Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Nie taki krautrock straszny: Uwaga, Emergency! Czyli jak Czesi podbili Monachium (i całe Niemcy)

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 »
Czy Leonid Breżniew, wydając latem 1968 roku rozkaz wprowadzenia w życie operacji „Dunaj”, mógł spodziewać się, że tą decyzją wpłynie na historię muzyki rockowej i jazzowej? Wśród kilkuset tysięcy Czechów i Słowaków, którzy zdecydowali się opuścić ojczyznę po zdławieniu „Praskiej Wiosny”, znalazło się wielu artystów. W tym członkowie grupy The Matadors, którzy po wyjeździe do Republiki Federalnej Niemiec powołali do życia jedną z najoryginalniejszych jazzrockowych formacji lat 70. – Emergency.

Sebastian Chosiński

Nie taki krautrock straszny: Uwaga, Emergency! Czyli jak Czesi podbili Monachium (i całe Niemcy)

Czy Leonid Breżniew, wydając latem 1968 roku rozkaz wprowadzenia w życie operacji „Dunaj”, mógł spodziewać się, że tą decyzją wpłynie na historię muzyki rockowej i jazzowej? Wśród kilkuset tysięcy Czechów i Słowaków, którzy zdecydowali się opuścić ojczyznę po zdławieniu „Praskiej Wiosny”, znalazło się wielu artystów. W tym członkowie grupy The Matadors, którzy po wyjeździe do Republiki Federalnej Niemiec powołali do życia jedną z najoryginalniejszych jazzrockowych formacji lat 70. – Emergency.
Miloš Forman, Ivan Passer, Milan Kundera, Jan Hammer, Miroslav Vitouš czy Karel Kryl – to chyba najsławniejsi czechosłowaccy artyści, którzy po stłumieniu „Praskiej Wiosny” zdecydowali się wyemigrować z kraju bądź pozostać na Zachodzie, jeśli akurat tam zastały ich dramatyczne wydarzenia, jakie rozegrały się na ulicach Pragi i innych miast czeskich w sierpniu 1968 roku. Chcąc pozostać ludźmi wolnymi, tworzyć sztukę bez gorsetu politycznych nakazów – nie mieli innego wyjścia. Los rozrzucił ich ostatecznie po całym świecie – jedni zakotwiczyli w Stanach Zjednoczonych (Forman, Passer, Hammer, Vitouš), inni wybrali Francję (Kundera), niektórzy osiedli w sąsiednich zachodnich Niemczech (Kryl). Do grona tych ostatnich dołączyli z czasem również muzycy praskiej formacji The Matadors, która w tym czasie była jedną z największych nadziei czechosłowackiego rocka. Nie wiadomo jak potoczyłaby się ich kariera, gdyby zdecydowali się pozostać w ojczyźnie. Być może podzieliliby los innych ofiar tak zwanej „normalizacji” wprowadzanej na rozkaz Moskwy przez Gustáva Husáka, którym łamano kręgosłupy, uniemożliwiając aktywną działalność artystyczną (doświadczyli tego bardzo boleśnie chociażby Václav Havel, Marta Kubišová, Karel Pecka, Václav Burian, Pavel Kohout czy Ivan Klíma). Wiemy natomiast, że trafiwszy za „żelazną kurtynę”, udało im się odnieść niemały sukces. Nawet jeżeli dzisiaj nazwa Emergency mówi coś jedynie najzagorzalszym wielbicielom krautrocka.
Matadorzy znad Wełtawy
Źródeł Emergency należy szukać w pierwszej połowie lat 60. ubiegłego wieku w czeskiej Pradze, gdzie działały dzisiaj kompletnie już zapomniane beatowe formacje Pra-Be i Komety, z których na początku 1965 roku narodziła się grupa Fontana. Parę miesięcy później zmieniła ona po raz kolejny nazwę, tym razem za sprawą swego obrotnego menadżera Wilfrieda Jelinka, któremu udało się nawiązać kontakt z producentem sprzętu muzycznego z Niemieckiej Republiki Demokratycznej i zawrzeć niecodzienną umowę. W zamian za przekazanie zespołowi elektronicznych organów miał on odbyć tournée po wschodnich Niemczech, przy okazji reklamując nową markę enerdowskich instrumentów klawiszowych. Przy okazji Jelinek doszedł do wniosku, że nazwa Fontana jest mało komercyjna; dużo lepiej sprzedawały się wówczas zespoły posługujące się anglojęzycznymi szyldami – w efekcie grupę przechrzczono na groźnie brzmiące The Matadors. Pobyt w NRD przedłużył się aż do kwietnia 1966 roku, co świadczy o tym, że muzyka Czechów przypadła słuchaczom z bratniego komunistycznego kraju do gustu. Ale też trudno się temu dziwić, skoro prażanie mieli w swoim repertuarze największe ówczesne rockowe, bluesowe, rockandrollowe i rhythmandbluesowe hity (repertuar Matadorów oparty był głównie na kompozycjach The Who, The Kinks, The Small Faces, The Pretty Things, Chucka Berry’ego, Bo Diddleya i innych).
Pierwszy skład zespołu tworzyli następujący muzycy: gitarzysta solowy Radim Hladík, basista (i lider) Otto Bezloja, organista Jan „Farmer” Obermayer oraz perkusista Miroslav Schwarz (często posługujący się pseudonimem Tony Black). Na potrzeby trasy po NRD do The Matadors dołączyli jeszcze gitarzysta rytmiczny Karel Kahovec oraz wokalista Vladímír Mišík (ściągnięty przez Hladíka z Komet), którego pod koniec 1966 roku, a więc już po powrocie do Pragi, zastąpił Viktor Sodoma. Z biegiem czasu oprócz coverów wykonawców brytyjskich i amerykańskich Czesi coraz chętniej grywali własne utwory. To z kolei otworzyło im drogę do studiów nagraniowych. Od powrotu z Niemiec wschodnich regularnie publikowali kolejne single i EP-ki („Farmer John”, 1966; „Snad jednou ti dám”, 1966; „Hate Everything Except or Hatter”, 1967; „Zlatý důl”, 1968). Nierzadko rejestrowali od razu dwie wersje piosenek – czesko- i anglojęzyczne. Rosnąca z roku na rok popularność grupy sprawiła, że Jelinek i Bezloja otrzymali od Supraphonu propozycję wydania pełnowymiarowego albumu. Nagrano go w maju i czerwcu 1968 roku; ukazał się krótko potem pod tytułem „The Matadors” i był – jak się okazało – drugim longplayem z muzyką rockową w dziejach czechosłowackiej muzyki (pierwszym była „Želva” innego praskiego zespołu, psychodeliczno-beatowego Olympic).
Ofiary Operacji „Dunaj”
Album „The Matadors” ma nie tylko wartość archiwalną; nie brakuje na nim chwytliwych, przebojowych melodii, które mogą podobać się nawet po pięćdziesięciu latach. I które świadczą o nieprzeciętnym talencie członków formacji. Niestety, latem 1968 roku, zaledwie dwa miesiące po zakończeniu sesji nagraniowej, grupa rozpadła się. Hladík i Mišík powołali do życia Modrý Efekt (Blue Effect), który otworzył zupełnie nowy rozdział w dziejach rocka w Czechosłowacji; Obermayer dołączył do cieszących się popularnością George & Beatovens, a Sodoma zdecydował się na karierę solową, robiąc przy okazji zdecydowany zwrot w stronę muzyki popowej. Bezloja i Schwarz zostali praktycznie „na lodzie”, ale nie poddali się. Podjęli jeszcze jedną próbę, ściągając do Matadorów zupełnie nowych muzyków: byłego wokalistę Komet Miloša Vokurkę (używającego pseudonimu Reddy Kirken), klawiszowca Jiříego Matouška oraz gitarzystę Petra Netopila (obaj byli związani między innymi z grupą The Colour Images). Ten ostatni pojawiał się już zresztą okazjonalnie na koncertach The Matadors w ostatnich miesiącach, znał więc doskonale dotychczasowy repertuar zespołu. Problem polegał jednak na czym innym: po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego kraj przeżywał zapaść; nikt nie myślał o organizowaniu tras koncertowych. A z czegoś trzeba było żyć.
W efekcie jesienią 1968 roku Bezloja zdecydował się na opuszczenie Czechosłowacji. Nie sam, ale ze wszystkimi Matadorami. Podjęcie tej – zapewne bardzo trudnej – decyzji było jednak o tyle łatwiejsze, że czekano już na nich w Monachium. Ottonowi udało się bowiem podpisać kontrakt na występy w niemieckiej wersji musicalu „Hair” („Haare”), gdzie – jako grupa akompaniująca – występowali pod nazwą Broadway Matadors. W tym momencie na ich drodze stanął też inny emigrant z Czech – multiinstrumentalista Hanuš Berka. To niezwykle ciekawa postać. Przyszły lider Emergency urodził się w Pradze w grudniu 1941 roku; był więc – początkowo – obywatelem Protektoratu Czech i Moraw. Przyszedł na świat w rodzinie o bogatych tradycjach muzycznych; jego ojciec był muzykiem w praskiej filharmonii. Hanuš od dziecka uczył się grać na fortepianie, a od piątego roku życia brał już profesjonalne lekcje muzyki klasycznej. Mając lat trzynaście, dał pierwszy koncert publiczny. Z biegiem czasu poznawał także inne instrumenty: gitarę, klarnet, saksofony, flety. A że jego pracowitość była wprost proporcjonalna do talentu, jakim obdarzyła go natura (jeszcze jako student konserwatorium w Pradze został w 1964 roku laureatem odbywającego się w Düsseldorfie jazzowego festiwalu dla amatorów, na którym jury uznało go za najlepszego saksofonistę), nie musiał zbytnio martwić się o zatrudnienie.
Narodziny geniusza
O Hanuša Berkę szybko upomniało się o praskie Studio Jazzu Tradycyjnego kierowane przez Pavla Smetačka, z którym koncertował prawie w całej Europie; nagrał z nim też pierwsze w swojej karierze płyty („Trrad Trrad”, 1967; „The Chant, I Remember Cotton Club…”, 1968). W tym samym czasie został aranżerem Karela Gotta, który w drugiej połowie lat 60. na pewien czas wrócił do śpiewania jazzu. Występował z nim w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, razem spędzili rok w klubach i kasynach Las Vegas. Tam dotarła do nich informacja o wkroczeniu do Czechosłowacji wojsk Układu Warszawskiego. Berka przez jakiś czas pozostał jeszcze za Atlantykiem, grywając z czeskimi emigrantami, którzy niebawem stali się prawdziwymi instytucjami amerykańskiej sceny jazzrockowej: pianistą i perkusistą Janem Hammerem (podporą Mahavishnu Orchestra) oraz basistą Miroslavem Vitoušem (który przeszedł do historii jako członek Weather Report). W końcu zdecydował się na powrót do Europy, ale osiedlił się w Monachium. Tam udało mu się wkręcić do zespołu wystawiającego niemiecką wersję „Hair”; przy okazji zaprzyjaźnił się ze swoimi rodakami z The Matadors: Ottonem Bezloją, Milošem Vokurką, Petrem Netopilem, Miroslavem Schwarzem oraz Jiřím Matouškiem. Po kilkuset wspólnych występach – i nagraniu dwóch płytowych wersji przedstawienia („Hair – The American Rockin’ and Shockin’ Musical”, 1969; „Haare – Der Musikal-Welterfolg in deutscher Sprache”, 1970) – zaproponował im zrobienie kolejnego ważnego kroku w karierze, czyli powołanie do życia nowego zespołu.
Emergency – bo takim szyldem ochrzczono nowy projekt – narodziło się na początku 1970 roku. W pierwszym składzie zespołu znaleźli się następujący muzycy: Vokurka (śpiewający i grający na perkusjonaliach), Matoušek (obsługujący organy oraz fortepiany – akustyczny i elektryczny), Bezloja (gitara basowa i kontrabas) oraz szkocki gitarzysta Barry Newby i niemiecki perkusista Udo Lindenberg (w przyszłości prawdziwa gwiazda niemieckiego rocka i fusion). Dla siebie Berka zarezerwował funkcję nadwornego kompozytora i aranżera, dodatkowo grającego na saksofonach i flecie. Jakby tego było mało, do współpracy – choć tylko w charakterze gościa – zaproszono jeszcze przybysza z Bośni i Hercegowiny, słynnego serbskiego trębacza Dušana Gojkovicia. W tym mocno rozbudowanym składzie w lutym 1971 roku w monachijskim studiu Bavaria grupa zarejestrowała debiutancki album, zatytułowany po prostu „Emergency”. Ukazał się on cztery miesiące później – nakładem CBS Records – w RFN, Holandii i Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, na Wyspach opatrzono go zupełnie inną okładką: zamiast czerwonej nazwy grupy na szarym tle (prawda, nie wyglądało to najatrakcyjniej) pojawiło się skaliste morskie wybrzeże z zachodzącym słońcem w tle (co z kolei nijak miało się do zawartości płyty). Ale przecież najważniejsza i tak muzyka!
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.