Esensja.pl Esensja.pl Początki Can – legendy zachodnioniemieckiego krautrocka – ukryte są pod nazwą The Inner Space. Posługując się nią Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit zarejestrowali muzykę do filmu „Agilok & Blubbo” oraz wydali pierwszego singla. A kiedy dołączyli do nich Michael Karoli i Malcolm Mooney – płynnie zmienili szyld i rozpoczęli nowy rozdział w historii światowego rocka.
Początki Can – legendy zachodnioniemieckiego krautrocka – ukryte są pod nazwą The Inner Space. Posługując się nią Irmin Schmidt, Holger Czukay i Jaki Liebezeit zarejestrowali muzykę do filmu „Agilok & Blubbo” oraz wydali pierwszego singla. A kiedy dołączyli do nich Michael Karoli i Malcolm Mooney – płynnie zmienili szyld i rozpoczęli nowy rozdział w historii światowego rocka.
The Inner Space ‹Agilok & Blubbo›Utwory | | Winyl1 | | 1) Agilok & Blubbo [Thema No. 1] | 03:44 | 2) Kamera Song | 02:30 |
W piątek 9 lutego zmarł Damo (w rzeczywistości: Kenji) Suzuki – najbardziej znany jako wokalista Can, krautrockowej legendy lat 70. XX wieku, z którą nagrał najsłynniejsze płyty zespołu. Ta smutna – choć z powodu choroby, z jaką zmagał się Japończyk, raczej spodziewana – wiadomość przekonała mnie ostatecznie do czegoś, co dojrzewało we mnie od tygodni, miesięcy, a może nawet lat. Żeby przyjrzeć się bliżej dokonaniom tej – dla wielu kultowej – zachodnioniemieckiej formacji. Początki grupy sięgają połowy lat 60., kiedy to urodzony jeszcze przed drugą wojną światową w Berlinie Irmin Schmidt (rocznik 1937) – studiujący muzykę klasyczną kolejno w Dortmundzie, Essen, Salzburgu i wreszcie w murach Wyższej Szkoły Muzyki i Tańca w Kolonii – wybrał się za Ocean. Był wówczas dyrygentem i kompozytorem klasycznym, występował z recitalami, podczas których prezentował utwory Josepha Brahmsa, Fryderyka Chopina czy Ludwiga van Beethovena. Można się więc domyśleć, jaki przeżył szok, gdy w Nowym Jorku zetknął się z takimi twórcami awangardowo-minimalistycznymi, jak Steve Reich, La Monte Young i Terry Riley (wszyscy mieli wtedy około trzydziestki). Poznał również przy okazji awangardę rockową, zaznajamiając się między innymi z dokonaniami Velvet Underground i Franka Zappy. Do Niemiec Schmidt powrócił już jako odmieniony artysta, marzący o tym, aby w swojej twórczości łączyć wpływy klasyki, awangardy i rocka. Miał to szczęście, że na uczelni jego mentorem i wykładowcą był legendarny Karlheinz Stockhausen (1928-2007), a kolegą ze studiów – pochodzący z Gdańska (z czasów, kiedy był on Wolnym Miastem) Holger Schüring (1938-2017), który następnie przyjął jako pseudonim nazwisko Czukay. W mieszkaniu Schmidta dochodziło więc do burzliwych spotkań natury artystycznej, w których uczestniczył jeszcze jeden bliski współpracownik Stockhausena – amerykański kompozytor awangardowy i flecista David C. Johnson (1940-2021), który po latach nauki w Harvardzie i Paryżu trafił w 1964 roku do Kolonii. Po jakimś czasie został asystentem Karlheinza w Studiu Elektronicznym rozgłośni radiowej Westdeutscher Rundfunk (WDR). Wkrótce do ekipy dołączył dziewiętnastoletni gitarzysta Michael Karoli (1948-2001), który był otwartym na eksperymenty i nadzwyczaj uzdolnionym, jak na swój młody wiek, uczniem Schüringa (Holger w tym czasie dorabiał jako nauczyciel muzyki). Can ‹»Delay« 1968›Utwory | | Winyl1 | | 1) Butterfly | 08:20 | 2) Pnoom | 00:26 | 3) Nineteen Century Man | 04:18 | 4) Thief | 05:06 | 5) Man Named Joe | 03:54 | 6) Uphill | 06:39 | 7) Little Star of Bethlehem | 07:07 |
Mniej więcej w tym samym czasie perkusista Jaki (a w zasadzie Hans) Liebezeit (1938-2017) uznał, że ma już dosyć grania free jazzu u boku trębacza Manfreda Schoofa i poprosił o wzięcie go pod uwagę przy obsadzie stanowiska „pałkera”. Na pierwsze próby, występy i nagrania zespół, który pierwotnie przyjął nazwę The Inner Space, wybrał sobie miejsce niezwykłe – położony kilkanaście kilometrów od Kolonii średniowieczny zamek w znajdujący się w miasteczku Nörvenich. Niebawem też pojawiła się pierwsza propozycja. Eksperymentujący reżyser filmowy Peter F.(rederik) Schneider zabrał się za realizację swego debiutanckiego obrazu, który zatytułował „Agilok & Blubbo”, a o skomponowanie do niego ścieżki dźwiękowej poprosił Irmina Schmidta. Całość nagranego wtedy (w czerwcu 1968 roku) materiału ujrzała światło dzienne dopiero w 2009 roku, ale w epoce do sprzedaży (już w lipcu, zaledwie miesiąc później) trafił – za sprawą mającej siedzibę we Frankfurcie nad Menem wytwórni Vogue Schallplatten – singiel z dwiema krótkimi kompozycjami. Zespół zarejestrował je w składzie trzyosobowym: Irmin Schmidt śpiewał, zagrał też na gitarze, flecie i w jednym utworze na harmonijce ustnej; Holger Czukay obsługiwał bas, a Jaki Liebezeit – perkusję i perkusjonalia. Za konsoletą jako inżynier dźwięku zasiadł natomiast David C. Johnson. Co ciekawe, w kompozycji znajdującej się na stronie B płytki można usłyszeć również żeński wokal, należy on do grającej w obrazie Schneidera główną rolę Rosemary Heinkel (1946-2023), która ukrywała się pod pseudonimem „Rosy Rosy”. Muzyka, jaka trafiła na singiel, nie jest może porywająca, ale zapowiada to, z czego w kolejnych latach będzie słynąć Can. To mieszanka psychodelii oraz klasycznej i rockowej awangardy, a więc podstawowych składników, które w przyszłości złożą się na zjawisko nazywane krautrockiem. „Agilok & Blubbo (Thema No. 1)” robi wrażenie zwłaszcza za sprawą swojej intensywności, jak i mnogości wątków i gęstości dźwięków. Do tego dochodzą przesterowana gitara i spinający całość klamrą flet. Inne oblicze The Inner Space prezentuje umieszczony na stronie B „Kamera Song” z gościnnym udziałem Rosemary Heinkel. To głównie dzięki niej piosenka ta staje się psychodeliczną balladą, której sielankowo-dziecięcy nastrój zostaje w drugiej części przełamany zadziorną partią gitary i wtargnięciem perkusji. Wydawnictwo przeszło wprawdzie niemal niezauważone, ale wyłom został dokonany – zaczęto w Kolonii mówić o dziwnych muzykach ukrywających się w wiekowym Schloß Nörvenich. Wkrótce kolejną cegiełkę do rozwoju zespołu dorzuciła żona Irmina, Hildegard Schmidt, która w czasie pobytu w Paryżu w lipcu 1968 roku poznała młodego amerykańskiego rzeźbiarza Malcolma Mooneya (rocznik 1944). Ten zaczął bywać w Kolonii i odwiedzać Schmidtów. Przypadła mu też do gustu muzyka tworzona przez Irmina i jego przyjaciół, a że potrafił śpiewać – wiem! to jednak kwestia sporna – postanowiono uczynić go wokalistą. Stopniowo zaczęła ewoluować nazwa grupy; coraz częściej stonowano krótkie The Can, by ostatecznie odrzucić „the” i pozostawić samo Can, które Liebezeit tłumaczył jako akronim hasła: „Komunizm, Anarchizm, Nihilizm”. Na przełomie lat 1968 i 1969 zespół wciąż grywał próby Schloß Nörvenich, czasami je rejestrował. Po latach te najwcześniejsze nagrania postanowiono opublikować. Zbiegło się to z powołaniem do życia przez Hildegard Schmidt niezależnej wytwórni płytowej Spoon Records, która od tej pory miała wydawać płyty Can i solowe dzieła członków zespołu. W 1981 roku jej nakładem ukazał się zawierający archiwalia sprzed kilkunastu lat longplay „»Delay« 1968”. Podstawowy skład tworzyli wówczas: Schmidt, Czukay, Liebezeit oraz Karoli i Mooney. Za konsoletą ponownie zasiadał – przynajmniej do pewnego momentu (pod koniec 1968 roku rozczarowany coraz bardziej rockowym kursem obranym przez muzyków Can rozstał się bowiem z kolegami) – Johnson, który też najprawdopodobniej w jednym z utworów zagrał na saksofonie (inne źródła podają, że zrobił to Jaki). „»Delay« 1968” to krótkie, niespełna czterdziestosześciominutowe, wydawnictwo, ale dla wielbicieli kolońskiej formacji bezcenne, ponieważ obrazujące jej początki, kiedy do prezentowanej przez artystów muzyki można jeszcze dodawać przedrostek „proto-”. Co oznacza, że mamy tu do czynienia z proto-krautrockiem i proto-punkiem. Krautrock z prawdziwego zdarzenia ukształtuje się dopiero podczas kolejnych sesji. Najdłuższym, trwającym ponad osiem minut, utworem na płycie jest otwierający ją „Butterfly”: utrzymany w średnim tempie, z przesterowaną gitarą Karolego na pierwszym planie i nieco cofniętym psychodelicznie „zamglonym” śpiewem Mooneya, który z czasem wybija się na tle partii narastających organów. Cóż, Malcolm nie zaliczał się nigdy do wybitnych wokalistów, dlatego często radził sobie, skandując bądź melorecytując tekst (niekiedy granica między jednym a drugim była płynna). Tak właśnie dzieje się tutaj, a zachęca go do tego, jak można wywnioskować, zadziorna gitara. Niespełna półminutowy „Pnoom” to żart oparty na dźwiękach saksofonu i efektów elektronicznych generowanych przez Holgera. Ot, przerywnik, ciekawostka, do szybkiego zapomnienia, zwłaszcza że zaraz po niej pojawia się krautowo-punkowy „Nineteen Century Man”, skonstruowany zresztą na podobnej zasadzie co „Butterfly”. Z motorycznym rytmem i oplatającymi go partiami organów oraz coraz bardziej zadziornej z czasem gitary. Mooney ponownie wyrzuca z siebie słowa, dopasowując się do pulsu narzucanego przez Czukaya i Liebezeita. „Thief” to zdecydowanie najlepszy fragment longplaya. Psychodelicznie „płynący”, hipnotyczny, z zachrypniętym głosem Malcolma, nastrojową gitarą i przejmującymi organami. Tu wszystko zazębia się idealnie, tworząc nową jakość. Trochę szkoda, że zaraz po nim pojawia się tak odległy stylistycznie „Man Named Joe”, któremu najbliżej do awangardowo potraktowanego rock and rolla i rhythm and bluesa (z krótkim passusem harmonijki ustnej). Na szczęście pod koniec muzycy próbują trochę poeksperymentować. „Uphill” to kolejna kompozycja, która mogłaby trafić do szufladki z napisem „proto-punk”. Tym, co wyróżnia ją na tle pozostałych, jest jednak wyeksponowana partia basu Czukaya, który gra tutaj ze zdwojoną energią. Możliwe, że w pewnym momencie muzycy „odlecieli” za bardzo, ponieważ zaczyna zanikać dźwięk i numer urywa się (chyba że wszystko to zostało zaplanowane…). „»Delay« 1968” zamyka długaśny „Little Star of Bethlehem”. W sumie to aż siedem minut, ale gdyby trwał drugie tyle, chyba nikt by nie narzekał. To jedna z tych kompozycji, które dzięki swej transowości, podkreślanej dodatkowo melorecytacją Mooneya, mogą ciągnąć się niemal w nieskończoność. Przyglądając się chronologii powstawania nagrań Can, „»Delay« 1968” można by uznać za debiut płytowy grupy. Szkoda, że w tamtym czasie muzycy nie mieli szansy popracować nad tymi utworami w profesjonalnym studiu. Z drugiej strony – głównym atutem tego wydawnictwa jest przecież jego chropawość i „brud” dźwiękowy, które prawdopodobnie zniknęłyby po obróbce. Skład:
Agilok & Blubbo Irmin Schmidt – śpiew, gitara elektryczna, flet, harmonijka ustna (1) Holger Czukay – gitara basowa Jaki Liebezeit – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie: Rosemary „Rosy Rosy” Heinkel – śpiew (2)
oraz David C. Johnson – inżynier dźwięku
»Delay« 1968 Malcolm Mooney – śpiew Michael Karoli – gitara elektryczna Irmin Schmidt – organy, fortepian elektryczny, harmonijka ustna (5) Holger Czukay – gitara basowa, efekty elektroniczne Jaki Liebezeit – perkusja, instrumenty perkusyjne
oraz David C. Johnson – inżynier dźwięku, saksofon (2)
|