Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne (wybrane)

więcej »

Zapowiedzi

muzyczne

więcej »

uKanDanZ
‹Awo›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAwo
Wykonawca / KompozytoruKanDanZ
Data wydania12 lutego 2016
NośnikCD
Czas trwania43:59
Gatunekfolk, jazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Asnake Guebreyes, Damien Cluzel, Lionel Martin, Benoît Lecomte, Guilhem Meier
Utwory
CD1
1) Tchuéten Betsèmu04:27
2) Lantchi Biyé04:48
3) Endé Iyérusalem04:25
4) Gela Gela06:13
5) Sèwotch Men Yelalu05:30
6) Ambassel to Brussel 1 / Wubit / Ambassel to Brussel 217:36
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: You Can Dance? Do takiej muzyki zawsze!
[uKanDanZ „Awo” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Świat kultury chętnie żywi się zaskakującymi mariażami, dzięki którym dochodzi do połączenia na pozór nieprzystających do siebie gatunków i stylów. Tak oceniano kiedyś współpracę Jamajczyków z Twinkle Brothers i polskich górali Trebuniów-Tutków. W podobnych fuzjach specjalizuje się również wytwórnia Tzadik Records. Czy zatem może jeszcze kogoś dziwić połączenie folkloru etiopskiego z jazz-rockiem proponowane przez Asnake Gebreyesa i grupę uKanDanZ?

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: You Can Dance? Do takiej muzyki zawsze!
[uKanDanZ „Awo” - recenzja]

Świat kultury chętnie żywi się zaskakującymi mariażami, dzięki którym dochodzi do połączenia na pozór nieprzystających do siebie gatunków i stylów. Tak oceniano kiedyś współpracę Jamajczyków z Twinkle Brothers i polskich górali Trebuniów-Tutków. W podobnych fuzjach specjalizuje się również wytwórnia Tzadik Records. Czy zatem może jeszcze kogoś dziwić połączenie folkloru etiopskiego z jazz-rockiem proponowane przez Asnake Gebreyesa i grupę uKanDanZ?

uKanDanZ
‹Awo›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAwo
Wykonawca / KompozytoruKanDanZ
Data wydania12 lutego 2016
NośnikCD
Czas trwania43:59
Gatunekfolk, jazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Asnake Guebreyes, Damien Cluzel, Lionel Martin, Benoît Lecomte, Guilhem Meier
Utwory
CD1
1) Tchuéten Betsèmu04:27
2) Lantchi Biyé04:48
3) Endé Iyérusalem04:25
4) Gela Gela06:13
5) Sèwotch Men Yelalu05:30
6) Ambassel to Brussel 1 / Wubit / Ambassel to Brussel 217:36
Wyszukaj / Kup
„Awo” to jeden z tych albumów, które mogłyby (a nawet powinny) ukazać się pod szyldem Tzadik Records Johna Zorna. I pewnie tak by się stało, gdyby uKanDanZ (wymowa nie wydaje Wam się znajoma?) prezentowało mariaż jazz-rocka z muzyką klezmerską. W tym przypadku jest jednak inaczej. Wokalista grupy, Asnake G(u)ebreyes (stosowane są różne formy zapisu jego nazwiska), pochodzi bowiem z Etiopii i jest potomkiem czarnoskórych chrześcijan. Karierę artystyczną zaczął w ojczyźnie przed kilkunastu laty. Początkowo był perkusistą i perkusjonalistą do wynajęcia, znanym przede wszystkim ze współpracy z wokalistą Mohammedem „Jimmym” Mohammedem. Gebreyesa można usłyszeć na dwóch jego klasycznych płytach: „Takkabel!” (2006) oraz „Hulgizey” (2007). Z czasem Asnake postanowił sam spróbować sił w śpiewaniu; do swego repertuaru włączał głównie opierające się na rytmach ludowych etiopskie pieśni z lat 60. i 70. XX wieku. Trudno było mu się jednak przebić; stąd wzięła się decyzja o opuszczeniu ojczyzny i przenosinach do Francji. Zamieszkał w Lyonie, gdzie pod koniec poprzedniej dekady stanął na czele formacji uKanDanZ.
Co ciekawe, w zespole znaleźli się sami Francuzi. Pierwszy skład, poza Gebreyesem, tworzyli: gitarzysta Damien Cluzel (mający na koncie występy w jazzowych grupach Ninsk i Tetzepi, jazzrockowych Man Bites Dog i Polymorphie oraz mathrockowej Koumie), klawiszowiec Frédéric Escoffier, saksofonista Lionel Martin oraz perkusista Guilhem Meier (z rockowego Poil). W tym zestawieniu uKanDanZ nagrało debiutancką EP-kę (w 2010 roku) oraz pierwsze wydawnictwo pełnometrażowe – „Yetchalal” (dwa lata później). Zaproponowana przez kwintet muzyka na pewno była zaskoczeniem; nieczęsto zdarzało się przecież, by ktoś próbował przetransponować inspirowane folklorem pieśni z Czarnego Lądu na język klasycznego (choć nieco zmiękczonego brzmieniem fortepianu i syntezatorów) fusion. W każdym razie płyta wielkiego sukcesu nie odniosła. Efektem jego braku stało się odejście Escoffiera, którego zastąpił – nie dosłownie jednak – Benoît Lecomte (wcześniej udzielający się w elektronicznym projekcie Jmpz oraz noise’owym Ni). Nie gra on bowiem na klawiszach, ale gitarze basowej. Ta roszada personalna okazała się znacząca – uKanDanZ zaczęło ewoluować w stronę rocka (nie rezygnując przy tym z inspiracji jazzem i folkiem).
Na co stać nowe oblicze zespołu, okazało się jesienią 2014 roku, kiedy światło dzienne ujrzał singiel z utworami „Lantchi Biyé” i „Endé Iyérusalem”. Oba trafiły na kolejny longplay, choć w nieco innych, nagranych na nowo, wersjach. Sesja do „Awo” trwała długo, bo aż sześć miesięcy – od lutego do lipca ubiegłego roku; gotowa już płyta trafiła natomiast do sprzedaży przed niespełna dwoma tygodniami. Za jej edycję kompaktową odpowiada paryska wytwórnia Buda Musique, za winylową – dwie firmy z Lyonu: Dur et Doux oraz Bigoû Records. Obie wersje zawierają ten sam materiał – w sumie osiem kompozycji (trzy ostatnie połączone są w jedno), które trwają niemal dokładnie czterdzieści cztery minuty. Wystarczająco, aby nacieszyć się tą niezwykłą muzyką, nie odczuwając przy tym znużenia. Na numer promujący „Awo” Gebreyes i uKanDanZ wybrali pierwszy z listy – „Tchuéten Betsèmu”, który wyszedł spod ręki Tèzèry Haylè-Michaela. Można się tylko domyślać, że wersja oryginalna różniła się znacząco od tego, co zaproponowali Asnake i jego francuscy kompani. W ich wykonaniu to prawdziwy jazzrockowy wymiatacz, w którym ostre partie gitary przenikają się z nie mniej czadowymi dźwiękami saksofonu. Nie brakuje także wiercącej uszy solówki Damiena Cluzela. Na tle akompaniamentu rozwibrowany, momentami nawet na pograniczu krzyku głos Gebreyesa brzmi niemal szamańsko.
W podobnym stylu utrzymany jest – znany z wcześniejszej wersji singlowej – „Lantchi Biyé” (to z kolei kompozycja Menelika Wossenatchewa). Ponownie na plan pierwszy wybijają się gitara i saksofon tenorowy, które – takie można odnieść wrażenie – napędzają się wzajemnie. Pełne ręce roboty mają tu również Benoît Lecomte i Guilhem Meier: z jednej strony podkręcają tempo, z drugiej – komplikują rytm, jak tylko się da. Gebreyesowi nie jest łatwo wpisać się w nakreśloną przez nich linię melodyczną, ale radzi sobie znakomicie. „Endé Iyérusalem” wyszło spod ręki kobiety, Asnaqètch Werku – i może dlatego na tle poprzednich utworów prezentuje się trochę lżej. Przez większość czasu na plan pierwszy wybija się klangujący, funkowy bas, któremu towarzyszy wibrujący głos wokalisty. Dopiero w finale uKanDanZ wkracza na poprzednie tory i kończy mocno rockowo. „Gela Gela” wprowadza słuchaczy w nieco inny wymiar. Zaczyna się transowo, psychodelicznie, kołysząco, z kapitalną partią saksofonu, którego ścieżki zwielokrotniono i nałożono na siebie – i tak wybrzmiewa do ostatnich sekund.
W „Sèwotch Men Yelalu” Etiopczyk i Francuzi przekraczają kolejną furtkę i wchodzą na jeszcze inne pole. Tym razem – dzięki sprzężonej gitarze Cluzela i saksofonowi Martina – sięgają po inspirację muzyką post- i mathrockową; do tego dodać należy jeszcze majestatyczny, doommetalowy rytm. Wszystko to sprawia, że kompozycja, pod którą jako autorzy podpisani są Sèyfou Haylè-Maryam i Tèzèra Haylè-Michael, robi chyba z całego zestawu największe wrażenie. Niezwykłe jest zakończenie, w którym freejazzowa partia saksofonu miesza się ze stronerowo-metalową solówką gitary. Połączone w jedno „Ambassel to Brussel 1 / Wubit / Ambassel to Brussel 2” ma, jak na tak rozbudowaną formę, odpowiednio skomplikowaną strukturę. Po nastrojowym wstępie (podkreślonym dźwiękami saksofonu) zespół serwuje odrobinę noise’u, z którym mocno kontrastuje transowa, szamańska wokaliza Asnake. W dalszej części utwór nabiera jeszcze większego rozmachu, a jazzrockowy podkład służy przede wszystkim wyeksponowaniu nadzwyczaj długiej partii solowej Lionela Martina. Ostatni fragment kompozycji, czyli „Ambassel to Brussel 2”, rozbrzmiewa po dwuminutowej ciszy – i jest to bardzo wyraziste zwieńczenie „Awo”. Zaprawdę trudno byłoby o mocniejszy akcent podsumowujący płytę.
koniec
23 lutego 2016
Skład:
Asnake Guebreyes – śpiew
Damien Cluzel – gitara elektryczna
Lionel Martin – saksofon tenorowy
Benoît Lecomte – gitara basowa
Guilhem Meier – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.