Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Can
‹Monster Movie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMonster Movie
Wykonawca / KompozytorCan
Data wydania16 sierpnia 1969
Wydawca Music Factory
NośnikWinyl
Czas trwania37:57
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Malcolm Mooney, Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay, Jaki Liebezeit
Utwory
Winyl1
1) Father Cannot Yell07:02
2) Mary, Mary So Contrary06:19
3) Outside My Door04:08
4) Yoo Doo Right20:28
Wyszukaj / Kup

Nie taki krautrock straszny: Zdrowe dziecko i szczęśliwi ojcowie

Esensja.pl
Esensja.pl
Latem 1969 roku zmieniło się oblicze muzyki rockowej w zachodnich Niemczech. Światło dzienne ujrzał bowiem oficjalny debiut płytowy kwintetu Can – „Monster Movie”. Niebawem opisując go w prasie brytyjskiej, zaczęto używać pod jego adresem określenia „krautrock”. Zatem: nastąpił poród, dziecko okazało się zdrowe i mocno wierzgało rączkami i nóżkami.

Sebastian Chosiński

Nie taki krautrock straszny: Zdrowe dziecko i szczęśliwi ojcowie

Latem 1969 roku zmieniło się oblicze muzyki rockowej w zachodnich Niemczech. Światło dzienne ujrzał bowiem oficjalny debiut płytowy kwintetu Can – „Monster Movie”. Niebawem opisując go w prasie brytyjskiej, zaczęto używać pod jego adresem określenia „krautrock”. Zatem: nastąpił poród, dziecko okazało się zdrowe i mocno wierzgało rączkami i nóżkami.

Can
‹Monster Movie›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMonster Movie
Wykonawca / KompozytorCan
Data wydania16 sierpnia 1969
Wydawca Music Factory
NośnikWinyl
Czas trwania37:57
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Malcolm Mooney, Michael Karoli, Irmin Schmidt, Holger Czukay, Jaki Liebezeit
Utwory
Winyl1
1) Father Cannot Yell07:02
2) Mary, Mary So Contrary06:19
3) Outside My Door04:08
4) Yoo Doo Right20:28
Wyszukaj / Kup
Zanim latem 1969 roku ukazał się w sprzedaży pierwszy oficjalny longplay sygnowany nazwą Can (gwoli ścisłości to nawet The Can), muzycy mieli już za sobą bardzo pracowite miesiące spędzone w podkolońskim Schloß Nörvenich. Tam – w zaimprowizowanym w późnośredniowiecznych zamkowych murach studiu – przygotowywali materiał, z którym mieli zamiar ruszyć na podbój artystycznego świata. Szukali własnego języka, który byłby kompromisem pomiędzy ich fascynacjami muzyką klasyczną i eksperymentalną, psychodeliczną i rockową. Jak wyglądały narodziny nowego stylu, nazwanego niebawem krautrockiem, możemy przekonać się, słuchając wydanych po latach płyt z archiwaliami: „Prehistoric Future” (1984) oraz „»Delay« 1968” (1981). W tym samym miejscu w pełnym (pięcioosobowym) bądź okrojonym (do trzech) składzie nagrywali też, skomponowane przez klawiszowca Irmina Schmidta, ścieżki dźwiękowe do niezależnych filmów fabularnych: „Agilok & Blubbo” oraz „Kamasutra: Vollendung der Liebe” (na płytach ukazały się one dopiero w 2009 roku).
W całym tym zamieszaniu basista Holger Czukay znalazł również czas, aby – tym razem w studiu rozgłośni radiowej Westdeutscher Rundfunk (WDR) w Kolonii – zarejestrować utwory, które znalazły się na „Canaxis 5” (1969), jego debiucie solowym sygnowanym nazwą Technical Space Composer’s Crew. Przyszedł jednak w końcu moment, kiedy światu objawił się Can. Praca nad pierwszą oficjalną płytą grupy przebiegała ekspresowo: nagrań dokonano w lipcu 1969 roku w Schloß Nörvenich, a winylowy krążek trafił do sprzedaży już w połowie sierpnia. Pierwotnie ukazał się on nakładem niezależnej monachijskiej wytwórni Music Factory, ale już późniejsza o rok reedycja pojawiła się na półkach sklepowych z logo brytyjskiego Liberty. Od 1980 roku natomiast za kolejnymi wznowieniami „Monster Movie” stoi Spoon Records, firma należąca do krewnych Irmina Schmidta.
Na okładce albumu widnieje postać znana z komiksów Marvela. To Galactus, którego ten konkretny wizerunek zaczerpnięto z wydanego w 1966 roku sto trzydziestego czwartego zeszytu z serii „Marvel’s Thor”. W pracy nad krążkiem wzięli udział: amerykański wokalista (w jednym utworze grający także na harmonijce ustnej) Malcolm Mooney, gitarzysta Michael Karoli, klawiszowiec Irmin Schmidt, basista Holger Czukay oraz perkusista Jaki Liebezeit. Słowem: skład niemal kanoniczny. „Niemal”, ponieważ wkrótce z grupą pożegna się Malcolm, a jego miejsce zajmie przybyły do zachodnich Niemiec pod koniec lat 60., zmarły 9 lutego tego roku, Japończyk Damo (a właściwie Kenji) Suzuki. I to dopiero będzie ten skład, który wyniesie Can na artystyczne szczyty, co łatwo osądzić wsłuchując się w takie krążki, jak „Soundtracks” (1970), „Tago Mago” (1971), „Ege Bamyasi” (1972) oraz „Future Days” (1973).
Na „Monster Movie” trafiły cztery kompozycje zespołowe, które zdefiniowały krautrock jako mieszankę psychodelii i awangardy rockowej, free jazzu i world music, elektroniki i tak zwanego „trzeciego nurtu”. Sporo tego, prawda? Ale gdy zdamy sobie sprawę z tego, że stali za tym artyści mający wykształcenie klasyczne (Schmidt, Czukay), otwarci na nowe trendy w muzyce i przede wszystkim niebojący się eksperymentowania – okaże się to jak najbardziej zrozumiałe. Otwierający płytę siedmiominutowy „Father Cannot Yell” można uznać za pokłosie wcześniejszego pobytu Schmidta w Nowym Jorku, kiedy to zapoznał się z amerykańską sceną alternatywną, poznając między innymi twórczość Velvet Underground. Biorąc pod uwagę brzmienie tej kompozycji, jej charakterystyczną motorykę, sposób, w jaki śpiewa Mooney – trudno nie dostrzec oczywistych inspiracji zespołem Lou Reeda i Johna Cale’a. Inna sprawa, że wszystko okazuje się tu być na miejscu: i transowa sekcja rytmiczna, i przenikliwie ostra, przesterowana gitara, na którą nakładają się zgrzytliwe dźwięki organów, nawet improwizacje wokalne Malcolma.
Jeżeli w przyszłości pojawili się krytycy, którzy właśnie we wczesnym krautrocku widzieli praźródło muzyki punkowej – „Father Cannot Yell” niezbicie dowodził, że tak właśnie było. W drugim w kolejności „Mary, Mary So Contrary” Niemcy ponownie sięgają po inspiracje rockiem amerykańskim; tym razem jednak jest to raczej bluesujące The Doors, na co wskazują gitarowa solówka Karolego i bliska stylistyce Jima Morrisona melorecytacja Mooneya. Poza tym jednak uwagę przykuwa generowany przez Czukaya i Liebezeita trans. Stronę A longplaya zamyka dziełko najkrótsze, nieco ponad czterominutowy „Outside My Door”, który zaczyna się jak psychodeliczny blues (miedzy innymi za sprawą harmonijki ustnej), z czasem jednak zmierza w stronę coraz szaleńczych eksperymentów. Robi się zgrzytliwie i hałaśliwie, a głównymi dostarczycielami noise’u są Karoli i Czukay. Warto zwrócić uwagę szczególnie na tego ostatniego, który – takie przynajmniej można odnieść wrażenie – mocą swego basu próbuje roznieść sprzęt. Aż strach pomyśleć, co musiało dziać się z głośnikami podczas koncertów, gdy panowie grali ten numer.
Stronę B wypełnia tylko jeden numer – to dwudziestominutowa suita „Yoo Doo Right”. Zarejestrowano ją w zamkowym studiu „na żywo” 25 lipca 1969 roku i początkowo miała postać – uwaga! uwaga! – sześciogodzinnej improwizacji. Dopiero później Schmidt i Czukay zabrali się za jej obróbkę, wybierając najlepsze i najbardziej charakterystyczne, ich zdaniem, fragmenty (swoją drogą ciekawe co zrobili z resztą tego materiału?). Od pierwszych sekund ton nadaje sekcja rytmiczna; to ona stanowi kręgosłup, który z czasem obrasta tkanką dźwiękową: swoje dorzucają nie tylko instrumentaliści (vide gitara Karolego, organy Schmidta), ale również wokalista: raz śpiewający bardzo klasycznie, to znów melorecytujący tekst (ze specyficzną chrypką), a nawet improwizujący. Do tego dochodzą „zabawy” elektroniką, polegające głównie na modulowaniu dźwięku i nakładaniu na siebie kolejnych ścieżek. Stylistycznie kwintet także się nie ogranicza, sięgając z jednej strony po inspiracje bluesem i psychodelią, z drugiej – jazzem improwizowanym.
Krótko po nagraniu „Monster Movie” z zespołem rozstał się Malcolm Mooney. Posłuchał swojego lekarza, który uznał, że pełna niestabilności emocjonalnej muzyka Can może mieć wpływ na jego zdrowie psychiczne. W efekcie nie tylko powiedział kolegom „goodbye”, ale spakował się i wrócił do Stanów Zjednoczonych. Nie był to jednak wcale koniec jego przygody z legendą krautrocka. Gdy w 1986 roku Holger, Irmin, Michael i Jaki zdecydowali się po siedmiu latach reaktywować grupę, zaprosili do współpracy właśnie Malcolma. Ten porzucił na krótko słoneczną Kalifornię i pojawił się na równie słonecznym francuskim Lazurowym Wybrzeżu, aby w należącym do Karolego nicejskim studiu Outer Space wziąć udział w nagraniu longplaya „Rite Time”, który światło dzienne ujrzał dopiero trzy lata później.
koniec
18 marca 2024
Skład:
Malcolm Mooney – śpiew, harmonijka ustna (3)
Michael Karoli – gitara elektryczna
Irmin Schmidt – organy, efekty elektroniczne
Holger Czukay – gitara basowa, efekty elektroniczne
Jaki Liebezeit – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.