Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Junkfood
‹The Cold Summer of the Dead›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Cold Summer of the Dead
Wykonawca / KompozytorJunkfood
Data wydania4 lutego 2014
NośnikCD
Czas trwania38:06
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Paolo Raineri, Michelangelo Vanni, Simone Calderoni, Simone Cavina
Utwory
CD1
1) In00:59
2) Days Are Numbered03:18
3) The Maze05:20
4) On Canvas06:06
5) The Quiet Sparkle06:40
6) As One03:19
7) Below the Belt05:05
8) In Circles07:16
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Wejść i nigdy nie wyjść
[Junkfood „The Cold Summer of the Dead” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Współczesny jazz, o czym doskonale wiedzą jego fani, jest muzyką niezwykle uniwersalną, bez trudu wchodzącą w symbiozę z innymi gatunkami. Stąd nader liczne kapele o proweniencji jazzrockowej bądź starające się łączyć jazz z elektroniką, rockiem progresywnym, heavy metalem, a nawet post-rockiem. Przykładem chociażby włoska formacja Junkfood, której najnowszy album – „The Cold Summer of the Dead” – zdaje się wymykać wszelkim próbom szufladkowania.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Wejść i nigdy nie wyjść
[Junkfood „The Cold Summer of the Dead” - recenzja]

Współczesny jazz, o czym doskonale wiedzą jego fani, jest muzyką niezwykle uniwersalną, bez trudu wchodzącą w symbiozę z innymi gatunkami. Stąd nader liczne kapele o proweniencji jazzrockowej bądź starające się łączyć jazz z elektroniką, rockiem progresywnym, heavy metalem, a nawet post-rockiem. Przykładem chociażby włoska formacja Junkfood, której najnowszy album – „The Cold Summer of the Dead” – zdaje się wymykać wszelkim próbom szufladkowania.

Junkfood
‹The Cold Summer of the Dead›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Cold Summer of the Dead
Wykonawca / KompozytorJunkfood
Data wydania4 lutego 2014
NośnikCD
Czas trwania38:06
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Paolo Raineri, Michelangelo Vanni, Simone Calderoni, Simone Cavina
Utwory
CD1
1) In00:59
2) Days Are Numbered03:18
3) The Maze05:20
4) On Canvas06:06
5) The Quiet Sparkle06:40
6) As One03:19
7) Below the Belt05:05
8) In Circles07:16
Wyszukaj / Kup
Historia zespołu nie jest zbyt długa, liczy sobie zaledwie pięć lat. Tyle właśnie mija w tym roku od czasu, gdy na włoskiej scenie muzycznej pojawiła się grupa używająca nazwy Junkfood. Od początku istnienia tworzy ją czterech muzyków: trębacz Paolo Raineri, gitarzysta Michelangelo Vanni, basista Simone Calderoni oraz perkusista Simone Cavina; wszyscy mają też zamiłowanie do elektroniki, którą wykorzystują z wielkim rozmachem zarówno w studiu nagraniowym, jak i na koncertach. Można było się o tym przekonać już przy okazji zawarcia znajomości z pierwszym pełnometrażowym, chociaż nie wydanym do tej pory na płycie, materiałem. Był to swoisty eksperyment, który polegał na stworzeniu ścieżki dźwiękowej do undergroundowego amerykańskiego horroru psychologicznego „Dementia”. Film ten, wyprodukowany i wyreżyserowany (mimo że nazwisko twórcy w napisach się nie pojawia) przez Johna Parkera, miał swoją premierę w 1955 roku, a jego niezwykłość – przynajmniej jak na tamte czasy – polegała między innymi na tym, że był… niemy. W pięćdziesiątą piątą rocznicę jego powstania grupa Junkfood odbyła serię koncertów, podczas których prezentowała stworzoną przez siebie muzykę – z pogranicza free jazzu i rocka – do prezentowanego w tym samym czasie na ekranie obrazu.
Rok później Włosi wypuścili na rynek swój debiutancki, freejazzowy krążek – „Transience”. Ujrzał on światło dzienne nakładem, mającej siedzibę w Bolonii, a stworzonej przez członków zespołu Mariposa, wytwórni Trovarobato Parade. Dla tej samej firmy nagrali również swoją drugą płytę – „The Cold Summer of the Dead”, która do sprzedaży trafiła na początku lutego tego roku. Dość późno, biorąc pod uwagę, że nagrania zrealizowano dokładnie… piętnaście miesięcy wcześniej (w mediolańskim studiu Officine Meccaniche). Ich producentem był ceniony nie tylko na Półwyspie Apenińskim Tommaso Colliva, który ma już na koncie współpracę z takim wykonawcami, jak Muse, Afterhours i Calibro 35. W porównaniu z debiutem twórczość Junkfood uległa pewnej metamorfozie, choć, przyglądając się dokonaniom zespołu, począwszy od „Dementii”, można w tej przemianie dostrzec swoistą konsekwencję. Włosi przeszli bowiem drogę od – chciałoby się rzec: w miarę klasycznego – free jazzu (choć mocno zaprawionego elektroniką) po muzykę znacznie bardziej skondensowaną, z mniejszymi zakusami do improwizowania, ale wciąż osadzoną w estetyce psychodelicznych poszukiwań.
„The Cold Summer of the Dead” to, jak na współczesne standardy, bardzo krótka płyta – trwa zaledwie trzydzieści osiem minut. Czy to przeszkadza? W żadnym wypadku. Wszak liczy się jakość, mnogość pomysłów, poziom wykonawczy – a do tego na pewno nie można się przyczepić. Panowie z Junkfood potrafią słuchacza zaskoczyć; w jednej chwili wybić go z równowagi, by w drugiej – zmusić do zamyślenia. Otwierająca album jednominutowa miniatura „In” to bardzo specyficzne wprowadzenie w muzykę zawartą na krążku. Mamy tu bowiem do czynienia z kawalkadą elektronicznych zgiełków i sprzężeń, przez które z trudem przebija się pozostająca w dalekim tle melodia. To ekstremalna, ale zarazem bardzo charakterystyczna zapowiedź tego, co czeka nas dalej – niezwykłej podróży w głąb wyobraźni włoskiego kwartetu, tyleż odpychającej, co fascynującej. Drugi na płycie kawałek, „Days Are Numbered”, otwierają rytmiczne uderzenia w werbel, do którego po chwili dołącza przesterowany bas oraz grająca bardzo gęsto gitara. Po kilkudziesięciu sekundach Michelangelo Vanni oddaje jednak pola Paolo Raineriemu i tym samym możemy wsłuchać się w pierwszą, aczkolwiek oczywiście nie ostatnią, partię solową trąbki. W dalszej części oba te instrumenty – gitara elektryczna i trąbka – toczą zresztą ze sobą niezwykle interesujący dialog.
W „The Maze” Raineri serwuje na otwarcie majestatyczną partię trąbki – z początku nawiązującą do muzyki klasycznej (barokowej), z biegiem czasu coraz bardziej skręcającą jednak w stronę freejazzowej improwizacji. W tle towarzyszy jej zaś powolna, niemal doommetalowa sekcja rytmiczna; ważną rolę w tym kawałku odgrywają też brzmienia elektroniczne, idealnie wpisujące się w chłodny, odhumanizowany klimat całej opowieści. Pierwszym kilkudziesięciu sekundom „On Canvas” również ton nadają instrumenty elektroniczne; dopiero w drugiej minucie podłączają się pozostali muzycy, a na plan pierwszy stopniowo wybija się trębacz. W tym utworze mamy jednak do czynienia z pełną gamą doznań estetycznych – są tu zarówno fragmenty jazzrockowe, jak i bliskie heavy metalu, nie brakuje też, zwłaszcza w zakończeniu, odważnej wycieczki w krainę post-rocka, kiedy to Junkfood stawia słuchacza pod tak potężną ścianą dźwięku, że ten ma pełne prawo poczuć się malutki. W podobnym klimacie utrzymane jest „The Quiet Sparkle”. Grająca unisono trąbka kapitalnie wtapia się w dźwięki gitary i elektroniki, przydając tej – i tak bardzo podniosłej – kompozycji jeszcze większej mocy.
Chwilę wytchnienia oferuje „As One”, oparte na kolejnym – subtelnym i wyciszonym (w porównaniu z pozostałymi utworami) – duecie trąbki i gitary. Odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie w tym miejscu umieszczono podobny kawałek, daje już następny numer, „Below the Belt” – chyba najbardziej czadowy fragment „The Cold Summer of the Dead”. O jego sile decydują nie tylko noise’owe efekty elektroniczne do spółki ze sprzężoną gitarą, ale przede wszystkim nałożone na siebie ścieżki trąbki i skrzydłówki. W warstwie rytmicznej mamy z kolei do czynienia z kolejną próbą pożenienia free jazzu i metalu, w sposób typowy dla najbardziej eksperymentatorskiego wcielenia King Crimson (z czasów „THRAK” i „The Power to Believe”). Krążek zamyka, najdłuższe w całym zestawieniu, „In Circles” (tytułem – i nie tylko – nawiązujące do otwierającego go „In”). Po akustycznym gitarowym wstępie Włosi nie mają innego wyjścia, jak powoli, ale bardzo konsekwentnie budować nastrój tej kompozycji. Dlatego stopniowo dołączają kolejne instrumenty, które sprawiają, że z czasem numer nabiera niemal orkiestrowego rozmachu. Uwagę zwraca zaś przede wszystkim nastrojowa solówka Raineriego (w pierwszej części) oraz improwizacja trąbki przechodząca w będące w zasadzie powtórzeniem „In” zgiełki instrumentów elektronicznych (w finale). Tym sposobem krąg się zamyka, a słuchaczowi nie pozostaje nic innego, jak wkroczyć od nowa w wyobrażony muzyczny świat czwórki Włochów.
Ufff! Pewni możemy być jednego – czterdziestominutowa podróż w towarzystwie panów z Junkfood dla każdego fana jazzu i rocka (w wielu ich odmianach) będzie przeżyciem nietuzinkowym. Z gatunku tych, których możemy się bać, ale nie zdecydować się na nią – byłoby grzechem.
koniec
29 kwietnia 2014
Skład: Paolo Raineri – trąbka, skrzydłówka (flugelhorn), efekty elektroniczne
Michelangelo Vanni – gitara elektryczna, gitara akustyczna, efekty elektroniczne
Simone Calderoni – gitara basowa, efekty elektroniczne
Simone Cavina – perkusja, efekty elektroniczne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.