów. Dobre i to.

22 I 2018   15:48:40

@zyx
Właśnie o to mi chodziło. Odnośnie Depeche Mode. Ja bardzo się cieszę że ostatnie płyty bardziej poszły w stronę Kraftwerk i tej transmechanicznej nuty. Do takiej "Sounds of The Universe" bardzo długo się przekonywałem, ale dzisiaj uważam że to jest jedna z ich najlepszych płyt w ogóle, głownie przez źródło inspiracji które wspomniałem wyżej.
"Violator" oczywiście też cenię, ale na mnie bardziej działa "Music for the Massess" głównie przez to, że nie wpisuje się tak koniunkturalnie w "piosenkowe" lata 80. To jest wyjście poza schemat, które chciałbym aby w ich zespole pojawiało się na każdej płycie. Niestety ostatnio idzie im to gorzej.

22 I 2018   20:25:59

@Przemek
U mnie "Music..." jest na drugim. Tam jest rzeczywiście dużo eksperymentowania w sferze produkcyjnej, brzmieniowej. Choćby takie "To Have And To Hold" - niesamowity numer, sprawdziłby się jako podkład do jakiegoś horroru. Ale za to "mieszanie" chyba był głównie odpowiedzialny Alan Wilder, po jego odejściu brzmienie zespołu nie jest już tak frapujące i dopracowane. Abstrahując od tego, że Martin Gore swoje najlepsze utwory tez już skomponował.
Jeszcze co do ostatnich płyt - faktycznie, chyba inspiracja Kraftwerk jest na nich bardziej widoczna, ale to żenienie bluesa z elektroniką tez już jest u nich pewnym schematem. Ja bym chciał więcej utworów jak "Scum". Może jak by za produkcję wziął się Atticus Ross(a były takie plotki)...

28 I 2018   11:37:53

Brak Slowdive podważa sens robienia takich zestawień...

12 III 2018   00:28:52

@Robert
Slowdive to akurat jedno z największych rozczarowań 2017 roku

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Średnio udane lądowanie
Sebastian Chosiński

13 V 2024

W połowie lat 70. zespół Can zmienił wydawcę. Amerykanów z United Artists zastąpili Brytyjczycy z Virgin. Pierwszym albumem, jaki ujrzał światło dzienne z nowym logo na okładce, był „Landed” – najsłabszy z wszystkich dotychczasowych w dorobku formacji z Kolonii.

więcej »

Non omnis moriar: Jak to jest płynąć „trzecim nurtem”…
Sebastian Chosiński

11 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album z „trzecionurtowymi” kompozycjami Pavla Blatnego w wykonaniu Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Od krautu do minimalistycznego ambientu
Sebastian Chosiński

6 V 2024

Pierwsza nagrana po rozstaniu z wokalistą Damo Suzukim płyta Can była dla zespołu próbą tego, na co go stać. Co z tej próby wyszło? Cóż, „Soon Over Babaluma” nie jest może arcydziełem krautrocka, ale muzycy, którzy w składzie pozostali, czyli Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit, na pewno nie musieli wstydzić się jej.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.