Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maisha
‹There is a Place›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThere is a Place
Wykonawca / KompozytorMaisha
Data wydania22 marca 2019
Wydawca Brownswood Recordings
NośnikCD
Czas trwania44:39
Gatunekfolk, jazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Nubya Garcia, Shirley Tetteh, Amané Suganami, Twm Dylan, Jake Long, Tim Doyle, Yahael Camara-Onono, Axel Kaner-Lindstrom, Johanna Burnheart, Barbara Bartz, Madi Aafke Luimstra, Tom Oldfield, Maria Zofia Osuchowska
Utwory
CD1
1) Osiris11:49
2) Azure09:49
3) Eaglehurst / The Palace08:00
4) Kaa10:23
5) There is a Place04:37
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Egzotyczne miejsce na Ziemi
[Maisha „There is a Place” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W poprzednim tygodniu była Cykada, dzisiaj – Maisha. Czyli kolejny zespół reprezentujący jazzowy underground londyński. Również kolejny złożony z muzyków wywodzących się z różnych regionów świata, co znajduje zresztą odbicie w jego twórczości. Dla lubiących podróże geograficzne i transcendentalne bliższa znajomość z albumem „There is a Place” będzie nadzwyczaj ważnym przeżyciem kulturalnym.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Egzotyczne miejsce na Ziemi
[Maisha „There is a Place” - recenzja]

W poprzednim tygodniu była Cykada, dzisiaj – Maisha. Czyli kolejny zespół reprezentujący jazzowy underground londyński. Również kolejny złożony z muzyków wywodzących się z różnych regionów świata, co znajduje zresztą odbicie w jego twórczości. Dla lubiących podróże geograficzne i transcendentalne bliższa znajomość z albumem „There is a Place” będzie nadzwyczaj ważnym przeżyciem kulturalnym.

Maisha
‹There is a Place›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThere is a Place
Wykonawca / KompozytorMaisha
Data wydania22 marca 2019
Wydawca Brownswood Recordings
NośnikCD
Czas trwania44:39
Gatunekfolk, jazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Nubya Garcia, Shirley Tetteh, Amané Suganami, Twm Dylan, Jake Long, Tim Doyle, Yahael Camara-Onono, Axel Kaner-Lindstrom, Johanna Burnheart, Barbara Bartz, Madi Aafke Luimstra, Tom Oldfield, Maria Zofia Osuchowska
Utwory
CD1
1) Osiris11:49
2) Azure09:49
3) Eaglehurst / The Palace08:00
4) Kaa10:23
5) There is a Place04:37
Wyszukaj / Kup
Gdy obiecuję – słowa dotrzymuję! Dlatego też kilka dni po dokładnej analizie debiutanckiego albumu formacji Cykada („Cykada”) zapraszam Was do przyjrzenia się kolejnej płycie powstałej dokładnie w tym samym środowisku – młodych muzyków jazzowych z artystycznego „podziemia” Londynu. Obie grupy świetnie się znają i nierzadko ze sobą współpracują. Więcej nawet! Obowiązki perkusjonisty w Maishy pełni Tim Doyle (również w Don Kipper), współlider Cykady; drugim wspólnym mianownikiem jest natomiast trębacz Axel Kaner-Lindstrom. Do reszty składu jeszcze powrócimy… Teraz cofnijmy się kilka lat wstecz. Na pomysł powołania do życia zespołu wpadł w 2015 roku perkusista Jake Long. Rok później Maisha zadebiutowała półgodzinną koncertową EP-ką (tak oficjalnie zakwalifikowano wydawnictwo) „Welcome to a New Welcome”. Jak się okazało, pomysł chwycił, co automatycznie przedłużyło żywot kapeli. Z czego najbardziej zadowoleni powinni być słuchacze.
W sierpniu 2017 roku muzycy weszli do londyńskiego studia Soup i zarejestrowali materiał, który piętnaście miesięcy później – swoją drogą ciekawe dlaczego tak późno? – ujrzał światło dzienne nakładem niezależnej wytwórni Brownswood Recordings. Nadano mu tytuł „There is a Place”, ozdabiając przy okazji doskonałą, fantazyjną okładką autorstwa urodzonej w Nowym Jorku, ale na co dzień mieszkającej w teksańskim Austin ilustratorki Divyi Srinivasan (tu ukrywającej się pod pseudonimem Divya Scialo). Nieczęsto, wbrew pozorom, zdarza się, aby grafika na obwolucie płyty tak idealnie oddawała charakter zawartej na niej muzyki. I na dodatek kapitalnie nawiązywała do płyt artystów, którzy posłużyli instrumentalistom z Maishy za inspiracje. O jakich wykonawców chodzi? O takich pionierów spiritual jazzu z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, jak Alice Coltrane, Pharoah Sanders czy Sun Ra Arkestra. Jeśli ich znacie i lubicie – z miejsca zostaniecie urzeczeni dokonaniami Maishy!
„There is a Place” ukazało się jednocześnie na kompakcie i winylu; co ważne dla wielbicieli „czarnych krążków”, materiał zawarty na drugim z nośników nie musiał być okrajany. W swym podstawowym składzie Maisha to septet. Poza wspomnianymi już wcześniej Longiem i Doyle’em (Kaner-Lindstrom wymieniony został w gronie gości) tworzą go jeszcze: saksofonistka i flecistka Nubya Garcia (związana także z zespołem Nérija), gitarzystka Shirley Tetteh, pianista Amané Suganami, kontrabasista Twm Dylan (nie, do imienia nie wkradł się błąd!) oraz drugi perkusjonista Yahael Camara-Onono. Istotna jest jednak również lista gości, którzy mają na „There is a Place” naprawdę dużo do powiedzenia. Zwłaszcza zaś kwartet smyczkowy w składzie: Johanna Burnheart i Barbara Bartz (skrzypce), Madi Aafke Luimstra (altówka) oraz Tom Oldfield (wiolonczela). A jeśli uważnie wytężycie słuch, dotrą do Waszych uszu również – głównie w utworze przedostatnim – kojące dźwięki harfy, na której gra nasza rodaczka Maria Zofia Osuchowska.
Znacie już całą formację. Teraz czas przejść do zawartości albumu. Na „There is a Place” trafiło pięć kompozycji, w tym cztery rozbudowane. Choć akurat w światku jazzowym utwór trwający osiem, dziesięć czy dwanaście minut nie jest niczym szczególnie zaskakującym. Zwłaszcza jeżeli na dodatek sporo się w nim dzieje. Jak na przykład w otwierającym płytę Maishy „Osiris”, który zaczyna się od dynamicznej intonacji, w której najważniejsi instrumentaliści – z powodzi dźwięków można wyłowić flet, fortepian i sekcję rytmiczną – starają się znaleźć wspólny język, by następnie zgodnie podążyć w obranym przez wszystkich kierunku. Ten wielowątkowy numer zbudowany jest na kontrastach: po fragmentach stonowanych i delikatnych pojawiają się sekwencje zagrane ze sporym rozmachem i mocą (głównie za sprawą odzywających się unisono dęciaków). Oprócz tego istotne są także smaczki aranżacyjne, czy to pod postacią fortepianu elektrycznego (Wurlitzera), kwartetu smyczkowego, czy też podwojonych perkusjonaliów.
Wszystko to służy podkreśleniu bogactwa brzmień oferowanych przez Maishę i jednocześnie świetnie koresponduje z klasyką spiritual jazzu, której przedstawiciele z jednej strony odważnie nawiązywali do world music (przysłuchajcie się końcówce „Ozyrysa”!), z drugiej – nie stronili od freejazzowych improwizacji. Za to drugie biorą się tutaj przede wszystkim panie – Shirley Tetteh i Nubya Garcia (na saksofonie). Drugi w kolejności „Azure” zaczyna się lirycznie – od duetu fletu (wzmocnionego pogłosem) z fortepianem. Rozbudowana sekcja rytmiczna (do tradycyjnej perkusji dochodzą perkusjonalia) dba natomiast o transowość przekazu. Dopiero w drugiej części grupa zmienia nieco narrację i najpierw przenosi się w hardbopowe lata 60., by pod koniec – dzięki smyczkom – po raz kolejny przywołać ducha muzyki etnicznej (w wydaniu orientalnym). Ośmiominutowy „Eaglehurst / The Palace” też skrzy się wieloma barwami: nie brakuje w nim zarówno dynamicznych improwizacji (ponownie saksofon i gitara), jak i szamańskiego afrobeatu, który z kolei płynnie przechodzi w taneczno-estradowy easy listening.
Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, że warto poświęcić czas Maishy – ostatnich wątpliwości powinniście pozbyć się przy kompozycji zatytułowanej „Kaa” (i to nie tylko dlatego, że udział w jej powstaniu miała polska harfistka rodem z Radomia). W niej także dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. Bo jak inaczej określić zawartość utworu, którego wykonawca dokonuje fuzji muzyki latynoamerykańskiej z jazzem improwizowanym (vide dęciaki), do smaku dodając roztańczone perkusjonalia oraz subtelnie dialogujące flet i fortepian elektryczny? To pytanie retoryczne… Na finał londyńczycy wybrali numer tytułowy – najkrótszy i najbardziej odległy od świata jazzu. Pojawiają się w nim jedynie instrumenty akustyczne (flet, fortepian, smyczki, harfa), całość zostaje zaś rozpięta pomiędzy modern creative a world music, co daje nadzwyczaj urokliwy i zwiewny efekt. Oj, kłania się Alice Coltrane, kłania! W czym nie ma oczywiście nic złego. Wszak jeśli się uczyć, to właśnie od najlepszych – pionierów, nie epigonów.
koniec
16 kwietnia 2019
Skład:
Nubya Garcia – saksofon, flet
Shirley Tetteh – gitara elektryczna
Amané Suganami – fortepian, fortepian elektryczny
Twm Dylan – kontrabas
Jake Long – perkusja
Tim Doyle – instrumenty perkusyjne
Yahael Camara-Onono – instrumenty perkusyjne
Gościnnie:
Axel Kaner-Lindstrom – trąbka
Johanna Burnheart – skrzypce
Barbara Bartz – skrzypce
Madi Aafke Luimstra – altówka
Tom Oldfield – wiolonczela
Maria Zofia Osuchowska – harfa

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.