Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Barracuda Triangle
‹Electro Shock Therapy›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułElectro Shock Therapy
Wykonawca / KompozytorBarracuda Triangle
Data wydania15 grudnia 2014
NośnikCD
Czas trwania60:25
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jonas Reingold, Tomas Bodin, Felix Lehrmann
Utwory
CD1
1) Black Days05:01
2) Tumoro06:03
3) Acid Rain07:13
4) Caressing the Moment in Tranquilized Ecstasy08:24
5) Tears in Blue Rain03:15
6) Electro Shock08:26
7) Too Much Therapy08:50
8) Strom07:33
9) The Last One05:39
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Korzyści artystyczne płynące ze „skoku w bok”
[Barracuda Triangle „Electro Shock Therapy” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To zadziwiające, że ci sami artyści w jednym zespole od lat preferują twórczość, którą bez najmniejszych wątpliwości określić można mianem rocka regresywnego, w innym natomiast proponują ognistą mieszankę instrumentalnego retro-progu z jazz-rockiem. Konkretnie chodzi o album „Electro Shock Therapy” formacji Barracuda Triangle, którą stworzyli trzej muzycy znani z The Flower Kings.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Korzyści artystyczne płynące ze „skoku w bok”
[Barracuda Triangle „Electro Shock Therapy” - recenzja]

To zadziwiające, że ci sami artyści w jednym zespole od lat preferują twórczość, którą bez najmniejszych wątpliwości określić można mianem rocka regresywnego, w innym natomiast proponują ognistą mieszankę instrumentalnego retro-progu z jazz-rockiem. Konkretnie chodzi o album „Electro Shock Therapy” formacji Barracuda Triangle, którą stworzyli trzej muzycy znani z The Flower Kings.

Barracuda Triangle
‹Electro Shock Therapy›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułElectro Shock Therapy
Wykonawca / KompozytorBarracuda Triangle
Data wydania15 grudnia 2014
NośnikCD
Czas trwania60:25
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jonas Reingold, Tomas Bodin, Felix Lehrmann
Utwory
CD1
1) Black Days05:01
2) Tumoro06:03
3) Acid Rain07:13
4) Caressing the Moment in Tranquilized Ecstasy08:24
5) Tears in Blue Rain03:15
6) Electro Shock08:26
7) Too Much Therapy08:50
8) Strom07:33
9) The Last One05:39
Wyszukaj / Kup
Dawno już minęły czasy – a może tak naprawdę nigdy ich nie było? – kiedy to prowadzona przez Roinego Stolta grupa The Flower Kings grała muzykę progresywną. Co najmniej od dekady każdy kolejny jej krążek, choć oczywiście słucha się go miło i bezboleśnie, jest dokładnym powtórzeniem dźwięków znanych z poprzednich płyt Szwedów, ewentualnie słyszanych już na albumach innych wykonawców (co bardzo wyraźnie dało o sobie znać na wydanym trzy lata temu „Banks of Eden”). Jeśli więc ktoś zwątpił w fakt, że Stolt ze swymi kolegami są jeszcze w stanie nagrać coś, co wywoła ciarki na plecach – można to zrozumieć. Zrozumiałe wydaje się też to, że muzycy The Flower Kings – w macierzystej formacji poddani swoistemu dyktatowi Roinego – szukają możliwości realizacji swoich własnych pomysłów poza grupą. Z tych potrzeb narodziło się w ubiegłym roku trio Barracuda Triangle, które w grudniu opublikowało swą debiutancką – i miejmy nadzieję, że nie ostatnią – płytę zatytułowaną „Electro Shock Therapy”. Wydał ją, pod szyldem Reingold Records, jeden z muzyków grupy – multiinstrumentalista Jonas Reingold.
Ten, urodzony w 1969 roku, gitarzysta, basista i perkusista z The Flower Kings związany jest od piętnastu lat, od momentu wydania albumu „Space Revolver”. Kiedy dołączył do Stolta, miał już za sobą staż w takich heavymetalowych projektach, jak Midnight Sun, Time Requiem i Opus Atlantica, z którymi zresztą współpracy (niekiedy również jako producent) wcale nie zerwał. Zaczął natomiast angażować się w kolejne formacje: przystał do reaktywowanej w 2002 roku Kaipy; od początku istnienia grał również w supergrupach Karmakanic i The Tangent (z tą ostatnią rozstał się, po nagraniu sześciu albumów studyjnych, w 2008 roku). Jeszcze większe doświadczenie na rockowej scenie ma, starszy od Jonasa o dekadę, klawiszowiec Tomas Bodin, w The Flower Kings obecny od pierwszej połowy lat 90. XX wieku, czyli momentu, kiedy Stolt sformował tę grupę. Oprócz tego Tomas wydaje płyty pod własnym nazwiskiem (do tej pory ukazało się ich pięć), jak i – od czasu do czasu – posługuje się okazjonalnie powoływanymi do życia szyldami, jak na przykład Swedish Family („Vintage Prog”, 2004) czy Eggs & Dogs („You Are”, 2009). W tym kontekście pojawienie się Barracuda Triangle należy uznać za naturalną konsekwencję obranej drogi.
Skład uzupełnia najmłodszy z tego nielicznego grona, mający w dokumentach wpisane jako miejsce urodzenia wschodnioniemieckie (enerdowskie) miasteczko Halberstadt, niemiecki perkusista Felix Lehrmann (rocznik 1984), który z The Flower Kings nagrał dotychczas tylko dwie płyty: wspomnianą już „Banks of Eden” (2012) oraz „Desolation Rose” (2013). Ale to wcale nie oznacza, że brak mu doświadczenia. Wręcz przeciwnie! Jako muzyk sesyjny brał udział w rejestracji kilkudziesięciu płyt różnych wykonawców z kręgu… popu i pop-rocka. Jeżeli więc można było czegoś się obawiać, to właśnie przyzwyczajeń wyniesionych z godzin spędzonych na graniu piosenek lekkich, łatwych i przyjemnych. Okazało się jednak, że Felix idealnie wpisał się w stylistykę tria, a po jego grze nie sposób „odczytać”, że kiedykolwiek i z kimkolwiek grał coś innego niż rock progresywny. Na „Electro Shock Therapy” trafiło dziewięć kompozycji instrumentalnych (nie liczymy wsamplowanego gwaru ludzkiego ani króciutkich fragmentów relacji radiowych bądź telewizyjnych), które trwają w sumie godzinę (plus dwadzieścia kilka sekund). I chociaż trudno uznać je za powiązane ze sobą tematycznie, zachowują one jednorodność stylistyczną, dowodząc, że muzycy w ciągu tych kilku lat spędzonych razem w macierzystej formacji zdążyli się całkiem nieźle zrozumieć.
„Black Days” jest mocnym otwarciem płyty; trudno byłoby wybrać z albumu numer, który lepiej spełniłby to zadanie. Hardrockowe organy Tomasa Bodina i majestatyczna sekcja rytmiczna sugerują, z czym możemy mieć do czynienia w dalszej części – i, co najważniejsze, nie wprowadzają w błąd. Muzycy Barracuda Triangle spełniają dane tym utworem obietnice. Jedyne, co może zaskoczyć, to minimalna obecność gitary solowej (choć tu akurat się pojawia), której funkcję przejmuje bas – ale też, nie ukrywajmy, w roli gitarzysty basowego Jonas Reingold czuje się znacznie pewniej. „Tumoro” zaczyna się od dźwiękowego chaosu, z którego z czasem wykluwa się sympatyczna jazzująca melodia, z wyeksponowanym basem i subtelnym syntezatorowym tłem. Mniej więcej w połowie Bodin „przesiada” się jednak na organy i tym samym daje pozostałym muzykom sygnał do zmiany tempa i nastroju – od tej chwili do ostatnich sekund mamy już do czynienia z bardzo rasowo brzmiącą mieszanką progresu i hard rocka. Trzeci na liście „Acid Rain” uspokaja sytuację. Klasyczny fortepian – wprowadzony na otwarcie – z czasem wdaje się w wysmakowany dialog z gitarą basową, na której Reingold wygrywa piękną, wzruszającą melodię. Na jej bazie budowane są kolejne motywy, całość zaś nabiera rozmachu, choć klimat pozostaje niezmienny.
„Caressing the Moment in Tranquilized Ecstasy” zaczyna się heavy progowo, jakby muzycy czuli potężną wewnętrzną potrzebę wyrzucenia z siebie nagromadzonych emocji. Kiedy już im się to udaje, wyhamowują i zaczynają skupiać się na smaczkach, głównie klawiszowych: od organów, poprzez syntezatory, aż po – to już na finał – dźwięki naśladujące sitar. Najkrótszy na płycie utwór „Tears in Blue Rain” to w zasadzie nieco ponad trzyminutowa porcja bezbrzeżnie smutnej partii fortepianu, której rozwinięciem jest introdukcja „Electro Shock”, kiedy to przez prawie sześćdziesiąt sekund Bodin (fortepian) pełnymi nostalgii dźwiękami żali się na coś Reingoldowi (bas). Później następuje znaczne ożywienie, które jednak regularnie co jakiś czas oddaje pola fragmentom spokojniejszym; zazwyczaj dzieje się tak, gdy Tomas odstawia na bok organy i siada do syntezatorów. Podobną strukturę ma „Too Much Therapy”, w którym brzmienie Hammondów (niemalże kościelne) sąsiaduje z wprowadzającym nieco spokoju i zamyślenia basem. Nie brakuje też jednak, jak i we wcześniejszej kompozycji, fragmentów zahaczających o hard rock. Zdając sobie sprawę z rozedrganych emocji, na zakończenie muzycy starają się je wyciszyć. Słuchacze mają więc czas, aby wziąć głęboki, pełen ulgi oddech…
…który bardzo im się przyda przez „Strom” – najlepszym i najbardziej zróżnicowanym utworem na albumie. Potężny, ale i bardzo melodyjny początek – z syntezatorem pełniącym funkcję instrumentu solowego – wiele obiecuje. A dalej… jest już tylko lepiej. Po kolejnej partii basu (z jeszcze jedną piękną melodią) następuje fragment improwizowany, w którym zespół zbliża się do stylistyki awangardowego jazz-rocka. Jakby na osłodę, chwilę później Reingold serwuje jedyną w ciągu sześćdziesięciu minut solówkę gitarową z prawdziwego zdarzenia, po której na plan pierwszy wybijają się – i tak pozostaje do końca – syntezatory Bodina. Dzieje się tu tak wiele, że zauroczony słuchacz może nie zwrócić uwagi na zamykający płytę numer „The Last One”, któremu ton nadaje duet gitary basowej z syntezatorami. Warto jednak, ochłonąwszy po „Strom”, wrócić do tego kawałka, ponieważ przy drugim czy trzecim przesłuchaniu okazuje się, że i on ma sporo do zaoferowania. Zwłaszcza – nie po raz pierwszy zresztą – w partii basu. Trudno orzec, jaka będzie kolejna produkcja The Flower Kings, ale już dzisiaj można obstawiać, że niezwykle trudno będzie jej przebić to, co trzech muzyków tej formacji, którzy wyrwali się spod opiekuńczych skrzydeł Roinego Stolta, nagrali pod szyldem Barracuda Triangle. Ale czy to w ogóle powód do zmartwienia?…
koniec
3 marca 2015
Skład:
Jonas Reingold – gitara basowa, gitara elektryczna, instrumenty perkusyjne
Tomas Bodin – instrumenty klawiszowe (organy, syntezatory, fortepian)
Felix Lehrmann – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.