Filmy malowane dźwiękami [Hess / AC / Hess „At the Movies” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Są takie płyty, które kupują słuchacza już pierwszym utworem. Sprawia on, że trudno oderwać się od niej do samego końca, a po dotarciu do ostatniego dźwięku chce się od razu wracać do początku. Coś takiego przeżyłem podczas pierwszego odsłuchu albumu „At the Movies” sygnowanego przez trio o nazwie Hess / AC / Hess, pod którą ukrywają się muzycy duńskiej formacji Spacelab.
Filmy malowane dźwiękami [Hess / AC / Hess „At the Movies” - recenzja]Są takie płyty, które kupują słuchacza już pierwszym utworem. Sprawia on, że trudno oderwać się od niej do samego końca, a po dotarciu do ostatniego dźwięku chce się od razu wracać do początku. Coś takiego przeżyłem podczas pierwszego odsłuchu albumu „At the Movies” sygnowanego przez trio o nazwie Hess / AC / Hess, pod którą ukrywają się muzycy duńskiej formacji Spacelab.
Hess / AC / Hess ‹At the Movies›Utwory | | CD1 | | 1) End Music | 04:01 | 2) Go Go Go Go | 04:49 | 3) Slow | 04:36 | 4) Berlin | 04:35 | 5) When Animals Dream | 04:55 | 6) Space Minor | 03:30 | 7) Piano Piece | 04:27 | 8) Iboja’s Theme | 04:52 | 9) Summer Session | 04:47 | 10) Dark Knight | 05:38 | 11) Jamil | 04:43 |
Chociaż „At the Movies” to pierwszy album sygnowany nazwą Hess / AC / Hess, to jednak wielbiciele jazzu skandynawskiego powinni doskonale znać wszystkich trzech muzyków z występów w formacji Spacelab. Zespół ten narodził się z inicjatywy pianisty Nikolaja Hessa (rocznik 1967) w 2009 roku podczas towarzyszących Copenhagen Jazz Festival nocnych jam sessions w klubie Jazzhouse. Zaprosił on wtedy do wspólnego muzykowania swojego młodszego o dziewięć lat brata, perkusistę Mikkela Hessa, oraz dopiero wkraczającego do wielkiego show-biznesu kontrabasistę Andersa Christensena (o tym ostatnim muzyku czytelnicy „Esensji” mogli przeczytać w ostatnich miesiącach przy okazji recenzowania płyt Anne Efternøler & Lige Børn, tria Jakoba Dinesena oraz grupy Rasmusa Oppenhagena Krogha). Tak narodziło się trio Spacelab, które zadebiutowało jeszcze w tym samym roku krążkiem „The Champ”. Nie był to jednak zespół, który funkcjonował przez cały czas. Zbierał się okazjonalnie, gdy muzycy mieli wolne od innych zobowiązań. Nic więc dziwnego, że kolejne albumy pojawiały się z rzadka: „Spacelab” w 2014, „BUGS – Live in London” w 2017 roku, a „Spacelab & Strings” przed dwoma laty. Po drodze dochodziło jeszcze do innych, efemerycznych spotkań w studiu, na przykład gdy cała trójka pracowała, wespół z amerykańską (ale od szóstego roku życia mieszkającą w Danii) perkusistką Marilyn Mazur, nad longplayem „Rhapsody – Impressions of Hammerskøi” (2016). Dwa lata później z kolei Nikolaj i Anders nagrali płytę „Willow” (2018), na której towarzyszyli im wokalistka Live Foyn Friis oraz perkusista Daniel Sommer. „At the Movies” – opublikowane przez nowojorską wytwórnię This Is Care Of (w której udziały ma Mikkel) – zawiera, jak można mniemać, głównie muzykę wykorzystaną wcześniej w komponowanych przez Hessów i Christensena ścieżkach dźwiękowych do filmów. A trochę ich na koncie mają. Wystarczy wspomnieć między innymi dramat sensacyjny „Odejdź w pokoju, Jamil” (2008), w którym wybrzmiewają utwory Andersa, horror fantasy „Wilkołacze sny” (2014) z muzyką autorstwa Mikkela, dokument „Robaki” (2016) z kompozycjami całej trójki, wreszcie wojenne „Mroczne czasy” (2020), których soundtrack wyszedł spod ręki Nikolaja, ale na ekranie w rolach aktorskich pojawili się obaj bracia. Na „At the Movies” muzycy wybrali jedenaście krótszych kompozycji (najdłuższa nie przekracza sześciu minut), w których instrumentem dominującym jest fortepian. To z kolei narzuca stylistykę nagrań, które tyleż mają wspólnego z pianistyką jazzową, co balladowo-nastrojową muzyką ilustracyjną. Bardzo wyraźnie słychać to już w otwierającym album „End Music”, którego lejtmotyw z miejsca otwiera przed oczyma wyobraźni bardzo konkretne obrazy: nieszczęśliwa miłość wpisana w deszczową, jesienną aurę, pełen opadłych liści opustoszały park. Idealna ścieżka do melodramatu, prawda? Ale to nie oznacza, że cała płyta jest właśnie taka. W „Go Go Go Go” zespół gra żywiej, choć wciąż nastrojowo. Swoje do budowania klimatu dorzucają też członkowie sekcji rytmicznej; w dużym stopniu to właśnie kontemplacyjna partia kontrabasu i perkusji narzuca Nikolajowi Hessowi sposób narracji. W „Slow”, do czego zobowiązuje już tytuł, trio snuje powolną, nadzwyczaj subtelną opowieść, w której Mikkel, aby jeszcze bardziej podkreślić nostalgiczny charakter kompozycji, wykorzystuje jedynie perkusyjne talerze. Dopiero w ostatnim fragmencie fortepian wybija się ponad pozostałe instrumenty i wieńczy całość mocniejszym akordem. Za pulsującą introdukcję do „Berlina” odpowiada natomiast perkusista, który z czasem wywołuje do tablicy Nikolaja; ten z kolei najpierw raczy słuchaczy wpadającą w ucho melodią, by następnie na jej bazie budować stonowaną improwizację. Zaskakująco nastrojowo wybrzmiewa też fortepian (wraz z częścią improwizowaną) w „When Animals Dream”. Dlaczego zaskakująco? Ponieważ jest to fragment ścieżki do „Wilkołaczych snów”, a chyba trochę inaczej wyobrażamy sobie ilustrację dźwiękową do horroru. Starszy z braci Hessów udowadnia jednak, że czasami można pójść na przekór i osiągnąć zadziwiający efekt. W „Space Minor” na przykład rezygnuje całkowicie z inklinacji jazzowych na rzecz romantycznej klasyki; znacznie bliżej mu w tym dziełku do Fryderyka Chopina niż – pozostając na gruncie polskim – Krzysztofa Komedy. Dla odmiany w „Piano Piece” Nikolaja stać nawet na odrobinę uśmiechu; kompozycja ta w ogóle brzmi, jakby została żywcem wyjęta z jakiejś dziecięcej animacji sprzed kilkudziesięciu lat. Co oczywiście nie odbiera jej wartości, zwłaszcza że w części środkowej całe trio, a więc także Anders i Mikkel, odkrywa w sobie zamiłowanie do energetycznej improwizacji. W „Iboja’s Theme” muzycy zapewniają kolejną nagłą zmianę nastroju. Tym razem fortepian brzmi niemal elegijnie, co jeszcze podkreśla sennie snująca się perkusja. Po „Summer Session” spodziewalibyśmy się, analizując tytuł, promiennych akordów, tymczasem już długa, ponad minutowa, introdukcja kontrabasu i bębnów zapewnia nas, że nie ma co na nie liczyć. Nawet wówczas gdy do kolegów dołącza Nikolaj, mimo wszystko zachowuje daleko idącą wstrzemięźliwość. W „Dark Knight” za to rzeczywiście pojawia się nieco mroku, co jest głównie zasługą Christensena i młodszego z braci Hessów; starszy natomiast odpowiada za subtelną improwizację na pograniczu jazzu i muzyki klasycznej. Na zamknięcie albumu trio wybrało utwór zatytułowany „Jamil” – numer, w porównaniu ze swoimi poprzednikami, bardzo dynamiczny i rozpędzony, z intensywną partią fortepianu. „At the Movies”, o czym wspominałem już przy okazji omawiania najnowszego albumu Tria Sørena Bebego „ Here Now”, zasługuje na nominację do „najpiękniejszej jazzowej płyty roku” – i nie ma w tym krzty przesady. Skład: Nikolaj Hess – fortepian Anders Christensen – kontrabas Mikkel Hess – perkusja, instrumenty perkusyjne
|