Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 lipca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Led Zeppelin
‹Hey Ahmet, We Did It›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHey Ahmet, We Did It
Wykonawca / KompozytorLed Zeppelin
Data wydaniagrudzień 2007
NośnikCD
Czas trwania127:70
Gatunekkoncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Intro2:02
2) Good Times, Bad Times3:09
3) Ramble On4:44
4) Black Dog6:06
5) In My Time of Dying12:02
6) For Your Love6:34
7) Trampled Under Foot6:59
8) Nobody’s Fault but Mine7:43
9) No Quarter9:37
10) Since I’ll Been Loving You8:00
11) Dazed and Confused12:40
12) Stairway to Heaven8:45
13) The Song Remains the Same6:06
14) Misty Mountain Hop6:06
15) Kashmir9:37
16) Crowd3:18
17) Whole Lotta Love8:02
18) Crowd2:05
19) Rock and Roll5:43
Wyszukaj / Kup

Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Hej, Ahmet! Udało im się!
[Led Zeppelin „Hey Ahmet, We Did It” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Choćby się wydawało, że dawno o niej zapomniałeś, na starość trąci, burząc wypracowany spokój. Tak też jest z zespołami. Choćby rozpadły się w huku przekleństw, tęsknota za wspólnym graniem pozostaje. I ta natrętna myśl: czemu nie sprawdzić, czy magia wciąż działa… Tak jak to było w przypadku Led Zeppelin.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Hej, Ahmet! Udało im się!
[Led Zeppelin „Hey Ahmet, We Did It” - recenzja]

Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Choćby się wydawało, że dawno o niej zapomniałeś, na starość trąci, burząc wypracowany spokój. Tak też jest z zespołami. Choćby rozpadły się w huku przekleństw, tęsknota za wspólnym graniem pozostaje. I ta natrętna myśl: czemu nie sprawdzić, czy magia wciąż działa… Tak jak to było w przypadku Led Zeppelin.

Led Zeppelin
‹Hey Ahmet, We Did It›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHey Ahmet, We Did It
Wykonawca / KompozytorLed Zeppelin
Data wydaniagrudzień 2007
NośnikCD
Czas trwania127:70
Gatunekkoncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Intro2:02
2) Good Times, Bad Times3:09
3) Ramble On4:44
4) Black Dog6:06
5) In My Time of Dying12:02
6) For Your Love6:34
7) Trampled Under Foot6:59
8) Nobody’s Fault but Mine7:43
9) No Quarter9:37
10) Since I’ll Been Loving You8:00
11) Dazed and Confused12:40
12) Stairway to Heaven8:45
13) The Song Remains the Same6:06
14) Misty Mountain Hop6:06
15) Kashmir9:37
16) Crowd3:18
17) Whole Lotta Love8:02
18) Crowd2:05
19) Rock and Roll5:43
Wyszukaj / Kup
Na pewno jedną z największych sensacji ostatnich lat był powrót na scenę Led Zeppelin. Robert Plant, Jimmy Page i John Paul Jones postanowili ponownie zagrać swoje klasyczne kawałki, by w ten sposób uczcić pamięć zmarłego w 2006 roku Ahmeta Erteguna, założyciela firmy Atlantic. Grupa zawiesiła działalność w 1980 roku po tragicznej śmierci perkusisty Johna Bonhama. Od tamtego czasu szyld Led Zeppelin był odkurzany tylko dwa razy: podczas Live Aid w 1985 roku (z Philem Collinsem) i z okazji 40-lecia firmy Atlantic Records w 1988 roku. W czasie tego drugiego koncertu rolę pałkera przejął syn Bonhama, Jason. To on stał się dobrym duchem ponownego zejścia się muzyków, po raz kolejny zaoferował też swoje usługi jako perkusista.
Jason Bonham musiał być bardzo przekonujący, skoro w dość szybkim terminie udało mu się namówić wszystkich muzyków do wspólnego występu. Co prawda Page nigdy nie porzucił nadziei na reaktywację formacji, ale Jones, a zwłaszcza Plant już tacy skorzy do przedsięwzięcia nie byli. Ten pierwszy przez długi czas był obrażony na kolegów, że nigdy nie proponowali mu wspólnych przedsięwzięć. Chyba najbardziej bolało go to, że przegapił udział w projekcie „Unplugged”, w czasie którego Plant i Page wykonali szereg największych przebojów Zeppelinów w wersjach akustycznych. Swoją drogą, z rewelacyjnym rezultatem. Robert Plant natomiast stale zajęty był rozwijaniem kariery solowej. Chociaż dawno nie gościł w czołówce list przebojów, to jednak nie można powiedzieć, by ponosił klęski. Większość jego płyt to zbiory świetnych utworów, za które jest chwalony przez krytykę.
Szczęśliwie udało się pokonać niesnaski i dopasować terminy, a i okazja się nadarzyła. Ahmet Ertegun był twórcą sukcesu Led Zeppelin, wydawcą ich płyt i wielkim zwolennikiem ich powrotu. Pierwotnie występ zaplanowano na 26 listopada 2007 roku - niestety, w wyniku kontuzji palca Jimmiego Page’a trzeba było go przełożyć na 10 grudnia. Bilety na to wydarzenie miały być rozprowadzane drogą losowania po zalogowaniu się na stronę Ahmettribute.com. Mimo że ich cena oscylowała w granicach 125 funtów, zainteresowanie było tak duże, że serwer nie wytrzymał obciążenia i niemal natychmiast po uruchomieniu padł. Ponad milion osób liczyło, że zdobędzie jeden z 20 tysięcy biletów. Wśród tych, którym udało się zdobyć wejściówki, było kilka znakomitości, jak Dave Grohl, David Gilmour, Peter Gabriel, Paul McCartney czy Mick Jagger.
Pechowcy, którzy nie załapali się na wejściówkę, mogą zasmakować atmosfery tego święta, słuchając bootlegu „Hey Ahmet, We did it!”. Nie wiem, jakim cudem komuś udało się wznieść na teren londyńskiej O2 Arena sprzęt do nagrywania, ale dzięki za to! Jakość dźwięku nie jest najlepsza, jak to zazwyczaj bywa, kiedy nagrywa się z publiki, ale nie szkodzi. Grunt, że można posłuchać po raz kolejny Led Zeppelin. Bo repertuar jest pierwszorzędny, zaliczany do absolutnej klasyki. Zaczyna się od „Good Times, Bad Times”, ale odnośnie tego koncertu właściwy jest tylko pierwszy człon nazwy utworu, bo żadne „złe czasy” nie następują. Jest tylko dobrze, a nawet bardzo. Dalej pobrzmiewa „Black Dog”, rewelacyjny „No Quarter”, rozimprowizowany „Dazed and Confused”, nieśmiertelne „Stairway to Heaven”, porywający „Kashmir”, wgniatający riffem w ziemię „Whole Lotta Love”… Całość kończy radosny „Rock and Roll”. Najważniejsze, że każdy kawałek zagrany jest po mistrzowsku i z sercem. Wydaje się, jakby muzycy byli w środku trasy koncertowej, a nie spotkali się po raz pierwszy po dwudziestoletniej przerwie. Może tylko z początku Robert Plant nie czuł się pewnie i śpiewał za bardzo zachowawczo, ale po trzech pierwszych utworach rozkręcił się jak kiedyś. Brawa należą się również Jasonowi Bonhamowi, który doskonale wszedł w rolę ojca. Czasem aż trudno uwierzyć, że to nie senior siedzi za zestawem perkusyjnym.
Led Zeppelin to taka marka, że nawet gdyby zagrali bez ładu i składu, to i tak publiczność byłaby usatysfakcjonowana. A ponieważ naprawdę przyłożyli się do tego koncertu i pokazali, że legenda wcale ich nie przerasta, tym większe pokłony biję przed muzykami. Nie chce mi się wierzyć, że nie zarejestrowano tego występu, by wydać go w gustownym digipacku. To zapewne tylko kwestia czasu, a na razie pozostaje rozkoszowanie się bootlegiem. Zwłaszcza że panowie definitywnie zdementowali plotki o ewentualnej reinkarnacji w celu zagrania całej trasy koncertowej.
koniec
1 października 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Świat taki mały, a jego pępkiem jest Girona
Sebastian Chosiński

29 VI 2024

Spotkali się w katalońskiej Gironie. Było ich jedenaścioro (w tym jedna kobieta), a los przywiódł ich tam – często via Amsterdam – z tak różnych krajów, jak Izrael, Szkocja, Portugalia, Dania, Holandia, Hiszpania, a nawet Korea Południowa. Tę różnorodną ekipę zebrał jazzowy perkusista Guy Salamon, aby pomogli mu zarejestrować materiał na trzeci solowy krążek – „Free Hugs”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Zaśpiewaj na do widzenia o świcie
Sebastian Chosiński

27 VI 2024

Od czasu wydania przed dziesięcioma laty płyty „Shelter” francuska formacja Alcest jest jedną z największych gwiazd światowego post-rocka i post-metalu. Na każdą kolejną płytę Stéphane’a Pauta i Jeana Deflandre’a wielbiciele tego typu muzyki czekają więc ze sporą niecierpliwością. Tym razem to oczekiwanie trwało nadzwyczaj długo, ponieważ aż pięć lat. Na szczęście w czerwcu tego roku dyskografia paryżan wzbogaciła się o album „Les Chants de l’Aurore”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: I przysięgam, że cię nie opuszczę…
Sebastian Chosiński

26 VI 2024

W dwudziestym piątym roku działalności dyskografia postrockowej formacji Mono wzbogaciła się o kolejną płytę studyjną, będącą przy okazji jedną z ostatnich, w której powstaniu miał udział zmarły na początku maja Steve Albini, wielce ceniony inżynier dźwięku. „Oath” raczej nie stanie się przełomem w historii grupy. Nie zyska też, jak sądzę, miana najwybitniejszego jej dzieła. Ale nie zmienia to faktu, że fani będą zadowoleni.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Szkoda, że ich tu nie ma
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wakacyjne szaleństwo
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Popularniejsze od Beatlesów?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

„Dziekuje” Katowice!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pokerowa twarz
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prawie robi różnicę
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prawie Championi
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Niebo i piekło
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Holy shit!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Na żywo przez Europę
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

„Playboy” to nie tylko rozkładówki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wewnętrzne rozterki krzepkich brodaczy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Lapsusy, Korekty i Paliksięgi
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Czerwiec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

Komiksowe Top 10: Maj 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Daleki krewny „Imienia róży”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Szczątkowo oryginalne
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ostatni Ostatni Człowiek
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Stary ork i może
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie tylko Siara, czyli 10 piosenek Janusza Rewińskiego
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.