Esensja słucha: Listopad 2011 [Alisa „20.12”, Haus Arafna „New York Rhapsody”, Igorrr „Nostril”, Isole „Born from Shadows”, KniaZz / КняZz „Pismo iz Transilwanii”, Obrero „Mortui Vivos Docent”, :Of The Wand & The Moon: „The Lone Descent”, Senmuth „Eastextures of Soundstones”, Tara King th. „Extravagant, Grotesque & Nonchalant”, The Black Ghosts „When Animals Stare”, Thievery Corporation „Culture of Fear” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl
Esensja słucha: Listopad 2011 [Alisa „20.12”, Haus Arafna „New York Rhapsody”, Igorrr „Nostril”, Isole „Born from Shadows”, KniaZz / КняZz „Pismo iz Transilwanii”, Obrero „Mortui Vivos Docent”, :Of The Wand & The Moon: „The Lone Descent”, Senmuth „Eastextures of Soundstones”, Tara King th. „Extravagant, Grotesque & Nonchalant”, The Black Ghosts „When Animals Stare”, Thievery Corporation „Culture of Fear” - recenzja]The Black Ghosts ‹When Animals Stare›Utwory | | CD1 | | 1) Water Will Find A Way | | 2) Walking On The Moon | | 3) In The Clouds | | 4) Even In The Darkness | | 5) Diamonds | | 6) Sanguinella | | 7) That’s All There Is | | 8) Talk No More | | 9) Aurora Borealis | | 10) Forgetfulness | | 11) Your Soul Is Free | |
The Black Ghosts – When Animals Stare Michał Perzyna [50%] „When Animals Stare” to drugi studyjny krążek duetu złożonego z Theo Keatinga oraz Simona Williama Lorda. Pierwszy z nich (występujący także jako Touché i Fake Blood) to didżej i producent, w przeszłości związany choćby z hiphopowym The Wiseguys, drugi (solowo działający jako Lord Skywave) to m.in. były wokalista i gitarzysta elektro-rockowej, niestroniącej od eksperymentów grupy Simian. Obaj muzycy współdziałają jako The Black Ghosts od 2006 roku i mają już w dorobku długogrający debiut, zatytułowany „The Black Ghosts”, który premierę miał dwa lata później – sporą dawkę ówczesnej sławy zafundował im numer „Full Moon” wykorzystany w filmie „Zmierzch”. Tegoroczny, nowy materiał brytyjskiego duetu można wstępnie sklasyfikować jako szeroko rozumiany nowoczesny pop, na którym pojawia się przede wszystkim sporo futurystycznej, ale raczej niewymyślnej, rytmicznej elektroniki oraz innych, różnorodnych naleciałości (co nie dziwi, kiedy przyjrzymy się wcześniejszym i indywidualnym projektom muzyków). Wszystko jednak utrzymane jest w przystępnej, niezbyt skomplikowanej formie, która pozwala utworom przeważnie bezboleśnie pojawić się w naszym otoczeniu, ale jednocześnie gwarantuje równie szybkie ich zapomnienie. Trochę więcej przebojowości ma pierwszy „Water Will Find A Way”, który przyjemnie kołysze dzięki użyciu wyraźnego, głębokiego basu, delikatnych dęciaków i smyczków oraz wysokiego wokalu Lorda, odrobinę w stylu tych znanych z r’n’b albo soulu. Po dość wciągającym początku przychodzi jednak rozczarowanie. Kolejne propozycje nie dość, że niczym nie zaskakują, to jeszcze są po prostu nijakie. Raz mamy dość żywe tempo, innym razem zbliżamy się do rejonów znanych choćby z twórczości Junior Boys, ale w obu przypadkach niewiele dobrego można powiedzieć o w końcu zlewających się dźwiękach (vide „Diamonds”, „Sanguinella”, „That’s All tere Is”). Ponadto dwa kawałki: „Talk No More” z monotonnym gitarowym riffem i piszczącym refrenem oraz dziwny „Forgetfulness” z wiodącym saksofonem, najzwyczajniej drażnią. Na szczęście osłodą całego „When Animals Stare” (oprócz utworu otwierającego) są: „Even In The Darkness” – minimalistyczny, mroczny i nieźle się rozkręcający, a w końcu chyba najlepszy na całej płycie – „Your Soul Is Free” o podobnym potencjale, w którym elektronika wreszcie dobrze współgra z tamburynem i gitarą. Szkoda, że to, co było początkowym zamierzeniem – stworzenie krążka łączącego nowoczesną elektronikę, disco i pop z indie czy prostym rockiem – udało się w pełni dopiero w zamykającej kompozycji. Niestety, „When Animals Stare” to longplay mający jedynie dwa, może trzy warte przyjrzenia się utwory. Thievery Corporation ‹Culture of Fear›Utwory | | CD1 | | 1) Web Of Deception | | 2) Culture Of Fear | | 3) Take My Soul | | 4) Light Flares | | 5) Stargazer | | 6) Where It All Starts | | 7) Tower Seven | | 8) Is It Over | | 9) False Flag Dub | | 10) Safar The Journey | | 11) Fragmnets | | 12) Overstand | | 13) Free | |
Thievery Corporation – Culture of Fear Michał Perzyna [70%] Rob Garza i Eric Hilton, tworzący (dzisiaj już chyba kultowe) downtempo z elementami trip hopu, dubu czy jazzu, powrócili w czerwcu bieżącego roku z nowym, już szóstym studyjnym albumem. „Culture of Fear”, bo tak został nazwany, to porcja dźwięków zbudowanych z nieśpiesznej, rytmicznej elektroniki dopełnianej różnorodnymi, ale nienaprzykrzającymi się dodatkami oraz zmysłowymi, raczej ciepłymi wokalami gości. A wśród tych ostatnich: Mr. Lif, Sleepy Wonder, Shana Halligan, Ras Puma, Kota i najczęściej pojawiająca się Lou Lou. Ta ostatnia obsadzona została w typowo chilloutowych numerach („Take My Soul”, „Safar (The Journey)”, „Where It All Starts”), które – lekko rozmyte – delikatnie kołyszą i idealnie nadają się do spokojnego relaksu, a bardzo podobnie prezentuje się także choćby instrumentalny „Fragments”. Nie znaczy to, że inne utwory dyktują nie wiadomo jak wysokie tempo albo sięgają po muzyczne eksperymenty. Dalej jest dość monotonnie i sennie, ale uwypuklone zostają pozostałe składniki wykorzystane na „Culture of Fear” – np. „Stargazer” to solidna dawka jamajskiego dubu z typową elektroniką, pogłosami i charakterystycznym wokalem prosto z reggae, a do tego karaibskiego minizestawu zaliczyć można też „Overstand” oraz „False Flag Dub”. Z kolei tytułowy „Culture of Fear” wyróżnia przede wszystkim większy dynamizm, udział rapującego Mr. Lifa oraz odrobina dęciaków, a na krążku znalazło się również miejsce dla bardziej mrocznego „Is It Over?” czy wyraźniej jazzowego „Light Flares”. Co ważne, wszystkie te elementy – snująca się elektronika, punktujące żywe instrumenty, powracający mocniejszy bas i wokaliści z różnych zakątków świata – są do siebie dobrze dopasowane i tworzą spójny, ale niestety dość przewidywalny album. Nie można się nie zgodzić, że Thievery Corporation niczym nie zaskakuje – wszystko, pomimo dopracowania i eklektyzmu, emanuje sporą wtórnością. Nurt, w którym Amerykanie tworzą od lat 90. ubiegłego wieku, wydaje się raczej rozdziałem zamkniętym, a tego typu brzmienia dzisiaj trafiają w nieliczne gusta. Nie zmienia to faktu, że to całkiem przyjemny i ciepły album.
|