Esensja słucha: Listopad 2011 [Alisa „20.12”, Haus Arafna „New York Rhapsody”, Igorrr „Nostril”, Isole „Born from Shadows”, KniaZz / КняZz „Pismo iz Transilwanii”, Obrero „Mortui Vivos Docent”, :Of The Wand & The Moon: „The Lone Descent”, Senmuth „Eastextures of Soundstones”, Tara King th. „Extravagant, Grotesque & Nonchalant”, The Black Ghosts „When Animals Stare”, Thievery Corporation „Culture of Fear” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl
Esensja słucha: Listopad 2011 [Alisa „20.12”, Haus Arafna „New York Rhapsody”, Igorrr „Nostril”, Isole „Born from Shadows”, KniaZz / КняZz „Pismo iz Transilwanii”, Obrero „Mortui Vivos Docent”, :Of The Wand & The Moon: „The Lone Descent”, Senmuth „Eastextures of Soundstones”, Tara King th. „Extravagant, Grotesque & Nonchalant”, The Black Ghosts „When Animals Stare”, Thievery Corporation „Culture of Fear” - recenzja]KniaZz / КняZz ‹Pismo iz Transilwanii›Utwory | | CD1 | | 1) Адель / Adel | 4:29 | 2) В пасти тёмных улиц / W pasti tiomnych ulic | 4:16 | 3) Вервольф / Werwolf | 2:30 | 4) Байкеры / Bajkery | 3:33 | 5) Бей, Фреди! / Biej, Fredi! | 3:30 | 6) Человек-Загадка / Cziełowiek-zagadka | 4:54 | 7) Серый Кардинал / Sieryj Kardinał | 3:23 | 8) Мистер Шок / Mister Szok | 4:10 | 9) Триумф / Triumf | 3:03 | 10) Письмо из Трансильвании / Pismo iz Transilwanii | 3:42 | 11) Алло, гараж! / Ałło, garaż! | 3:43 | 12) Воланд прав! / Woland praw! | 3:13 | 13) Стальные Кандалы / Stalnyje kandały | 2:40 |
KniaZz – Pismo iz Transilwanii Sebastian Chosiński [70%] I chociaż „List z Transylwanii” („Письмо из Трансильвании”) jest debiutancką produkcją petersburskiego zespołu KniaZz, jego lider – trzydziestoośmioletni wokalista Andriej Kniaziew – jest już postacią dobrze znaną na rosyjskiej scenie rockowej. Od dwudziestu jeden lat bowiem, wraz z Michaiłem Gorszeniowem, stoi na czele grupy Korol i Szut, z którą nagrał do tej pory dziesięć albumów studyjnych (do tego doliczyć należy jeszcze kilka składanek i płyt koncertowych). Muzyka Króla i Błazna, mimo że w ostatnich latach nabiera coraz więcej rumieńców, od samego początku oscyluje wokół szeroko rozumianego punka (z elementami folku, kabaretu, a niekiedy nawet swoiście pojętego art-rocka). Przed sześcioma laty Kniaziew wykonał pierwszy skok w bok, którego efektem okazał się solowy krążek zatytułowany „Liubow niegodiaja”; w tym roku natomiast, korzystając z przerwy w działalności macierzystej kapeli, która nastąpiła po nagraniu płyty „Tieatr diemona” (2010), stworzył własny band, który ochrzcił imieniem KniaZz. Na albumie „Pismo iz Transilwanii”, nagranym w petersburskim studiu „Kontakt” w sierpniu i wrześniu, a skierowanym do sprzedaży już w październiku tego roku, lidera wspomagał całkiem pokaźny skład: skrzypek Dmitrij Riszko (niegdyś w Królu i Błaźnie, a obecnie w doom metalowej kapeli Dominia), gitarzysta Władimir Striełow, basista Dmitrij Naskidaszwili, perkusista Paweł Łochnin, trębacz Stanisław Makarow, klawiszowiec Jewgienij Dorogan oraz wiolonczelistka Lena Te. Instrumentarium, przyznacie, dość eklektyczne. Ale dokładnie taka sama jest cała płyta, na której odnajdziemy i wpływy punka, i hard rocka, i nawet trochę folku; gdzieniegdzie pobrzmiewa też ska, a wszystko to na dodatek zaprawione jeszcze typowo słowiańskim zaśpiewem wokalisty. Porównując „Pismo iz Transilwanii” z albumami rodzimej kapeli Kniaziewa, można dojść do wniosku, że niedaleko padło jabłko od jabłoni. O ile jednak Korol i Szut bardziej stawia, przynajmniej w ostatnich latach, na zabawę formą, zbliżając się niekiedy do granicy muzycznej awangardy, o tyle KniaZz czerpie radość przede wszystkim z czysto rockowej energii. O czym przekonują już otwierające płytę „Adel” i „W pasti tiomnych ulic” – utwory, których moc i wigor dosłownie rozrywają głośniki. Na dodatek Kniaziew nie boi się „łamać” punkowo-metalowej konwencji wstawkami skrzypiec i trąbki (która pełni tutaj rolę podobną do tej, jaką odgrywała waltornia w muzyce Armii). Tak jest również w kolejnych, pełnych dynamiki i bardzo emocjonalnie zaśpiewanych piosenkach – takich jak „Werwolf”, „Bajkery”, „Mister Szok”, „Ałło, garaż!” czy „Wołand praw!”. Na szczególną pochwałę zasługuje jednak fakt, że KniaZz brzmi równie przekonująco, gdy sięga po punkową ekspresję („Biej, Fredi!”), jak i stylistykę rocka gotyckiego (znakomity singlowy przebój „Cziełowiek-zagadka”, „Sieryj Kardinał”); nie brzmi też fałszywie w typowo rockowej balladzie, za jaką uznać należy piosenkę tytułową. Nawet muzyczny żart, jakim są dodane w formie bonusa, napisane pierwotnie z myślą o Królu i Błaźnie, „Stalnyje kandały” (z zagranym na skrzypcach motywem przywodzącym na myśl ścieżki dźwiękowe z filmów o przygodach Jamesa Bonda), w niczym nie razi. Osoby znające język rosyjski będą zaś miały dodatkową frajdę, wsłuchując się w teksty Kniaziewa, w których często odnosi się on do literatury grozy i fantastyki. Całą płytę wysłuchać można tutaj. Obrero ‹Mortui Vivos Docent›Utwory | | CD1 | | 1) The Wolf’s Hook | 06:19 | 2) Son of Tutankhamun | 07:40 | 3) Svantovit | 05:00 | 4) The Fourth Earl | 04:41 | 5) Octaman | 04:38 | 6) Charles the Hammer | 06:40 | 7) Exterminate | 06:31 | 8) The Lost World | 06:31 |
Obrero – Mortui vivos docent Sebastian Chosiński [70%] Jeśli przed laty wsłuchiwaliście się z szybszym biciem serca w nagrania Candlemass, Manilla Road czy Trouble, a dzisiaj nie stronicie od Solitude Aeturnus i Mastodon – Obrero to zespół dla Was! Jest ich pięciu i pochodzą ze Szwecji. Wcześniej przewinęli się przez kilka mniej znanych kapel z tego kraju, których nazwy – między innymi Dark Eden, Talion, Bloodbanner, Phidion, Melting Flesh czy Ruins of Time – mogą wydać się znajome chyba tylko najbardziej zagorzałym wielbicielom ciężkich brzmień. Pod nową nazwą zaistnieli w 2007 roku, ale na debiutancką płytę fani musieli czekać długie cztery lata. Album „Mortui vivos docent” (ta łacińska sentencja – oznaczająca tyle, co „Umarli uczą żywych” – często pojawia się nad drzwiami prowadzącymi do laboratoriów anatomicznych) miał swoją premierę w końcu sierpnia. Zaczyna się ten krążek od potężnego uderzenia między oczy w postaci „The Wolf’s Hook”, w którym na słuchacza wali się taka ściana dźwięku, że później trudno się spod niej wydostać. Sekcja rytmiczna i gitary przywodzą na myśl Black Sabbath z początku lat 70. XX wieku (vide „Electric Funeral”, „Hand of Doom” czy „Into the Void”). Tylko wokal Martina Missy’ego w niczym nie przypomina Ozzy’ego Osbourne’a; znacznie bliżej mu do Messiah Marcolina z Candlemass. Nie mniej energii dostarczają „Son of Tutankhamun” i „Svantovit”, w których zespół daje wyraz swojej fascynacji historią starożytną i średniowieczną. Jak niegdyś Iron Maiden. Z grupą Bruce’a Dickinsona i Steve’a Harrisa łączy Obrero zresztą znacznie więcej, chociażby charakterystyczne brzmienie gitar, za które odpowiadają Fredrik Pihlström i Mathias Öjermark. W „The Fourth Earl”, „Octaman” i „Charles the Hammer” (poświęconym frankijskiemu majordomusowi Karolowi Młotowi, który w bitwie pod Poitiers w 732 roku powstrzymał najazd Arabów na Europę) Szwedzi momentami zbliżają się ku bardziej tradycyjnemu metalowi – wciąż jednak dbają o to, aby stosownie do obranej formuły było odpowiednio majestatycznie i głośno. Nieco lżej i jednocześnie melodyjniej robi się za to w końcówce „Exterminate”, który to utwór, słuchany od mniej więcej piątej minuty, można by nawet – przy odrobinie dobrej woli – uznać za balladę. Odwrotnie jest za to z zamykającym krążek „The Lost World”, który zaczyna się bardzo spokojnie, za to później rozkręca się i nabiera mocy. „Mortui vivos docent” trwa niespełna pięćdziesiąt minut. Niewiele, jak na dzisiejsze standardy. W tym jednak przypadku to zupełnie wystarczy. Doom metal nie jest przecież stylem zachwycającym szczególnym wyrafinowaniem technicznym i z tego też powodu w zbyt pokaźnej dawce może się zwyczajnie przejeść i znudzić. Panowie z Obrero wiedzieli na szczęście, w którym momencie należy „ze sceny zejść”. A komu mało, zawsze może sięgnąć po opublikowany w miesiąc po debiutanckiej płycie album „Volume I: Tales From the Old West and Beyond”, na którym znalazły się utwory demo nagrane w latach 2008-2010. Jeden z nich, „Wojtek – The Soldier Bear”, może szczególnie zainteresować polskich fanów, opowiada bowiem o legendarnym niedźwiedziu Wojtku, który wraz z armią generała Andersa walczył pod Monte Cassino.
|